Dzień III - TwierdzaDziś już obowiązkowo Twierdzę należało zdobyć. Na mapie wydawała się tuż - tuż, ale wspomnienia z dzieciństwa mówiły, że trochę tam się jednak szło, wczorajszy dzień to potwierdził, mimo wszystko droga okazała się jeszcze dalsza, niż myślałam. Na miejscu brama mnie rozczarowała - nie miała w sobie nic a nic z tego, co zapamiętałam (pomijając rozbuchane skojarzenia ze świątynią w Kambodży). Coś mi jednak mówi, że poprzednio nie weszliśmy do środka. Tym razem weszłam i tu już wszelkie rozczarowania minęły jak ręką odjął. Jedno wielkie WOW! i totalny szczękopad. Rewelacja! Twierdza sama w sobie fajna, ale jakie widoki na wszystkie strony świata! Byłam w siódmym niebie. Ścisły top wszystkiego, co kiedykolwiek widziałam. Absolutnie wszystkim polecam!




























Coś mi niestety mówi, że nie dotarłam do wszystkich zakamarków, ze zdjęć kojarzę miejsca, których tym razem nie widziałam. Chciałam jeszcze dotrzeć do dalszych fortyfikacji powiązanych z twierdzą, ale mi się nie udało. Trochę chyba przewodnik wpuścił mnie w maliny, wskazując drogę nie tą, co trzeba..., ale po kolei. Najbliżej był fort Wysoka Skała, więc tam poszłam. Po części strata czasu i pieniędzy. Wchodzenia na teren i kupowania biletu nie polecam, chyba, że ktoś jest wielkim miłośnikiem historii i militariów i ceni sobie każdy okruch takiego czegoś. Jak dla mnie - nic specjalnego. Można wsadzić nosa przez bramę, obejrzeć dziedziniec... i się wycofać bez kupowania biletu.




Za to zdecydowanie warto to okrążyć! Do fortu biegnie droga, z której warto zboczyć w lewo - wychodzi się na łąkę/polanę, na której wznosi się skała. Tu trafia się na ścieżkę, która w obie strony jest wspaniała, nie wiadomo, w którą bardziej. W jedną stronę wiedzie wokół fortu - niesamowite miejsce, mroczne, groźne, czad!




W drugą stronę wiedzie po zboczu góry gdzieś w dół, obiecując jasne, niebiańskie widoki.



Zapuściłam się i tu i tu, niezbyt daleko, bo cel tej dróżki nieznany, a tu już późno się robi. Mogła być to ta droga, o której mówił mi przewodnik, ale nie musiała. Kawałek dalej była inna ścieżka, równie wąska i dzika, mogła być to też ona, ale niekoniecznie. Odpuściłam, trudno zapuszczać się w nieznanym i nie oznakowanym kierunku, zwłaszcza, kiedy człowiek jest już zmęczony i rozsądek każe wracać.
Mimo to, w ostatniej chwili coś kazało mi sprawdzić inną opcję - a może jednak jest droga z drugiej strony Twierdzy, nie tam, gdzie wskazywał przewodnik, tylko w przeciwnym kierunku?
Cofnęłam się do Twierdzy i faktycznie! Jest! Oznakowany czerwony szlak! Ruszyłam nią i uświadomiłam sobie, że tędy musiałam iść przed laty, na koloniach. Pamiętałam tą wąską ścieżynę z przepaściami po obu stronach. Podobnie zresztą wyglądała ta ścieżka wokół fortu Wysoka Skała, ale dopiero teraz wiem, że jestem tam, gdzie kiedyś. Może ta brama, która tkwi w mojej pamięci, to brama, która jest gdzieś dalej, tam, dokąd prowadzi ten szlak? Niestety, szłam nim już dłuższy czas i donikąd nie doszłam, zrobiło się już późno i naprawdę musiałam zawrócić. Szkoda, na pewno warto pokonać tę trasę!





