Temat jest zbyt obszerny, by potraktować go z należytą powagą, więc muszę zacząć ja - człowiek mało przejmujący się powagą..
Z tego powodu jest to tylko zarys tekstu. Chyba jedynym wyjściem jest dawanie skróconych wrażeń z fragmentów, bo przekrojowy temat naprawdę jest materiałem na poważną monografię.
Podzieliłem to na etapy (czasem na siebie zachodzące). Oceny dałem już, uzasadnienie będzie się pojawiało sukcesywnie w miarę możliwości. Może to trochę potrwać...
1. Etap: Karnawał Solidarności
Mury ****
Raj ***+
Muzeum ****
Krzyk *****
2.Etap: Emigracja - koncertówki
(nie daję gwiazdek, bo trudno mi oceniać koncertówki, zwłaszcza, że nie najlepiej je znam)
Carmagnole
Strącanie aniołów
Live – Chicago
Zbroja
Przejście Polaków przez Morze Czerwone
Litania
3. Etap – przełom
Kosmopolak *****+
Dzieci Hioba ***+
Głupi Jasio ****-
Live ****+
Mury w muzeum raju (bez gwiazdek, gdyż zbyt wtórne)
Bankiet ***
4. Etap: Nowa Polska
Wojna postu z karnawałem ******
Sarmatia *****
Szukamy stajenki ****+
Pochwała łotrostwa ****
5. Etap: Australia i powroty
Między nami ****+
Dwie skały *****
Dwadzieścia (5) lat później ****
Mimochodem ***+
Początek uzasadniania: Etap 1
Mury
Wbrew pozorom (klasyk i tak dalej), słabo w tej chwili pamiętam
Najlepsze: Pompeja, Źródło (Wąwóz) – niby hicior, ale wciąż się podoba.
Dobre – Encore, jeszcze raz, Cesarz (chyba już wtedy się jakoś utrwaliło, że teksty Herberta śpiewa Gintrowski). W przeciwieństwie do wielu następnych – ta płyta jest bez ładu i składu – ot – paręnaście kawałków Jacka Kaczmarskiego...
Raj
Płyta z konceptem. Tyle, że niezbyt mi ten koncept się podoba – dokładniej zaś Bóg jako dosyć tyraniczny władca, zwłaszcza przy jawnej zachęcie do odczytywania tekstów także jako odwołań do ówczesnej rzeczywistości. O tym zresztą świadczy „Sprawozdanie z Raju” Herberta - tekst jawnie ironizujący z ówczesnego „raju na ziemi”. Kiedyś słyszałem to w zupełnie innej wersji (nie znam piosenkarza) – z muzyką równie lekko-optymistyczną, jak tekst. Na początku był to szok, ale później uznałem, że taka lekkość bardziej pasuje do ironii zawartej w tym tekście, niż patetyczna muzyka kaczmarsko-gintrowska. I już można by uznać, że taka koncepcja i już, a tu nagle „Jezus i kupcy”, które znowuż Boga przedstawia w dobrym świetle (przy założeniu, że Jezusa uznaje się za Boga). Za to pomieszanie odejmuję punkty.
Z drugiej strony – nie da się ukryć, że większość tekstów jest bardzo dobra.
Choć niekoniecznie wszystkie – czasem mam wrażenie, ze niektóre są na odwal, żeby koncept historii biblijnej był spójny, np. samo „Stworzenie Świata”.
Najlepsze - „Pusty Raj”, „Hiob”, „Wygnanie z Raju”, „Sprawozdanie z Raju” (mimo wszystko).
Choć warty odnotowania jest też cytat: „Wolnych poznać po tym, że kulawi” (vide: Obława III).
No bo, w ogóle, to takie przedstawienie Boga jest interesujące, choćby ze względów intelektualnych...
Muzeum
W mojej wersji (a więc dla mnie kanonicznej) nie ma „Modlitwy o wschodzie słońca”...
Zbiór opisów obrazów... Z tym, że to nie opisy, a historie wokół tematyki tych obrazów oscylujące. Kaczmarski w końcu zdaje się tym zajmował się w tym czasie profesjonalnie... Bardzo wiele jego piosenek, nie tylko z tej płyty, jest oparta o motywy malarskie (z poprzednich np. Encore). Wielu zaś, nawet jeśli nie jest bezpośrednio inspirowane konkretnym obrazem, da się jakiś obraz przypisać (chociażby obrazy biblijne do Raju). Wynika to z niebywałej plastyczności tekstów JK (i jego wrażliwości i fachowości w tej materii, choć sam chyba nie brał się za pędzel, a raczej był dobrym krytykiem). Prawie każda historia jest genialnie opowiedziana. W kilku zwrotkach Kaczmarski zawierał podstawowe problemy ludzi przedstawionych na opisywanych obrazach i jeszcze pozaznaczał ich umocowanie w problemach uniwersalnych.
Somosierra - „ci, co polegli poszli w bohatery, ci co przeżyli, muszą walczyć dalej”
Zatruta studnia – niesamowity klimat (w starym, Poeowskim, znaczeniu słowa „niesamowity”)
Autoportret Witkacego, Kanapka z człowiekiem i inne...
No i Arka Noego – nie jestem w stanie już jej słuchać, ale jest to zapowiedź następnej płyty...
Krzyk *****
Najlepsza płyta okresu „karnawału Solidarności”.
Koncept tej płyty, to krzyk ostrzegający przed nadchodzącym kataklizmem. Jak się okazało w rzeczywistym świecie – krzyk proroczy. Symbolem może być „Kasandra”...
Przedszkole – w którym wszystko jest ślicznie dopóki nie pojawi się wychylenie od narzuconej wizji szczęścia – podobnie do Raju.
Poczekalnia - „uwierzyliśmy megafonom”... opis niewiary we własne siły i poddania się tym, którzy „wiedzą lepiej”...
Nawiedzona XX w. - o triumfie człowieczeństwa nad światem nieludzkim (kurde, piszę jakimiś sloganami z klasówek
) „Więc z chleba chociaż jestem głodna/ Zrobiłam sobie dziś wisiorki/ Od razu ładniej wyglądałam”, człowieczeństwa, które wymaga jakiegokolwiek celu istnienia - „Bo ciągle pragnie mojej krwi/ Więc będę żyła póki wszy”...
Lekcja historii klasycznej – zderzenie oficjalnej wizji historii wspaniałego wodza i ceny, jaką za jego wspaniałość płacą inni „Ave Caesar – morituri te salutant!”
Sen Katarzyny II – klasyk
Obława – klasyk, jak cholera – bardzo punkowski tekst (a muzyka w gruncie rzeczy też) – zarówno w warstwie dosłownej, jak i metaforycznej... Choć przyznam, że dla mnie kanoniczna wersja to ta z Live 1990.
W końcu zaś tytułowy „Krzyk”. Powalająca interpretacja obrazu Muncha – jedna warstwa to po prostu schizofrenia, druga - szaleństwo sytuacji, w jakiej wtedy była Polska. Sprowadzanie Kaczmarskiego do roli „barda Solidarności” jest strasznym spłycaniem. Oczywiste jest, że jego teksty w pełni ukazują przekaz przez pryzmat polskiej rzeczywistości, ale nawet, gdyby je z niej odrzeć, i tak byłyby świetnymi, uniwersalnymi tekstami.
Mój ulubiony zaś kawałek z tego etapu (od kilkunastu lat, tj. od początku słuchania JK) to Meldunek. Raport nadzorcy niewolników składany przez niewyróżniającego się „starszego niewolnika Traka Spartakusa” ma w sobie znacznie więcej rewolucyjnego potencjału niż jakiekolwiek Welwetowe Swetry, czy manifesty hiszpańskiej Federacji Anarchistycznej...
Ciąg dalszy kiedyś nastąpi...
EDIT:
Zmieniłem tytuł. Jest teraz co prawda dłuższy, ale jedno słowo nie sprawia chyba dużego kłopotu, a jego brak jednak zubażał oryginalny tekst
PS. Zmieniłem obrazki, dodałem kilka płyt emigracyjnych, i ogwiazdkowałem Stajenkę.