Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 19:18:26

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 500 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 34  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: czw, 17 sierpnia 2017 20:33:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 16:00:25
Posty: 22846
jak tak Was czytam, to nawet mam ochotę wrócić do oglądania, ale potem spojrzę jednym okiem i jakoś mi przechodzi. Jatka w barze całkiem przyjemna, akurat widziałem.

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2017 14:49:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 16:00:25
Posty: 22846
ok, nadgoniłem. W jednym ciągu, więc nie podejmuję się oceny poszczególnych odcinków. Podobnie, jak przy poprzednich seriach, o wiele bardziej podobają mi się fragmenty osadzone w rzeczywistości z małą (no, średnią, jak wątek Dougiego) domieszką magii, a te w proporcjach odwrotnych są dla mnie nudne, męczące i obrzydliwe, tą ciągnącą się jak flaki z olejem sekwencję zakończoną zombie nadającym przez radio i dziewczyną z robalem pominąłem. Czemu jednak nikt z Was nie napisał, że jednego z policjantów gra najlepszy polski reżyser komediowy, Grzegorz Warchoł?

Nie mam poczucia, żeby bohaterowie byli jakoś specjalnie "antypatyczni i brzydcy", choć ok, brzydcy bywają, antypatyczni też, ale przede wszystkim są dla mnie przeraźliwie smutni.

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2017 23:20:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 19 listopada 2004 15:47:56
Posty: 11811
Konkrety, Budyń, konkrety!

(brzydcy byli nowi bohaterowie z pierwszych odcinków... przynajmniej tak odebrałem tamte wpisy...)

_________________
Więc dokąd, dokąd ta wędrówka
Posmutniał król i zadął w róg
Przeciwnik straszy, pielgrzym idzie
A pyta zawsze Bóg


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 20 sierpnia 2017 09:28:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Budyń pisze:
ciągnącą się jak flaki z olejem sekwencję zakończoną zombie nadającym przez radio i dziewczyną z robalem pominąłem

He he, "the greatest hour of television ever made" i inne takie czytałem po tej części (Part 8). Mi się też podobał ten odcinek, choć nie bez zarzutu - generalnie świetny początek z zastrzeleniem złego Coopera i potem Nine Inch Nails, no a potem trochę Odyseja kosmiczna się robi, z wybuchem atomowym i jego nieoczekiwanymi konsekwencjami... wątki "narodzenia" (?) BOBa i Laury mało mnie obeszły, szczerze mówiąc. Natomiast fragmenty z, jak to określiłeś, "zombie nadającym przez radio" były dla mnie rewelacyjne, jedne ze zdecydowanie najlepszych w ogóle.
This is the water
and this is the well.
Drink full and descend.
The horse is the white of the eye
and dark within


phpBB [video]


Czad :D

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 20 sierpnia 2017 11:07:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 16:00:25
Posty: 22846
Bardziej podobała mi się wcześniejsza prośba o ogień :)

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 05:10:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Piętnasty odcinek - ŚWIETNY! Czemu nie mogło tak być co tydzień?!?!

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 10:45:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Widziałem fragmenty, bo w nocy były zakłócenia snu... jak dał Richardowi w mordę i takie tam ;-) Może dziś zobaczę całość, chyba że Grę o tron.

Wczoraj za to nadrobiliśmy odcinek 14, też był dobry, choć bez żadnych ochów. Tzn. właściwie wyjątkowo odcinek w całości był dobry i chyba nie przypominam sobie żadnych stricte zbędnych czy słabych scen. Ale też nic nie było ŚWIETNE. Jack Rabbit's Palace jak Andy poszedł do kina i odnalezienie bezokiej Japonki - no owszem, bardzo mocne punkty. I nawet podobała mi się o dziwo scena z Sarą w barze; słyszałem o niej dziwne rzeczy, ale przemówiła do mnie. I:

Smok pisze:
scena w areszcie... trochę jakby analogiczna do tej z pierwszego sezonu (przerażające szczekanie osadzonych - zostało mi w głowie od lat dziecięcych :D )...

a to prawda, też mi się przypomniało :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 11:04:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Z cyklu "przedziwne zbiegi okoliczności": bezpośrednio przed 15 odcinkiem TP oglądałem (pierwszy raz w życiu) "Bulwar Zachodzącego Słońca" :)

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 13:28:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
No to nieźle! Widziałem ten fragment też, bardzo mi się podobał, jak zwykle z Dougie'm ;-)

Jednak powstaje pytanie - czy aby nie pójdą teraz na łatwiznę i nie wyniosą Dougiego z Vegas w sposób magiczny? Jak wszedł przez gniazdko, tak by i wyszedł. Znajdą go potem u Jacka Rabbita czy gdzieś. Tylko, że to rozwala całą konstruowaną od wielu odcinków sieć informacji, które mogły FBI doprowadzić jednak do Vegas i znalezienia tam Coopera, innego, niż ten, którego widzieli w celi. To po co byłyby te wszystkie odciski palców, obrączki w brzuchu majora, wywiady z człowiekiem kobrą w telewizji... Zobaczymy, jak to rozwiążą, może będzie jakieś ogólne zaskoczenie.

ps. Bulwar jest świetny według mnie! Pięciogwiazdkowiec pełną gębą, jeden z najlepszych w ogóle amerykańskich filmów, jak by tak o tym pomyśleć. I na pewno jeden z ulubionych Lyncha, o tym mówił wprost, jak rzadko o czymś.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 21:30:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Cytat:
ps. Bulwar jest świetny według mnie! Pięciogwiazdkowiec pełną gębą, jeden z najlepszych w ogóle amerykańskich filmów, jak by tak o tym pomyśleć.


:piwo:

Co do piętnastego odcinka - też mi się podobał. [/SPOILERY MODE ON] Big Ed i Norma - ci, którzy narzekają, że nowe Twin Peaks jest dziwne, mroczne i zupełnie inne niż stare, chyba się wreszcie ucieszą. Scena z Pieńkową Damą wywołała łzę w oku :( Do tego konfrontacja Bad Coopa z Richardem (do ostatniej chwili liczyłem, że tam padnie tekst "I am your father" :D skoro tożsamość matki się wyjaśniała!), Dougie Cooper, który chwilę przed włożeniem widelca do kontaktu, ma w swojej twarzy więcej starego Coopera niż zawsze (a może mi się wydaje?)...no i powrót Philipa Jeffriesa, na który, z tego co wiem, sporo osób liczyło i pisało w internecie "a może jednak Bowie zdążył przed śmiercią wystąpić w jakiejś scenie?"......nie wiem czy te osoby doceniają sposób w jaki Philip powrócił :shock: [/SPOILERY MODE OFF]

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2017 21:58:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Prazeodym pisze:
Dougie Cooper, który chwilę przed włożeniem widelca do kontaktu, ma w swojej twarzy więcej starego Coopera niż zawsze


Zdecydowanie TAK!

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 24 sierpnia 2017 09:55:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Domyślam się, że Crazy i Tyler zupełnie nie mogą podpisać się pod tym co napiszę, ale wystąpiło u mnie takie ciekawe zjawisko, że trzeci sezon Twin Peaks sprawił w przedziwny sposób, że (po seansie, który miał pomóc zrozumieć niektóre wątki w nowych odcinkach) ZNACZNIE wzrosły u mnie notowania "Fire Walk With Me". Hejterów tego filmu uważam za leszczy :faja: :wink:

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 24 sierpnia 2017 12:40:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
He he, fajnie :D

Ja natomiast od dłuższego czasu obracam się (wirtualnie) w otoczeniu hejterów Returnu - nowy Twin Peaks w lytaraturze zagranicznej zawsze jest określany jako "Twin Peaks The Return" - wśród których akurat ja jestem jednym z frakcji umiarkowanej, bo mi się w ogóle różne rzeczy podobają. Ba, nawet generalnie mi się dość podoba, co nie jest tam częste. Owszem, w wątku zatytułowanym jakże pięknie "The Profoundly Disappointed Support Group" (ma już ponad 200 stron) pisują też fani nowej serii i to czasem pięknie pisują, choć bywają też pyskówki z gatunku "czy musicie przychodzić akurat do tego wątku, żeby tłumaczyć nam, że się mylimy i nie jesteśmy godni" ;-)

Ja w każdym razie coraz bardziej dochodzę do wniosku, że o ile bardzo dużo mi się Returnie podoba, w sensie sceny itp., o tyle całość jako całość nie trzyma się kupy. Nawet jeżeli poskładają te luźne, nie wiadomo do czego potrzebne wątki (a przecież wszystkich nie poskładają), to i tak występuje elementarna niekoherencja na poziomie dramaturgicznym. Generalnie pod względem budowy przypomina mi to Missing Pieces do Fire'a, w tym sensie, że jest sporo ciekawych scen, które nie są za bardzo niczym połączone. Przy czym w Missing Pieces nie miały być połączone (oprócz ogólnym "feelingiem"), bo to była kompilacja scen usuniętych, doskonale zresztą zrobiona, natomiast tutaj mi to przeszkadza.

Zacytuję poniżej chyba najlepszy post, jaki przeczytałem na tamtym forum. Jest długi i może dość trudny, ale serdecznie polecam. Autor napisał go po części 14, która podobała mu się najbardziej, i wychodzi od tego, że kiedy myśli o częściach, to im dłużej myśli, tym bardziej mu się podobają, ale kiedy myśli o całości, to jest wręcz przeciwnie. I potem bardzo celne rozważania snuje na temat Lyncha i jego kondycji artystycznej.

David Locke pisze:
I thought Part 14 was one of the best of the season. As with the other best ones, it becomes better the more I think about it.

And yet somehow it, like The Return as a whole, also gets worse the more I think about it.

How can I simultaneously say I'm quite enjoying The Return and consider what we've gotten so far to be 14 hours mostly well spent - while also finding the thing a massive disappointment on many levels?

The thing is, while the new episodes are rarely terrible, they're also seldom if ever on the same rarified level as FWWM or Episodes 29, 14, 2, Pilot, 9, 8, most of Season 1, and so on.

I've been entertained, thrilled, surprised, and even deeply moved at times by the best Return installments: 3, 4, 5, 8, 9, 11, and 14.

But I struggle to think of more than a handful of scenes that I'd actually put up against the best of Peaks or Lynch. Mauve world? Awesome. Much of Part 8? Masterful. Traffic jam scene? Pure Lynch.

But it's not Lynch at his best. Well, maybe those examples... but TR as a whole? No way.

Look, I can't lie. Lynch has good claim to the title of greatest living American director, while also being about 15, if not 18, years past his prime.

Let's say 15. Mulholland Drive was an accidental masterpiece, and its seams show far more than with any of his prior work. This is visible in everything from the smallest aesthetic detail on up: the very bright, TV-friendly soft-focus glow of the Betty section happens to be thematically perfect, but notice also the severe lack of headroom in this portion - caused by cropping to widescreen an image that was originally shot for full-frame.

Regardless, MD is the last Lynch work that feels like it has that same magic to it. Not even the strongest moments he's captured since have had the same electricity, and it is absolutely in large part because the look and feel of celluloid was so central in cementing the uncanny and dangerous yet seductive beauty of Lynch's cinema. He may be fine with a digital camera, but I think DKL is truly one of the masters of film, of celluloid, and I also think the more constrained nature of shooting on film (especially back before AVID/digital editing, and just the whole digital culture of the past decade or two) seemed to force Lynch to sharpen his skills as a craftsman, as an artist.

He may be an Artist above all, but in his best works (most of all TP & FWWM, Blue Velvet, and Lost Highway) Lynch had an undeniably firm grasp on all the aspects of his craft... composition, color, focal length, editing, proportion, contrast, serving the story, form melding with content, etc.

Just look at how tightly directed Lost Highway is. How it knows precisely where it's going even as it seems so off the rails. Look at the economical grace of The Straight Story. Or the deeply humanist, visceral FWWM. Or Blue Velvet, which is painstakingly composed and color coordinated as if a painting, even more than anything else he's done. Even Wild at Heart, which I like but am not crazy for by any means, looks far more appealing compared to the free-floating, wishy-washy, frankly lazy manner of working which has helped sully Lynch's digital work.

There's simply a comparative lack of discipline, a kind of aesthetic laziness, that marks even the better parts of The Return. Form dictates content in this digital Lynch era, but in the unfortunate sense of cheap camcorders or nicer HD cameras allowing a Lynch to let loose and improv it up and work on the fly and indulge his passion for the ugly, the uncinematic, the banal - whatever catches his eye at a given moment.

It's very much purposeful. If Lynch wanted to he could still make a beautifully shot season with digital, but for some reason he wants these cold, flat, lifeless images with either little color grading or grading that gives everything an unattractive, antiseptic sheen.

And that's the thing. How could a filmmaker so intensely entrenched in the subjective, subconscious mind of his characters, the man who made FWWM and LH and MD and BV... all of a sudden turn the other way and, at least with The Return, serve up a cold and distant and mannered product. The visceral feeling of the earlier films is mostly gone as we now see the world through what I can only describe as the eyes of a misanthropic absurdist comic. No brilliant, God's eye view Kubrick/Antonioni-esque detachment here; we're at a distance, but it feels arbitrary and represses more than it reveals.

Just think of all the scenes, so so many, where we watch beloved old characters (or new ones) trade generically stilted dialogue in medium-close ups or two-shots or wide shots. There are other problems at play, but it's hard to get involved or interested in Norma or Ed or Nadine or Jacoby or Diane or Gordon or Albert or Shelly, etc, when both the dialogue and the visual presentation is so.. almost disinterested.

There's little passion or fire here. That's sad; that's a big part of what makes Lynch great. Even Inland Empire has that.

But something has just happened in the intervening years, and the interdimensional of subconscious or supernatural creatures of TR too often seem more a museum exhibit or an art installation than a disturbing jolt of pure uncanniness to the brain, as it was with the Episode 14 and 29 and FWWM and the rest.

Human beings like Laura Palmer and Jeffery Beaumont and Diane Selwyn and Alvin Straight and Fred/Pete and Renee/Alice and Sailor and Lula seem so insignificant to the preoccupations of TR, which is one half Frostian overcomplicated sci-fi exposition-dump and one half Lynchian bleak, absurdist, formalist game-playing directed at no one in particular. Just moving around a bunch of beloved characters and settings and ideas like pieces on a chessboard, most characters lacking much of any interiority, agency, depth, or redeeming qualities.

There's no heart and certainly no sweeping, humane, operatic and soulful sense of the Romantic that marked many of the best Lynch works.

It's dead. Barren. And yet it lives - I do enjoy it for what it is. But things are so abstracted and hermetically sealed in their own postmodernist playground. Part 8, one of the very best if not the best of TR, still lacks an emotional core - besides a scene in which the Giant/Fireman does some alchemical business to better combat the forces of Evil. It works somehow despite the ridiculous notion of Laura being tied up in this sci-fi mythos, purely from the strength of its haunting score and images. But there's not much to grab onto there. Again, lack of a human element. Interdimensional beings are just not the same thing. I feel like TR is finally giving us that self-serious sci-fi-horror-soap that some bits of mid S2 seem to hint at.

It's all left brained mythology building and abstract metatextual constructs, and precious little right brained pathos, deeply felt emotion. I want back the Lynch that had the affective cinematic power to make us cry with Laura in the Roadhouse, then right after that throw us into a 10-minute-plus hypnotically drugged strobe light and loud guitar stupor. Or the Lynch that composed, like a great symphony, the sequence of Maddie's murder and the Roadhouse aftermath. The decrepit old waiter speaks the only words, and they never fail to move me to tears: "I'm so sorry." "The World Spins": something both beautiful and broken but unchanging, unforgiving. We can do nothing but look for solace in Donna's silent sobbing, Bobby's little-boy-lost-in-the-universe look of utter shock and sadness, Cooper staring up and out into the void as if contemplating every solemn mystery of the universe at once; and then, curtains. Silencio, for no more can be said.

I want to feel something approaching that visceral style of image, sound, editing and direction of actors. It's too bad that Lynch is just either uninterested or incapable of producing such potent pure cinema that is felt in the soul instead of deconstructed in the brain like so many encrypted text messages, Clearly Intentional continuity errors, exposition feasts, or over-determined mythos dumps tracing out for us the ever-so-fascinating heritage of the Arm and its latest incarnation.

Geographically we may have made a return indeed; but, more pivotally to me, it's just not in the same emotional universe at all.

Sent from my iPhone using Tapatalk

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pt, 25 sierpnia 2017 12:55:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 16:00:25
Posty: 22846
Crazy pisze:
ile bardzo dużo mi się Returnie podoba, w sensie sceny itp., o tyle całość jako całość nie trzyma się kupy. Nawet jeżeli poskładają te luźne, nie wiadomo do czego potrzebne wątki (a przecież wszystkich nie poskładają), to i tak występuje elementarna niekoherencja na poziomie dramaturgicznym.

Tak sobie pomyślałem, że to wszystko, co widzę jest fajne, tylko na zawiązanie akcji, a tu zaraz koniec. Ile ma być odcinków, 16? 18?

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 28 sierpnia 2017 05:36:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 13 stycznia 2012 16:29:27
Posty: 7663
Skąd: Hôtel Lambert / Rafał Gan Ganowicz Appreciation Society
Rany Boskie!!! Na to czekałem ćwierć wieku, a ostatnie 3 miesiące dłużyły mi się niemiłosiernie bardziej niż te cwierć wieku. XVI odcinek - co za CIOS. REWELACJA, REWELACJA !!!!! * * * * * *

_________________
Ceterum censeo Platformem delendam esse

Wszystkie prawdziwe ścieżki prowadzą przez Góry.

Zawsze mieć dojrzałe jagody do jedzenia i słoneczne miejsce pod sosną, żeby usiąść.


My gender pronoun is "His Majesty / Your Majesty".


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 500 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30 ... 34  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group