Żadne tam złote piaski ani słoneczne brzegi, tylko mała dziura gdzie jeszcze pieją koguty. Morze Czarne ma codziennie inny kolor - bywa seledynowe, granatowe, popielate a raz wcześnie rano całkiem przeźroczyste. Jest ciepłe, słone tak że nie musisz nawet udawać że pływasz, a co do fal to ono jednego dnia myśli że jest Bałtykiem a innego że jeziorem Bajkał.
Plaża piaszczysta, muszli żadnej nie znalazłam, ale synek znalazł - z lokatorem w środku, który chciał go ugryźć. Przy brzegu pływały malutkie rybki i masa krylu wpełzającego wszędzie i wypełzającego dopiero pod prysznicem. Mnóstwo oślizłych zielonych wodorostów w wodzie, przypuszczam że oni robią z tego sałatki.
Powiedział nam facet w barze że można natknąć się na młodego rękina, po tej informacji nie musiałam już bać się że mi się dziecko utopi. Acha, zauważyłam też coś fascynującego - nie doczekałam się żadnego zachodu słońca, za to raz o świcie zaskoczył mnie wschód słońca wynurzającego się z morza. Może był to efekt wypitego wieczorem wina?
Zresztą Bułgarzy gdy mówią tak to kręcą głową i kiwają nią na nie, więc to może dlatego. Jeżeli interesuje Cię kwestia toplessu na plaży, to w okolicach gdzie byłam zdarzało się, ale niezbyt nachalnie, dało się wytrzymać.
Bułgarzy jedzą extra zupy, za to z rybami mają jakiś problem, na ulicy sprzedają słone i słodkie ciastka wielkości boiska o nazwie kaszkawałki, są też zawaleni chałwą, a piwo kupisz od razu na litry, nie trzeba się rozdrabniać, co do wina to po prostu brak misłów! Wszyscy są serdeczni, cieszą się na widok Ciebie i Twojego portfela.
Oni mają dość zakręcone poczucie humoru, bo widziałam na bazarku z pamiątkami kubki ze swastyką i uśmiechniętym adolfem hitlerem, a także gustownie oprawione fotografie stalina. Hodują tam masę kotów rezydujących w ogródkach i wyglądających jakby przed chwilą przybyły ze starożytnego Egiptu.
Co do podróży, to zdecydowaliśmy się lecieć, z tego względu że jak się jedzie na tydzień, to szkoda byłoby spędzić go w podróży. Na odwagę trzeba było zaaplikować sobie wzmocnionego drinka góra trzy, w związku z czym już nad terenem Rumunii chciałam wysiadać bo wydało mi się że stewardessa jest wampirem z Transylwanii. Do tego ci terroryści w Burgas!
Jedna rzecz głęboko mnie poruszyła - tam na każdym domu jest klepsydra ze zdjęciem bliskich, zmarłych całe lata temu, oni to stale aktualizują i wypisują ile to już lat nie ma ich wśród nas. Moim zdaniem język bułgarski jest pomieszaniem rumuńskiego z rosyjskim z domieszką esperanto, a dogadać się można i po rusku i poczesku i w międzynarodowym języku miłości. Po takiej rozmowie masz wrażenie, że zostałaś zrozumiana przez Bułgara jak nigdy przez nikogo i masz ochotę paść mu w ramiona. Było fajnie, ani razu nie dorwałam się do wi-fi.
elrond pisze:
...można tez karmić ryby
Edit
A propos innych szczegółów to spokojnie można tam przeżyć dzień za 3 lewa 40 stotinek, tj około 8 złotych, w tej cenie masz kaszkawałka o średnicy dyni i litr piwa marki Zagorka lub Kamenitza. Pozostały czas możesz spędzić na plaży.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
