Cytat:
Udało się! Dzięki polskim mediom i Ministerstwu KulturyUdało się!!! Dzięki polskim mediom i Ministerstwu Kultury udało się przyspieszyć aukcję o dwie godziny tak żebyśmy byli jedynym oferentem - powiedział po wygraniu aukcji, na której wystawiono kolekcję powstańczych listów dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Kupiliśmy kolekcję też dzięki sponsorom, takim jak PKO BP i TP S.A., którzy zgodzili się ją kupić za cenę wywoławczą - mówił Ołdakowski. Ale tych sponsorów by nie było gdyby nie
Ministerstwo Kultury, które dało nam możliwość zakupu bez względu na cenę."Poczta powstańcza to nie tylko pamiątka po powstaniu warszawskim, ale świadectwo, jak Polacy potrafili stworzyć instytucje niepodległego państwa nawet w dramatycznych okolicznościach" - powiedział wiceminister kultury.
Jan Ołdakowski zapowiedział otwarcie specjalnego konta na zakup najcenniejszych pamiątek II wojny światowej, co pozwoli na ich interwencyjne zakupy, gdy pojawią się na aukcjach.
"Dziś zaczynamy zbiórkę na to konto" - powiedział Ołdakowski.
Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego powiedział, że muzeum dysponuje skanami listów i już szuka ich nadawców i adresatów. "Mam nadzieję, że za miesiąc podczas wystawy kolekcji listów powstańczych będą nam oni towarzyszyć" - powiedział Ołdakowski.
Ołdakowski zapewnił też, że część najcenniejszych listów po wystawie czasowej trafi również na wystawę stałą.
Dzięki mediom udało się - naciągnąć państwo.
Oczywiście za wszelką cenę.
Czy te listy naprawdę są aż tak bezcenne? Że warte są kazdych pieniędzy?
No i kto je kupił sponsorzy czy ministerstwo?
Jeśli sponsorzy, bo tak wynika z wypowiedzi Ołdakowskiego, to na cholerę zgoda MinKul.
Nadal ani słowa, że był inny chętny. Pomimo przkrętu z przyspieszeniem aukcji żadnych protestów.
Cytat:
Listy sprzedali funkcjonariusze PRL?- Zbiór wojennych pamiątek mógł zostać sprzedany przez funkcjonariuszy PRL po wojnie - powiedział instruktor Szarych Szeregów, Zygmunt Głuszek, który w czasie Powstania współorganizował Harcerską Pocztę Polową.
Głuszek*, komendant hufca Ziem Zachodnich, był odpowiedzialny za ukrycie po upadku Powstania archiwum Harcerskiej Poczty Polowej. Zakopał powierzone mu skrzynki w pobliżu siedziby komendy poczty, która mieściła się przy ul. Wilczej 41. Przypuszczalnie znajdowały się w nich dokumenty urzędowe, stemple, znaczki oraz listy.
- Otrzymałem to zadanie od druha "Orszy" Broniewskiego. Metalowe skrzynki pocztowe zakopałem wraz z kolegą w dużym dole. Nie wiem, co znajdowało się w tych skrzynkach, mogę się jednak domyślać, bo codziennie bywałem w siedzibie poczty i wiem co się tam znajdowało. Skrzynek było chyba osiem, musiały więc zawierać bardzo dużo dokumentów - opowiadał.
Po wojnie, jak wspomina, skrzynki oficjalnie nie odnalazły się, chociaż miejsce ich ukrycia zostało odgruzowane i w latach 50. odbudowano stojące tam domy. - Przy odbudowywaniu skrzynki musiały zostać odkryte - uważa Głuszek.
Według jego przypuszczeń, możliwe jest, że komunistyczne władze ukryły dokumenty. Niewykluczone, że będący w ich posiadaniu funkcjonariusze zorientowali się z wartości kolekcjonerskiej tych przedmiotów, zwłaszcza unikatowych znaczków pocztowych, i postanowili je spieniężyć.
Kolekcję mógł też zebrać wytrwały pasjonat
Nie jest jednak wykluczone, jak podkreślił Głuszek, że zbiory odkupione od niemieckiego kolekcjonera w ogóle nie są związane z zaginionym archiwum Harcerskiej Poczty Polowej.
- Są pasjonaci, którzy kupują określone pamiątki bez względu na cenę. Bywają kolekcjonerzy, którzy gotowi są sprzedać swoje mieszkanie, żeby zdobyć przedmiot, którego im brakuje, np. znaczek pocztowy - powiedział.
Jego zdaniem, zbiór zakupiony na aukcji w Duesseldorfie jest obszerny, ale nie imponujący. Cierpliwy i zamożny kolekcjoner mógł, według niego, przez lata zebrać ją, odkupując od właścicieli pojedyncze okazy.
Na korzyść tej teorii przemawia to, że w zbiorze znajdują się listy ostemplowane pieczęcią z napisem "Poczta Polowa", która była instytucją AK, odrębną od Harcerskiej Poczty Polowej, a oznaczonych w ten sposób listów nie było w zakopanym archiwum.
Przepłaciliśmy czy nie?
- Jakie by nie były losy tego typu zbiorów, to zawsze powinny wrócić do Polski, o ile są prawdziwe - podkreślił Głuszek. Według niego, warto było wydać na kolekcję
190 tys. euro. - To nie jest wysoka cena, zważywszy na inne wydatki naszego państwa, te prawidłowe, jak i te aferalne - ocenił. Zaznaczył, że pamiątek z Powstania Warszawskiego jest mało i warto gromadzić wszystkie, które się da.Opinii tej nie podziela naczelny dyrektor Archiwów Państwowych dr Sławomir Radoń. Według niego, [url]kolekcja nie ma aż takiej wartości z punktu widzenia historycznego czy kolekcjonerskiego.[/url] - Przede wszystkim ma ona wartość sentymentalną. Natomiast
prywatny kolekcjoner nie kupiłby tego zbioru za cenę, której zażądał sprzedawca - ocenił Radoń. [url]Według niego, anonimowy kolekcjoner zrobił na tej transakcji "interes życia".[/url]
Jak przypomniał, wiele polskich dokumentów znalazło się za granicą w wyniku burzliwej historii Polski. Znajdują się one zarówno w instytucjach, jak i w rękach osób prywatnych. Niektóre cenne pamiątki wywieziono po II wojnie światowej, często - nielegalnie. - Celnicy chwalą się raz na jakiś czas, że przechwycili coś na granicy, ale wszyscy wiemy, że nie da się udaremnić wszystkich prób przemytu" - powiedział Radoń.
* Zygmunt Głuszek ps. Victor był komendantem hufca Ziem Zachodnich. Pracował przy organizacji Harcerskiej Poczty Polowej. Dowodzony przez niego oddział 50 najmłodszych harcerzy zajmował się roznoszeniem listów. Głuszek napisał dwie książki poświęcone Szarym Szeregom: "Hej chłopcy. Zawiszacy z Szarych Szeregów" oraz "Hej chłopcy. Harcerze Szarych Szeregów w Powstaniu Warszawskim".
panek pisze:
W momencie wystawiania jeszcze nie było wiadomo, że włączy się w to polska państwowa instytucja. Owszem, sprzedawca mógł to przewidzieć, ale pewności nie mamy.
Ja mam prawie pewność.
Myślisz, że po co uruchomiono media.
Żeby przypadkiem nikt nie przegapił "okazji".
panek pisze:
To sprawa prestiżowa, a prestiż kosztuje.
tylko dlaczego za prestiż (ministra czy dyrektora my płaci się publicznymi pieniędzmi, sponsorzy na pewno odzyskają na interesach z państwem)
przy okazji słowo
prestiż ze swoją dwuznacznością bardzo tu pasuje:
Kopaliński pisze:
prestiż autorytet, wpływ, znaczenie; mir, poważanie (u ludzi).
Etym. - fr. prestidigitateur 'sztukmistrz' (pod wpływem preste 'szybki' i łac. digitus 'palec' od łac. pragestigiator 'kuglarz') i fr. prestige 'omamienie; czary; urok; prestiż' (z łac. praestigiae l.mn. 'sztuki kuglarskie') od łac. praestringere 'związać; zasłonić';
panek pisze:
Sugerujesz, że MPW powinno było zablefować?
MinKul i MPW stały się ofiarami blefu.