Udało mi się w tym roku wreszcie wybrać na zieloną wyspę i nie zawiodłam się! Pięknie tam jest! Więc pomyślałam, że się z wami chociaż trochę podzielę tym co tam widziałam
ale od razu mówię, że zdjęcia (a szczególnie moje :p)nie oddają w pełni piękna tego miejsca. Trafiłam głównie do części północnej Republiki Irlandii jak i do Irlandii Północnej. Na początek..
Wyspa Tory : wyspa niezwykła, oddalona o 9 mil od północno-zachodniego wybrzeża Donnegal, dopłynąć tam można tylko łodzią kursującą regularnie dwa razy dziennie z miejscowości Magheroarty, hrabstwo Donnegal. Ciekawostką jest, że tradycją Tory, podobnie jak i innych wysp przybrzeżnych Irlandii, było wybieranie lokalnego króla. Król wyspy, autorytet, którego wszyscy szanowali i dawali temu wyraz poprzez wybór, był głową społeczności. Tradycja ta z czasem zanikła, ale jedynym wyjątkiem jest właśnie Tory, na której do dzisiaj urzęduje król (Rí Thoraí) jest nim obecnie Patsai Dan Mac Ruairi (Patsy Dan Rodgers). On też tradycyjnie zawsze wita i żegna turystów przypływających na wyspę. Liczba mieszkańców to obecnie chyba 200 osób, na wyspie mieszkańcy posługują się językiem irlandzkim (90%), co nie oznacza, że nie można porozumieć się tam w języku angielskim
Niesamowite miejsce, jedna ulica, trzy samochody jeżdżące bez rejestracji, tam jakby czas stanął w miejscu!
Klify u wybrzeży Tory
Widok na część zamieszkaną
Irlandzkie szyldy
no i sam król ! grał nam jigi i śpiewał tradycyjne sean-nós
Donnegal
hrabstwo Donnegal pełne jest pięknych krajobrazów i pozostałości po zarówno celtyckich wojażach jak i pierwszych chrześcijańskich klasztorach zakładanych przez mnichów przybywających do Irlandii aby nawracać pogan.
Poniżej to już ruiny po klasztorze w Glendalough, jednego z pierwszych w Irlandii, najlepiej dojechać tam z Dublina, regularnie kursującymi autobusami.
Derry/Londonderry.
Miasto, które wpisało się w historię Irlandii Północnej ostrym konfliktem pomiędzy katolikami a protestantami. Pomimo, że na razie jest tam spokój, będąc w Derry można zobaczyć gdzie i z kim ma się do czynienia. Na mnie szczególnie duże wrażenie zrobiła katolicka dzielnica Derry - Bogside, to tu między innymi rozegrały się pamiętne dla Irlandczyków wydarzenia Krwawej Niedzieli, o tym wszystkim szczególnie przypominają murale znajdujące się na okolicznych budynkach i wymowny napis, że wkraczamy w obszar wolnego Derry.
A na koniec dnia, po powrocie do domu, miło było posiedzieć sobie na dzikiej plaży a potem wpaść do pobliskiego pubu na coś zimnego
Za rok fajnie byłoby wybrać się bardziej na południe, może się uda!
Éire go brách !!!