Na jesieni zachorowałem na chęć zobaczenia morza, kiedy jest zimno... na jesieni się nie udało, ale to tym lepiej, bo zobaczyłem je w szczycie zimy!
Erkej pisze:
Byłem pierwszy raz nad morzem, a konkretnie w Juracie, zimą.
My w Helu. Ale najpierw pociągiem przez półwysep - zawiejka za oknem, okno zaparowane, ale co to właściwie jest... za krzaczkami jakaś biel niesłychana, w zasadzie NIC nie widać. Czułem, że to morze (zatoka znaczy), ale dopiero w powrotnej drodze, gdy widoczność się polepszyło było widać, zwłaszcza w okolicy Kuźnicy, kompletnie białe morze!
U szczytu półwyspu nie, za to gdy doszliśmy przez wspaniałe wydmowe lasy pełne powojennych pozostałości (nie wiedziałem, że tyle tego tam!) najpierw do wód zatoki, a potem za zakrętem nad pełne morze, to ho ho! Widać było różnicę i fale nagle większe, i jakaś przestrzeń się otworzyła, choć może nie w widoku, ale we mnie! - aż buty zdjąłem i wlazłem łydkami w fale
W ogóle, ponad godzinny spacer zamarzniętą plażą - niesamowite doświadczenie! Mogę porównać do najlepszych górskich szlaków.
A jeszcze dzień wcześniej byliśmy na molo w Sopocie, akurat kiedy zaczynało śnieżyć, więc molo nie tylko białe, ale i bardzo wietrzne. Zmierzchać jeszcze zaczynało, lodem jakimś po twarzy siekało, morze szumi jak głupie, przy brzegu lód ciężki i gęsty pływa, co za żywioł! Ogarnął mnie nagle wielki podziw dla tych zwierząt, co w tej wodzie po prostu mieszkają, bo stało się jasne, że gdybym teraz przypadkiem z tego molo spadł, to po prostu bym umarł i koniec. Dzieci chyba najlepiej to odczuły, wpadły w amok, biegały i piszczały, też nigdy nie widziały zimowego morza i były podniecone nie mniej niż skacząc latem po falach.
A prosto z molo na gorącą czekoladę
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
też bym kiedyś zdjęcia zapodała, ale bym musiała zeskanować w domu...
). Świetne.
