W roku 2018 stosunkowo dużo chodziłem do kina, jak na swoje ostatnie standardy, nie zawsze przekładało się to na jakość, ale za to sporo filmów z tegorocznego zestawienia będzie rzeczywiście nowymi filmami. Jednak jak zwykle bardziej niż o nowe filmy, chodzi o filmy nowe dla mnie - co nie zmienia faktu, że był to również rok bardzo dobrych i ważnych powtórek (cóż, już w zeszłym roku za najlepszy seans roku uznałem Mechaniczną pomarańczę, obejrzaną po raz drugi po wielu latach, z równie mocnym efektem, co za pierwszym razem). Powtórki uwzględnię na dole zestawienia i to właśnie w nich będzie film, który w tym roku zrobił na mnie największe wrażenie.
A.
pięć gwiazdek, co do których nie mam wątpliwości:
zacznę nietypowo:
Big Little Lies - doskonały miniserial z galerią bardzo ciekawych postaci, zagranych wprost wybitnie;
jak pisałem, wciągnęło mnie jak mało co i tylko te ostatnie 10 minut i nieudane wg mnie rozwiązanie akcji osłabia trochę ogólne wrażenie - na pewno z nowoobejrzanych rzeczy w tym roku jest to ścisła czołówka
ale chyba najlepsza nowa rzecz to:
3 billboardy za Ebbing, Missouri - niezwykle mocna rzecz, uderza autentycznością, niejednoznacznością postaci, i jeszcze to niezwykłe otwarte zakończenie!
Zimna wojna - boję się, że nadmiar zachwytów może zadziałać w końcu odstręczająco, ja zresztą piał nie będę, ale kurde!, poszedłem na to drugi raz do kina, co w dzisiejszych czasach nie zdarza mi się prawie w ogóle
The Last Jedi - gwiazdki gwiazdkami, ale szczególnie drugie obejrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to niezwykle udana odsłona Gwiezdnych wojen! jestem fanem na pięć gwiazdek!
B.
okolice czterech gwiazdek:
Prestiż - pierwsza część zdecydowanie pięciogwiazdkowa, potem coś mi się zaczęło rozmywać i nie podobało mi się rozwiązanie akcji; Dunkierka i Incepcja zrobiły na mnie bardziej
pełne wrażeniem, ale jest to i tak rasowe kino na dobre 4,5 gwiazdki!
Gatsby - wersja z Leonardo di Caprio nie podobała mi się aż tak, jak klasyk z Robertem Redfordem ani tak jak Moulin Rouge (ten sam reżyser, co Gatsby), ale jest to i tak rasowe kino na dobre 4,5 gwiazdki!
BlacKkKlansman - spokojnie ****1/2, chyba najlepszy film z tej literki, film zrobiony z takim jajem, że aż miło
... no chyba że
Fuga - nie wiem, czy tu by nie było pięć, podobnie jak nie wiem, czy bardziej mi się podobała Zimna wojna, czy nie, ale niebawem może się dowiem, bo jeszcze w styczniu mamy iść na pokaz w Ninatece
Solo - kino przygodowe w najlepszej odsłonie!
Bohemian Rhapsody - dopiero co pisałem w wątku o Queen: film jak film, ale pełna satysfakcja z seansu!
Na karuzeli życia - pewnie ****- , ale naprawdę bardzo mi się podobał sposób opowiedzenia tej historii i super aktorzy!
Purpurowa róża z Kairu - no dobra, ten lepszy (jak 4- do 4+) Wziąłem się za niego z założeniem, że muszę sobie przypomnieć, a okazało się, że jednak wcześniej nie widziałem. Świetny film, choć może nieco za bardzo mnie usypiał
Żywiciel - animowany film o życiu pod rządami talibów... wspólnie z Vincentem przegrał Oskara z Coco, o której można przeczytać niżej... gorszy od Vincenta, ale bardzo warto!
X (?)
Człowiek, który zabił Don Kichota - póki drugi raz nie obejrzę, nie wiem, do jakiej kategorii on ma wskoczyć, ale na pewno jest to COŚ!
C.
zadowolony jestem również z obejrzenia:
Exterminator. Gotowi na wszystko - time to kiiiiiiiiiiiiiiiiiilll
Las, 4 rano - nieco dziwny i nie-po-układany, ale zrobił na mnie wrażenie; może i powinien być literkę wyżej
Lady Bird - jeżeli chodzi o moje tegoroczne spotkania z amerykańskim kinem niezależnym (Lady i Florida), to na pewno Lady znacznie bardziej mi się podobała, przy czym jakoś niewiele zapamiętałem z projekcji; może to być bardzo dobry film, lepszy niż teraz mi się wydaje, ale chwilowo plasuje mi się tu
Tupot małych stóp - bardzo dobry Pixar, nie wiem, czy aby nie powinien być kategorię wyżej, ale oglądałem z klasą, więc jakoś nie do końca się wciągnąłem
Złote czasy radia - trzeci Allen, jakiego w tym roku obejrzałem po raz pierwszy, podobał mi się nieco mniej niż tamte, ale pierwsza scena z włamaniem i telefonem zabawna w najwyższym stopniu!
Żona - no i wyszło alfabetycznie
Kolejny film, który być może powinien być wyżej, a może nie. Na pewno jest to niesłychany koncert aktorski w wykonaniu Glenn Close i Jonathana Pryce'a
La La Land - żadne to wielkie dzieło, ale całkiem spoko, a pierwsza scena na autostradzie to klasa sama w sobie
Czas mroku - Gary Oldman jako Churchill oczywiście wybitny, poza tym film wporzo i cieszę się, że obejrzałem, ale nic szczególnego, do Dunkierki się nie umywa i
z tego zestawu wydaje mi się jednak najsłabszy
Spotlight - hmm, trochę ta sama kategoria jakościowa, co Churchill, gatunkowo film publicystyczny wysokiej jakości, ale nie jest to moja filmowa bajka
Kler - od Spotlight gorszy, skoro już o tej tematyce mowa. I zarówno "jak na Smarzowskiego" i "jak na ogólny szał" jest to film rozczarowujący, jednak tak ogólnie to daję go tu, bo ma on swoje dobre momenty i dobre strony
Czas wojny - w końcu nie napisałem posta u Spielberga, bo jednak trochę mi się nie chciało
Ale w sumie fajny ten film...
Serpico - tak się złożyło, że pierwszy raz dopiero, ale ja wiem... początek zapowiada film wybitny, pasujący do tego niesamowitego okresu w kinie amerykańskim, ale potem jakoś przestaje mnie przekonywać; trochę za bardzo mnie wkurzał ten Serpico
Śmierć w chmurach - Poirot jak Poirot, bardzo spoko oczywiście
oraz:
Kacper i Emma na safari
- polecam każdemu, kto chciałby iść do kina z cztero-, pięcio- czy sześciolatkiem
Basia - zestaw krótkich filmów - oczywiście jak wyżej
D.
nieco rozczarowało mnie:
Bodo (fabularny) - serial zdecydowanie mi się podobał, a wersja kinowa za bardzo skrótowa
The Florida Project - być może trafił w zły moment, ale pamietam, że mi się NIE podobał, zirytował mnie i znudził jednocześnie; chociaż coś w nim chyba jest...
Coco - ee, jakoś nie bałdzo; a w porównaniu z Vincentem i Żywicielem to w ogóle nie chce mi się myśleć o tym filmie
---
A tutaj wyróżnienie specjalne, bo co prawda to nie film, ale za to w kinie:
Hamlet retransmitowany prosto z Barbicanu do Multikina, nawet antrakt musieliśmy obejrzeć
Nie bez zastrzeżeń, ale jednak bardzo mi się podobało.
---
Czas więc na powtórki - i na film roku.
Film ten znalazł się w moim zestawieniu filmów obejrzanych w 2015 w kategorii A, ale w różnych momentach pisałem, że może i pięć gwiazdek, może nie, i w ogóle bardzo mi się podobało, ale jakoś tak bez entuzjazmu. Natomiast obejrzałem go ponownie teraz - dosłownie w ostatnich dniach - i urzekł mnie całkowicie. Jest to obraz bardzo oszczędny w wyrażanie emocji, jak jego główny bohater, więc nie szarpie i się nie płacze, ale za to film dociera do mnie bardzo głęboko i wzrusza bardzo autentycznie. Myślę, że żaden inny film w tym roku tak głęboko mi nie wlazł. A poza tym to 12-letnie przedsięwzięcie jest czymś, czego nachwalić mi się trudno, więc z przyjemnością wklejam jeszcze jedno zdjęcie:
Miałem jeszcze kilka pięciogwiazdkowych powtórek:
Grawitacja - obejrzana po raz drugi na małym ekranie przykuła mnie do fotela (sofy) nie mniej, niż za pierwszym razem w Imaksie
Billy Elliot - po raz nie wiem który, ale nie każda powtórka tak idealnie wchodzi; oo, tym razem dało w łeb, jakbym widział pierwszy raz!
Rio Bravo - tutaj może nie było tej świeżości, ale faktem jest, że miałem
tylko wybrać sceny do pokazania na kółku; jednak kiedy zacząłem wybierać, to nie mogłem się powstrzymać od konieczności wybrania całego filmu!
Birdman - tutaj tak: świeżość pierwszorazowo-pięciogwiazdkowa była, kiedy oglądałem fragmenty, po prostu wszystko we mnie latało! później przy oglądaniu całości były dość specyficzne uwarunkowania i oglądałem jakby z pewnym spięciem i nie było tak niesamowicie; co nie zmienia faktu, że pozostaje to dla mnie filmem XXI wieku
Westworld (1 sezon) - wreszcie załapałem, o co tam chodzi i mój zachwyt nad wizualną warstwą filmu osadził się na jakimś gruncie; wybitna rzecz - ale na drugi sezon jakoś mi nie starczyło...
last but not least
Love Actually - obejrzane z rodziną 1 stycznia chwilę po północy
Kilka innych zacnych powtórek, które sobie przypomniałem:
Cyrk (Chaplina) - bardzo świetne
Francuski łącznik - nadal się w tym filmie nieco gubię i nie do końca trafia w moją chromatykę, ale doceniam
Chinatown - z tym filmem też nie mam wcale w 100% po drodze, ale też bardzo doceniam
Leon - po wielu, wielu latach... fajne!
W stronę morza - i tak, i nie, ale bardzo udany seans w grupie znajomych i inspirujące rozmowy potem
Sztuczki - nie jestem pewien, czy znowu je w całości obejrzałem, ale chyba tak, bo zawsze mnie to trafia, że mam zobaczyć kawałek, a w końcu nie umiem wyłączyć
Toy Story - sam bym sobie nie włączył, ale z dzieciakami super
ach, no i wakacyjna powtórka Kolacji na cztery ręce!