Wracałam dziś z wakacji i jechałam Pendolino.
Szczerze odradzam.
Pendolino to zuo!
Nie ma przedziałów, jeno wąskie przejście między fotelami, człowiek idąc z dużym bagażem trąca wszystkich siedzących na brzegu.
Ale w ogóle posiadanie ze sobą bagażu, zwłaszcza dużego, jest w tym cholerstwie wysoce niewskazane, ten cud techniki i komfortu nie przewiduje miejsca dla takich fanaberii. A bagaż duży i z cenną zawartością jest już w ogóle rzeczą wręcz niedopuszczalną!
Wchodzimy na stacji, na której na szczęście nie wsiada dużo ludzi. Wszyscy jakoś dają radę zmieścić się w przedsionku i przeczekać aż pan z poczęstunkiem przejedzie przez wagon i zwolni drogę do foteli. Jest też miejsce i czas, żebym mogła z dużego plecaka wyjąć mały bagaż podręczny, gdyby wsiadało więcej ludzi, czynność ta stałaby się niewykonalna. Okazuje się, że miejsca na bagaż duży są na początku i na końcu wagonu, pasażerowie nie mogą mieć go przy sobie, w zasięgu wzroku i kontroli. O, przepraszam, jestem niesprawiedliwa, niektórzy wybrańcy mogą, gdyż nad fotelami są półki, a sufit miejscami dość wysoki, żeby dało się tam wcisnąć bagaż, niestety tylko miejscami i większość podróżnych o takim luksusie może tylko zapomnieć. Niestety, wsiadamy gdzieś w środku trasy, większość pasażerów jest już wsiądnięta wcześniej, i miejsca na bagaże - te na końcu i początku wagonu też są już zapełnione. Przeciskamy się więc do swoich siedzeń i próbujemy zmieścić na nich siebie i dwa duże plecaki. Nie ma to jak luksusowy pociąg! Dobrze, że czekają nas tylko 2 godziny jazdy. Na szczęście przychodzi konduktorka i postanawia jednak coś na to zaradzić. Poprzestawiała, poupychała bagaże innych ludzi na końcu wagonu i znalazło się jakoś miejsce i na nasze. Uff. NIe wiem tylko, czy właściciele tych poprzestawianych będą zachwyceni, jeśli będą mieli problemy z ich znalezieniem. Albo jeśli się pomylą, bo sporo było podobnych toreb.
Potem przekonuję się, że w tym cudzie techniki nie istnieje internet. Jeśli wierzyć opowieści jednego ze współpasażerów, wi-fi w Pendolino nie ma i być nie może, ot historia z cyklu absurdy UE. NIe będę powtarzać, bo nie słyszałam dokładnie i mogę coś pokręcić.
Ten sam biedny pasażer na koniec ma wyjątkowego pecha - jego bagaż jest dwa wagony dalej, a on nie ma jak tam się dostać, bo droga jest całkowicie zablokowana przez pasażerów wysiadających i wyciągających swoje bagaże. W związku z tym chłopak obawia się, że zamiast wysiąść na swojej stacji, będzie musiał pojechać do następnego miasta...
Na koniec dorzucę tylko, że czas naszej podróży za pomocą Pendolino jest, zgodnie z rozkladem, jedynie 2 minuty krótszy od czasu podróży tradycyjnym IC. Jakie stąd wnioski?
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
dlatego..hmmm
