Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest wt, 19 marca 2024 08:17:16

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 74 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 27 sierpnia 2009 13:39:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 09:03:24
Posty: 17983
..ładne..Mam pytanie. Kim jest a właściwie chyba kim była postac ,która z imienia i nazwiska znajduje się na ostatnim zdjęciu?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 27 sierpnia 2009 15:50:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
W Paryżu byłem aż trzy razy. Aż ;-)

Najpierw aż dwie noce. Wysiedliśmy z pociągu w najbrzydszym miejscu Paryża i jednym z najbrzydszych w ogóle, czyli przy dworcu Montparnasse, obok jedynego chyba wysokiego budynku w centrum Paryża, za to brzydotą wystarczającego za wiele, gdzie lawirowaliśmy między gołębimi gównami i nie było gdzie usiąść. Potem zamieszkaliśmy w jakimś obrzydliwym hostelu przy też dość obrzydliwym placu Bastylii i generalnie mi się nie podobało. Nie ze względu na hostel i plac, gdzie w sumie nie spędziliśmy wiele czasu, ale tak ogólnie. W Notre-Dame tłum jak pod Giewontem i żenujące zachowanie ludzi, Łuk triumfalny ginie wśród smrodu samochodów, Pola Elizejskie pełne bezdomnych i śmieci, wielkie jak stodoła i ogólnie nieprzyjemne, w Tuleryjkach lało, zresztą jakieś takie fibździu-mibździu te ogrody mi się wydały, szklana piramida przy Luwrze kompletnie bez sensu, Paryżanie niemili, z nikim nie idzie się dogadać, bułkę owszem wszędzie można kupić, ale już za sklepem z serkiem do tej bułki to się nachodziliśmy nie wiadomo ile.
O dziwo podobała nam się, i to bardzo, Wieża Eiffla, na którą zresztą wdrapaliśmy się ile się dało na piechotę, dalej windą na szczyt - mimo że padało i widoku pewnie mieliśmy 1/4 tego, który by mógł być, i tak bardzo fajna to wycieczka.
Piękna też świątynia Sacre Coeur, ale przyznaję, byłem już zmęczony zwiedzaniem i nie do końca mi się chciało tam jechać.

Jak widać po pierwszej wizycie Paryż nie wpisał się na listę moich ulubionych miejsc.

Rok później byłem aż dwa razy; najpierw jedną noc. Przyjechaliśmy wieczorem do dla odmiany bardzo sympatycznego hostelu, który był na tyle blisko Eiffla, że wieczorem udało się jeszcze przespacerować na Marsowe Pola. Fajnie, bardzo letnio!
Następnego dnia odbiliśmy się od D'Orsaya, gdzie okazało się, że nie ma gdzie zostawić wielkiego plecaka :roll: , za to zwiedziliśmy bardzo fajne muzeum Rodina. Równie sympatycznie wspominam lunch w kawiarni przy tym Muzeum, gdzie zresztą pozwolili nam wcześniej zostawić ów plecak, a potem trawienie ogromnej sałaty ze wszystkim na trawniku przy Wielkim Domu Ze Złotym Dachem. Co prawda w końcu wygonił nas strażnik, ale i tak było miło ;-)

Potem trafiliśmy na paradę z piórkami, która sama w sobie nie wzbudziła mojego zachwytu, ale miała tę dobrą cechę, że dzięki niej zamknięto ruch na całej niemal Saint Germain de Pres i mogliśmy spacerować dumnie środkiem wielkiej ulicy, zostawiając za plecami piekielny zgiełk klaksonów i wkurwionych do nieprzytomności kierowców... To mi się podobało! Doszliśmy tak aż do Ogrodów Luksemburskich, gdzie gorąc był potworny, ale i bardzo ładnie. Stamtąd na Montparnasse, gdzie na szczęście długo nie zabawiliśmy i ziu do Bretanii.

Jak widać drugi pobyt nastroił mnie do Paryża znacznie przychylniej.

Tydzień czy 10 dni później wróciłem tam sam - aż na kilka godzin, bo rano wysiadłem z pociągu a już o 16 musiałem zacząć podróż ku lotnisku. Ale te kilka godzin spędziłem bardzo owocnie i wreszcie polubiłem miasto owo naprawdę.
Cel pierwszy - cmentarz Pere-Lachaise, miejsce PRZEPIĘKNE. Jakie położenie i jakie otoczenie, drzewa, roślinność, skarpa, alejki... ! nawet bez grobów byłoby naprawdę ładnie, a nagrobki (choć akurat nie Morisona) też piękne. Tam chciałbym wrócić!

Międzycel, który nie był celem, ale się nim okazał - przejście piechotą prawie całej drogi z powrotem do ścisłego centrum. Zawsze łaziliśmy po Londynie tak "nigdzie" i te międzyprzejścia bywały nawet lepsze niż ostateczne cele zwiedzania. Doświadczenia z pierwszego pobytu wskazywały, że wędrowanie ulicami Paryża jest wyjątkowo niefajne, natomiast tu się okazało - pierwsza klasa! O wymaganej godzinie (ok. pierwszej), kupiwszy bułę i coś tam do niej, zboczyłem do przypadkowo napotkanego przeuroczego parczku i zaległszy na trawie (nawet Witkowi by się spodobało ;-)), spożyłem lunch.

Cel drugi - D'Orsay, z którego niestety musiałem wyjść zanim się napawłem, bo czas pogonił. Ale w sumie naprawdę dużo zobaczyłem i nawet pewien przesyt się zaczął wkradać, więc może dobry moment. Tylko Maki przeoczyłem :oops: Ogólnie oczywiście bardzo mi się podobało. Nie muzeum numer jeden na pewno, ale super.

Nie mogę sobie teraz uprzytomnić, dokąd szedłem, kiedy ponownie zawitałem do Tuleryjek i pod Luwr, w każdym razie przelotnie byłem i tam, i również spodobało mi się bardziej niż za pierwszym razem.

Generalnie Paryż do Londynu ma się dla mnie nijak, ale cieszę się, że w końcu mi się jednak spodobał. Właściwie to nie mam potrzeby tam wracać na razie, mam poczucie, że trochę go poznałem, w kierunkach się zorientowałem, najważniejsze miejsca widziałem, do życia kawiarnianego mnie nie ciągnie, owszem wróciłbym tu i ówdzie, ale chyba wolałbym pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem, albo choćby do Wiednia, którego w ogóle nie pamiętam, niż poprawiać swą znajomość Paryża. Nie będę więc zabiegał o powrót tam, ale jak się trafi, do najpierw Pere-Lachaise, a potem się zobaczy ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 28 sierpnia 2009 21:26:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
Zaniedbania perlaszeza nie dostrzegłem, natomiast z grobem Morisona jest dokładnie jak piszesz. I z Chopina też, widać ogromną ciągłą dbałość o niego.
Montrmartre myślę, że mogłoby mi się spodobać. Byłem tam tylko krótko i, jak pisałem, na zmęczonego.
Wieża Eifla ja wiem, czy przereklamowana? Raczej przeantyreklamowana chyba. Szedłem tam z poczuciem, że ta wieża to nikomu się nie podoba, że wypada powiedzieć, że jest brzydka i zatłoczona, i w ogóle to obciach tam iść, tylko dzieci mogą to usprawiedliwić. A bardzo mi się podobało.

A kuchnia francuska - czy ja wiem? Nie mam poczucia, że zakosztowałem prawdziwej kuchni francuskiej i nie do końca wiem, która to jest. Tzn. dzięki mojemu Tacie jadłem (w Breatnii) mnóstwo sea foodu (tzw. syfud ;-)), który bardzo lubię, ale nie jest chyba niczym specyficznie francuskim. Sporo różnego typu sałat też jadłem, ale i one - w sumie w Niemczech zetknąłem się z bardzo podobnymi. Francuskie naleśniki ,czyli krepy jadłem, ale nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia. Bagietki owszem dobre ;-) Ale najlepsze (!) - z tym, że to w Bretanii tylko było - masło z solą morską. Do tych bagietek coś niesamowitego.
Bardziej niż francuskiej kuchni zakosztowałem franuskiego stylu jedzenia, tj. lunch 12-14, w tym czasie nikt nie pracuje, nawet pocztę zamknęli i z zamku nas wyrzucili :D, a potem z kolei wszystkie lokale gastronomiczne zamknięte aż do wieczora. Na początku strasznie mi przeszkadzał ten system, ale kiedy się przyzywczaiłem, to nawet polubiłem.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 28 sierpnia 2009 23:20:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9931
W Paryżu byłam raz, na światowych Dniach Młodzieży. Ponieważ w owym czasie dość pilnie uczestniczyłam w programowych spotkaniach, czasu na zwiedzanie nie miałam jakoś specjalnie dużo. Poza tym, nie znając kompletnie francuskiego, wolałam się sama tam nie poruszać i byłam uzależniona od tych, co znali.
Trochę rzeczy udało mi się zobaczyć, wielu niestety nie.

Najpierw coś o samych ludziach. Noemi, Crazy piszecie, że macie nieprzyjemne doświadczenia z Paryżanami. Ja akurat mam na odwrót, co zresztą bardzo mnie zdziwiło. Zwalił się nas tam wtedy dziki tłum ludzi z całego świata, zatłoczyliśmy ulice, środki komunikacji miejskiej zamieniliśmy w masakrę. Narobiliśmy bałaganu i nie da się ukryć, syfu. W dodatku to wszystko w imię katolickiej imprezy, a jak wiadomo, Francuzi z Kościołem są na bakier. W związku z tym wszystkim spodziewałam się, że tubylcy będą do nas wrogo nastawieni, będą nas kląć na czym świat stoi i w ogóle... Ale nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie! Zachowywali się bardzo przyjaźnie, uśmiechali się do nas, machali, pozdrawiali, czasem zagadywali. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona! Jeśli były jakieś nieprzyjemne sytuacje, ja się z nimi nie zetknęłam...

Minus Paryża największy - to dworzec. Wielopoziomowy gigant, w którego przestrzeni nigdy nie nauczyłam się orientować. Ponieważ nie mieszkaliśmy w samym Paryżu, tylko pod, w Tigery, więc codziennie musieliśmy z niego korzystać. A tu wyświetlane informacje o tym, skąd odjeżdża dany pociąg można sobie było wsadzić gdzieś... nic się ich nie trzymało. Stoimy na peronie, z którego teoretycznie mamy nasz ostatni tego dnia pociąg, godzina jego odjazdu się zbliża, a jego samego ani śladu. Ktoś znający francuski pyta więc jakiegoś tam dyżurnego, co się dzieje i oto dowiadujemy się, że nastąpiła zmiana i pociąg odjeżdża z zupełnie innego peronu. Na tablicy wciąż wyświetla się ten, na którym jesteśmy... Następuje szaleńczy bieg po schodach, na inne poziomy; nie wiem, jakim cudem udawało nam się zdążać. Sytuacja taka powtarzała się regularnie. Gdybym była sama, zginęłabym marnie.

Radością wielką były fontanny. Bez nich nie dałoby się przeżyć! Upały wówczas panowały straszliwe i sporą część dnia spędzało się właśnie w fontannach. Te, z których żadni strażnicy nie przepędzali, oblegane były tłumnie. Ulubionymi fontannami naszej grupy były te w parku Citroena. Sam park zresztą też bardzo ok.

Wieża Eiffla - ja tam nic nie wiem o tym, że powinna się nie podobać. Osobiście miałam radochę dziecka, że mogę ją oglądać na żywo, ze wszystkich stron. Wleźć na nią nie wlazłam, nie pamiętam z jakiego powodu i czy przypadkiem nie była wtedy zamknięta. Ale obfotografowałam równo. Aparatem analogowym, więc zdjęć tutaj nie będzie. :P Taką samą iście dziecięcą radochę miałam z powodu Łuku Tryumfalnego.

Pola Elizejskie - nie rzucił mi się tam w oczy żaden syf. Ale były moim największym rozczarowaniem. Że to taka normalna ulica jest, po prostu. Prawdę mówiąc, nie miałam wcześniej pojęcia, czym są :oops: i spodziewałam się czegoś zupełnie innego... jakiegoś nadzwyczajnego parku czy co... :oops:
Z pewnego bardzo-głupio-sentymentalnego powodu bardzo chciałam koniecznie coś zjeść (cokolwiek) w którejś z tych knajpek ciągnących się wzdłuż nich, ale ceny były przerażające. W końcu dałam sobie spokój.

Notre-Dame widziałam tylko z zewnątrz, z powodu dzikich tłumów nie dostałam się do środka. Sam budynek bardzo mi się podobał.

Sacre Coeur - też bardzo piękna, szkoda, że nie wiedziałam, że tam są jakieś schodki prowadzące na dach. Chociaż nie wiem, czy miałabym dość siły, żeby na nie wleźć. Już te prowadzące w palącym słońcu pod wrota bazyliki wykończyły mnie wystarczająco.

W pobliżu słynny plac Pigalle - jakiś taki okazał się być niepozorny. Nie wiem, czemu, spodziewałam się czegoś zupełnie innego, choć sama nie wiem, właściwie czego...
Nie widziałam niestety Moulin Rouge, który podobno mieści się dwa kroki dalej. :( Żal...

Luwr. Najpierw od zewnątrz. Szklana piramida budząca we wszystkich tyle oburzenia we mnie go nie obudziła. Fakt, że stylistycznie trochę ni w pięć ni w dziewięć. Ale ja warszawianka jestem. Przyzwyczajona architektonicznego chaosu i dziwnych zestawień. ;) I w sumie lubię takie wariactwa. Więc spoko. :)
Wnętrze dane mi było wprawdzie obejrzeć, ale cóż to za oglądanie... Na obejrzenie Luwru miałam raptem 2,5 godziny czasu. Dość, żeby przelecieć całość galopem i zatrzymać się tylko przy ważniejszych dziełach... Zdążyłam zauważyć, że jest tam wiele pięknych rzeczy, ale o nacieszeniu się nimi nie mogło być mowy. :(

La Defense
Dzielnica XXI w. wtedy zrobiła na mnie wrażenie. Wprawdzie ta szklana pustynia bezlitośnie odbijająca słoneczny żar i nie dająca żadnego przed nim schronienia przerażała, ale też i fascynowała w jakiś sposób. Ja jestem zboczeńcem, który zasadniczo lubi szklane domy i kompletnie nie rozumie, czemu inni ich nieznoszą. Wtedy takie nagromadzenie ich w jednym miejscu było dla mnie nie lada atrakcją. Okropny był jedynie brak zieleni, nie licząc jakichś małych sztucznych trawniczków. Dziś, kiedy tego typu budownictwo mogę podziwiać w każdym większym polskim mieście, nawet jeśli nie w takim dużym skupieniu, pewnie miejsce to budziłoby we mnie jedynie niechęć - ze względu na jego wspomnianą pustynność właśnie. W każdym razie jak oglądam zdjęcia stamtąd to już mnie jakoś nie kręcą...

Cmentarzy żadnych nie widziałam. :(

Jeśli chodzi o kuchnię, to po pierwsze nawet nie pamiętam, czym nas tam karmili, a po drugie nie mam pojęcia, czy to było coś typowo francuskiego. Więc tu się wypowiadać nie będę. Pozytywne wspomnienia mam natomiast z pobytu nie w Paryżu już, ale w opactwie Hautecombe (uwaga, nie pamiętam pisowni i w nazwie może być błąd). Posiłki polegały na tym, że zaczynały się od wielkiej michy pełnej zieleniny, a dopiero na koniec podawano właściwą treść. Na takiej diecie schudłam 5 kilo w ciągu chyba tygodnia, czy dwóch. :) Fakt, że dużo ruchu też mogło w tym dopomóc, ale sam wysiłek fizyczny nigdy na mnie tak nie działał... W związku z czym kuchnia francuska kojarzy mi się właśnie z taką kolejnością dań i wspominam ją jako świetny sposób na sylwetkę. ;)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 29 sierpnia 2009 19:29:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
noemi777 pisze:
To bardzo ekskluzywne i wypasione miejsce, siedlisko wszystkich burżujów i snobów

mhm, i całej kupy bezdomnych śpiących na ławkach w towarzystwie ich kudłatych psów ;-)

Tak, jak napisała Fengari, zwykła ulica, no owszem, nieco niezwykła, ale wcale nie ładna, bo za szeroka i ogólnie za wielka. Takie aleje jerozolimskie :?

Do jednej z tych drogich knajpek my wstąpiliśmy i posiłek spożyliśmy, ale jakoś nie wspominam tego szczególnie miło. Ot, obiad jak obiad.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 29 sierpnia 2009 21:13:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9931
noemi777 pisze:
chyba troszeczkę źle mnie zrozumiałaś

Najwyraźniej tak. :)
noemi777 pisze:
Tylko taka uwaga, że Paryżanie nie potrafią czytać mapy i zapytani o drogę zdarza się, że wskazują źle. Nie wiem czy ze złośliwości czy z niewiedzy...

Hehe, z tym faktycznie też się spotkałam. Doszliśmy z ludźmi do wniosku, że pewnie się wstydzą przyznać, że nie wiedzą. :wink:

noemi777 pisze:
można sobie bez problemu znaleźć miejsce i wspólnotę do duchowego wzrostu.

Jeśli się chce, to oczywiście. Słyszałam, że we Francji tradycyjny Kościół pustoszeje, ale za to prężnie funkcjonują i kwitną różne wspólnoty i ruchy. Sama miałam tam do czynienia ze wspólnotą odnowową Chemin Neuf i wspominam ich bardzo pozytywnie. Kazania związanych z nimi francuskich księży - bardzo ok, a muzyka - to już w ogóle bajka! :) Poza tym ogólna atmosfera i podejście do człowieka - bez porównania z naszą, polską Odnową, z którą mam bardzo złe doświadczenia... ale o tym nie będę pisać, bo to w moim wykonaniu temat nawet na Awanturum za ostry. :wink:
Ale pisząc o niechęci Francuzów do Kościoła miałam na myśli tzw. 'większość' obywateli. Chociaż w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby powszechnie panująca opinia o laicyzacji Francuzów była przesadzona...

noemi777 pisze:
byłam na Pigallaku w nocy w drodze na Montmartre i to co ujrzałam wołało o pomstę do nieba.

No fakt, ja byłam w dzień. I nie działo się tam kompletnie nic. Zero prostytutek ani jakiegokolwiek innego podejrzanego towarzystwa. Ktoś tam twierdził, że interes ten przeniósł się w jakieś inne miejsce... nie wiem, ile w tym prawdy było. A sam plac - bardzo zwyczajny...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 05 września 2009 19:57:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
byłam w paryżu przez dwa tygodnie chyba w 1990 roku u koleżanki, która pracowała tam jako sprzątaczka i pani do dziecka. mieszkałysmy na poddaszu, na takie mieszkanko z własną łazienką i oknem na podwórze mówi się w paryżu "studio". wchodziło się do kamienicy głównym wejściem, mówiło się bonżur konsjerżce a potem wchodziło się w boczne drzwiczki dla służby i krętymi schodkami na poddasze. na każdym piętrze były drzwi, które prowadziły do kuchni mieszkania, bowiem mieszkania zajmowały całe piętro. to była dobra dzielnica, kamienica miała na pewno ze dwieście lat.
ponieważ byłyśmy wtedy w wieku buntowniczym więc moja koleżanka postanowiła mi pokazac paryż nieturystyczny, a więc w założeniu było niezwiedzanie typowych miejsc, tylko wczucie się w klimat miasta. jedyne muzeum, do którego weszłyśmy to był luwr. zaliczyłam też centrum pompidou i szanzelize (ale w nocy!). generalnie dużo się włóczyłyśmy, wchodziłyśmy w jakies podwórka, zaglądałyśmy przez okna, podpatrywałysmy baletnice cwiczące przy lustrze, w ogóle paryż kojarzy mi się trochę z podglądaniem. wieczorami przy kolacji (po raz pierwszy wtedy zetknęłam się z ciepłą kolacją!) lubiłam gapic się w okna na przeciwko. ktoś się kłócił, ktoś grał na wiolonczeli, ktoś otwierał lodówkę. no i zapach metra! bardzo specyficzny, nigdy go nie zapomnę.
toalety w centrum pompidou.
bardzo dobre marlboro lighty, takiego smaku nie miały już żadne potem: czy to niemieckie, czy angielskie.
w paryżu też upewniłam się, że istnieją kody kulturowe. np. że francuzi - faceci, jak mówią sa wa i zapraszają na kolację, to przyjęcie przez kobietę takiego zaproszenia jest jednoznaczne ze zgodą na dalszy ciąg czyli sex.
montmartre - super.
la defense - betonowa pustynia, raczej nie moje klimaty, nawet wtedy.
z odmienności kulturowych zaskoczyło mnie wtedy to, że tak często zdarzało się widziec młodych ludzi, którzy namiętnie się całowali. czy to w metrze, czy na ławce. wszędzie. nawet dziś w polsce nie ma aż takiego luzu w tych sprawach. przynajmniej publicznie :wink:
kuchnia - pierwsze zetknięcie z tostami z sałatą i sosem vinegre, krewetkami, żabimi udkami i - uwaga - bogactem jogurtów. wtedy w polsce mozna było kupic tylko coś jogurtopodobnego. wiozłam z paryża wielkie kubki jogurtu z całymi jagodami w środku - to było dla mnie objawienie!
wino białe w kartonie kupione u araba pite w nocy na ławeczce pod wieżą eiffla - mieszkałyśmy niedaleko.
kilka bazarów, na których starocie, ciuchy sprzed stu lat, kapelusze, portrety i zdjęcia przodków.
grób morrisona, na którym pusto :!:
francuzki w kostiumach i w butach na szpilakach, z czerwonymi ustami i papierosem!
przechodzenie przez ulicę wszędzie tylko nie na przejściu dla pieszych - nagminne.
i nikt, NIKT, nie zna angielskiego!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 07 września 2009 10:59:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Cytat:
i nikt, NIKT, nie zna angielskiego!


To jest w ogóle fascynujące. Będąc 3 miesiące temu w Paryżu zszokował mnie fakt, iż jechałem samochodem z młodą dziewczyną z którą nie mogłem się dogadać, zero (niestety, 3 lata francuskiego poszły w las) - z białą europejką w jednym z największych miast UE :shock: .

Moje ulubione miejsce to dzielnica łacińska.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 07 września 2009 11:09:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24295
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
natalia pisze:
NIKT, nie zna angielskiego!

O, czyli nic się nie zmieniło od 1996. :)

Byłem dwa dni z wycieczką szkolną. Klasyczne zwiedzanie w biegu, z którego pamięta się wszystko po łebkach, a ducha miasta nie uchwyciło się w ogóle.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 22 kwietnia 2013 22:38:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
za kilka dni - paris!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 24 kwietnia 2013 21:36:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25343
ciekawe, czy nadal nikt nie zna angielskiego ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 25 kwietnia 2013 21:24:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 18:49:54
Posty: 2283
Skąd: Warszawa
natalia pisze:
za kilka dni - paris!


wystawa Chagalla jest :!:

_________________
"Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy krok do przodu!"


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 26 kwietnia 2013 23:39:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 30 sierpnia 2005 15:42:53
Posty: 1026
Skąd: z pomieszania win ...
Crazy pisze:
ciekawe, czy nadal nikt nie zna angielskiego

Jedno jest pewne, na pewno umieją powiedzieć I DON'T KNOW! Na lotnisku = język migowy, pan flirtuje z hostessami, pani za ladą przez telefon też, pomarszczone czoło, nikt nic nie wie, nie rozumie (z obsługi lotniska). Dobrze, że człowiek dobre adidasy ma...

_________________

Kiedy tylko w moich snach
Ktoś podnosi na mnie głos
Jak wytresowany pies
Kuląc się czekam na cios


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 01 maja 2013 08:27:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
Adrian pisze:
wystawa Chagalla jest
...byliśmy ! :D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 01 maja 2013 08:30:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 10 kwietnia 2011 18:49:54
Posty: 2283
Skąd: Warszawa
i jak?

też chcę się wybrać na jeden-dwa dni.

_________________
"Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy krok do przodu!"


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 74 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group