Wybrałem się na Górny Śląsk w ostatni weekend. Wyjazd rowerowo-architektoniczny.
W piątek pojechałem pociągiem z Katowic do Skoczowa. Potem rowerem do Cieszyna, Ostrawy i Rybnika, skąd powrót do Katowic. Trasa bardzo ładna krajobrazowo, niewielki ruch (jechałem bocznymi szosami). W Czechach naprawdę pozytywnie zaskoczyli mnie kierowcy, którzy zjeżdżają w całości na drugi pas, żeby wyprzedzić rower. Architektura po drugiej stronie na pierwszy rzut wydaje się bardziej stonowana. Jest w niej trochę surowości, której bliżej do Skandynawii niż do Polski. Wieczorem wybrałem się po raz pierwszy na koncert do sali koncertowej NOSPR na L.U.C-a z orkiestrą Aukso. Poprzednim byłem w sali kameralnej na Kwartecie Śląskim. Na nagraniach sala koncertowa wydawała się dużo większa niż w rzeczywistości. Dobrze rozwiązana jest widoczność sceny. Mimo że miałem miejsce prawie na samym końcu, to w ogóle tego nie czułem.
W sobotę oglądałem Nikiszowiec i Giszowiec. Polecam roladę na Giszowcu, podobno najlepsza na Śląsku. Wieczorem oglądałem jeszcze Osiedle Tysiąclecia z wieży kościelnej. Szkoda, że Kukurydze są teraz zasłonięte przez nowsze budynku, bo kiedyś był na nie piękny widok stamtąd.
W niedzielę rano przejechałem się rowerem po Zagłębiu Dąbrowskim. Bardzo zielono, a jako dominujący materiał budowlany już nie występuje czerwona cegła, tylko wapień. Przejechałem koło Pogorii IV i III, ale następnym razem muszę wybrać się nad Pogorię I, nad którą wylądowało UFO, czyli restauracja z czasów PRL-u. Po południu obejrzałem Chorzów, który okazał się bardzo ładnym miastem, niestety zniszczonym przez estakadę poprowadzoną przez środek rynku. Koszmar. Na sam koniec Bytom, w którym podziwiałem secesję w stylu wiedeńskim projektu Karla Bruggera.
Bardzo owocny wyjazd, chętnie przyjadę znowu. Województwo śląskie świetne na rower.
