Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest pt, 29 marca 2024 10:11:31

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 376 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 22, 23, 24, 25, 26  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: śr, 07 czerwca 2023 19:39:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Mi się bardzo podoba z tego opisu, chciałoby się tam być!

Fengari pisze:
Już?! Dla mnie na urlopie o tej porze to jest dopiero poranek, no, może taki już późny, już jestem w drodze, ale wciąż jeszcze poranek.

No niby wcześnie, ale... jak dajmy na to jestem w schronisku i idę na wycieczkę, to nieraz też o takiej godzinie się już wróci. Nie przy tych dłuższych oczywiście, ale też ten spływ chyba nie był z tych dłuższych.
Czyli po 15 co, życie towarzyskie? :D

Jak wygląda życie towarzyskie na spływach (Twoich)?

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: śr, 07 czerwca 2023 20:59:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Crazy pisze:
No niby wcześnie, ale... jak dajmy na to jestem w schronisku i idę na wycieczkę, to nieraz też o takiej godzinie się już wróci.

Po prawdzie to i ja sobie przypominam kilka powrotów o takiej godzinie, ale u mnie to rzadkie przypadki i tylko w niskich górach i na bliskich trasach. I potem kompletnie nie wiadomo, co zrobić z resztą dnia.

Crazy pisze:
Jak wygląda życie towarzyskie na spływach (Twoich)?

Ale to już jak rozumiem, pytanie do Araska, nie do mnie?
Bo ja jeszcze nigdy na żadnym spływie (nie licząc spływu tratwą na Dunajcu :wink: ) nie byłam, co najwyżej mogłam popływać sobie po jakimś jeziorku (np. Kamionkowskim :lol: ) albo czymś takim. I jakie życie towarzyskie? :lol:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: czw, 08 czerwca 2023 22:17:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Co do godzin i życia towarzyskiego - różnie to bywa(ło) Na spływach tygodniowych zdarzało się, że kończyliśmy o zachodzie słońca gdy brzegi rzeki nie dawałi fajnych miejsc na nocleg.
Ale w tę sobotę chce się mieć więcej czasu, właśnie na to życie towarzyskie-pozakajakowe. Gdy się wysiądzie około 15:00, to zanim przeniesie się graty na łąkę, rozbije namioty, podgrzeje obiady - to robi się 16:00 z okładem.
Potem czas wolny w podgrupach 8-) niektórzy - dotlenieni przez cały dzień - ucinają sobie drzemkę, gra się w siatkę albo w piłkę nożną. Po 18:00 trzeba już zbierać drzewo na ognisko, które płonie zanim zajdzie słońce. A później jest pieczenie kiełbas, rozmowy a o 22:00 zaczynamy grę w kalambury, która trwała w tym roku dobre dwie godziny.

Fengari pisze:
A tak swoją drogą, jak dalekie od Poznania rzeki bierzecie pod uwagę?


Województwo wielkopolskie - czyli w sumie dość spory obszar.
Aczkolwiek spytałem czy w przyszłym roku byliby gotowi na dwa noclegi, tak aby jechać w piątek po południu, spaćw miejscu startu a w sobotę już ruszać od razu rzeką. Reakcja była pozytywna, więc być może popłyniemy jurajską Liswartą (swego czasu Powsinoga narobił mi na nią smaka).

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: ndz, 11 czerwca 2023 22:35:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Podoba mi się takie życie towarzyskie :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: ndz, 06 sierpnia 2023 00:03:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Jak już wspomniałam w wątku 'Co robię dziś', wczoraj odwiedziłam Pomiechówek, przez który przepływa rzeka Wkra.
Miałam ochotę na spływ, ale było już dość późno, tak po 18. Niemniej jednak wciąż jakieś rodziny z dziećmi bawiły się na kajakach, więc poszłam do wypożyczalni zorientować się, czy są jakieś opcje wypożyczenia kajaka na krótko, na jakąś godzinkę czy pół, żeby chociaż ot tak, troszkę sobie pokręcić się w kółko po okolicy.
Nie było. Później dopiero zorientowałam się, że wypożyczalni tam w okolicy jest mnogość, więc te rodziny pewnie gdzieś stamtąd brały sprzęt do zabawy. Ta, do której się udałam, oferowała tylko konkretne spływy, najkrótszy - ok 2 godz, ze Śniadówka. Po krótkim namyśle zdecydowałam, że chcę, a co mi tam. Zapytałam, czy jeszcze dziś jest taka możliwość, czy trzeba czekać aż się zbierze grupa na bus - okazało się, że bez problemu i że na nic nie trzeba czekać, zaraz mnie zawiozą. No i faktycznie po chwili już byłam w drodze.
Myślałam, że punkt startowy dla takiego 2-godzinnego spływu jest gdzieś o rzut beretem i za chwilę będziemy na miejscu, a tymczasem bus jechał i jechał, a ja nabierałam stracha, czy dam radę przepłynąć aż taki kawał drogi i ile mi to faktycznie zajmie... że ta estymacja czasowa to pewnie dla sportowców wyczynowców a takiej słabiźnie jak ja to zajmie uj wie ile...
No ale w końcu dojechaliśmy, zostałam wsadzona w kajaczek i zostawiona sam na sam z rzeką. :)

Wkra płynie szerokim korytem i wydaje się mieć nurt bardzo spokojny, miałam jednak spory problem z robieniem zdjęć, gdyż kiedy tylko odkładałam wiosło, żeby wyjąć telefon z torebki i cyknąć fotkę, zaraz mnie obracało na bok i znosiło w przybrzeżną zieleninę. Toteż przeważnie musiałam jednak skupiać się na wiosłowaniu i utrzymywaniu na środku rzeki. Okolica jest tam bardzo ładna, raczej lesista, choć w sumie dość monotonna. Czasem tylko pojawiały się jakieś urozmaicenia w postaci wysepek. Ogólnie płynęło się bardzo przyjemnie i w gruncie rzeczy relaksująco. Wokół pełno ważek - a najwięcej moich ulubionych, tych takich co są całe granatowe włącznie ze skrzydłami. Czułam się zachwycona ich licznym i bliskim sąsiedztwem. Nie brakowało też ptaków rozmaitych, w tym najpiękniejsze - białe czaple, które pozwalały się podziwiać również w locie, czad! No i raz zobaczyłam coś niezwykłego, niestety tylko przez krótką chwilę, z niezbyt bliska i niewyraźnie - i bardzo bym chciała wiedzieć, co to było. Na ważkę zdecydowanie za duże, ale czy żyją u nas takie ptaki - calutkie niebieskie i bardzo szczupłe?
Największym minusem Wkry okazał się niski poziom wody, parę razy wpakowałam się na mieliznę i musiałam rękami odpychać się od dna. W dodatku przeważnie nic przed tą mielizną nie ostrzegało, od wody odbijał się na ciemno las i widać było tylko to, co ma się bezpośrednio pod sobą. Kilka razy poczułam też jak dno kajaka szoruje o jakiś kamień, nabierałam wtedy obaw, czy nie skończy się to źle, na szczęście nic się nie stało.
Ze dwa razy poziom trudności spływu w skali 0-10 urósł do powiedzmy 2 ;) kiedy nurt odrobinę przyspieszał, bo pojawiały się niewielkie progi, okraszone też zresztą kamieniami i trzeba było uważać, żeby na nie nie wpaść. No, ale to takie niegroźne strachy dla lekkiego urozmaicenia wrażeń początującym spływowiczom. ;)
Przez pierwszą połowę drogi miałam rzekę tylko dla siebie i mogłam się w pełni cieszyć jej spokojnym pięknem. Kiedy jednak pokazał się most, wyznaczający połowę drogi - wg tego, co powiedział pan z wypożyczalni, pojawila sie też cywilizacja na brzegach, należąca do miejscowości Kosewko. A wraz z nią inne kajaki, które potem plątały się w moim sąsiedztwie przez spory kawałek drogi, aż się w końcu wkurzyłam i postanowiłam wyprzedzić to hałaśliwe towarzystwo. Udało mi się to na szczęście i to pomimo najgorszego zarycia w mieliznę w ciągu całej trasy. Ostatecznie miałam przed soba już tylko w oddali jeden kajak z pojedynczym pasażerem, który w niczym mi nie wadził. Znów zrobiło się spokojnie, cicho, zielono i pięknie. A kiedy zaczęło już lekko zmierzchać, wręcz magicznie - wtedy nabrałam ochoty, żeby jeszcze długo tak płynąć i płynąć przed siebie, ale też wtedy właśnie trasa dobiegla końca...
Wbrew moim obawom w estymowanym czasie zmieściłam się idealnie. Nie wiem nawet, czy ten czas uwzględniał podróż busem na miejsce startu, czy tylko sam spływ, w każdym razie ja postawiłam swoje nogi na brzegu równo 2 godziny od momentu wypożyczenia kajaka. :)
Zadowolna wróciłam do akademika. Zapomniałam tylko swojej wyłowionej muszelki - bo tych akurat całe mnóstwo walało się po dnie rzeki w rozmiarach najrozmaitszych, aż w końcu nie wytrzymałam i po jedną siegnęłam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: ndz, 06 sierpnia 2023 09:02:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 07 marca 2006 14:07:18
Posty: 802
Skąd: Marshes
Fengari pisze:
czy żyją u nas takie ptaki - calutkie niebieskie i bardzo szczupłe?
Szczuple za bardzo wprawdzie nie są, ale miałaś duże szanse na zobaczenie zimorodka.

A okolicę znam i lubię, bo wielokrotnie byłem na łąkach przy ujściu Wkry do Narwi (przy czym najciekawsze są od późnej jesieni do wczesnej wiosny).

_________________
[.. :muuu .]


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: ndz, 06 sierpnia 2023 15:49:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Puddleglum pisze:
Szczuple za bardzo wprawdzie nie są, ale miałaś duże szanse na zobaczenie zimorodka.


Jeśli widziałam go od strony grzbietowej i wyglądał tak, jak np. na tym zdjęciu, to był dla mnie wystarczająco szczupły i niebieski, tak, że faktycznie mógł być to on. Dzięki! :)
Obrazek

Puddleglum pisze:
przy czym najciekawsze są od późnej jesieni do wczesnej wiosny

O, ciekawe, to taki okres, który wydaje się raczej martwy. Co tam się wtedy dzieje?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: pn, 07 sierpnia 2023 12:05:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
No super, Fen! Nigdy na Wkrze nie byłem, a na Twoich fotkach prezentuje się bardzo przyjemnie.
To całkiem spora rzeka, prawie 250 km! Nic dziwnego, że na tym dolnym odcinku, którym płynęłaś, wygląda już całkiem dostojnie. Ale to i dobrze, bo wtedy jest łatwo (choć rozumiem, że te porywy do +2 były, naturalna rzecz).
A jak Ci szło samo wiosłowanie? Zrobiłaś pewnie z 5-7 km, byłaś zmęczona na końcu?
Chociaż chyba nie było źle, skoro...

Fengari pisze:
wtedy nabrałam ochoty, żeby jeszcze długo tak płynąć i płynąć przed siebie


:)

Podtrzymuję propozycję sprzed lat - jeśli zebrałoby się między 8 a 12 osób z UT, mogę zorganizować spływ np: za rok. Dwie opcje - od weekendowego (piątek-niedziela) do tygodniowego (sobota-sobota).

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: pn, 07 sierpnia 2023 19:27:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
arasek pisze:
A jak Ci szło samo wiosłowanie? Zrobiłaś pewnie z 5-7 km, byłaś zmęczona na końcu?

Według wypożyczalni odcinek wynosił 9 km. Generalnie nie było źle, choć trochę jednak zmęczenia odczuwałam i na następny dzień lekki ból mięśni był. No, ale lekki, bez dramatu. :)


arasek pisze:
Podtrzymuję propozycję sprzed lat - jeśli zebrałoby się między 8 a 12 osób z UT, mogę zorganizować spływ np: za rok. Dwie opcje - od weekendowego (piątek-niedziela) do tygodniowego (sobota-sobota).

Ech, ja to zawsze jestem chętna na manewry a te brzmią wyjątkowo fajnie, ale... co innego jednodniowy kilkugodzinny (nawet długi) spływ, tyle bym zaryzykowała, a co innego kilka dni. No i jak się domyślam, wyższy poziom trudności, przeszkody i pajęczyny... :D

Póki co mam jeszcze chrapkę na spływ Świdrem, ale nie wiem, czy mi się uda. Zazwyczaj piąteczki mam wolne, ale dwa najbliższe jednak niestety nie do końca, a potem to już wakacje się kończą i nie wiadomo co dalej będzie...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: ndz, 27 sierpnia 2023 22:15:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
Fengari pisze:
Póki co mam jeszcze chrapkę na spływ Świdrem, ale nie wiem, czy mi się uda.

No to się udało i zamiar swój spełniłam. :)
Porwałam się na odcinek 4- godzinny i tym razem już niestety nie udało mi się zmieścić w estymacji, płynęłam prawie 5. Trasa: Wola Karczewska - Emów. Od razu powiem, że Świder, choć mniej więcej podobnej szerokości co Wkra, i również leśny, ma jednak zupełnie inny charakter. Jest bardziej zróżnicowany, wyjątkowo atrakcyjny, mocno kręty i zdecydowane trudniejszy. Pani z wypożyczalni, z którą wcześniej umawiałam się przez telefon, powiedziała mi, że ten odcinek jest odpowiedni dla początkujących i rodzin z dziećmi... hmmm... jeśli tak, to ja nie chcę wiedzieć, jak wygląda odcinek dla zaawansowanych. :D Chociaż trochę wiem, miejsce startu znajdowało się już za tą atrakcją, a ci co płynęli dłuższą trasą, musieli się z tym 'wodospadem' zmierzyć: :mrgreen:

Obrazek

Natomiast pan w recepcji, kiedy już uiściłam opłatę za kajak, uprzedził już calkiem lojalnie, że to rezerwat i nikt tej rzeki nie porządkuje - jak się drzewo zwali, to jest zwalone i są po drodze i kłody i kamienie. Mimo to wciąż pozostałam ufna w obiecaną łatwość tej trasy. Przecież na Wkrze też czasem zdarzały się jakieś kłody i kamienie, a mimo to nie było z nimi żadnego problemu... Wspomniał też coś o jakiejś rurze pod koniec trasy, której nie da się przepłynąć i trzeba wysiąsć z kajaczka... hmm, no, dojdziemy i do tego.

Wraz ze mną bus zabrał na miejsce startu jeszcze kilka osób, w sumie oprócz mnie ruszyły jeszcze trzy kajaki. Trochę się martwiłam koniecznością płynięcia w takiej kupie, ale na szczęście pozostali szybko zniknęli mi z oczu i niemal całą trasę płynęłam całkiem sama na rzece, jeśli nie liczyć ludzi mijanych czasem na brzegach.

Napomknę jeszcze kilka słów o pogodzie. Tego dnia od rana było pochmurno, a czasem nawet coś tam z nieba nieznacznie pokapywało, niemniej jednak zupełnie niegroźnie i miałam nadzieję, że na tym poprzestanie. Taka aura utrzymywała się na początku spływu, ale potem deszcz momentami robił się nieco intensywniejszy - mimo to wciąż zbytnio mi nie przeszkadzał. Aż do momentu, kiedy postanowił rozpadać się konkretnie i zamienił w całkiem intensywną ulewę. :D Zastanawiałam się, co powinnam zrobić z tym fantem, czy może należałoby przeczekać to gdzieś na brzegu? Ale nie chciało mi się wysiadać i tracić czasu na czekanie - a bo to wiadomo, ile takie coś potrwa?
Wyciągnęłam więc swój płaszcz przeciwdeszczowy, który przezornie ze sobą wzięłam i okazało się, że jego szerokie poły są w stanie zakryć też większość otworu w kajaku, tak więc nie nalało mi się tam zbyt wiele wody. :)
Ulewa na szczęście nie trwała długo, a potem przestało padać na dobre i w końcu nawet wyszło słońce. :)

No dobrze, ale wróćmy do samej rzeki. Jak już wspomniałam, na tym odcinku płynie niemal cały czas przez las. Sporą część trasy pokonuje się w tunelu pod przepięknym zielonym baldachimem z gałęzi, raczej jasno-sielsko-zielonym, chociaż nie tylko. Zdarzają się i prześwity, krótkie fragmenty o wybrzeżach trzcinowo-kwiecistych, zdarzają się ciemnozielone drzewa, dumnie i pionowo prężące się wzdłuż brzegów, pozostawiając nad wodą otwarte niebo. Zdarzają się też po bokach wysokie, piaszczyste skarpy. Zdarzają się wyspy, które trudno zgadnąć, z której strony lepiej ominąć. Krajobraz jest zróżnicowany i niezwykle malowniczy. Ważek lata mnóstwo, potrafią tańczyć człowiekowi przed nosem, albo siadać na dziobie kajaka niczym przewodnicy. Za to ptactwa widziałam znacznie mniej, niż na Wkrze, zwłaszcza brak czapli zasmucił. Za to znowu widziałam niebieskiego ptaszka, leciał przez jakiś czas daleko z przodu, nie miałam szans mu się przyjrzeć - może to i faktycznie zimorodek, kto wie?

Świder przepływa pod niejednym mostem, wszystkie na szczęście wysokie i nijak dla kajakowiczów niegroźne. Z czego jeden wyjątkowo fajny - wiszący, bujający się, z drewnianymi kładkami i odstępami między nimi. Chciałabym wiedzieć, gdzie to dokładnie było i koniecznie kiedyś nim się przejść!
Mniej fajnie, że gdzieś w połowie trasy przepłynąć trzeba pod szeroką dwupasmową autostradą, w dodatku właśnie tam wpakowałam się na wyjątkowo paskudną mieliznę, aż musiałam wysiąść. z kajaka i go poprowadzić dalej za rączkę, bo inaczej się nie dało. A potem przez jakiś czas niestety rzeka płynie wzdłuż tej autostrady - nie widać jej, ale słychać aż za dobrze, co nieźle działało mi na nerwy. No ale na szczęście się skończyło i spokój powrócił.

Świder istotnie obfitował w kłody i zwalone drzewa. I to nie tylko takie leżące gdzieś po bokach i łatwe do ominięcia, ale nierzadko takie, które leżały w poprzek całego koryta - i nie było rady, trzeba było przepływać pod nimi. Czasem nawet musiałam się kłaść w kajaku, żeby się pod nimi zmieścić. Całe szczęście, że ta trasa była przetarta przez innych i nie musiałam się specjalnie obawiać pajęczyn i pająków, choć dreszczyk emocji był. ;) Ze trzy razy jednak się zdarzyło, że musiałam przepłynąć pod pająkiem - i kończyło się to wrzaskiem. Dobrze, że nie miałam na to świadków. :mrgreen: Na szczęście wszystkie te potwory pozostały jednak gdzieś w górze, na swoich miejscach, a nie na mnie.
W jednym miejscu widziałam tez uroczą rzecz - leżącą w wodzie gałąź porośniętą grzybami. Nie hubami, tylko normalnymi grzybkami z nóżkami i kapeluszami - niestety zbyt szybko ją minęłam, żeby zrobić zdjecie.
Zdarzyła się też kłoda, która - mimo, że dość krótka i teoretycznie powinna być łatwa do ominięcia - nie chciała mnie przepuścić. :D Rzeka cały czas uparcie mnie na nią znosila i chociaż o dziwo pozwalała mi odpłynąć od niej wstecz - to ilekroć chciałam ruszyć do przodu, przekręcało mnie i znosiło wciąż w to samo miejsce. W końcu darowałam sobie wiosłowanie i odpychając się rękami od tej gałęzi, jakoś ją w końcu zdołałam wyminąć.

Kolejna trudność to dno Świdra, które w przeciwieństwie do głównie piaszczystej Wkry, jest przeważnie kamieniste. Stwarzało to problem na mieliznach, na szczęście niezbyt licznych, wbrew temu, czym straszyli w wypożyczalni. Czasami dawałam radę wydostać się z mielizny, odpychając się od dna rękami - i przy okazji zdzierając sobie skórę o kamyki - ale bywało i tak, że musiałam wysiadać z kajaka, bo bałam się, że szorując po takim dnie go uszkodzę. No, ale najwięcej trudności stwarzały nie mielizny, ale dość częste progi oraz duże głazy wystające z wody albo i nie... Wielokrotnie uderzałam o kamienie, bo nie było szans ich ominąć - było ich zbyt wiele po prostu. Próbując wyminąć jeden wpadałam na drugi... A progi często nie mialy nawet porządnych przesmyków, co najwyżej jakieś jedno wąskie miejsce, gdzie bambulce były mniejsze od pozostałych, więc dawało się tamtędy przepłynąć - główny nurt sam się kierował w taki punkt - ale po to tylko, żeby za progiem rąbnąć mną o głazy leżące kawałek dalej.
Prąd w takich miejscach był dość silny. Kilka razy zdarzyło mi się, że kajak przestał mnie słuchać i twardo znosił na jedną stronę, mimo, że usilnie próbowałam skręcać w drugą. Ze dwa razy obróciło mnie dookoła własnej osi, a raz przekręciło do tyłu i kilka metrów tak przepłynęłam, nie mogąc obrócić się z powrotem do przodu - ale to dlatego, że akurat wtedy zrobiło się bardzo płytko i co wyższe kamienie blokowały próby przekręcenia kajaka.
No ale nie wszędzie tak było. Zdarzały się też odcinki zupełnie spokojne, którymi płynęło się gładko i wygodnie - i takie właśnie widać na moich zdjęciach. Tam, gdzie pojawiały się progi czy zbyt liczne kamienie, czy zbyt szybki prąd - niestety musiałam trzymać wiosło i pilnować nurtu, na pstykanie fotek nie było szans, a szkoda, bo niektóre z tych miejsc były wyjątkowo efektowne i urodziwe. Musicie mi na słowo uwierzyć, że ta rzeka jest jeszcze piękniejsza i ciekawsza niż to widać na zdjęciach! :)

Pomimo nadzwyczajnej urody, Świder dał mi, żółtodziobowi, popalić i w pewnym momencie już tylko wyglądałam końca. Tęskniłam za relaksującym charakterem Wkry...
Obiecana rura zwiastująca ostatni odcinek wreszcie zamajaczyła na horyzoncie, ale... nikt nie uprzedził, że kilka ładnych metrów wcześniej trasę przetnie zwalone drzewo równie nieomijalne jak ta rura. Nie było wyjścia, musiałam opuścić kajak i wleźć do wody. A rzeka, zazwyczaj płytka, akurat w tym miejscu złośliwie postanowiła być dość głęboka i woda sięgała mi aż po tyłek i nie wiedziałam, czego się spodziewać dalej... Przeciągnęłam jakoś kajak na drugą stronę kłody i nie widząc sensu we włażeniu do niego przed rurą - postanowiłam te parę metrów przejść wpław. Na szczęście dno nie pogłębiało się już, a nawet spłyciło - więc bez większego problemu dałam sobie radę. Przerzucenie kajaka na dugą stronę rury okazało się dość ciężkie, ale też jakoś podołałam. Potem jakoś udało mi się do niego wsiąść, nie wiem jak, bo woda wciąż jakiś tam poziom miała. ;) Myślałam, że teraz to już tylko na luzie dopłynę sobie do końca - ale zaledwie kawałek dalej wpakowałam się na mieliznę, taką skuteczną - i znów musiałam wysiadać. A potem wsiadać. ;) Za to później faktycznie było już z górki. Wkrótce dobiłam do przystani. Kiedy jeszcze płynęłam, myślałam, że jestem zmęczona głównie psychicznie, ale po wyjściu na ląd poczułam, że również fizycznie, i to mocno. Całą drogę powrotną mięśnia bolały mnie całkiem konkretnie i marzyłam już tylko o tym, żeby się znaleźć w domu, co nie przeszkodziło mi jednak w Józefowie wstąpić jeszcze na pizzę. ;)
Na następny dzień już jednak miałam w pamięci głównie baśniowe piękno tej rzeki, a nie jakieś tam zmęczenie. :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu też się płynęło pod tym, gdyby to było niejasne: :wink:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O, ta gałąź nie chciała mnie przepuścić dalej:

Obrazek

A to jest rura końcowa widziana z miejsca przy kłodzie, w którym musiałam wleźć do wody:

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: pn, 28 sierpnia 2023 13:51:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Brawo, Fen! :brawa: Chyba masz już bakcyla wewnątrz organizmu :wink:

Świder zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. To co piszesz:

Fengari pisze:
Sporą część trasy pokonuje się w tunelu pod przepięknym zielonym baldachimem z gałęzi, raczej jasno-sielsko-zielonym, chociaż nie tylko. Zdarzają się i prześwity, krótkie fragmenty o wybrzeżach trzcinowo-kwiecistych, zdarzają się ciemnozielone drzewa, dumnie i pionowo prężące się wzdłuż brzegów, pozostawiając nad wodą otwarte niebo. Zdarzają się też po bokach wysokie, piaszczyste skarpy


jest właśnie kwintesencją dobrej spływowej rzeki. I właśnie tych baldachimów oraz skarp brakowało mi w tym roku na rzece Orla...
Zdjęcia 5, 6 czy 8 to jest to co lubię najbardziej. Lasy, zakręty i klify :)

Z fotek widzę też, że prąd musi być tam całkiem niezły. No i fakt, potrafi to przysporzyć kłopotów:

Fengari pisze:
twardo znosił na jedną stronę, mimo, że usilnie próbowałam skręcać w drugą


ale ja generalnie lubię, mniej trzeba się namachać wiosłami a prędkość przelotowa jest lepsza :)

Fengari pisze:
bałam się, że szorując po takim dnie go uszkodzę.


Tu raczej bez obaw - tak na przyszłość. Obecnie stosowane polietyleny mają bardzo dużą odporność na takie ścieranie. Groźniejsze jest walnięcie z dużą siłą o jakiś głaz, bo może wtedy dojść do pęknięcia.

Fengari pisze:
po wyjściu na ląd poczułam, że również fizycznie, i to mocno.


Ja nie wstydzę się przyznać - po 15-20 kilometrach zwałkowej rzeki bywam bardzo zmęczony (głównie ramiona). Ale jakoś na spływach błyskawicznie następuje regeneracja, kilka godzin i jest ok...

Fengari pisze:
Ze trzy razy jednak się zdarzyło, że musiałam przepłynąć pod pająkiem - i kończyło się to wrzaskiem.


Hehe, już sobie to wyobraziłem :D

Dzięki za relę! 8-)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: pn, 28 sierpnia 2023 21:24:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
arasek pisze:
Chyba masz już bakcyla wewnątrz organizmu

No nie da się ukryć. :wink: Choć z wewnętrznym rozdarciem - piękno Świdra czy spokój Wkry?
I absolutnym brakiem odwagi, żeby się mierzyć z bardziej dzikimi rzekami... :wink:
Swoją drogą dopiero co się dowiedziałam, że mój wujek ma wypożyczalnię kajaków na Pilicy. Może w przyszłym roku wybiorę się więc na Pilicę? Wygląda spokojnie... Zobaczymy...
arasek pisze:
Świder zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.

Tak sobie pomyślałam, że na pewno by Ci się spodobał. :)
Na mnie natomiast największe wrażenie robią takie miejsca, jak na zdjęciach 12 i 20, no i w zasadzie wszystko to, co się działo w zielonych tunelach.

arasek pisze:
Tu raczej bez obaw - tak na przyszłość. Obecnie stosowane polietyleny mają bardzo dużą odporność na takie ścieranie. Groźniejsze jest walnięcie z dużą siłą o jakiś głaz, bo może wtedy dojść do pęknięcia.

O, warto wiedzieć, bo moje obawy były jednak odwrotne. Wpadania na kamienie po kilku zderzeniach przestałam się bać, ale też w miejscach, w których nie dało się tego uniknąć, bo kamieni było za dużo, rezygnowałam z wiosłowania - właśnie po to, żeby zmniejszyć impet i raczej pozwolić się nieść nurtowi możliwie najlepszą trasą.

arasek pisze:
po 15-20 kilometrach zwałkowej rzeki bywam bardzo zmęczony

Brzmi pocieszająco, tu było podobno 14. :) Choć przepłynąć 20 km taką trasą to już na pewno nie dałabym rady!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: sob, 23 marca 2024 19:57:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Myślałem nad tegoroczną rzeką. I chyba będzie to Flinta.
Wydaje się malownicza a mało kto tam pływa.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: sob, 23 marca 2024 21:02:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 14 listopada 2007 16:38:41
Posty: 9939
O, ostatnio nawet się zastanawiałam, gdzie popłyniesz w tym roku. Czy to będzie Liswarta, czy jednak coś innego? Na Flintę popatrzyłam sobie - faktycznie ma urodziwe odcinki. :)

PS. Aras, a brałeś kiedyś pod rozwagę opcję taką, jak ta? :mrgreen:

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł: Re: Spływaj!
PostWysłany: sob, 23 marca 2024 22:53:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Miałem wielką ochotę na tę Liswartę, ale trzeba by jechać już w piątek. Okazało się, że nie wszyscy z grupy mają taką możliwość.
Flinta jest więc jako drugi wybór.

Spływy zimowe? Nie... Rozumiem, że są amatorzy takich klimatów, ale ja się na pewno do nich nie zaliczam!

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 376 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 22, 23, 24, 25, 26  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group