Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 18:36:34

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1394 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 93  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 stycznia 2006 09:18:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Tak Crazy temat obszerny więc wymaga chwili spokoju i zastanowienia. I przypomnienia, bo jak już wspomniałem aktywność moja jest chwilowo niestety raczej przeszłością niż teraźniejszością więc pisząc te słowa posiłkuję się mapą :)

Chochołowska *****1/2 ogromny sentyment mam. Jak pierwszy raz przyjechałem w Tatry to właśnie tu trafiłem pierwszego dnia. I tak powtarzało się przez kilka lat kolejnych. Przede wszystkim Polana, chaty, kapliczka (tu kręcono sceny z ostatniego odcinka Janosika) no i schronisko. A w nim nieśmiertelne pulpety w sosie pomidorowym czyli kulki Rumcajsa jak nazywaliśmy je z moim bratem ciotecznym. I zawsze miejsce to kojarzy mi się ze spokojem, stosunkowo niewielką, jak na polskie Tatry, ilością osób.
Szlak to cały grzbiet okalający dolinę. Pierwszego roku zrobilismy jedynie dojście do schroniska i przejście przez Grzesia, Długi Upłaz, Rakoń i przed Wołowcem schodziliśmy Wyżnią Chochołowską (jagody!!!). W kolejnych latach Wołowiec był i widok na Rohacze, które na razie pozostały niedostępne. Ale jakieś 10 lat temu moją przyszłą jeszcze wtedy małżonkę przegnałem tak od Grzesia przez Wołowiec, Jarząbczy, Kończystą i Starorobociański i zeszliśmy Starorobociańską w dół. To jest całkiem niezły już odcinek.
Nie byłem na Bobrowcu, Rohaczach i Błyszczu/Bystrej, ale to wszystko już słowackie szlaki. Ale wszędzie już tak blisko będąc tam, że żałuję.

Kościeliska **** tu widze na razie dużą zgodność. Wbrew Nyce, powszechnej świadomości jakoś nigdy mi nie przypadła zbyt do gustu. Chyba zbyt duzo ludzi i mało tras wokół. To znaczy trzeba być i zahaczyć o boczne rzeczy typu Mroźna, Wąwóz Kraków czy Staw Smerczyński (oj dzikośc tam panuje). A resztę szlaków można zrobić od strony Chochołowskiej lub bzepośrednio z Zakopca.
Szlak to te boczne wypady, na Tomanowej nie byłem :oops: jedynie w samej Dolinie i miło wspominam.
Nie byłem na Kominiarskim i tu żałuję, że wujek nas nie przegnał tam w pierwszych latach, kiedy jeszcze szlak był otwarty. Potem była informacja, że zamknięty w ramach odbudowy roślinności a teraz po prostu zamknięty. Szkoda bo wygląda to bardzo uroczo z dołu a z Iwaniackiej Przełęczy to już taki rzut beretem się wydaje.

Dolinki reglowe ****1/2 może nie są tak eksponowane ale lubie ten zakątek. Może dlatego, że na przełomie lat 80/90 mieszkałem regularnie u wylotu Strążyskiej i stąd drogą pod reglami wszędzie się szybko dochodziło. No i schodziłem tam sporo terenu. I duzo wspomnień z tym jest. Mała Łąką to teraz za samą nazwę jest kultowa :) Ale też lubię. To znaczy wstępne podejście lasem mało ciekawe ale sama Wielka Polana jest przepiękna. A jeszcze jak trafiłem tam raz zimą i oglądałem w pieknym słońcu, nieskazitelnie biały dywan nieskalany ludzką stopą i przebijałem się przez ten śnieg to wrażenie na całe życie zostało.
Podobnie pozytywnie kojarzę dolinki bliżej Zakopanego – Strążyską z obowiązkowym wypadem pod Siklawicę i Białego z bliskim potokiem i uroczo wijącą się wokół niego ścieżką. Zazwyczaj łączyłem je obie z wypadem na Sarnie Skałki, często jako rozgrzewkowy pierwszy dzień po przyjeździe. A Białego to znów z zimą mi się kojarzy, jak szorowałem tam tyłkiem zjeżdżając po szlaku wzdłuż strumienia. To wszystko zimowe ferie ’84, z olimpiadą w Sarajewie w tle (w którymś wątku offtopicznie doszliśmy już z Kacprem, że obaj w tym czasie tam byliśmy :) ) Ja pierniczę, to już ponad 20 lat!!!
Ze szlaków to przede wszystkim Czerwone Wierchy i Giewont. Pierwsze bardzo sympatyczne ale chyba nic więcej, choć chodzenie granią po granicy zawsze miało dla mnie sporo uroku. Giewont jako sam szczyt zaliczyłem tylko kilka razy, choć pod szczytem byłem kilka razy więcej. Zazwyczaj tłok niemiłosierny skutecznie zniechęcał to podchodzenia wyżej. No ale dojście to zawsze Strążyską i przez Grzybowiec, potem jest taki milutki trawers Małego Giewontu (z ładnym widokiem na Małą Łąkę i Wielką Turnię po przeciwnej stronie), ulubione Siodło no i ostateczne podejście pod przełęcz. A powrót to obowiązkowy zbieg do Kondratowej, czyli dokładnie odwrotnie niż zalecał Nyka. Ale tak wujek nauczył, się spodobało i w kolejnych latach się utrwalało. A i jeszcze późno odkryte przeze mnie i chyba mało uczęszczane przejście granią od Czerwonych po Kasprowy. Znów graniczna grań czyli to co lubimy :).
Z Kasprowego też schodziłem raz wzdłuż kolejki. Kiedyś po dosyć długiej wycieczce wylądowaliśmy na Kasprowym z nadzieją zjechania na dół ale nie było już miejsc w kolejce więc szlak został zaliczony.
Nie byłem – no tu to chyba nic mi już nie zostało. Nie kojarzę.

Gąsienicowa *****1/2 kolos. W zasadzie brak pełnej szóstej gwiazdki za tłok i zatory ludzkie. Ale chyba zbyt blisko Zakopanego/Kuźnic, no i przez kolejkę też nie może być inaczej. Dojście obowiązkowo przez Boczań (obok warty chwilowego wypadu Nosal) i Skrupniów Upłaz. Jaworzynki nie lubię brrrr, czyli szlak by to trafił. No a w środku to już do wyboru do koloru.
Szlak to oczywiście Orla Perć, choć podejścia to znam głównie od Pięciu Stawów. Ale sam kocioł Czarnego Stawu jest niesamowity. Tu trudno coś wyróżnić. Bo i Krzyżne przepięknie otwierają się widokiem na całe Tatry Wysokie. I Granaty ciekawe są, i Kozi też. Niesamowita jest Kozia Przełęcz - to rzeczywiście trzeba zobaczyć, opisać się nie da. Mam jej jedno całkiem niezłe zdjęcie, fatalna pogoda więc dało się robić zdjęcia w mniejszym niż zwykle tłoku. Dużo uroku ma też Zawrat, który dodatkowo kontrastuje bardzo stronami podejść. Bo od kotła Gąsienicowego to ostrzejsze wejście, parę stromizn po drodze + duży fragment w ciągłym cieniu, stąd nawet latem trochę śniegu a i lodu też się trafić może. Z drugiej strony łagodne podejście dolinką od Pięciu Stawów, kiedy się da to jeszcze pięknie nasłonecznione. No i Świnica jest urocza. Tam już widok też na Tatry Zachodnie jest dobry.
Nie byłem jeszcze na podejściach od strony Gąsienicowej pod Granaty i Kozią, więc do nadrobienia jest trochę. No i opis Pańszczycy Crazyego trzebaby z rzeczywistością skonfrontować.

Dolinę Suchej Wody, Waksmundzkie, Rusinowe i inne Gęsie Szyjki zasadniczo bym nie porównywał do reszty dolin, bo rady nie da. Maksymalnie ***. Ale w sumie mało schodzone i dośc dawno więc raczej bym ocen unikał.

Pięć Stawów ****** moja ulubiona, najcudowniejsza, najsłabiej dostępna ale zawsze pełna ludzi. Na początek zatrzymałbym się jednak nad Roztoką. Schroniskiem tym razem. Bo położone nietypowo, w zasadzie na samej granicy, na wylocie Roztoki i Wodogrzmotów. Ale tam po raz pierwszy nocowałem w schronisku i atmosfera była niesamowita więc bardzo mile wspominam. Jednakże Dolina Roztoki to zasadniczo tez jako dojście do tej właściwej traktuję. Siklawa, no już tyle razy widziana, że nie robi aż takiego wrażenia, ale żeby od razu przereklamowana. Ej Boski przesadzasz :). No i same schronisko, i dolina, i stawy oj trzeba zobaczyć po prostu. Co do szlaków to w dużej mierze już o nich było, przy okazji Orlej i Gąsienicowej. Dodatkowo przejście przez Szpiglasowy/-ą do Morskiego Oka bardzo przyjemne. I w sierpniu po śniegu tam chodziłem! Zdjęcia są!! Za to przejścia przez Opalone nie lubie bo złe wspomnienia mam. Ze zbyt ciężkim plecakiem tam szedłem i zbyt zmęczony już, co w kolejną noc odchorowałem niemile.

Morskie Oko ***** klasyk też. Nie cierpię tylko samego dojścia, bo te prawie 10 kilosów asfaltem to jednak średnia frajda jest. Pamiętam jak byłem pierwszy raz to jeszcze samochodem do Włosienicy się dojeżdżało. Ale już w kolejnym ruch dla samochodów indywidulanych był zamknięty, ale regularne autobusy jeszcze parę lat jeździły. W sumie nie wyobrażam sobie jakby to wyglądało gdyby tam teraz znów samochody puścić. I tak Morskie jest totalnie oblężone tłumem spacerowiczów.
Szlaki – no i jest pewien problem, bo na Rysach z tej strony to prawie byłem. I co najśmieszniejsze podczas swojej absolutnie pierwszej bytności w Tatrach w 1982, czyli jako ośmiolatek ledwie. Podeszliśmy dość wysoko, zaczęły się już klamry i łańcuchy. Ale chyba dla mnie wtedy to na wyrost trochę było a do tego obuwie niezbyt odpowiednie i ślisko się zaczynało robić więc wróciliśmy. I potem już nigdy tak blisko nie byłem. Jak na studiach raz jeden udało mi się wyrwać tak żeby już tylko po górach połazić, z nocowaniami w schroniskach itp to akurat szlak był w remoncie :(. Wtedy byłem tylko pod Chłopkiem (warto) choć widzieć to tam nic nie widziałem i uciekać musiałem przed burzą szybko z powrotem. Tak wiec i tak wycieczka zdecydowanie do powtórki. A po drodze jeszcze Kazalnica. Miodek.
Szpiglas już był przy okazji Pięciu Stawów ale na pobliskie Wrota Chałubińskiego nigdy nie dotarłem jakoś. Szkoda.

Noclegi to zasadniczo przez wiele lat było jednak Zakopane co znacznie skracało pobyt w samych górach i możliwe do zrobienia trasy, bo jednak za każdym razem trzeba było wyjść z miasta i do niego spowrotem zejść, co też chwilę zajmuje. Wypady schroniskowe są w sumie tylko dwa. Raz w czasie studiów Roztoka i Pięć Stawów. Wtedy zasadniczo Orlą sobie zszedłem całutką. No i zlinkowany już wcześniej wypad sprzed półtora roku. Żadnego spania w kosówce, szałasach, nic takiego.

Co do Tatr Słowackich był jeden wypad już w latach późniejszych. Mieszkałem wtedy w Podbanske i w sumie niezła baza wypadowa mogłaby to być. Niestety pierwszego dnia przedobrzyliśmy (mapa o tych samych rozmiarach Tatr Polskich i Słowackich ma jednak inną skalę niż tylko Polskich :oops: ). No i wybralismy się Doliną Cichą, którą przeszliśmy calutką (pod całymi Goryczkowymi, Kasprowym i Świnicą), weszliśmy na tzw. Zavory, skąd ja jeszcze musiałem podskoczyc na Gładką Przełęcz, bo to niedostępne od strony polskiej zakończenie Pięciu Stawów (i bardzo ładny widok na nie, oraz na całe jej wyżnie zamknięcie ze Świnicą i Zawratem). Stamtąd zeszlismy na Dolinę Koprową, którą resztkami sił wrócilismy. Ale i tak zrobiliśmy zbyt duzo kilometrów jak na pierwszy dzień, zjechaliśmy nogi i dopiero po kilku dniach mogliśmy robić cokolwiek więcej. I tak naprawdę udało się tylko z Rysami, które po polskiej stronie jeszcze czekają ale od strony słowackiej zostały zdobyte. Wraz z pobytem w chacie pod Rysami, wizytą w wielce oryginalnym kibelku zewnętrznym itp. Niestety wyprawy na Błyszcz/Bystrą, Krywań czy parę innych zostały odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość.

No pisanie zajęło mi cały wieczór, jeszcze przy tym zdjęcia sobie pooglądałem i bardzo za tymi Tatrami zatęskniłem. Zadanie na ten rok – chociaż parodniowy wypad. Mam nadzieję, że w Waszym towarzystwie.

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 stycznia 2006 10:18:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
marecki pisze:
Wraz z pobytem w chacie pod Rysami, wizytą w wielce oryginalnym kibelku zewnętrznym itp.


Ach, ten kibelek jest kultowy! :-)

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 stycznia 2006 11:59:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Crazy pisze:
Za to co myślicie o tej drodze z Trzydniowiańskiego przed kosówki?

Spóźniona odpowiedź. Ten szlak podoba mi się chyba najbardziej z tych, jakimi można podejść z Chochołowskiej. Choć akurat dolne fragmenty wszystkich tych szlaków nie należą do moich ulubionych miejsc w Tatrach i zaniżają ocenę całości w jakimś niewielkim stopniu. Tak i nie jestem fanem Jarząbczej. Ale im dalej, tym lepiej. Przejście przez kosówki to już czysta przyjemność.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 stycznia 2006 12:46:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 17967.html :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 18 stycznia 2006 22:15:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 17 stycznia 2006 23:35:13
Posty: 29
lubie tatry fajnie sie tam odpoczywa, czerpie stamtad inspiracje do nowych kawalkow

_________________
to muzyka naszych serc


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 01:00:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Jasny gwint jakie wspaniałe teksty tu napisaliście :-) :-) :-) :-) :-)

aż mi się łza w oku zakręciła!

Tylko od czego tu zacząć odpowiadanie... komentarze... arasek, Bogus i marecki napisaliście naprawdę TYLE, że nie wiem od czego zacząć...
A jeszcze przynajmniej Kacper i DiBi pewnie napiszą po megapoście.

Jako ostatni czytałem post mareckiego, więc mam na świeżo to, co pisał on o Giewoncie. Może się na tym skupię na chwilkę.
A więc Bogus i Boskey mówicie, że nie lubicie... owszem, jak najbardziej rozumiem! - ale chciałem się podzielić tym, jak można jednak Giewont polubić.

marecki pisze:
dojście to zawsze Strążyską i przez Grzybowiec, potem jest taki milutki trawers Małego Giewontu (z ładnym widokiem na Małą Łąkę i Wielką Turnię po przeciwnej stronie), ulubione Siodło no i ostateczne podejście pod przełęcz. A powrót to obowiązkowy zbieg do Kondratowej

Tak, na początek warto pójść w odpowiednia stronę. Wariant mareckiego jest ze wszech miar najlepszy - szlak przez Grzybowiec jest wspaniały, zwłaszcza w środkowej części, po wyjściu nad granicę lasu. Zarazem - jak na tę część Tatr - nie ma tam za dużo ludzi, i choć niby blisko miasta, to jakoś tak ... daleko :-) Trawers Małego Giewontu, z jakimiś delikatnymi skałkami rzeczywiście bardzo sympatyczny.
No a szlak z Kondratowej nadaje się TYLKO do zbiegania, choć do tego nadaje się niezgorzej!

A teraz dwa wspomnienia. Bo dwa razy udało mi się być na Giewoncie jako jedna z pierwszych osób w ciągu dnia.

Raz byłem na Giewoncie 1 listopada. To był ostatni dzień mojego krótkiego, ale bardzo ważnego wyjazdu w Tatry - bo pierwszy raz pojechałem wtedy sam.
O czwartej miałem pociąg, spałem w TOPRze na Piłsudskiego.
Wyruszyłem sobie na szczyt w miarę wcześnie, wyżej wzmiankowana trasą - zważywszy na porę dnia, a przede wszystkim porę roku był całkowicie PUSTO. Nie pamiętam.. było to w 1993... ale chyba nie spotkałem żadnej osoby aż do połączenia ze szlakiem z Kondratowej.
Ale tak się złożyło, że pierwszy wlazem na szczyt (chyba że ktoś był jeszcze wcześniej), a za mną kilka, nielicznych zresztą, osób.
I było to przezycie wręcz duchowe! Jeszcze pierwszy listopada, taki nastrój kontemplacyjny - jak pielgrzymka do krzyża! Potem szybki powrót i do domu...

A całkiem niedawno, bo w 2002, mieszkałem jedyny raz w schronisku na Kondratowej. I znów ostatniego dnia, piękny letni ranek, gdy się obudziłem, to wyszedłem sobie ze schroniska, szedłem wolno... ale konkretnie, i nie pamiętam już czy ktoś inny był pierwszy na szczycie, czy ja - w każdym razie nie było tych osób dużo (a między innymi takich dwóch gości, co poprzedniej nocy strasznie pochlali Żołądkową i idąc narzekali na kaca ;-)). Tym razem bez konotacji religijnych, ale byla to neizwykle sympatyczna poranna wyprawa, kiedy można było patrzeć, jak słońce coraz wyżej i wyżej, i jakies tam mgły się do reszty rozpouszczały... super.
I tylko w zejściu - klasycznie dziki rajd w dół, naprzeciw spoconym turystom z dołu pełznącym :-)

O, i jeszcze jedno wspomnienie. Wtedy byłem z taka dobrą naszą koleżanką w Tatrach, i robiliśmy przejście z Ornaku do Moka... no, niezupełnie pieszo ;-) Ale pierwszy kawałek tak - był to zresztą jedyny ładny dzień podczas całego wyjazdu i wykorzystaliśmy go na maksa.
Ornak - Nad Regle - widok z Przyłopu Miętusiego!!! - oj, nie pamiętam... na Giewont z Polany Małołąckiej czy przez Grzybowiec (skleroza :-(), w każdym razie na Giewont - i najostrzejszy zbieg do Kondratowej jaki pamiętam (koleżanka sobie schodziła a ja postanowiłem pobić rekord świata i kilkanascie minut mi zajęło zejście, w świetnym stylu - po czym już na prostej drodze blisko schroniska sobie idąc, wywaliłem się jak długi, gębą w chodnik!!! :x No ale rekord padł ;-)
Tamtym razem tłum był niemiłosierny, więc same okolice szczytu lepiej było jak najprędzej przejść i zapomnieć, ale cała wycieczka bardzo dobrze mi się kojarzy.

Tak więc ja lubie Giewont! I polecam we wczesnych godzinach, ZANIM zejdą sie ludzie z miasta.

marecki pisze:
To znaczy wstępne podejście lasem mało ciekawe ale sama Wielka Polana (Małołącka) jest przepiękna.

dokładnie! Podejście, powiedziałbym, wręcz zupełnie nieciekawe jest, jedno z mniej ciekawych miejsc w tatrach wręcz. Ale Polana rewelacyjna. Jestem dumny, że moja ulica się tak nazywa :D

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 08:43:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Crazy pisze:
szlak przez Grzybowiec jest wspaniały, zwłaszcza w środkowej części, po wyjściu nad granicę lasu.

To prawda. Napisałem, że to co wokół Giewontu jest bardzo przyjemne. Sam Giewont nie. A już wstawać z samego rana z myślą, że robię to tylko dlatego, aby iść na Giewont - nigdy się chyba na to nie zdobędę :-)
I jeszcze wracając do tego szlaku - problem z nim jest taki, że jak już pisałem, nie lubię podejść ze Strążyskiej. Natomiast zbiegało mi się tam kiedyś bardzo dobrze. Sporo było wtedy ludzi, więc przypominało to taką starą gierkę przenośną, polegającą na jechaniu samochodem drogą, składającą się z trzech pasów i omijaniem poprzecznie stojących przeszkód :-) Zasadnicza różnica polegała na tym, że tu w najlepszym wypadku było 1,5 pasa, no i życie tylko jedno :-)

marecki pisze:
To znaczy wstępne podejście lasem mało ciekawe ale sama Wielka Polana jest przepiękna.

Crazy ujął to jeszcze dosadniej, a ja powiem tyle: nie zgadzam się!!! Odczekam chwilę, aż spadną wszystkie gromy, po czym dodam, że, oczywiście, wyłącznie z pierwszą częścią tego zdania. Lubię całą Małą Łąkę, od numeru 1 do ostatniego :-) Czyli od tej polanki na wejście, do tej Polany na koniec.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 15:22:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
kurka ja nie mam siły na jakiegoś megaposta... Napiszę tylko co mi póki co do głowy przychodzi...

Ja sobie bardziej zawsze ceniłem Tatry Wysokie... orla, zawrat-swinica... nic orginalnego... no ale najulubieńszy to jest dal mnie szlak na przełęcz Mięguszowiecką pod Chłopkiem... Piękne rzeczy o tym szlaku pisze Nyka - znam to prawie na pamięć... bandzioch, maly lodowczyk, galeryjka no i "prawdziwie kozia droga" :) Na tym szlaku znacznie mniej ludzi niż na Rysy, widoki niesamowite na Słowacką stronę, na MOko i Czarny Staw... i na samej przełęczy widok na stawy po Słowackiej stronie...
Poza tym jednym z moich ulubionych i chyba najwięcej razy przebytych szlaków jest dojście na Halę Gąsiennicową przez Skupniów Upłaz... ciekawa droda z ładnymi widokami, pnie się konsekwentnie w górę w odróżnieniu od podejścia jaworzynką, którego szczerze nienawidzę... po drodze bardzo przyjemny widok na Giewont, koniec końców szlaki się schodzą i kawałek dojścia do Murowańca z widokiem na całe otoczenie Gąsiennicowego i nie tylko - Piękna z tego miejsca jest Świnica i Kościelce zwłaszcza....

no i jesteśmy w miejscu skąd zaczynają sie najciekawsze szlaki w naszych Taretkach....

c.d.n.

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 16:01:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Jeden pojedynek, na zasadzie tatrzańskie tamto czy owamto mi się nasuwa. Mianowicie: Boczań / Skupniów Upłaz czy Jaworzynka?
Po doliczeniu mojego głosu (równie jak dwa poprzednie zdecydowanego) jest wynik 3:0 (chyba, że coś przeoczyłem).

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 16:13:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
:)
chyba nawet więcej
Bogus, KoT, ja ale chyba Crazy też
Cytat:
ilość przejść przez Boczań dawno temu przekroczyła 20 w każdą stronę
może to nie taka wprost deklaracja ale zawsze coś

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 17:38:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Faktycznie, no to 4:0. Nie podniosę jednak postulatu likwidacji Jaworzynki, bo by się tłoczniej na Upłazie zrobiło :-)

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 18:54:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Mój głos oczywiście też na Boczań, chociaż nie podzielam niechęci do Jaworzynki. Używałem i tej drogi nieraz, zwłaszcza w zimie przy halnym - idealne rozwiązanie, bo na Upłazie wtedy duje ze wszystkich sił i na ogół jest potwornie ślisko (serio widziałem tam kiedyś ludzi zasuwających w rakach - i wszyscy im zazdrościli!).
Poza tym szlak Jaworzynkowy jest znakomity do schodzenia, a przy tym dolna część Doliny - bardzo ładna.

KoT pisze:
Ja sobie bardziej zawsze ceniłem Tatry Wysokie...

niby tak, niby oczywiście - ale jakoś nie lubię tego o sobie mówić. Bo Chochołowską, grań całą Grześ - Starorobociański (a nawet - ciiiii - Pyszniańska Przełęcz), grzbiet Ornak, o którym tak pięknie Bogi napisał - lubię tak bardzo jak i Wysokie.

A o Ornaku ja nie napisałem tylko dlatego, że tych moich ulubionych szlaków w rejonie jest tyle, że mi wypadło... ale faktycznie
Cytat:
kilka szczytow, z których każdy jest inny. Czasem trochę kamieni i skałek, innym razem trawa. Świetne widoki...

- nic dodać, nic ująć. Miejsce - sielanka.

Natomiast KoT - te teksty z Nyki różne są wręcz genialne! To jedna z książek mojego życia! "Prawdziwie kozia droga", "turystę wychodzącego z czeluści żlebu [zawratowego] widok z przełęczy...", o Pańszczycy tez jakieś fajne teksty (oczywiście cytaty z kogoś). Ech, szkoda, że nie mam w domu przewodnika, gdzieś mi się zagubił! :-(

Bogus pisze:
Sporo było wtedy ludzi, więc przypominało to taką starą gierkę przenośną, polegającą na jechaniu samochodem drogą, składającą się z trzech pasów i omijaniem poprzecznie stojących przeszkód

buahahaha! :D cóż za adekwatne porównanie! sytuacja dość powszechna w Tatrach.. niestety.. choć bywa zabawne czasem. Przyznam się do pewnej raczej niekurturarnej rozrywki z tej serii, którą lubiłem uprawiać na asfaltówce z Moka... A wiec w sytuacji kiedy ja schodziłem, np. rano, po ostatnim noclegu w Moku (na ogół zarazem i w Tatrach), a do góry parł smętny tłum ludziów w klapkach i z reklamówkami w rękach - zamiast omijać przeszkody na sposób opisany przez Bogusa, wyciągałem kijek teleskopowy na sztorc - i BÓM! do przodu! tłumek zawsze się rozstępował, ciekawe czemu... :oops: :wink:

P.S.
Bogus pisze:
Lubię całą Małą Łąkę, od numeru 1 do ostatniego

Ostatni jest 80 ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 19 stycznia 2006 19:57:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Crazy pisze:
na ogół jest potwornie ślisko (serio widziałem tam kiedyś ludzi zasuwających w rakach - i wszyscy im zazdrościli!

O tak, szedłem kiedyś po lodzie tam. Przeszedłem, ale o powrocie tą samą drogą nie było mowy. Za daleko jest do tej Olczyskiej, żeby ryzykować :-) Przy odpowiednio złych warunkach nie ma prostego szlaku.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 20 stycznia 2006 14:00:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
ja niecierpię Jaworzynki, zwłaszcza do schodzenia - dla mnie to koszmar i ból w kolanach... sama dolina i łączka jest urokliwa...
jak pierwszy raz w życiu tamtędy szedłem, to na moich oczach spadł helikopter (ten słynny wypadek, z odpadniętą śrubą)...

Właśnie - przewodnik Nyki po Tatrach - majstersztyk - czyta się to jak niezwykłą, ciekawą książkę...

Z miejsc które lubię przypomniała mi się jeszcze Sarnia Skałka z pięknym widokiem na Giewont i w ogóle śceżka nad reglami we wszystkich wariantach... a szczególnie lubię Dolinę Białego i Strążyską... no i Małą Łąkę....

W zachodnich najciekawsze jest jednodniowe przejście z Chochołowskiej do Kościeliskiej granią i przez ornak... i Iwaniacka przełęcz wiosną, jak jeszcze dużo śniegu leży....

Nie rozumiem waszego jojczenia na Gęsią Szyję... ja całkiem lubię... i przejście z Rusinowej Polany całej w krokusach do Murowańca... przez polane Waksumundzką w śniegu...

W Wysokich zupełnie mistyczna jest Dolina Pańszczycy z wielgachnymi kamolami...

Nie będę się zachwycał Orlą Percią, Kozią Przełęczą i Granatami, bo to oczywistości, ale muszę się zachwycić Żlebem Kulczyńskiego - zejście z orlej między Granatami, a Kozim na stronę Gąsiennicowego Stawu - szlak czarny... Uwielbiam tą drogę - i w wejściu i w zejściu - coś wspaniałego...

No i jeszcze zupełnie wyjątkowy jest Zmarzły Staw pod Zawratem...

No i dolina pięciu stawów i droga na Krzyżne z Buczynową Dolinką po drodze...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 20 stycznia 2006 14:38:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
KoT pisze:
ale muszę się zachwycić Żlebem Kulczyńskiego

Jedna z ciekawszych znanych mi dojściówek na Perć, ale z Kozią od 5 Stawów przegrywa. Niemniej żleb ten dostarczył mi przy pierwszej wizycie sporo emocji (na tyle sporo, że strach pozostał do momentu ponownego pojawienia się w tym miejscu), a to za sprawą wszechobecnego śniegu. W górnej części, już na Perci, powyżej spotkania szlaków, gdy te wszystkie kamienie były pokryte śniegiem, każdy krok to było wyzwanie. Najpierw znaleźć możliwie pewny punkt oparcia na nogę i przynajmniej jedną rękę, później 3 razy sprawdzić, czy przeniesienie całego ciężaru na nogę postawioną w nowym miejscu nie sprawi, że miejsce to utraci status punktu oparcia i tak w kółko. A wszystko to z mało przyjemną świadomością, że ewentualny błąd będzie ostatnim. Zero łańcuchów, a jest gdzie lecieć. Jak już znalazłem się na górze, długo do siebie dochodziłem. Następnym razem byłem już w normalnych warunkach i ten sam odcinek był banalnie prosty.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1394 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 93  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group