Początek tego wątku obfitował w wynurzenia nt. Almodovara. Wówczas pisałem, że nie widziałem jeszcze (
hadn't seen ) Wszystkiego o mojej matce, i tak się złożyło, że dopiero wczoraj je po raz pierwszy w całości obejrzałem. Miałem cień myśli, że może okaże się to dla mnie filmem roku... w końcu jedna z poważniejszych zaległości. Poza tym ostatnie jego filmy (Ból i blask, Matki równoległe) wręcz BARDZO mi się podobały, więc pomyślałem, że może jakiś przełom.
Ale nie. "Wszystko o mojej matce" w żadnym aspekcie mnie nie zainteresowało, podobnie jak wszystkie inne starsze Almodovary, które oglądałem/ próbowałem oglądać. Raz, że najwyraźniej nie mam żadnego linka mentalnego z reżyserem, ja w ogóle nie wiem, o co mu chodzi i po co, po prostu nie nadajemy na jednej fali. Dwa, że nie podoba mi się jego sposób filmowania, jego język filmowy jest dla mnie wręcz odstręczający. Jako dość wytrawny kinoman potrafię często po kilku kadrach powiedzieć, czy to film dla mnie, czy nie. Oczywiście czasem się to nie sprawdzi, ale tu się sprawdziło; mi się na ten film źle patrzyło, źle go słuchało i w ogóle rozważałem wyłączenie, ale zamiast tego, he he, zasnąłem, a po obudzeniu postanowiłem jednak wrócić i obejrzałem do końca, dzięki czemu załapałem wątek AIDS, może w tym wszystkim najciekawszy.
ciąg dalszy (oglądania) nastąpił i wrócę tu po przerwie, pozostańcie z nami
--
a więc po Almodovarze kliknąłem parę kanałów i trafiłem na końcówkę (może i z pół godziny) filmu, o którym pisałem kiedyś tak:
Cytat:
kiedy sobie teraz po projekcji poczytałem recenzje, to w większości są wręcz entuzjastyczne. Niestety całkowicie nie podzielam. Film mi się nie podobał. Wywołał we mnie irytację i poczucie obrzydzenia, ale czy celowo? Chyba nie bardzo. Czytam dużo, że film owszem, pokazuje patologię, ale... Jest o magii kina, o poezji, o dziecięcym spojrzeniu, o ciepłym, empatycznym spojrzeniu. Nic z tego do mnie nie dotarło z małymi wyjątkami. Wyraźny wyjątek na plus - niezwykła postać wykreowana przez Willema Dafoe. On bardzo ładnie zagrał, ale w ogóle sama postać była naprawdę taka, jak o tym piszą w tych pięknych recenzjach. Niestety ta postać i tylko ona. Poza tym wszystko jest na maksa ponure, choć podane w raczej lekkim sosie, co budziło pewien mój dysonans, no ale to może samo w sobie mogłoby być zaletą, jednak do tego dochodzi monotonia filmu, brak osi dramaturgicznej, co sprawia, że mi osobiście się nieco nudziło. Formuła "scenek z życia" w zasadzie okej, ale taki staromodny wynalazek jak "struktura dramaturgiczna" czasem się przydaje, dodałby tym scenkom wyrazu i celu.
I trochę przedobrzone zakończenie - doceniam, że nie poszli w kierunek "straszna tragedia, na koniec dziewczynka wpada pod samochód i ginie", ale tak, jak zrobili, to trochę jednak według mnie było po nic; niech będzie, że to taka symboliczna filmowa koda, ale...
A rzecz dotyczyła
The Florida Project.
Pamiętam do dziś, jak mocno mi się ten film nie podobał w kinie. Ale też wielokrotnie trafiałem na fragmenty w telewizji od tamtego czasu i chyba za każdym razem coraz bardziej umacniałem się w przeświadczeniu, że coś mi wtedy umknęło i że to naprawdę jest dzieło sporego kalibru. Formalny wyraz tego filmu o wiele bardziej mnie przekonuje, niż w przypadku filmu Almodovara, mimo że przecież oba są kręcone niejako z ręki, jakby kamerą wideo, bez pięknych głebokich barw, panoramicznych ujęć i takich tam. Za to jak w tej Florydzie pracują kolory!!
Co prawda nadal nie przychylam się do ew. opinii o ciepłości i empatyczności flimu - on jest bardzo ponury i pokazuje ludzi, którzy nie widzą związku między swoim działaniem a konsekwencjami, wręcz odrzucają je... swoiste patologiczne pojmowanie wolności... a jednak też tej wolności czar i niezwykła wartość, sama w sobie. Być może też jedna z tych rzeczy, które mi przeszkadzały - brak struktury dramaturgicznej czy w każdym razie jej niejasność - robił mniejszy problem, kiedy i tak oglądałem scenkami; a swoją drogą to teraz widzę w nim jednak istotną strukturę dramaturgiczną i to zakończenie też bardziej mi się podoba.
Nigdy nie wpisałem tego filmu do tego wątku, a na pewno swojego czasu mógłbym - tymczasem go oficjalnie z tego wątku wypisuję