Podróż do Torunia rozpoczęliśmy, wraz ze Smoczycą - od bardzo rannego wstania po burzliwej nocy, oczywiście warunki atmosferyczne nie za bardzo pozwoliły nam się wyspać, ale jeśli chcieliśmy zdążyć na pociąg z Lublina do Torunia - należało się zmobilizować i wyjść z domu o ściśle określonej godzinie, co udało się bez większego problemu. Już w busie do Lublina z głośników Radia Zet słyszymy jeden z hitów grupy Queen, a później już leci jeden z najbardziej znanych hitów Michaela Jacksona... Zdążyłem przeczytać informacje o śmierci tego pana, więc utwór nie był dla mnie zaskoczeniem, zresztą Michael powrócił w jakiś tam sposób również podczas festiwalu i luźnych rozmów z kilkorgiem poznańskich forumowiczów... W poczekalni lubelskiego oddziału PKP spotkaliśmy uśmiechniętą i pełną niepokojącego optymizmu Inverness... skąd odjeżdża pociąg do Torunia? Z czwartego czy trzeciego peronu? A może pierwszego? Nigdzie nie możemy znaleźć tej informacji, a na peronach wszędzie unosi się piękny zapach kakao, normalnie coś niesamowitego... przecież taki zapach o poranku to bardzo miłe uczucie! 5 minut przed przyjazdem opanowujemy sytuacje... pociąg odjeżdża z 1 toru, więc jest dobrze. W pociągu spotykamy ziomali z Chełma i już właściwie do końca festiwalu gdzieś tam obijamy się (na jednym z koncertów nawet dosyć dosłownie) o siebie... Po przystanku w Warszawie Centralnej - do pociągu wchodzi Boanerges (którego nick - zawsze ciężko mi się wymawiało, więc udało mi się poznać jego zupełnie nieznaną mi do tej pory ksywę), który bez najmniejszych problemów nas znajduje, arcyciekawe rozmowy o rzeczach różnych, niektórzy zaczynają grać w
Inteligencję - zwaną tu i ówdzie grą w państwa miasta... nie wiem kto wygrał, ale podobno moja podpowiedź była decydująca o wyniku
Zakupiłem kawę za 4 zł, niezbyt dobra, ale powoli przestaje być senny, a i ochota na rozmowy przychodzi! W Toruniu odniosłem wrażenie, że jestem w jednym z najpiękniejszych miast Polski, generalnie wprowadza mnie to w bardzo dobry nastrój, mimo niezbyt podnoszącej mi ciśnienie pogody, samopoczucie mam bardzo dobre... Po około półgodzinnym marszu doszliśmy do fosy, gdzie odbywał się cały festiwal... Na murku widzę Wiki i Acidolkę, a ze sceny leci Niezwyciężony w wykonaniu Arki Noego, trwa próba, słyszę - że jest głośno, a nagłośnienie firmy Nexo obsługuje imprezę - czyli jakość dźwięku będzie najwyższych lotów... Witamy się z Elrondem, także Artyphatem, podbiega do nas także Wiki, jest bardzo miło, spotykamy Gera i IGORRRA!!!... Ale jak wygląda Youzwa? Kto to? Tak, jest tam na trawie wśród płyt i koszulek! Rozmawiamy krótko, poznajemy także Agnieszkę i zmykamy, bo trzeba coś zjeść przed koncertami. Youzwa polecił nam stronę w którą mamy się udać, aby zjeść dobrą pizzę i to za całkiem dobrą cenę... nie wiem czy to o tej Pizzerii mówił, ale trafiliśmy w to miejsce:
Smaczna pizza za grosze, choć trochę trzeba było poczekać, zza okna spostrzegamy Gera przemierzającego uliczki Torunia - więc zapraszamy go na krótką pogawędkę... Chwilę później rozpoczynają się koncerty:
Sunguest - przyszliśmy na ich występ z lekkim poślizgiem, ale zdążyliśmy na pierwszy kawałek... Słyszałem trochę utworów tego zespołu. Podziwiam grę Beaty, bo jest to dla mnie najmocniejszy filar tego zespołu. Przed ostatnim utworem wokalistka zespołu obraża gust muzyczny Igora (i chyba nie tylko) - uznając Ramones za przedstawicieli jednej z mniejszości seksualnych... Trochę mnie to uprzedza, ale spoko, warto było trochę posłuchać zespołu Sunguest...
Dagadana - trochę folkowej nuty, z domieszką jazzu, kobiecy wokal - właściwie ten koncert podobał mi się bardziej niż występ Sunguest, empe3, Magdy Anioł, New Life'M i przede wszystkim Voo Voo...
Empe3 - mnie ten koncert zmusił do chodzenia po placu, dostałem wtedy kilka wizytówek od internetowych sprzedawców muzyki i innych gadżetów. Jednym uchem słuchałem koncertów, a drugim Acidolki, która pochwaliła się jednym ze swoich zakupów... Na placu spotyka mnie
Robert - zdaje się, że już naprawdę dawno tu nie pisał, zapuścił brodę i chyba już nie jest podobny do zdjęcia z awataru... Empe3 gra trudną muzykę, może nawet trochę mało festiwalową...
Magda Anioł - w sumie domyślałem się czego można było oczekiwać po występie tej pani - nie rozczarowała ani nie oczarowała, choć najwyraźniej porwała do zabawy kilka osób... struna pękła, ale przecież to żaden problem...
ARKA NOEGO - występ bardzo sentymentalny, początkowo trochę nowych piosenek, myślałem, że Budzy wystąpi już w utworze "To się dzisiaj stanie", ale nie - pierwszym z gości była Magda Anioł, a dopiero później na scenę wyszedł "Wujek Groźny Tom: - i jak już wspomniał Igor - wykonany został utwór "Mama Królowa" - tekst został świetnie spersonalizowany, co dodało piosence jeszcze więcej prawdy... Po ostatnim "Hej" - jak z rozpędu wpadł "Niezwyciężony" - i to wykonanie było R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-I-E. Później na scenie pojawił się Maleo, miał odjazdową koszulkę. Chwilę później na scenie pojawiło się zjawisko - zwane potocznie przez społeczeństwo "MUMIO" i to był już jakiś totalnie niesamowity odjazd... często piosenki Arki Noego chwytają za serce, ale tym razem po prostu się popłakałem... ze śmiechu
Koncert Arki trwał około 2 godziny, nie zabrakło także gościnnych występów starszych arkowiczów... Kilka utworów w zmienionych aranżacjach... no i słyszalny był także motyw Michaela Jacksona - podczas improwizacji!
Tomasz Budzyński - koncert nagłośniony wprost idealnie, pierwszy raz widziałem takie repertuar na powietrzu - i co by tu nie powiedzieć - podczas powoli ściemniającej się aury, wytworzył się bardzo dobry klimat. Widziałem Erkeja - chyba miał jakieś problemy z ochroną, ale niestety tak to już czasem bywa z tymi ochroniarzami. Repertuar podzielony bardzo równo między obie płyty... Najmocniejszym momentem był dla mnie utwór
Umieraj - ale także i
Tren wypadł świetnie... Przy
"Cudach" trochę mnie zahipnotyzowało to połączenie muzyczno-wizualne. Piękna gra Aviatora, nad wszystkim królował bas. Akustycznie brzmiało to po prostu super... Jeszcze przed rozpoczęciem koncertu - Igor krzyczy tekst o Siekierze, który wprawił mnie w bardzo pozytywny nastrój... Duch Siekiery unosił się nad tym festiwalem nieustannie! Jedyny mankament to ten, że cały występ trwał chyba ze dwadzieścia minut, a to w przypadku tak dobrego koncertu naprawdę smutne, zwłaszcza w kontekście przydługawego występu New Life'M i Voo Voo... ale trudno, widocznie taki był zamysł organizatorów i nie ma co już kręcić na to nosem, tylko cieszyć się, że choć przez moment można było odlecieć tak wysoko przy tak dobrej muzyce... Na festiwalowych stoiskach można było zakupić także płytę "Luna" w wersji vinylowej... póki co jeszcze nie zakupiłem... Chwilę przed koncertem spotkaliśmy Maq i Morellę, a także Tosisławę! W tym gronie bardzo dobrze i miło spędziliśmy czas po-koncertowy.
New Life'M - na całym koncercie nie byłem, ale okazało się, że śpiewa tam teraz wokalista i niebieskie wokalistki...
2TM2,3 - koncert na który czekałem najbardziej i nie zawiodłem się nawet przez sekundę tego występu! Wielkie pogo pod sceną. Brutalne, ale nie agresywne, jest walka, jest moc, jest i wielka energia... wyglądało to tak, jakby wszyscy czekali właśnie na ten koncert, aby dać siebie wszystko. Początek bardzo spodziewany, czyli
Biada, Biada - i nie ma żadnego zmiłuj, walka pod sceną trwa! Nie ma czasu na jakieś rozgrzewanie się czy inne wczuwanie, koncert trwa od pierwszego dźwięki, od pierwszego riffu. Później
Debora - tłum szalej, czuję że coraz ciężej jest się utrzymać w środkowej części pogo, jest strasznie ciasno, ze sceny słyszę "PRZEBUDŹ SIĘ!!!" - jakże potrzebne słowa tego dnia... zwłaszcza odczytane bardzo dosłownie - dają mocnego kopa... Chóralnie śpiewamy JAHWE!!! Jednym okiem patrzę na scenę, drugim na Smoczycę czy jeszcze nic się jej nie stało, ale dajemy radę. Wchodzi 888, początek bez gitar, sama perkusja ale jest świetnie. Maleo zaczyna się wczuwać, działa to jak zawsze mocno na publikę, wszyscy wspólnie śpiewają... Pogo coraz bardziej narasta... czy może być jeszcze mocniej?? Może! Oto zaczyna się
"Jestem z Tobą"... dla mnie absolutny best moment koncertu... Publika daje z siebie chyba wszystko... pod koniec utworu Maleo robi stage diving - bardzo spontanicznie, naprawdę wielki skok - te barierki były, kurde, naprawdę odsunięte od sceny... zajebiste to było!! Megaszacun dla Maleo!! Zaczyna się set przedósemkowy, czyli strojenie dropped-H (Marana Tha) i uwaga: 2 PERKUSJE!!!!!!!!!! Wiele razy pisałem na tym forum, mówiłem na około i generalnie żyłem w przeświadczeniu, że uwielbiam grę na dwie perkusje... Po raz kolejny utwierdziłem się w tym, że to WSPANIAŁE!! Zabrakło tego w najlepszym (subiektywnie) koncercie 2TM2,3 w Progresji - nie zabrakło w Toruniu... wielkie dzięki za ten powrót do korzeni, choćby na kilka utworów! BEATA!! STOPA!! super to wyszło... Pogo nie słabnie, trochę oddalamy się od sceny, zostawiając miejsce nieco młodszym...
Effatha i disko w Toruniu, Boanerges twierdził, że trochę w skróconej/zmienionej wersji, ale być może po prostu mniej pogłosu poleciało na wokale na ostatnim refrenie... Chyba na
Shalom Elrond podbiega do ochroniarzy - nie za bardzo wiem o co chodzi, bo mało widzę tamtą część sceny... utwór zagrany ze świetnym feelingiem, część improwizacyjna, ciekawe efekty na gitarze, wspólny śpiew "hevenu shalom alehem"... i zmieniony - odśpiewujący (pod koniec) refren Shalom! Następuje chwila odpoczynku na
"Słowie" - tu wspaniała, mocna linia basu. Wokal Budzego taki mocny, czysty, doskonała forma...
Kto nas odłączy - i
Nie umrę - śmierć została pokonana. Ostatni utwór w znacznie zmienionej aranżacji... brak bisów i naprawdę krótki występ (lekko ponad 50 minut) - to jedyne słabsze strony tego koncertu.
Voo Voo - nie przepadałem nigdy za tym zespołem, a ich występ tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to raczej nie jest muzyka, której lubię słuchać. Był czas, aby pochodzić trochę po fosie, odwiedziłem świetne stoisko Dzikiego, polecam nowe wzory koszulek, generalnie wszystko na duży plus. Pochodziłem trochę po uliczkach Torunia, usłyszałem piosenkę o tym, że "myślę sobie że, ta zima kiedyś musi minąć", chyba to jeden z bardziej przystępnych dla mnie utworów tego zespołu. Czekając na akustyczny koncert 2Tm2,3 - wysłuchałem chyba ze trzech ostatnich kawałków... Nie wiem czy tak jest na każdym koncercie, ale dźwięk gitar, a także olbrzymia liczba, chyba jak dla mnie wręcz przytłaczająca, solówek - różnego typu, głównie chyba w wykonaniu Mateusza Pospieszalskiego - zupełnie do mnie nie trafia... Występ wydał mi się bardzo długi...
2Tm2,3 - akustycznie... Występ zaczął się chyba przed godziną 2:00, kolejność raczej nie odbiegająca od wielkopostnych setlist. Był to dla mnie trochę krytyczny moment, oczy się już same zamykały. Bardzo podobał mi się nieprzesterowany wokal Budzego w
"O Boże, tyś jest mym Bogiem" - zagrane znacznie wolniej. Brzmienie gitar i generalnie wszystkich instrumentów świetne. Dało mi się znać jednak zmęczenie, nie do końca przespana noc dnia wcześniejszego i jednak dosyć długa podróż. Jednak moje wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Angelika pięknie śpiewała. Utwory Maleo też świetnie: Kiedy Izrael, a także
"Nad rzekami Babilonu"...
"Słuchaj Izraelu" bardzo mnie ocuciło, lubię ten kawałek... był czas, że mi się znudził, ale znów mi się podoba... potężnie wyszedł ten mocny bęben... piękna pieść na zakończenie, odśpiewana bardzo fajnie z publiką...
W drodze na dworzec wraz z Igorem (a trzeba przyznać że także i ze Smoczycą, Invi i z Chopinem) wstąpiliśmy do Nocnych Delikatesów, gdzie zakupiłem Aquę Queen truskawkową, a tuż przed dworcem napotkaliśmy Morellę i Maq'a. Oni szli w kierunku przeciwnym niż dworzec, ale zdaje się, że celem ostatecznym ich drogi było to samo miejsce, więc spotkaliśmy się później właśnie tam - ponownie... W przedziale jechaliśmy z obniżoną aktywnością percepcyjną i słowną, choć nie odbyło się bez kilku dyskusji... i jednej przesiadki, do prawie wolnego przedziału, który gdy tylko weszliśmy - stał się przedziałem zajętym, ale tylko już przez nas... ten pan uciekł!!!
Do domu dojechaliśmy na ok 13:30 - zmęczeni, ale jakże bardzo szczęśliwi, że byliśmy na tak wspaniałych koncertach. Wielkie pozdrowienia dla wszystkich, z którymi dane było mi porozmawiać, choćby nawet przez moment. Do zobaczenia, być może niebawem!