Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest ndz, 12 maja 2024 13:51:41

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 376 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 26  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 13 marca 2012 09:51:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28021
Śliczna na tym zdjęciu.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 13 marca 2012 14:03:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
arasek pisze:
my zaczniemy już poniżej tych wszystkich hydrotechnicznych fizdrygałów, w miejscu gdzie Obra odzyskuje naturalny charakter(ek)

mi tak jakoś kanałowo się kojarzy
możesz coś więcej jaka trasa i dlaczego taka decyzja?
w sumie fajnie będzie przeczytać relację i pojechać jesienią - przecież to tak blisko /i ciuchcią do Wolsztyna można podjechać :wink: /


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 14 marca 2012 10:20:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17277
Skąd: Poznań
Zaczynamy w Kopanicy, nieco powyżej Kargowej, jakieś 112 km od ujścia o ile pamiętam... To najlepszy kawałek tej rzeki - dużo lasów, parę jezior po drodze.
Obra pojawiała się w castingach od zawsze, ale odpadała w starciach z bardziej wygadanymi (wychlupanymi?) rywalkami. Tym razem ze względu na pewne czynniki osobiste jednej ze spływowych rodzin, wygrała a to dzięki możliwości szybkiego powrotu do Poznania w razie potrzeby.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 14 marca 2012 11:28:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 21 marca 2007 09:35:09
Posty: 521
Skąd: Bydzia
obrazek z Obry niezwykle zachęcajacy :brawa: aż sie chce spływać :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 maja 2012 13:32:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
http://www.puszcza-zielonka.pl/turystyka/szlak-kajakowy/item/458-zapraszamy-za-sp%C5%82yw-kajakowy.html


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 lipca 2012 22:43:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
Głomia wielce OK choć trudna bardzo raczej męska niż rodzinna
polecam szczerze kajaczki.pila.pl
dwa kajaki trzy dni całość 270 złoty /z transportem!!!/
skorzystam nie raz
prowadzi firmę nauczyciel WF świetny gość


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 lipca 2012 07:23:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17277
Skąd: Poznań
Obejrzałem parę zdjęć, faktycznie wygląda na wymagający ciek.
A u nas powoli rośnie Reisefieber ... W ten weekend wyjmuję namiot, wymaga przejrzenia i kilku drobnych napraw. Z jednym upartym zamkiem trzeba będzie chyba odwiedzić pogotowie krawieckie...

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 08:20:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17277
Skąd: Poznań
Spływ Obrą przeszedł do historii.

CZ.I

W niedzielę 29 lipca budzi nas deszcz. Początkowo słaby, potem przybiera charakter rzęsisty. A więc znów! Od kilku już lat wyjeżdżamy na spływ przy fatalnej pogodzie. Zawsze zdążyło się jednak wypogodzić, czy teraz będzie podobnie? Pakuję wszystko do auta zlewany strugami wody, o dziesiątej ruszamy. Stęszew, Grodzisk, Wolsztyn – pozdro dla parowozowni! Za Wolsztynem przestaje padać, gdy dojeżdżamy do Kopanicy wychodzi słoneczko. Tradycji stało się zadość! Grupa się zjeżdża, pan przywozi kajaki i robimy przeładunek. Lubię te pierwsze chwile, gdy nagle z miejskiego szyku trzeba się już przebrać spływowo. Wreszcie jesteśmy na wodzie, ogłaszamy uroczyście początek spływu i ruszamy! Z lekkim niepokojem, bo słońce grzeje ale pogoda wciąż jest niepewna, ze wszystkich stron chmurzy się i pogrzmiewa. Płyniemy Obrą wśród łąk, bez większych emocji na razie – tu Obra sprawia wrażenie jeszcze rzeki uregulowanej, o wyprostowanym korycie. Po jakichś dwóch godzinach dopływamy do Jeziora Chobienieckiego i znajdujemy w lesie ładne miejsce na biwak. Pierwsze rozbicie namiotów, leniwe popołudnie i jeszcze jeden pożegnalny deszczyk – ale już nic nam nie zrobi, mamy dachy nad głową.
W poniedziałek startujemy oczywiście skoro świt tzn. tuż przed komunikatem o stanie wód głównych rzek Polski i płyniemy teraz przez liczne jeziora tak zwanej Bruzdy Zbąszyńskiej, nanizane na Obrę jak koraliki na sznurek. Największe z nich – Zbąszyńskie daje nam trochę w gnat i z ulgą dopływamy do pola biwakowego za Zbąszyniem. Niezbyt ładne i czysto komercyjne, ale na dziś mamy jednak dość. Obra na tym odcinku nie zachwyca – mały spadek powoduje że jest mocno pozakwitana glonami, nie jest brudna ale wygląda jakby była brudna, otoczenie też słabawe. Ale jako grupa bawimy się doskonale i w następne przedpołudnie rozgrywamy między sobą mecz futbolowy, zakończony wynikiem 5:4… Pogoda znakomita, w środę wręcz upalna. Leniwie płyniemy sobie dalej, docierając do Jeziora Lutol. Okolica pięknieje, jezioro okazuje się być perełką, znajdujemy rewelacyjne wręcz miejsce do spania. Sosnowy las, wyśmienita czysta plaża i pomost ze wspaniałym widokiem na jezioro i położoną w jego centrum tajemniczą wyspę. Jest pusto ale wkrótce zjawia się pan i oznajmia, że miejsce to jest własnością nadleśnictwa, które on reprezentuje. Pokazuje cennik, który nas obala – trzy złotłe pięćdziesiąt groszy za rozbicie namiotu! Decydujemy się zainwestować w ten nocleg, wieczorem mamy świetne ognisko, gramy i śpiewamy a przebojem spływu staje się „Saluto”! (pod koniec wszystkie dzieciaki chórem nucą „salut, salut ty żyjesz!”). Budzi nas delikatne słońce przebijające się przez korony sosen, o 10:07 robimy naradę i decydujemy się na dzień leniwca – zostajemy tu na jeszcze jedną noc. Cały upalny dzionek upływa na cudownym zbijaniu bąków w niespiesznej atmosferze. Ale nie aż tak znów – bierzemy trzy kajaki i chętni wyprawiają się na Tajemniczą Wyspę. Jest dzika i strasznie zakomarzona. A po południu pożyczam od pana rezydenta (który zresztą okazuje się być malarzem – co dzień rozstawiał sobie sztalugi i malował!) rower i wyprawiam się na północ w kierunku Trzciela. Celem jest nieczynna od lat linia kolejowa Międzychód – Zbąszyń, przed wojną najdalej na zachód wysunięty fragment polskich torów. Bo Obrą i jeziorami biegła kiedyś polsko-niemiecka granica. Jedzie się wspaniale, przecinam autostradę (wszystko aż lśni nowizną) i dróżkami leśnymi docieram do biegnącego w lesie nasypu. Linia jest w straszliwym stanie, między torami rosną drzewa grube niczym ramię Tomasza Majewskiego. Podjeżdżam do małego wiaduktu nad leśnym duktem i wyobrażam sobie jak budowali ten wiadukt. To był chyba 1887 rok albo jakoś tak. Jaki tu musiał być ruch, radość – jest praca - będzie kolej!, robotnicy zwozili materiały, żony przynosiły im jedzenie w menażkach… Jadę i układam sobie opowieść o dwóch kolegach – Andreasie i Stanisławie, Niemcu i Polaku, którzy budowali ten wiadukt i najpierw byli przyjaciółmi a potem posprzeczali się o dziewczynę z pobliskiego Trzciela… Docieram do dawnej stacji Prądówka – położona w zupełnej głuszy, ale budynek w dobrym stanie i chyba zamieszkały Co ciekawe, na bocznicy stoją trzy wagony wczasowe. Nic tu już nigdy nie dojedzie, ale one wciąż dumnie stoją na torach. Bliżej autostrady wyrwali tory. Ale tunel jednak przewidzieli… w nim w miejscu torów zbudowali ścieżkę rowerową, ładne płytki idą po 50 metrów w jedną i drugą stronę i kończą się ślepo na nasypach. Kompletnie bez sensu ale pewnie tak było w kontrakcie, to zrobili… Zrobiło mi się żal tej ścieżki, która przecież chciałaby poczuć tarcie gumy, zapach pedała… Przejeżdżam więc tym całym kuriozalnym odcinkiem, być może jako pierwszy rowerzysta od czasu jego oddania do użytku. I wracam chęchami nad jezioro. Cóż za popołudnie :!:

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 08:21:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 15:34:22
Posty: 17277
Skąd: Poznań
CZ.II

W czwartek niechętnie opuszczamy Lutol i płyniemy przez Trzciel w kierunku Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. W Trzcielu czytamy zresztą, że jedno z jezior po drodze jest w zasadzie rezerwatem i że spływy mogą nim płynąć tylko za zgodą dyrektora parku. Postanawiamy posługiwać się konstrukcją domniemanej zgody i płyniemy. Rzeka robi się sama w sobie coraz ładniejsza, porównywalna z Drwęcą, chociaż do Piławy czy Drawy jednak brakuje jej trochę klasy. Ot, jak na przykład Rapid Wiedeń albo Sampdoria Genua w porównaniu do Chelsea albo Milanu. Dopływamy do oznaczonego (ale bezpłatnego) biwaku, bardzo ładnego zresztą. W ostrym jeszcze słońcu, łagodzonym przez cienie drzew rozbijamy się i włazimy do wyjątkowo ciepłej rzeki na kąpiel. Wieczorne ognisko i kiełby przeplatają się z coraz głośniejszymi grzmotami, idzie burza… W końcu, gdy pieprznęło już całkiem blisko ewakuujemy się do namiotów. A po jakimś kwadransie rozpętało się na dobre. Wieje, błyska, grzmi, umiarkowanie pada – w namiotach jednak odbiór tego wygląda zgoła inaczej… W końcu jednak burza przetacza się dalej a rano budzimy się w oparach niskich, ciepłych chmur. Jest jak w dżungli. Po śniadaniu niby zaczynamy się powoli zbierać, ale widnokrąg znów ciemnieje i po dwunastej mamy drugi akord nawałnicy. Tym razem grzmi mało ale jak leje! Po jakimś czasie wszystkie namioty stoją w wodzie (na szczęście nikogo ewidentnie nie zalało, ale brakowało niewiele). Ale w końcu niebo się przeciera i nawet wychodzi słońce. Namioty i ubrania schną szybko przy ogniu i zapada decyzja – płyniemy! Trochę to szalony plan bo jest już prawie siedemnasta, ale dopłyniemy chociaż do następnego biwaku przy leśniczówce. Ten odcinek okazał się najładniejszy z całego spływu – meandry, trzciny, skarpy a to wszystko podświetlone niskim słońcem. Po wieczór rozbijamy się przy leśniczówce w Rańsku. Wita nas pas kilkunastu powalonych drzew przy łące biwakowej – okazuje się, że ta nocna burza miała tutaj jeszcze gwałtowniejszy przebieg. Miejsce takie sobie, ale z przepięknym widokiem na drugi brzeg rzeki. Ogniskujemy długo… A śpimy krótko – jakoś tak po czwartej budzi nas kogut-psychopata. :kogut: Gość pieje jak opętany aż do śniadania a my chętnie przerobilibyśmy go na obiad… No nic, wyruszamy, z zamiarem wpłynięcia na boczne Jezioro Żółwińskie. Przez ten wczorajszy deszcz dopłyniemy tylko do Międzyrzecza i tak już więc nie ma co się spieszyć. Półtorej godziny rzeką (ciągle bardzo ładnie) i docieramy do jeziora. Tam znajdujemy śródleśną łąkę, potem drugą ale niektórzy już się przywiązali do pierwszej, więc mamy tradycyjny sejmik i nawet lekkie spięcia ale na końcu zawsze zgoda – nocujemy na drugiej. Robi się piękny wieczór – nad wodami jeziora wschodzi ogromny księżyc w pełni, ognisko iskrzy, kiełby skwierczą, w ruch idzie szampan zachowany z sylwestra oraz nabyte lokalne wino za 3,50 (na butelce – cóż za wspaniały tupet – napis „Seria limitowana”). No i robi się niedziela, jak szybko ten tydzień minął! Zbieramy się powoli pod lazurowym niebem, opuszczamy jezioro i przy przyjemnym, silniejszym już nurcie dopływamy do Międzyrzecza. Ostatnie pociągnięcia wiosłem, brzeg… Tymczasem zbiera się na burzę. Zostawiamy więc kobiety i dzieci z manelami i jedziemy szybko po samochody do punktu zero, to jak film w drugą stronę w przyspieszonym tempie – Trzciel, Zbąszyń, Chobienice… Odwiedziny miejsca startu – niewesołe deja vu. Wracam, za Trzcielem okazuje się już po burzy ale droga przez las zablokowana – ogromne drzewa leżą w poprzek drogi, jezdnia zasypana liśćmi, mchem, szyszkami… Wysiada za mną jakiś Holender i krzyczy „Mijn God!” Trzeba czekać, przyjeżdżają traktory i usuwają drzewa. Dobrze, że nie jechaliśmy tędy trochę wcześniej, mogło być różnie… A w Międzyrzeczu, dokąd w końcu docieram ( tylko 12 km dalej) nie spadła nawet kropla deszczu! Ale potem, gdy wracamy przez Pszczew, Borowy Młyn, Międzychód – znów widać siłę żywiołu. O 19:01 jesteśmy pod domem.
Obra jest rzeką na czwórkę. Nie ma wybitnych momentów, ma za to słabe. Dla miłośników jezior po drodze – spory plus, bo jest ich trochę i mają swoją urodę. Cała impreza wypadła wszakże doskonale. :)
Zdjęcia – będą jak zwykle nieco później.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 08:40:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28021
arasek pisze:
Postanawiamy posługiwać się konstrukcją domniemanej zgody i płyniemy.


:D

piękny musiał być to spływ!
będę czekał na zdjęcia

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 08:53:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 17 lutego 2007 10:03:24
Posty: 17996
..Andreas, Stanisław , wino za 3,50 :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 13:01:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 16:53:29
Posty: 14866
Skąd: wieś
Super! :D

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 13:29:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 26 stycznia 2009 21:04:57
Posty: 14024
Skąd: ze wsi
arasek pisze:
lokalne wino za 3,50 (na butelce – cóż za wspaniały tupet – napis „Seria limitowana”).


arasek pisze:
Ogniskujemy długo… A śpimy krótko


arasek pisze:
księżyc w pełni, ognisko iskrzy, kiełby skwierczą

i to jest to! :D

świetna relacja, taka różnorodna, wręcz obyczajowo-katastroficzna...
:piwo:

czekam na foty!

_________________
un tralala loco


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 08 sierpnia 2012 15:27:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 17:38:41
Posty: 10006
arasek pisze:
lokalne wino za 3,50 (na butelce – cóż za wspaniały tupet – napis „Seria limitowana”).

:hahaha:

Rela super, też czekam na zdjęcia! :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 22 sierpnia 2012 16:34:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 20 października 2008 17:48:09
Posty: 6421
arasek pisze:
W poniedziałek startujemy oczywiście skoro świt tzn. tuż przed komunikatem o stanie wód głównych rzek Polski
skąd ja to znam :roll:
my ostatnio i z tym mamy problem
arasek pisze:
Pokazuje cennik, który nas obala – trzy złotłe pięćdziesiąt groszy za rozbicie namiotu!
to jest plus mało uczęszczanych rzek
zeszłoroczna Liswarta z Wartą i tegoroczna Głomia i górna Gwda 0 złotych
arasek pisze:
A śpimy krótko – jakoś tak po czwartej budzi nas kogut-psychopata.

che che my mieliśmy liska złodziejaszka - dzięki niemu od piątej byłem na nogach
arasek pisze:
po południu pożyczam od pana rezydenta (...) rower i wyprawiam się na północ w kierunku Trzciela. Celem jest nieczynna od lat linia kolejowa Międzychód – Zbąszyń
ale fajnie to sobie wymyśliłeś :D
arasek pisze:
Jaki tu musiał być ruch, radość – jest praca - będzie kolej!, robotnicy zwozili materiały, żony przynosiły im jedzenie w menażkach…
to samo wrażenie miałem w Białośliwiu na stacyjce wąskotorówki - jak tu musiało wrzeć życie, lokomotywki pod parą, zgrzyt kół na rozjazdach, szczęk wagoników...
arasek pisze:
Dla miłośników jezior po drodze
to nie dla mnie
my płyneliśmy tydzień później Gwdą i pogoda też była dynamiczna ale szczęście też mieliśmy
świetnie się czytało czekam na foty :brawa:


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 376 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16 ... 26  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 83 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group