Zastanawiałam się, czy zakładać na ten temat odrębny wątek, czy wpisywać się w jakiś już istniejący ogólnogórski. Doszłam do wniosku, że miejsce tak urocze zasługuje na własny dział, nawet jeśli jest tak niewielkie. Bo to jeden z najmniejszych parków narodowych w Polsce i obejmuje obszar 3392 ha.
Ten region jak dotąd pozostawał całkowicie poza zasięgiem moich zainteresowań. Beskidy są najmniej lubianymi przeze mnie górami w Polsce. Byłam w nich wcześniej kilka razy, ale za każdym razem na decyzję wyjechania tam wpływały inne czynniki, niż tylko wartość krajobrazowo-widokowa. Do Babiej Góry nigdy udawać się nie potrzebowałam i zawsze myślałam sobie o niej 'ot, kolejny, nudny Beskid i tyle'.
Aż do tego roku, kiedy to zobaczyłam zdjęcia z tego miejsca. Od razu wiedziałam, że muszę tam pojechać i już! No i pojechałam. I nie żałuję! Zwykłym, nudnym Beskidem na pewno to nie jest! Jak dla mnie ma w sobie troszeczkę czegoś z Tatr i chyba trochę z Bieszczad (bez wielkiej pewności to mówię, Bieszczady znam bardziej ze zdjęć niż autopsji).
Architektura
U stóp Babiej Góry rozciąga się Zawoja - urocza i chyba najdłuższa wieś w Polsce (18 km). Miłośnicy zabytkowej, drewnianej architektury na pewno będą tu szczęśliwi.Kościół w centrum prezentuje się najefektowniej:
Jest tu też sporo dużych, choć niekoniecznie drewnianych, przydrożnych kaplic. Na zdjęciu ma tylko jedną i to niekoniecznie najładniejszą, więc nie będę ilustrować ich fotkami. Wrzucę tylko fotę takiej znajdującej się przy cmentarzu, na wzgórzu, koło mojej kwatery:
i widok z dołu:
W Zawoi znajduje się skansen. Są tam tylko 3 chatki, mniej więcej takie, jak ta:
Tego typu budownictwo na skansenie jednak się nie kończy. Podobnych i różniących się od niej, ale zabytkowych chałup jest tam całkiem sporo. Np takie:
Oprócz domów mieszkalnych, można tam trafić na np. takie stare 3 piwniczki:
Piwnice nieco bardziej współczesne, znajdujące się 'normalnie' - pod domami, też bywają interesujące, ze względu na prowadzące do nich maleńkie drzwi, przez które na pewno łatwo się nie wchodzi:
Nie sposób przjeść obojętnie obok kibelka w pewnym ogródku, z pięknie wymalowaną tańczącą góralską parką:
No i tajemnicze coś. Może ktoś powie mi co to jest i do czego służyło?
Stoi to coś na torach, które nagle się zaczynają i nagle kończą. Co po nich jeździło i co się z tym działo wewnątrz tej zagadkowej budowli - nie mam pojęcia...
Zawoja wzdłuż głównych szos jest śliczna, ale warto pozapuszczać się w boczne drogi jeśli chce się zobaczyć naprawdę urocze zakątki, spośród których ten tutaj wcale nie jest najlepszy:
Mieszkańcy
Rzecz, która w Zawoi urzeka, to miejscowy folklor, jakiś taki naturalny i nieskomercjalizowany tak, jak np. tatrzański.
Rodzinka muzykantów wychodzi sobie na próg domu z góralskimi instrumentami, siada i gra darmowy koncert dla okolicy.
Dwóch podchmielonych facetów w swoim ogródku śpiewa na całe gardło góralskie piosenki.
Ludzie ogólnie przyjaźni. Przydrożny pijaczek wita z całego serca wszystkich, którym się chciało przyjechać do Zawoi...
Oscypki wprawdzie można czasem, przy odrobinie szczęścia, dostać na dole we wsi, ale zasadniczo mieszkańcy po ten specjał odsyłają na górę, na halę do bacówki. Tam u prawdziwego bacy, który przy okazji pokaże, jak się je robi, zakupić można prawdziwe 100% owcze oscypki.
Szlaki poza Babią
Jakkolwiek Babia Góra jest tu niewątpliwie największą, najważniejszą i najpiękniejszą atrakcją, to jednak na niej okolica się nie kończy.
Dookoła jest sporo mniejszych gór, na które też warto wleźć. Przeważnie brzydka pogoda oraz moja beznadziejna kondycja sprawiły, że nie dotarłam wszędzie tam, gdzie chciałam. No, ale skupmy się na tym, gdzie byłam.
Trasa na
Mosorny Groń na mapie wydawała się być lekka i spacerowa, toteż ją pierwszą obrałam za cel i poszłam tam sobie beztrosko w sandałkach. I tak mniej więcej do wodospadu faktycznie było lajtowo.
Potem zrobiło się zdecydowanie pod górkę, po wertepach i stukałam się w głowę za te sandałki. Ale wleźć, wlazłam. Widoki stamtąd są piękne, choć nie udało mi się tego za bardzo uchwycić na zdjęciach. Tu dam takie jedno jeszcze z podejścia:
Na szczycie zastałam opuszczone schronisko i wyciąg z luksusowymi kanapami, który teoretycznie jest całoroczny, a praktycznie działa tylko w zimie.
Potem powrót żółtym szlakiem w dół, który jeszcze bardziej dał się mi we znaki ze względu na niestosowne obuwie. Jako, że prawie cały czas musiałam patrzeć pod nogi, niewiele z niego pamiętam.
Dalsze trasy już bez kolejności chronologicznej:
Patria to góra niska, wraz Kuklową Grapą (która nie jest szczytem, tylko... właściwie nie wiem czym) tworzy mini-pasemko otaczające główny zakręt Zawoi. Trasa ta jest klimatyczna i dostarcza wielu pięknych widoków, chociaż też trudna do sfotografowania.
Po drodze mija się niejedno malownicze gospodarstwo, tudzież cudne wręcz ruinki gospodarstwa na Fiedorówce.
Pod szczytem Patrii znajduje się zagadkowy krzyż:
Trudno zgadnąć, kiedy, kto i dlaczego postawił go akurat w takim miejscu. Z góry i ze szlaku widać tylko od tyłu pień, do którego został przymocowany, więc łatwo go w ogóle przegapić. Nie wiedzie do niego żadna ścieżka i chcąc zobaczyć go z przodu, musiałam przedzierać się przez dzikie chaszcze.
Magurka - Magurki w okolicy w zasadzie znalazłam aż dwie, i nie jestem pewna, czy nie ma ich tam więcej. Jedną, mniejszą przeszłam nawet o tym nie wiedząc, w drodze na Patrię. Druga, większa, to już inna góra i inna wycieczka.
Widoki z samego szczytu są bardzo przyjemne, choć jak w pozostałych przypadkach - ciężkie do ujęcia na zdjęciach.
Niebagatelną atrakcją tego wierzchołka są również jagody - liczne i wielkie nieraz jak borówki.
Natomiast sama trasa w górę i w dół - tragedia! Owszem, było kilka naprawdę ładnych odcinków, ale nie w tym rzecz. Po prostu większa część drogi to droga dla traktorów a nie dla ludzi. Przy ładnej pogodzie zapewne idzie się tamtędy bez problemu. W czasie deszczu obawiam się, że przejście tymi szlakami w ogóle nie jest możliwe. Ja szłam dzień po deszczu, tonęłam i ślizgałam się w błocie. Od czasu do czasu drogę przecinały strumyki pozbawione jakichkolwiek kładek czy czegoś w tym rodzaju. W większości przypadków dało się je jakoś przejść, ale przy jednym musiałam nanosić kamieni, żeby przedostać się na drugą stronę.
Ścieżka edukacyjna z Zawoi Wilcznej do skansenu - malownicza trasa wiodąca wzdłuż wzgórza rozdzielającego 2 odnogi wsi. Mija się po drodze lasy, pola i gospodarstwa. Widoki są ciekawe, a byłyby jeszcze ciekawsze, gdybym nie szła tamtędy w czasie mglistego, deszczowego dnia.
Babia Góra - i tu dochodzimy do gwoździa programu. Na początek rzut oka na ten szczyt z dołu:
Znacznie ciekawiej jest jednak na górze. Tam czułam się jak w niebie. świat leżał u moich stóp a wokół mnie roztaczały się wszystkie te obiecane niebieskości... Piękno gór łączyło się z posmakiem mistyki morza. Szlak przez szczyt Diablaka do przełęczy Krowiarki jest długi, i dobrze, bo szłam nim i modliłam się, żeby się nigdy nie skończył. To było jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w życiu widziałam...
Na kwaterę wróciłam o wpół do dwunastej w nocy w stanie skrajnego wyczerpania fizycznego, ale naprawdę warto było!