W tym roku bazę mieliśmy w Karłowie - najbliżej Szczelińca jak tylko się da ("Domek w Lesie", przemili właściciele!).
W planach Stołowe i czeskie miasta pogranicza z główną szpicą w Hradec Kralove. O Czechach w innym wątku kiedyś, natomiast Stołowe, cóż - okazało się, że trochę już je zapomniałem a kilka tras robiłem po raz pierwszy. Dominik w ogóle był tu pierwszy raz. Warto więc było przyjechać.
W weekend świadomie odpuściliśmy Szczeliniec Wielki - z okien naszego pokoju widać było tłumy ciągnące na szlak.
Były Wambierzyce (wrażenie za każdym razem!) i Białe Skały. Widoki z Kopy Śmierci i Narożnika oczywiście godne podziwu, niestety byliśmy gonieni przez burzę i raczej gnaliśmy by zejść z grani.
Ale w poniedziałek bardzo przyjemna trasa Karłów-Fort Karola-Skalniak-Błędne Skały - Machowska Droga-Karłów. Bardzo lubię ten Fort Karola i panoramę zeń!

Wtorek Czechy, ale w środę już smyknęliśmy z rana na Szczeliniec. Skalny labirynt na szczycie wciąż trwa i budzi uzasadnione zachwyty.

Ale potem poszliśmy dalej - do Pasterki. Bardzo lubię tę wioskę, tak odciętą przez masyw Szczelińca od reszty Polski. Wciąż cicha i wyludniona (przed wojną liczyła ok. 1000 mieszkańców, kto by pomyślał?). A ze wzgórka przy schronisku ciekawy i mniej znany widok Szczelińca od północy. Stamtąd poszliśmy mało uczęszczanym szlakiem przez Sawannę Pasterską (mniejszą i uboższą siostrę tej słynniejszej - Łężyckiej), okrążając Szczeliniec Mały od zachodu. No i zrobiło się sawannowo!

W czwartek zrobiliśmy najdłuższą trasę - z Karłowa przez Skalne Grzyby aż do Rogacza, okrężny powrót do centrum Grzybów i na północ do Zbrojowni Herkulesa. Bardzo ciekawie poprowadzony szlak, ale dał nam trochę w kość.
Potem znów Czechy, a w sobotę poszliśmy też na drugą stronę w Stołowe czeskie. Fajna trasa, znów przez Pasterkę i Machovský kříž na Božanovský Špičák. Chwilami pada, ale ze szczytu udaje nam się dojrzeć piękną panoramę dalekiego już stąd Szczelińca. W dole zaś lśni dachami Broumov.
Po powrocie i regeneracji biorę jeszcze młodych i idziemy na zachód słońca na Szczelińcu!

Jest wspaniale, powietrze po niedawnej burzy jak żyleta. Widać doskonale Karkonosze, Sowie i Suche. Na szczycie jesteśmy sami, tylko w schronisku siedzi nad kolacją kilku rezydentów.
Można by tak stać i patrzeć...

Ale w końcu trzeba zejść... I był to ostatni wieczór tej wyprawy...
