Oglądając wyścig kolarski Giro di Italia zawsze podobała mi się północna część Włoch. Piękne Dolomity, Wenecja Euganejska, Lombardia z Jeziorem Coma i częścią Gardy. Nigdy jednak nie było po drodze, do czasu..... kiedy przeglądając loty WizzAir znalazłem mega tanie połączenie z Warszawy do Bergamo. Hmmm Bergamo... niby Mediolan ale co tam jest ciekawego w okolicy zastanawiałem się..... Szybkie spojrzenie w mapę i szybka decyzja. Leeeecimy!! W ciągu kilku chwil narodził się plan zwiedzenia Wenecji Euganejskiej z jeziorem Garda na czele. Plan był w miarę prosty. Zwiedzamy: Wenecję, Padwę, Weronę i wszystko co jest ciekawego po drodze. Czas operacyjny 4 dni. Przed wylotem zabookowany jeden nocleg w Bergamo na noc przed wylotem i zarezerowany samochód na cały pobyt.
Wylot z Warszawy do Bergamo był o 6 rano więc pobudka na czas koło 3:30 tak żeby na spokojnie się ogarnąć i nie potrzebnie stresować, że się spóźnimy czy coś niespodziewanego wyskoczy po drodze. Dwa bagaże podręczne spakowane, dziecko obudzone. Jako, że dzieciak ma niecałe 4 lata i wypożyczenie fotelika kosztowało tyle co wypożyczenie samochodu... fotelik zabraliśmy z sobą (WizzAir przewozi za darmo wózek albo fotelik). Na Okęciu pełen spokój, odprawa, nadanie fotelika poszło raz dwa.
Po przylocie do Bergamo załatwiliśmy szybko formalności w wypożyczalni samochodów. Pani poinstruowała co i jak. Za kilkanaście minut byliśmy już zapakowani w samochodzie.....No to zaczynamy naszą przygodę
Kierunek Wenecja. Lokalizacja Lotniska zaraz przy autostradzie A4 prowadzącej z Mediolanu do Wenecji pozwala na szybki przejazd. Jedzie się jakieś 2h. Trzeba pamiętać o tym, że autostrada jest płatna i kosztuje 26E. Oczywiście można wybrać drogi lokalne ale jeśli chcemy szybko się dostać do Wenecji to nie ma co kombinować tylko korzystać z autostrady. O dziwo po mimo bardzo dużego ruchu na bramkach nie ma korków jak to nas przyzwyczajają nasze polskie realia czy jadąc nad morze czy w góry w Balicach. No więc po szybkiej przejażdżce autostradom lądujemy na parkingu piętrowym w Wenecji. Parking oczywiście płatny 16E. My w Wenecji spędziliśmy jakieś 4h ponieważ tego samego dnia na wieczór chcieliśmy dotrzeć do Padwy. Można poszukać miejsca parkongowego przed mostem łączącym Wenecję z lądem, podobno tam parkowanie jest tańsze ale nie wiem ile kosztuje autobus, pociąg wiec może się okazać, że sumując opłaty oszczędność będzie marna.... albo żadna.
....Śmierć w Wenecji, miłość w Warszawie....... nuciłem zwiedzając











Jak to w Wenecji maski są wszędzie..... ale i patyki do robienia selfie...

Ale dzień bez włoskiego espresso i pizzy byłby dniem straconym

Kończąc pobyt w Wenecji zatrzymaliśmy się na posiłek regeneracyjny po kilku godzinach chodzenia w sympatycznej knajpce obok przystanków autobusowych. Pizza jak na Wenecji była w miarę tania i przy okazji całkiem smaczna


W czasie kiedy konsumowaliśmy skorzystałem z zakupionej karty prepaid (20E - 2GB danych i rozmowy już nie pamiętam ile tego było) i korzystając z TripAdvisor zabookowałem sympatyczny hotelik na obrzeżach Padwy, która byłą naszym następnym celem. Do Padwy z Wenecji pojechaliśmy już bez pośpiechu lokalna drogą wzdłuż rzeki/kanału Brenta. Piękna droga którą otaczają winnice i piękne wille (np. Villa Pisani).
Następnego dnia mieliśmy zaplanowane zwiedzenie Padwy, Werony i dotarcie nad jezioro Garda.
Padwa. Miasto, które zrobiło na mnie spore wrażenie a właściwie jego klimat. Strasznie mi się spodobały wąskie uliczki i kamienice z podcieniami. Przy okazji w głowie co jakiś czas przebijała się muzyka z Triodante......










Z Padwy wyruszyliśmy w stronę Werony. Po drodze chciałem przejechać przez pasmo wzgórz Euganejskich i przy okazji oglądnąć piękny zamek Castello del Catajo, który leży u ich podnóży. Niestety po przyjeździe pod zamczysko okazało się, że jest zamknięte na cztery spusty i jedynie z daleka można było sobie wyobrazić jak jest po drugiej stronie bramy.... Nie pozostało nic innego jak wklepać w GPS'a kierunek Werona i wbić się w drogę, która przecina pasmo wzgórz i prowadzi w kierunku Werony. Wzgórza Euganejskie z daleka przypomniały mi z wyglądu Sokoliki w Rudawach Janowickich. Takie "Cycki" tylko trochę wyższe........ Ruszyliśmy żwawo do czasu kiedy zaczęły się podjazdy i nasza pożyczona Fiesta przestałą sobie radzić na pierwszym podjeździe, kurcze ja jestem przyzwyczajony do jazdy w górach ale tutaj to było stromo i jedyne co to można było wbić jedynkę i się wspinać. Od razu sobie pomyślałem, że kolarze tutaj to mają za swoje..... i zrozumiałem komentarz panów Wyrzykowskiego i Jarońskiego o piekielnych podjazdach

Żeby tego wszystkiego było mało to wysiadła nam cała elektronika i w sumie to dobrze

bo jadąc na tzw. czuja i kierując się na zachód trochę po kluczyliśmy po tych wzgórzach upajając się pięknymi widokami.
Castello del Catajo


Zdjęć samych wzgórz zabrakło....
Werona. Piękne miasto ale gdyby nie tabliczka informacyjna, że właśnie tutaj jest dom tej sławnej Julii to byśmy przeszli obok niej

Do Werony na pewno warto zajrzeć na dłużej niż 3h.





Pożegnawszy Weronę udaliśmy się do celu naszej podróży... nad jezioro Garda. Zmęczeni całym dniem i problemami natury technicznej (ostatni raz na wyjazd nie biorę drugiej ładowarki, drugiego kabla do ładowania i co najważniejsze bez papierowej mapy się nie ruszam - człowieka omamiła ta elektroniczna technologia !!!). Zatrzymaliśmy się w pierwszej lepszej miejscowości gdzie poszliśmy zjeść kolację i poszukać hotelu......


Chcieliśmy objechać jezioro dookoła i gdzieś zatrzymać się po drugiej stronie. W planie mieliśmy zatrzymać się w Sirmione i gdzieś na obiad.
Sirmione pełne turystów ale strasznie urokliwe. Znajdują się tam ruiny willi rzymskiej. Przy okazji trafiliśmy na zlot fanów Harley Davidson więc oglądnęliśmy kilka wieprzów
Tadaaam. Wejście głowne do Sirmione



Nie obyło się bez Ferrari. Piękne 308GTS








Po drodze gdzie zatrzymaliśmy się na jakiś obiad stała sobie jak gdyby nigdy nic piękna Lancia Fulvia



I piękne jezioro Garda.....

Niestety pogoda następnego dnia była coraz gorsza i w drodze powrotnej do Bergamo zatrzymaliśmy się w mieście Brescia nad którym góruje wielkie zamczysko. Nadchodząca burza zweryfikowała nasz plan zwiedzenia miasta. Wielka ulewa wygoniła nas do Bergamo gdzie także padało i byliśmy na najpyszniejszych lodach których zjedliśmy kilka kilogramów podczas całego pobytu we Włoszech
Castello di Brescia
