T.Love - jak dla mnie solidna kapelka, która miała parę bardzo dobrych piosenek. Nigdy nie byli na jakimś absolutnym topie ale zawsze jakoś tam obecni, choć od paru lat już mniej zauważalnie. Dobre rzeczy na imprezkę. Poznałem ich dzięki radiu w latach 80tych. Najpierw były to poszczególne utwory jak Liceum, Garaż, Marzyciele, Szara młódź, Zwykłe ciało (Autobusy i tramwaje), trochę później Wychowanie, Taczanka czy Idą kołnierze. Pierwsze płyty poznałem z paroletnim opóźnieniem już na początku lat 90tych. I to obie naraz pożyczone od znajomego na winylach. Kolejne płyty już raczej na bieżąco. Z wyjątkami o których poniżej.
Miejscowi Live (***1/2) (na reedycji CD z 2002 dostępne razem ze zbiorem róznych wczesnych nagrań studyjnych i koncertowych z początku działalnosci zebranych jako ‘Chamy Idą’). Płyta zasadnicza to wybór z dwóch koncertów z Remontu. I jest to taki typowy T.Love z tamtych lat. Rozśpiewany, melodyjny ale jednocześnie surowy i lekko nieokrzesany. Technicznie raczej słabizna ale dużo uroku ma i miło czasami posłuchać. Jest tu obowiązkowy zestaw utworów z tego okresu, czyli przekrój przez wymienione już też wyżej utwory (bez dwóch ostatnich). Dużo tu takiego miejskiego folkloru. Punkowe czasami bywają fragmenty (np. szybka część Szarej Młodzi) i to też nie do końca. Teksty Muńkowe czyli socjologiczno absurdalne czasami.
Wychowanie (***1/2) (na reedycji CD z 2002 dostępne razem z koncertem z Jarocina ’84 jako Nasz Bubelot) pierwsza studyjna. Do ideału też jej trochę brakuje. W odróżnieniu od koncertowej z kolei brzmienie chyba zbyt sterylne jest. W paru utworach to trochę przeszkadza. W sumie chyba koncert jest bardziej pasującym do tamtego składu. I tu tak jak Budyń mam tak, że wolę te szybsze, bardziej punkowe numery (Taczanka, Moja kolacja to imitacja) lub czysto rockowe (Idą Kołnierze, Wychowanie) niż te funkowe (Fank!, Śpiewam bęben, Polowanie na słonia). Przede wszystkim jest tu Wychowanie w tej najbardziej znanej wersji ze smykami. Małe arcydzieło zespołu. Jest też Taczanka. Z tego co pamiętam jest to nazwa małej armaty używanej przez carskie wojsko. Ale głowy nie daję.
Pocisk Miłości (****1/2) to już zupełnie inny T.Love. Duże zmiany, bo z poprzedniej ekipy został już tylko Muniek. Jako pełnoprawny członek zespołu, gitarzysta i kompozytor debiutuje tu Janek Benedek. A nagranie zrealizowane przez Bryla jest. Taki rasowy rock’n’roll z tego wyszedł. Już od rozpoczynającej Rewolucji jest z reguły szybko i do przodu. I najlepszy jest właśnie początek. Rewolucja, Na bruku (baaardzo lubię), tytułowy no i oczywiście ‘niezwyciężona’ Warszawa. Sarah może mnie tak nie razi jak innych ale już trochę odstaje. Te angielskie numery to pokłosie pobytu Muńka w Londynie. W sumie podobna historia i to mniej więcej w tym samym czasie była z Kazikiem Staszewskim i Kultem, kiedy po dłuższym pobycie w Anglii powstała Kaseta też z kilkoma angielskimi utworami. Mnie te angielskie utwory się raczej podobają. W sumie ciągną płytę nadal w takim wesoło rock’n’rollowym nastroju.
Dzieci rewolucji 1982-92 (****3/4) najlepszy portret T.Love z lat wczesnych. Znacznie lepszy niż pierwsze dwie płyty. Może też dla mnie najbardziej odpowiadający gdyż w przeważającej części bazujący na nagraniach radiowych, które sam pamiętam z tego okresu. Tylko, że portret lekko sfałszowany. Część utworów to rzeczywiście nagrania z lat 80tych ale kilka zostało nagranych na nowo w składzie z 1992 roku. W przypadku części z nich jest to ciekawe, gdyż np. Wychowanie wróciło do takiego szybszego wykonania, jakie było obecne na koncertach wtedy w odróżnieniu od starannie wyprodukowanej wersji z drugiej płyty. Szkoda tylko, że ponownie nagrano Zwykłe ciało (tu jako Autobusy i tramwaje), bo pierwotna wersja radiowa nie załapała się chyba na żadną płytę a była bardzo udana. Zawsze mnie fascynował sposób zagrania Szarej Młodzi (tu jako Sz. Młodzież) – to udane połączenie punku, country i kilku stylizacji językowych od warsiawskiego cwaniaczka poprzez amerykanskiego polonusa do opery. A całkowicie nowy utwór Prawdziwi kochankowie jest wg mnie ok. tylko, że chyba nie do końca pasuję do reszty zestawu. Ale w sumie i tak chyba najbliżej tu do oceny maksymalnej.
King (****) według wielu chyba najlepsza ich płyta. Skład z Benedkiem wykrystalizował się już ostatecznie, oprócz Polaka na perkusji obecnego już na Pocisku doszli Nazimek i Perkoz, czyli ludzie będący w kapeli chyba do dnia dzisiejszego. Jest tu oczywiście numer tytułowy, kolejny wielki przebój. Ale jest też kilka innych udanych. Zgodzę się z Budyniem co do Nabranych. Chyba oprócz Kinga mój ulubiony tu utwór. Wyróżniają się też X, Dzikość serca, Pani z dołu. Za to zawsze raziły mnie Stany – muzycznie nijakie, nachalno przebojowe z beznadziejnym tekstem.
I Love You (***) taki typowy koncert. Niby nie ma się za bardzo do czego przyczepić ale jakoś mnie nie przekonuje. Słabe kowery potwierdzające opinię, że Muniek jako wokalista mierny nie powinien ruszać rzeczy nie napisanych pod niego. Poza tym raczej większość przebojów spełniających oczekiwania. No i dwa nagrania studyjne. O ile Syn miasta jakos daje radę choć jakiś wybitny nie jest, to numer tytułowy to dla mnie takie Stany bis, z wszelkimi konsekwencjami.
Płyta I Love You była pożegnaniem z Benedkiem i jednoczesnie chyba z moim zainteresowaniem. Wcześniej nigdy nie byli moim ulubionym zespołem i trudno im było zbliżyć się do Armii, Kultu czy Maanamu ale plasowali się w takiej solidnej drugiej lidze razem np. z Różami Europy. Po tej płycie śledziłem już ich mniej regularnie a czasami z lekkim poślizgiem
I tak
Prymitywu w zasadzie nie znam. Po waszych opiniach chyba sięgnę w końcu. Albo pożyczę od któregoś z Was
Gwiazdek więc nie będzie. Pierwszym utworem jaki usłyszałem było bodajże To nie jest miłośc. Tam jest taka lekko bezsensowna wyliczanka? No mnie właśnie zniechęciła. Jedyne pozytywne co kojarzę to Bóg. Bardzo udany numer.
Podobnie nigdy nie poznałem
Czestochowy 82-85 ale w tym przypadku chyba raczej się już nie skuszę.
Natomiast trzy kolejne płyty czyli
Al Capone (z ’96),
Chłopaków (’97) i kolejną składankę
BesT.Love (z ’98 ) poznałem w całości retrospektywnie gdzieś w 1999 dopiero. Poznałem razem i do tej pory mam problem z ich odróżnieniem, co jest na czym więc i ocenę i opis połączę również tu.Wcześniej oczywiście kojarzyłem poszczególne utwory grane w radiu ale mnie nie przekonały. A jak po paru latach posłuchałem całych płyt to nawet sporo udanych utworów tam jest. Oczywiście mniej w tym takiego rock’n’rollowego rozjechania Benedkowego. Więcej za to pastiszu, różnych stylizacji. Taki wysmakowany pop się z tego zrobił. Bardzo dobrze kojarzy mi się 1996, przy którym często bawiliśmy się ze znajomymi na imprezach w czasie stypendium w Niemczech. Dobre są jeszcze Żądło, Gaz, No pasaran, Jest super (zwłaszcza to!), Stokrotka czy Komercja. Do Chłopaków się już przyzwyczaiłem ale na początku nie byłem w stanie zdzierżyć. Zatem dla Capone’a i Chłopaków łącznie jakieś
(***3/4) by się zebrało. Składak zupełnie do mnie nie trafił i w sumie całkowicie zbędny jest
(**1/2).
Dość zachęcony wysłuchaniem płyt poprzednich i udanie zapowiadającym kolejną płytę Banalnym zakupiłem kasetę
Antyidola (***). I nastąpiło znowu rozczarowanie, bo oprócz Banalnego, Deadlockowej Ambicji i może jeszcze czegoś nie ma tu już nic ciekawego.
EDIT Właśnie sobie posłuchałem, pierwsza strona oprócz ww tragiczna ale druga trochę ratuje całość dzięki E.M.I., Popsong (fajna gitara) no i ewnetualnie Jak Dzieci, reszta tu też może być. W sumie ocena bez zmian.
Kolejną płytę
Model 01 (***) zapowiadały niezłe przeboje radiowe Nie, nie, nie i Jazda + bardzo fajny koncert urodzinowy jaki sobie zgrałem z Trójki ale sama płyta znów mnie lekko rozczarowała. Oprócz tych dwóch przebojów jest znów kilka niezłych numerów (Ajrisz, brygadowe Ty i tylko Ty) ale reszta to nuuuda panie, nic się nie dzieje. Trochę jak Maanam na ostatnich płytach.
Co do dwóch ostatnich płyt to nie zdążyłem ich odsłuchac jeszcze teraz więc może jakąś perełkę odkryję. Może być update.
Płyty
T.Live nie słyszałem ani razu więc nie oceniam.
Budyń to co teraz wątek o Różach Europy?