Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 25 kwietnia 2024 18:48:23

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 176 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 lipca 2008 01:38:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ukraina ~2003 :).


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 30 lipca 2008 07:21:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 18 listopada 2005 20:20:58
Posty: 3939
Skąd: miasto Książąt
MAQ pisze:
Dałbym sobie głowę uciąć, że czwarte zdjęcia Viatora pochodzi ze Smoleńska

nie dawaj ;)
to jest dokładnie to miejsce
http://maps.google.pl/?ie=UTF8&ll=50.27 ... 9&t=h&z=17

_________________
kocham cię extra mocno, kocham cię luksusowo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 09:53:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Krótko powiem że dwoje forumowiczów oraz jeden nieforumowicz - wrócili i żyją. :)
Relacje, fotorelacje - w najbliższych dniach.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 11:34:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17262
Skąd: Poznań
O! :)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 13:34:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Wszystko zaczęło się od tego, że planowaną od kilku tygodni Wyprawę zakłócił element niespodziewany. Element zaistniał w czwartek około 22.30, czyli na 21 godzin przed zakładanym wyjazdem z Poznania. Elementem okazało się niewinne pytanie forumowiczki OliKa o możliwość udziału. Potrzymaliśmy dziewczynę w niepewności gdzieś tak do piątkowego południa, po czym skład ekipy oficjalnie wzrósł do ilości trzech osób. Wprawdzie baliśmy się nieco jak Ola zniesie trudne (zwłaszcza w aspekcie ogólnie pojętej higieny) warunki; jak się okazało - bardzo niesłusznie.
Zatem wespół z Wojtkiem we wczesny piątkowy wieczór wsiedliśmy w pociąg. Rankiem zawitaliśmy w Przemyślu, a tam już na peronie oczekiwała nas Ola. Która już okazała się przydatna, ponieważ zabrała kompas. Ja swój zostawiłem w Poznaniu. Podobnie jak kupiony z taką radością kapelusz... Pamięć na starość wysiada.
SOBOTA
Śniadanko w dobrze mi znanym z różnych eskapad przydworcowym barze w Przemyślu. Przejście na drugą stronę torów i klasyk nad klasykami - czyli busik do Medyki i przygotowanie do pieszego przekraczania granicy. Nie jest tak źle jak bywało, tłumy drobnych przemytników są wyraźnie mniejsze, natomiast turystów z plecakami pogranicznicy dość chętnie przepuszczają bokiem, poza kolejką. Krótka dyskusja (właściwie słuchanie krzyków) z ukraińską panią celnik, która koniecznie upierała się, że nie puści nas, póki w deklaracji pobytu na Ukrainie, w rubryce "Miejsce pobytu" obok "Czarnohora" lub "Karpaty" nie dopiszemy magicznego słówka "pieszo". Ale problem szybko minął i już po chwili siedzieliśmy w busie do Lwowa. W busowych głośnikach powitał nas znany skądinąd głos Nelly F.-Z., o czym nie omieszkałem niezwłocznie powiadomić Bartka.
We Lwowie mamy jakieś 3 godziny do pociągu w Karpaty. Najpierw więc poszliśmy kupić nań bilety. Zrobiliśmy z siebie totalnych osłów, jako że informację pani w kasie o kwocie do zapłaty zrozumieliśmy nie do końca wyraźnie i miast przekazać jej 39 hrywien, wesoło wyłożyliśmy 390. Kobieta zrazu osłupiała, potem już targnął nią śmiech, a nami solidne buraki na twarzy.
Krótka wymiana walut, mały obiadek, małe zakupy - i do pociągu. Wagon płackartnyj (czyli rząd prycz), choć zapłaciliśmy za niższą klasę! Wypijamy z Wojtkiem po dwa piwa, dopiero później rozpoczynają się rozmowy ze współpasażerami. A ci dziwują się wielce co też nam odbiło, bo przecież jedziemy... w środek powodzi! Wysoka fala i opady w Beskidach Wschodnich utrzymują się od dobrych kilku dni, nie wiadomo nawet czy pociąg dojedzie do celu. Ba - czy dojedzie do połowy planowanej drogi. Oczywiście dojeżdża gdzie trzeba, chociaż zalane pola, drogi i ogólnie wysoki stan wód często towarzyszą nam za oknem. Piwo zmienia się w wódkę, w roli towarzyszy podróży zaś starsi Ukraińcy ustępują miejsca młodszym (z nimi bardziej póki co zaprzyjaźnia się Wojtek) oraz dwóm Niemcom (ci na razie raczej wiodą miłe rozmowy z Olą i ze mną). W głowach trochę szumi, a za oknem zupełna ciemność, ale pani wagonowa obiecuje poinformować nas, gdy będziemy dojeżdżać do miejsca gdzie chcemy wysiąść, czyli do Worochty.
Jednakowoż nas nie informuje. Zdążamy z Olą wyskoczyć na peron. Nie zdąża Wojtek, a gdy już zdąża, okazuje się, że nie wziął plecaka, myśląc że zatroszczyliśmy się o ten drobiazg. Próbuje wracać, wskakuje do pociągu. Koniec końców Ola i ja zostajemy na dworcu w Worochcie, a Wojtek, nie zdążywszy znaleźć plecaka i wyskoczyć, wespół z pociągiem znika nam z oczu....
Dzwoni że znajdzie nas jakoś jutro. Znajdujemy więc (a zaczyna się niezła ulewa) nieprzyzwoicie drogi nocleg w schronisku w centrum Worochty i spokojnym snem kończymy pierwszy dzień wrażeń.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Ostatnio zmieniony wt, 05 sierpnia 2008 15:12:46 przez Peregrin Took, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 13:40:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 14 lipca 2006 21:06:40
Posty: 462
Skąd: Poznań
ŁAŁ...:shock:
kiedy ciąg dalszy? :D

_________________
A cisza mówi głośniej od słów,
O obietnicach złamanych.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 13:41:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
:brawa: :brawa: :brawa:
Can't Wait....na następne opisy oczywiście :wink:
Jak na razie to niezły czad :D

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 14:54:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
weronia pisze:
kiedy ciąg dalszy?


No niestety stać mnie dziś tylko na powieść w odcinkach, a nie całość od razu. :wink:

NIEDZIELA
Nie tyle wstajemy, co zostajemy wygonieni z pokoju około 8.30 przez panią, która krzyczy że "ludzie czekają" i musimy zwolnić pokój. Zatem jakieś półtorej godziny później lądujemy na placyku w centrum Worochty, gdzie zamiar mamy do skutku czekać na Wojtka. Tenże pojawia się jakoś po południu, w towarzystwie znanych już Niemców i streszcza przygody. Otóż Ukraińcy obiecali Niemców i jego podprowadzić w jakieś sensowne miejsce do spania, oni jednak po jakiejś godzinie przedzierania się przez ulewę, wodę niemal po kolana, zalane drogi i pola, rezygnują. Ukraińcy, niepomni na informacje strażnika parku narodowego o śmiertelnych ofiarach powodzi w okolicy, idą dalej przed siebie, cholera wie dokąd. Wojtek z Niemcami spędzają noc pod wiatą, a rano wracają na stację, na której wysiedli i łapią pociąg do Worochty.
Nasze przywitanie i posiłek trochę trwa. Następnie żegnamy Niemców, którzy obierają inną trasę. Próbujemy znaleźć busa/taksówkę/cokolwiek w kierunku Dzembroni tudzież chociaż do Ilci, czyli w kierunku Werchowyny. Miejscowi ze znawstwem, którego nie zauważylibyście u mnie nawet gdybym mówił o "Legendzie", "Mistrzu i Małgorzacie" czy organizacji konwentu, twierdzą jednak że "panie, nie da się", "zalane, nieprzejezdne", "nikt was tam nie weźmie". Zgodnie mówią zaś, że jedynym możliwym sposobem wyjścia na grzbiet Czarnohory jest wyjście z Zaroślaka. Zaroślak to niespecjalnie miłe miejsce, wielki, brzydki budynek pod zboczami Howerli, będący głównie bazą przygotowań olimpijskich i raczej niechętnie przyjmujący indywidualnych turystów. Ale co robić - znajduje się nawet taksówkarz, który podejmuje się nas tam zawieźć. Dowozi nas jednakże tylko do szlabanu w Zawolei. Tam jest granica parku, normalnie puszczają dalej za drobną opłatą. Tym razem nie puszczą - "nie przejedzie pan". Nas pieszo też nie chcą puścić, proponują rozbić się namiotem przy szlabanie i czekać na jutrzejszą pogodę. Wreszcie, dzięki pojawieniu się kilku osób więcej (polska ekipa, którą poznaliśmy już próbując znaleźć transport w Worochcie) i negocjacjom, otrzymujemy wymarzone przepustki i ruszamy w górę. Fakt, nasz taksówkarz by nie przejechał, po drodze przekraczamy bowiem takie rozlewisko, że moje i Wojtka buty są już mokre do końca górskiego etapu naszej wyprawy.
W Zaroślaku oczywiście na nocleg nas nie przyjmą, ale nie mają nic przeciwko rozbiciu namiotu, gdzie nam się żywnie podoba. Nam nie chce się nawet i tego (bo co chwilę albo pada, albo zaraz będzie padało), wybieramy nocleg pod drewnianą wiatą. Przyznaję że mam mocną pokusę zanocowania w małej przytulnej kapliczce (jest otwarta!), jednak jakoś nie potrafię tego zrobić. A wiata przechowuje nas całkiem sympatycznie.
W tym też miejscu po raz pierwszy spotykamy się ze specyficznym rodzajem ukraińskich napojów chłodzących, o zawartości alkoholu 8%. Są to rum-cola i brandy-cola.

PONIEDZIAŁEK
Nagle zrobiło się całkiem ładnie i słonecznie. Dość szybko więc, po dopełnieniu odpowiednich czynności higienicznych w płynącym tuż przy wiacie Prucie, ruszamy w górę. Po jakimś czasie trafiamy na TEN moment - przedwojenne słupki graniczne polsko-czechosłowackie. Wędrówka ich śladem będzie główną częścią naszej trasy w najbliższych dniach. Żmudnie wspinamy się zboczami Howerli, dość często mijani przez "niedzielnych turystów" z Ukrainy, dla których zdobyć Howerlę jest punktem honoru. Mają dresy, klapki itp., ale maszerują dość raźno, a i na wódkę czasem się zatrzymują. Widzimy nawet ekipę, która skończoną flaszkę rzuca w las. Bo powiedzmy jasno - nasi południowo-wschodni sąsiedzi niespecjalnie dbają o poziom czystości własnych gór.
Na wypłaszczeniu pod Howerlą spotykamy ofiarę tego rodzaju "turystyki" - mimo pomocy kolegów i łykania naszej wody, niejaki Andriej nie jest w stanie podnieść się z trawy i prostym krokiem kontynuować wędrówki. A my wspinamy się coraz wyżej, odsłaniają się coraz bardziej bajeczne widoki. Mi trochę ciąży plecak (mam w niego najwięcej napchane, a prócz tego niosę namiot), a przy okazji od razu rozprawmy się z jednym faktem - następnego dnia dostaję solidnych zakwasów na udach, a dnia kolejnego włączają się problemy z kolanem. Chodzić chodzę, ale niespecjalnie szybko i okazuję się najwolniejszym elementem z Wyprawowej ekipy.
Po chwili Howerla, najwyższy (2061 m npm) szczyt Ukrainy i całych Beskidów, zdobyta! Na szczycie trójząb, jakiś maszt, krzyż, tablica honorowa od Juszczenki i sporo ludzi, a i śmieci niemało... Słowem, niezbyt fajne to miejsce, nie polecam (poza ideą "zaliczenia" najwyższej góry). Po chwili zaczyna się chmurzyć i wiać, schodzimy na boczną grań, w kierunku zachodnim, w stronę Pietrosa. Po drodze cieszy nas kilka miejsc dogodnych na rozbicie namiotu. Ale po co nam rozbijać namiot, skoro na Połoninie Skobeckiej spotykamy znów rewelacyjną wiatę! Rzucamy plecaki w kosodrzewinę i kontynuujemy marsz. Ten fragment wędrowki (trasa Howerla - Przełęcz Harmanieska) jest po prostu uroczy. Piękna i nietrudna ścieżka, wspaniałe widoki... Wreszcie stajemy u stóp Pietrosa, na Przełęczy Harmanieskiej. Podejście, które przed nami, jest jednym z najgorszych, jakie spotkałem w życiu, do pokonania jest prawie 500 metrów róznicy poziomów. Tłumy już zniknęły, pojawiają się pasterze ze sporym stadem... Jakieś półtorej godziny i Pietros (2021 m npm) zdobyty. O pięknie szerokiej panoramy nie ma co znowu pisać, bo to się już nie zmieniało.
Wracamy, okazuje się że nikt ani nie zajął naszej wiaty, ani nie zabrał plecaków z krzaków. Wojtek i ja z pomysłowością, która znalazłaby uznanie w oczach Adama Słodowego, uszczelniamy wiatę tropikiem od namiotu. Nie daje się niestety długo utrzymać ogniska, drewno wokół jest zbyt mokre. Zasypiamy.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Ostatnio zmieniony wt, 05 sierpnia 2008 15:15:53 przez Peregrin Took, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 15:16:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
WOOWW :D :D :D
Genialne!

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 15:22:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:09:25
Posty: 6879
Skąd: z Nepalu
Zajebioza. Jeszcze!!!

_________________
Auto, winda, kibel, molo
Ławka, kino,basen, szkoła


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 15:50:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
WTOREK
Wstajemy, robimy to co się robi rano i z powrotem ruszamy pod Howerlę. Tym razem jednak mijamy ją trawersem. I rozpoczyna się zarazem niemal najpiękniejszy i najgorszy fragment naszej wędrówki. Najpiękniejszy - bo trasa wiedzie ciągle odsłoniętym grzbietem, z rozległymi panoramami, gdzie wokół wyłącznie góry i góry - zarówno ukraińskie, jak i rumuńskie. Najgorszy zaś - bo pogoda tego dnia jest bardzo kapryśna, zlewają nas chyba ze trzy ulewy, w nie tak wielkiej odległości widzimy też pioruny. Po południu schodzimy z grani w kocioł pod Gutin Tomnatykiem, którego środek zajmuje polodowcowe jezioro Briebienieskuł. Tam, jedyny raz podczas Wyprawy, rozbijamy namiot. Pada....

ŚRODA
Nie pada, słoneczko i bezchmurne niebo. Wracamy na grań i kontynuujemy wędrówkę na południe, zdobywając między innymi Briebienieskuł, drugi (2037 m npm) szczyt Ukrainy i całych Beskidów. Jako góra, on chyba podoba mi się najbardziej. Pogoda jednak zmienia się jak w przysłowiowym kalejdoskopie. Nie ma na szczęście deszczu, jest za to solidna mgła. Szlak nie jest znakowany, ewentualnie jest, ale bardzo umownie. Grzbiet też łatwo zgubić, więc nieocenioną rolę spełniają słupki graniczne. Pogoda polepsza się, docieramy w końcu na kolejny dwutysięcznik - słynnego Popa Iwana (2028 m npm). To ten szczyt z którym miałem porachunki, ten, na którego szczycie wznosiło się wielkie polskie obserwatorium astronomiczne - pracowało tylko kilkanaście miesięcy. Potem niszczało nieużywane, ale, jako że zbudowano je bardzo solidnie, ruina wciąż jest ogromna i robi kolosalne wrażenie. Teraz chcemy już schodzić i powoli opuszczać piękne góry z trudną pogodą. Na Przełęczy Nad Kwadratem spotykamy znajomą już polską ekipę i rozpoczynamy zejście. Zejście jest bardzo długie, ale raczej zgodnie mianujemy je najpiękniejszą naszą trasą. Tym razem jest to trasa podnóżem kotła, pełna jagód, kosodrzewiny, widoków spadających stromo z wielką prędkością z górskich ścian potoków, tworzonych przez nie wodospadów... Dodatkowo Wojtek zauważa że jest to podręcznikowa trasa do nauki geografii - doskonale wyróżniają się zmieniające się piętra górskiej roślinności: od nagich skał, poprzez hale, las iglasty bez poszycia, z poszyciem, wreszcie las liściasty i pastwiska. Ścieżka nie jest często używana, więc znów czekają nas bagna, mokradła, mokre buty.
A nocujemy w Chatce U Kuby. Na wysokim zboczu, w granicach administracyjnych Dzembroni chatkę, już od niemal dziesięciu lat, prowadzi Kuba. Polak, którego różne koleje życiowe przygnały na Huculszczynę. Prócz nas i Kuby w chatce są jeszcze trzy osoby - wieczór upływa na rozmowach, wspomnieniach, piciu wódki (która, w przeciwieństwie do chleba, spokojnie jest do dostania w sklepie). Tu najwięcej dowiadujemy się o aktualnej sytuacji powodziowej, wioskach odciętych od świata, trzydziestu śmiertelnych ofiarach, helikopterach dowożących chleb, w najbardziej poszkodowane rejony. Miejsce jest z innego świata, zagubione w górskiej dolinie, acz dość wysoko - więc i widoczek na pasmo Kostrzycy przedni. Kuba śmiało mówi: "Zostańcie ile wam się podoba". Odkładamy decyzję do rana, ale raczej przyjdzie nam już opuszczać góry....

CZWARTEK
No i opuszczamy. Wydostajemy się z doliny Dzembroni, dochodzimy do ujścia Bystreca do Czarnego Czeremoszu, po czym drogą wzdłuż tego ostatniego zdążamy do szosy Werchowyna-Worochta. Droga wzdłuż Czeremoszu rzeczywiście jest nieprzejezdna (tym samym Bystrec, Dzembronia, Szybene, czy Burkut są komunikacyjnie niedostępne), zerwane zbocza, wielkie kałuże czy wręcz lawiny błotne (lezę przez toto w błocie po kolana). W stronę przeciwną do naszej zdążają obładowani zakupami mieszkańcy odciętych terenów. Wracają z Kraśnika, bo to ostatnia wioska, do której da się dojechać i w której sklep jest zaopatrzany na bieżąco. W Kraśniku zażywamy serdecznej (przysiada się człowiek z butelką wódki i talerzem pokrojonych pomarańczy), ale i agresywnej (szybko przechodzi do rozmów o polityce, okazuje się, że film "Ogniem i mieczem" jest tu doskonale znany) ukraińskiej gościnności.
Dochodzimy wreszcie do Ilci - mam huśtawkę nastrojów, bo widok restauracji "Połonina" na skrzyżowaniu (to ten bar, w którym nocowałem 6 lat temu) wzbudza wielką radość, ale niestety przybytek jest zamknięty. Autobus Werchowyna-Worochta całkowicie nas ignoruje, na szczęście łapiemy autostop. W Worochcie pierwszy porządny obiad od czterech dni i długie (bynajmniej nie przy herbacie; a miejscowi częstują też czymś co znajduje się w butelce po coca-coli, ale coca-cola nie jest jedynym tego składnikiem) czekanie, najpierw w knajpach, potem na dworcu, na godzinę trzecią. Na pociąg do Lwowa.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Ostatnio zmieniony wt, 05 sierpnia 2008 15:18:55 przez Peregrin Took, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 15:56:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
robiłeś jakieś notatki ?

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 15:58:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24321
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
MAQ pisze:
robiłeś jakieś notatki ?

Z podróży jako takiej czy z rozmów o polityce? :wink:
Osobą robiącą notatki natury ogólnej była Ola. Nie dysponuje ona podobno dobrą pamięcią, za to dysponuje gustownym zeszycikiem i wiecznym piórem.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 16:04:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 26 maja 2006 20:29:43
Posty: 6699
Peregrin Took pisze:
Z podróży jako takiej czy z rozmów o polityce?

hehe z podróży z podróży.
Bo wiesz, czytając Twoje posty jakoś nie widzę, żeby pamięć twa nie ta była :wink: Co sugerowałeś na początku pisząc o kapeluszu :wink:

_________________
http://freemusicstop.com


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 04 sierpnia 2008 16:13:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
O ła - jakbym Halika czytał :D

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 176 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 97 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group