Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest ndz, 05 maja 2024 10:15:42

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 414 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 28  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 lipca 2012 14:42:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 21 marca 2007 09:35:09
Posty: 521
Skąd: Bydzia
KoT pisze:
Tymczasem pod K2 stanął obóz II na 6530, a nasi chłopcy brali też udział w akcji ratunkowej...

http://polskihimalaizmzimowy.pl/pages/a ... 2-2012.php

a chłopaki pod K2 walcza i się aklimatyzują


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 31 lipca 2012 23:49:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 31 maja 2007 23:28:36
Posty: 1068
Skąd: W-wa
Dziś Adam Bielecki zdobył K2 :D
Brawo!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 01 sierpnia 2012 09:38:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
Cytat:
Adam Bielecki i Marcin Kaczkan rozpoczęli atak 29 lipca. Tego dnia wyszli z bazy o osiągnęli obóz I na ok. 6000 m. 30 lipca w południe doszli do obozu III na 7400 m. Po kilkugodzinnym odpoczynku - ok. godziny 22 postanowili przypuścić ostateczny szturm i wyszli na lekko w kierunku ...wierzchołka z zamiarem pominięcia w marszu obozu IV. 31 lipca około 5 rano na wys. 8000 m Marcin Kaczkan zawrócił do obozu III. O 10.30 Adam Bielecki stanął na wierzchołku a o 13.30 był już z powrotem w obozie III i razem z Marcinem kontynuował zejście. Obaj o 17.30 osiągnęli obóz I. W dniu 1 sierpnia w godzinach dopołudniowych bezpiecznie dotarli do bazy.
Jak pisaliśmy wcześniej atak odbył się bez użucia tlenu z butli.
Czeakmy na pisemną relację Adama wrza ze zdjęciami

Artur Hajzer
Łącznik wyprawy pozostający w Polsce


:piwo:

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 01 sierpnia 2012 12:00:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 21 marca 2007 09:35:09
Posty: 521
Skąd: Bydzia
Wiwat Adam Bielecki !!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 06 sierpnia 2012 12:25:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 12:17:46
Posty: 4936
Skąd: Biadacz
Wiwat !

a czytaliście jego relację ?
Cytat:
Relacja Adama Bieleckiego z ataku na K2

Baza 02.08.2012

26 lipca zapanowała w bazie nerwowa atmosfera ze względu na tajemniczą prognozę pogody, która mówiła o super oknie pogodowym 29 lipca. Zgodnie z nią my również przesunęliśmy planowane wyjście o dzień wcześniej, niemniej jednak śnieżny i wietrzny poranek 27 lipca pozbawił nas wszelkich złudzeń i kazał pozostać w bazie. Zgodnie z pierwotnym planem wyruszyliśmy 28 lipca a plan ten zakładał dojście do jedynki, następnego dnia do trójki, gdzie chcieliśmy spędzić dwie noce przedzielone wyjściem aklimatyzacyjnym na wysokość co najmniej 7800m. Do jedynki dotarliśmy szybko i sprawnie. Musieliśmy poświęcić blisko dwie godziny na remont naszego namiotu, w którym było spore jeziorko z wytopionego śniegu. Na szczęście śpiwory zapobiegliwie były podwieszone i pozostały suche. 29 lipca już około piątej rano byliśmy w drodze do dwójki do której dotarliśmy po zaledwie trzech godzinach. Od razu ruszyliśmy wyżej aby około 15 dotrzeć w miejsce obozu 3 na wysokości 7410m. Równolegle do trójki zmierzała duża grupa wspinaczy komercyjnych na tlenie wraz z obsługującymi ich Szerpami a także większość z pozostałych atakujących w tym roku K2 ekip. 30 lipca rano grupa komercyjna ruszyła do czwórki. My ze względu na silny wiatr zostaliśmy w namiocie i zastanawialiśmy się co dalej robić. Rezydujący obok w namiocie Christian Stangl zaproponował nam wspólne wyjście w stronę szczytu około 22. Postanowiliśmy z Marcinem, że nocne wyjście w górę to dobry pomysł - w najlepszym wypadku da szanse pójścia na szczyt a w najgorszym zapewni aklimatyzację, po którą wyszliśmy z bazy. Pod wieczór wiatr ustał zupełnie a nad nami było rozgwieżdżone niebo. O 22 objedzeni i opici wyruszyliśmy w trójkę po dobrze wydeptanym szlaku w stronę obozu czwartego. Początkowo prowadził Christian ale potem my. Po jakimś czasie wysunąłem się mocno do przodu. Po trzech godzinach dotarłem na ramię K2 i ku mojemu zdumieniu ujrzałem długi rząd czołówek ciągnący się od połowy ramienia aż do końcówki tzw. "szyjki od butelki" oznaczało to, że grupa komercyjna Dawy zdecydowała się podjąć próbę ataku szczytowego a było to zdumiewające bo przypominało wyglądem raczej noc na Mont Blanc niż na K2. Zdecydowałem się poczekać na Marcina aby ustalić co dalej robimy. Marcin stwierdził, że idzie zbyt wolno aby o bezpiecznej porze wejść na szczyt, ja natomiast postanowiłem spróbować zaatakować. O wschodzie słońca byłem już w górnej części szyjki od butelki, pogoda dalej była przepiękna. Przed szóstą pokonałem już słynny trawers pod serakiem i... utknąłem w korku. Sytuacja była kuriozalna, czułem się świetnie, pogoda była piękna ale nie mogłem się dalej wspinać gdyż przede mną ciągnął się niezwykle wprost powoli sznureczek kilkunastu osób, których nijak nie dało się wyminąć. Wiedziałem, że każda minuta na tej wysokości działa na moją niekorzyść, niemniej jednak nie jest łatwo zrezygnować z wejścia na K2, szczególnie z takiego absurdalnego powodu jak ludzki zator. Postanowiłem poczekać cierpliwie na rozwój sytuacji i na jedynej malutkiej skałce na całym lodowym zboczu uciąłem sobie godzinną drzemkę. Po przebudzeniu szybko dogoniłem peleton, który w tym czasie zdążył już przyśpieszyć (wcześniejsze wolne tempo spowodowane było oczekiwaniem aż Szerpowie zaporęczują odcinek, który moim zdaniem można było pokonać bez wparcia liny, co też uczyniłem przerażony perspektywą wpinania się do jednej 5mm liny wraz z ponad dwudziestką innych wspinaczy). Na polach podszczytowych „tłok” się rozładował i każdy swoim tempem mógł już iść do wierzchołka. . Przejście pól podszczytowych przechodzących stopniowo w grań zajęło mi trzy godziny i kosztowało mnie prawdopodobnie więcej siły woli niż jakikolwiek odcinek wcześniej w życiu pokonany. O 10.30 31 lipca silnie wzruszony stanąłem na wierzchołku, na którym było już sporo ludzi, silny wiatr i widok morza chmur z którego nie wystawał żaden oprócz naszego wierzchołek. Na szczycie zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem krótki filmik i szybko zacząłem schodzić mijając kolejnych membersów i asekurujących ich Szerpów. Na początku trawersu spotkałem jeszcze Christiana Stangla i Oscara Cardiaca, którzy powoli posuwali się do góry, dałem Christianowi moją czołówkę, kilka batoników i kontynuowałem zejście. Już o godzinie 13.20 dotarłem do trójki gdzie czekał na mnie Marcin z płynami których tak bardzo potrzebowałem. Postanowiliśmy kontynuować zejście i o 17.30 dotarliśmy do obozu pierwszego. Następnego dnia rano tj. 1 sierpnia około 10 byliśmy już bezpieczni w bazie.

Dzień 31 lipca był dniem w historii K2 absolutnie bezprecedensowym, na szczycie stanęło łącznie 28 wspinaczy z kilku krajów w tym czterech zrobiło to bez użycia dodatkowego tlenu z butli – Irańczyk Azim i ja około 10.30 i Christian Stangl z Oscarem cadiachem około 17. 1 sierpnia na szczyt wszedł jeszcze bez dodatkowego tlenu nasz przyjaciel Peter Hamor i jego partner Pavel Bem (burmistrz Pragi) co daje sumę 30 wspinaczy stanowiących prawie 10% wszystkich dotychczasowych wejść na K2.

Marcin zostaje w bazie aby zgodnie z pierwotnym planem przeprowadzić w dniach 7-8 sierpnia atak szczytowy. Ja poczekam na niego w bazie i będę "zabezpieczał tyły". Na 12 sierpnia planujemy rozpoczęcie karawany powrotnej.

Wyprawa odbywa się w ramach programu sportowego "Polski Himalaizm Zimowy 2010 - 2015", który patronatem honorowym objął Pan Bronisław Komorowski Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Program ma wsparcie Ministerstwa Sportu i Turystyki a sponsorem generalnym jest PKN Orlen S.A.

Pozdrawiamy serdecznie

Adam Bielecki i Marcin Kaczkan

http://polskihimalaizmzimowy.pl/pages/p ... k2-563.php
:shock:

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 07 sierpnia 2012 09:31:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:53:29
Posty: 14866
Skąd: wieś
Dzięki za tę linkę. :)

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 09 sierpnia 2012 10:09:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 12:17:46
Posty: 4936
Skąd: Biadacz
Kaczkan nie dł rady - koniec wyprawy na K2.

Czuwaj !
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 17 sierpnia 2012 12:21:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 17:29:27
Posty: 7698
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Adam wszedł na K2 w niesamowitym tempie; do tego (atak szczytowy nie był planowany), nie wspinał się w wysokościowym kombinezonie puchowym tylko w kurtce z primaloftu (!).

Facet przeszedł niesamowitą ewolucję w ciągu ostatnich kilkunastu lat i wyrósł na hipernapieracza o nadnaturalnej kondycji i wydolności wysokościowej. Bliska jest analogia ze Słoniem (Hajzerem) z czasu zimowego wejścia na Annapurnę.

A (via Adamowy Tata) taka oto informacja z dzisiaj/wczoraj:

"Ekspedycja kończy się dopiero w domu. Dzisiaj podczas jazdy z Chilas do Islamabadu mieliśmy z Marcinem więcej adrenaliny niż podczas całej wyprawy na K2 łacznie. Zaraz za przełęczą Babusar ok dwudziestu zamaskowanych mężczyzn zatrzymało ruch drogowy i brutalnie wywlekli wszystkich z ich środków lokomocji, sprawdzili dowody osobiste po czym może 100m. od nas zastrzelili kilka osób, nic nie rozumieliśmy z całej sytuacji ale kałasz wycelowany w ciebie sprawia że stajesz się bardzo potulny....Okazało się, że to fundamentaliści sunniccy polowali na szyitów. Naliczyłem siedem ciał. Ciągle jesteśmy w szoku... Nie okradli nas, jesteśmy cali i zdrowi..."

Grubo :shock:

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 18 sierpnia 2012 13:39:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25399
Ja pierniczę :shock: :shock: :shock:

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 05 października 2012 13:52:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 21 marca 2007 09:35:09
Posty: 521
Skąd: Bydzia
Wyprawa była w kwietniu-maju ale tak mi się teraz dopiero zebrało skleic cos z tego...
Na pytanie kolegi w pracy- Gdzie jedziesz na te 3 tyg urlopu? Odpowiadam: Kinga Baranowska już tam jest! A więc w tydzień po tym jak nasza himalaistka wyjechała na Lhotse, ja tez wylatuje do Nepalu. Cel nie tak ambitny ale to pierwszy rekonesans w Himalajach więc pod nóż idzie trekking wokół Annapurny. Trochę mam mieszane uczucia bo na tym treku nie trzeba nosić namiotu ani żarcia co zapewniają rozsiane na trasie prymitywne hoteliki i lodge, ale jak zobaczę tam Westmanów na lekko, którzy do noszenia garbów zatrudniają miejscowych porterów to robi mi się lepiej. Może wolałbym trudniejszy i bardziej dziki trek, ale ten podobno najpiękniejszy jest.
Samoloty Warszawa-Moskwa-Dheli-Kathmandu. Wiza na lotnisku za 40$, a to co się dzieje w Kathmandu trudno opisać. Ruch jakby wszyscy wylegli NA ULICE , klaksony aut, motorów, rowerowe riksze i piesi na jednej ulicy to standard. Nikt nikogo nie przepuszcza, nie ustępuje a ruch jest płynny-ale jak? Taksówkarze o nas walczą to by im ulżyć szybko uzgadniamy kwotę i cele. Celem taksówkarza jest zawieźć nas do hotelu za co tam dostanie odstępne za przyprowadzenie klientów, naszym jechać do punktu ACAP gdzie załatwiamy permit na trekking i wstęp do parku narodowego. Dosłownie w locie wypełniamy wnioski, wymieniamy twardą walutę na rupie nepalskie u przypadkowego gościa nie znając jeszcze dokładnie kursu i zdążamy tuz przed zamknięciem punktu złożyć wnioski i opłaty i otrzymać glejty na wycieczkę. Dzięki temu ekspresowemu tempu oszczędzamy dzień który byśmy musieli kiblować w Kathmandu. Rano jazda taxi na dworzec autobusowy, tu dopiero poznajemy co to syf, wszędzie gnijące odpadki, kurz- czuć to w powietrzu, jakaś maskara , nie wiem jakim cudem kupujemy bilet na autobus, który kolejnym cudem odnajdujemy. Bagaże lądują na dach i czeka nas 7 h w busie lokalesie na jakieś 150 km drogi. W trakcie bus odwiedzają sprzedawcy ogórków z przyprawa, butelek z wodą i innych świństw, jest przerwa na żarcie czyli tradycyjny Dal Bath (soczewica-ryż). Meta w Besi Sahar, pierwszy check point i od razu wsiadamy w następny bus do Nani. Droga nie jest już „tak dobra” jak uprzednio, teraz już naprawdę tylko mocny sprzęt daje radę ale indyjskie busy TATA dają radę. Tego dnia robimy jeszcze rozruchowy krótki 2-4 h trekking i bierzemy nocleg tuz za mostem wiszącym. Zamawiamy paszę a w międzyczasie po prysznicu. Dziura w posadzce do wypróżniania się tamże i wąż jako prysznic w za niskim pomieszczeniu to tu standard.
Na jedzenie czeka się tu zazwyczaj koło godziny bo wszystko jest tu robione od zera toteż pierwszą rzeczą zawsze powinno być przejrzenie Menu. Przed wejściem do pokoju na rabatce spokojnie rosną sobie krzaki konopii. Póki co jesteśmy na wysokości rzędu 1200 mnpm i w ciągu najbliższych dni będziemy się piąć się do przełęczy Thorung La na 5400 m. Teraz mijamy pola ryżowe na fantastycznie wyrobionych ludzką ręką tarasach, wzdłuż rzeki w skałach wykuwana jest droga transportowa (raz jesteśmy zmuszeni z innymi trekerami przeczekać wysadzanie skał pod budowę), na razie Nepalczycy niewiarygodne ciężary typu rury kanalizacyjne noszą na własnych plecach a właściwie czołach.. to taki ich patent pewnie z dziada pradziada że ciężar zawieszony jest na opasującym czoło kawałku materiału. Drugą stroną medalu tzn budowy dróg jest to , że wielu turystów skraca sobie trek korzystając z transportu kołowego przez co upadają hoteliki omijane przez nich. W trakcie wyprawy poznajemy Tomka z Kielc, który przyjechał sam i zaczął wędrować z Holendrem Walterem, ale Walter zatrzymuje się przy byle okazji na wypicie herbaty i wypalenie haszu więc się żegnają i Tomek przyłącza się do nas. Był jesienią w bazie pod Everestem to chętnie korzystamy z jego doświadczeń.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 06 października 2012 14:07:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25399
fiu fiu! :D Dzięki za podzielenie się... ale zdaje się, że to dopiero był prolog?

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 08 października 2012 08:16:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 21 marca 2007 09:35:09
Posty: 521
Skąd: Bydzia
cd.
Co dzień towarzyszy nam rzeka, wędrujemy raz lewa raz prawa jej stroną korzystając z licznych mostów wiszących. W miejscowości X proponują nam noclegi za darmo, jak nas będą już tam mieli to i tak zarobią na żarciu które zjemy, odtąd ceny już takie będą-zero lub symboliczne 100 rupii- 1$. Piwo jest stosunkowo drogie, można za nie kupić cały obiad. Przerzucamy się na lokalny napitek Chiang- jakieś takie sfermentowane jabłko na ryzu czy cos w ten deseń. W międzyczasie żegnamy kulturę hinduską na rzecz buddyjskiej. Coraz częściej mijamy różne stupy, muri i młynki modlitewne, flagi modlitewne, w miejscowości Braka zwiedzamy 500 letnia Gompę. Zatrzymujemy się tu na noc mimo, że większość ludzi gna do Manangu gdzie ruch jest zdecydowanie większy bo dla aklimatyzacji zatrzymują się tu ludzie na dwie noce. Robimy z Braki wypad na jezioro Ice Lake- na mapie funkcjonuje jako Ngawal Lake, na wysokości 4600. Po drodze paso się Jaki bydlaki, widok na cały masyw Annapurny jest. Z głównego traktu urywamy się jeszcze zobaczyć Tilicho Lake, jedno z największych, najwyżej położonych jezior na świecie. Nurkowała tu bydgoska wyprawa bijąc podobno rekord świata w wysokości nurkowania, śladem po tym jest płetwa przybita do belki w Base campie Tilicho, gdzie nad piecem w towarzystwie Izraelitów, Amerykanów, Czechów i innych nacji suszymy się po świeżym opadzie śniegu, który zastał nas na trasie w rejonie najbardziej stromych piargów po których zjazd byłby kilku minutowy… W bazie jest klawo, nie ma już wolnych miejsc do spania ale relokowani do jadalni zostają tragarze zwalniając nam pokój. Sami mogliśmy sobie spać w jadalni ale o to nas jakoś nikt nie zagaił jakoś. Warunki są tu dość syficzne ale nie po wrażenia estetyczne tu przybyliśmy. O zachwyty nad wielkością i pięknem himalajskich szczytów przychodzi nam nowy dzień.
Większość w śniegu u stóp lodowca idziemy na Tilicho w cieniu Wielkiej ściany ze szczytami Tilicho, Gangapurny itd. Ciężko się dycha ale dycha, nawet na odcinku z pozoru płaskim co niektórzy powłóczą ledwo nogami, tafla jeziora cała gładka i biała, podobno rozmarza dopiero w sierpniu. Rzeczywiście ogromne, by je obejść potrzeba całego dnia ale patrząc na jego otoczenie nie dziwie się, południowy brzeg wystawiony na częste lawiny. Po powrocie do bazy zamawiamy jedzenie i czekamy.. w międzyczasie pakujemy manele, przebieramy się, po godzinie lekko zniecierpliwieni pytamy chłopaków z obsługi o nasze dania, wyglądają na zaskoczonych ;) Kiedy zdesperowani rezygnujemy bo czas umyka a pora dreptać, nagle zaczyna pojawiać się jadło- żołądki uratowane. Nepalczycy nie mogą się połapać co zamawialiśmy, za co mamy płacić, wygląda to na tyle żałośnie że bierzemy sprawy w swoje ręce i uczciwie podliczamy żeby nie byli stratni. Jak co dzień rano była lampa, popołudniu się chmurzy, spada jakieś 15cm śniegu. Rano po godzinie operowania słońca wszystko znika, kierujemy się na Thorung La z pominięciem Manangu, 3 dni to zajmuje. Na jednym ,z mocniejszych podejść para Rosjan, ona z plecaczkiem mniej więcej szkolnym, on ze 100 litrowym worem wystającym wysoko ponad głowę- sprawiedliwie? Może chciał spróbować roli tragarza a może gentelman? W wieczór poprzedzający wyjście na przełęcz, ludzie w schronisku licytują się kto jak wcześnie wychodzi jakby to było wyjście na Everest co najmniej. Nam nie w głowie wychodzenie przed świtem, kulturalnie się wyśpimy i nie będziemy marznąć na podejściu. 5400 zaliczone-congratulation i takie tam. Na zejściu mało ciekawie, księżycowo, w kolejnych dniach walczymy z przeciwnym wiatrem idąc np. szerokim na kilometr suchym korytem rzeki. W Tatopani korzystamy z gorących źródeł, zwykłe betonowe baseniki ale wymoczyć się po tylu dniach trekkingu w miejscowości gdzie rosną pomarańcze, opuncje i inne egzotyczne z widokiem na strzelisty Nilgiri i napić się Ghorki- marzenie.
Etap do Ghorpani bardzo przyjemny, zielono, mocne podejście, po drodze częsty widok ręcznej obróbki tarasów rolnych. Piękne drzewa magnoliowe. Mijamy dzieciaki wracające ze szkoły, często mają przysłowiowe „pod górkę”. Bieda aż piszczy ale do szkoły elegancko w jednakowych koszulach od najmłodszych lat. Nad Ghorepani góruje Pun Hill, górka niewiele ponad 3 tyś npm ale słynie z widoków o wschodzie słońca. I tak przed piatą rano rusza całe miasteczko turystów by stawić się na górze przed świtem i podziwiać wyłaniające się masywy Dhaulagiri, Nilgiri, Annapurny czy Machapuchare. Imponujące. Po zejściu śniadanie i powoli żegnamy się z trekkingiem, zostaje nam ostatni długi etap zejścia z gór, któś naliczył kilka tysięcy schodów. Nasz kompan marszu Tomek decyduje się mimo małej ilości czasu gnać do południowej bazy pod Annapurną czyli tzw ABC. Udaje mu się to robiąc po dwa etapy na dzień w iście ekspresowym tempie. My po dotarciu do Pokhary znajdujemy szybko agencję Nepal Padle z którą wybieramy się na rafting, co prawda nie na ten co chcieliśmy …tylko na Lower Seti. Poznanie Nepalu od strony rzeki wygląda równie ciekawie co z buta, np. łowienie ryb na akumulator, oderwane od świata niczym w dżungli wioski robią wrażenie. Po dwóch dniach takiego spływania i moczenia nóg co jak wiadomo jest najlepszym relaksem po trekkingu, jedziemy do Khatmandu. Przypada mi siedzieć obok najemnego żołnierza Nepalczyka, który jedzie do swojej dziewczyny i w głowie mu tylko „diga diga”.
W Khatmandu czas schodzi na zwiedzaniu niezliczonych zabytków kultury hinduskiej i buddyjskiej, mamy okazję oglądać rytuał palenia zwłok, samo chodzenie po uliczkach jest nie lada atrakcją, tam dzieje się coś cały czas. Wrażenia z całego wyjazdu niepowtarzalne, a możliwości poznawania uroków tego kraju na dziesiątki takich wypraw czego sobie i innym życzę ;)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 08 października 2012 12:29:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
wow ahu!!!!
zazdroszczę!!!



a mam pytanie do moderatorów: w tym wątku jest chaos, który mi przeszkadza. może by jednak wydzielić wątek himalajski? co myślicie?

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 08 października 2012 19:44:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17995
..nie ma sprawy. Zrobię to w najbliższym czasie.
Temat został wyodrębniony


Ostatnio zmieniony pn, 22 października 2012 12:09:48 przez wuka, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 05 marca 2013 17:57:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 17:29:27
Posty: 7698
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Broad Peak zdobyty zimą!!

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 414 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 28  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 133 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group