Tworzeniu tego filmu musiał towarzyszyć niespotykany przypływ weny. Od pierwszej rewelacyjnej sceny z "Christmas is all around" niemal każdy moment tego filmu jest strzałem w dziesiątkę. Historię sklejoną z szeregu niezależnych opowieści i skaczącą między nimi co chwila, ogląda się płynnie, aż nie do wiary, i wszystko jest na swoim miejscu.
Best moment? - hmm, ale to jest taki film, w którym połowa scen to best moment, i dlatego nie mogę go przestać oglądać, bo przecież "no tak, to jeszcze tylko ta scena, bo jest świetna, i już wyłączam... o kurczę, ale ta też jest świetna, to jeszcze ta też..." i tak do końca
Ponieważ zaś taka a nie inna jest konstrukcja tego filmu, i ponieważ korzenie moje są w Ocenarium i jego język jest tu dobrze rozumiany, wreszcie ponieważ film ten jest jak koncept album w najlepszym tego słowa znaczeniu, zaproponuję ocenaryjną formułę tego wątku. Poszczególne utwory-wątki nie następują wprawdzie po sobie, lecz się nieustannie przeplatają - ale z jakim wdziękiem!
Billy Mack i
Christmas Is All Around * * * * *
!
najlepsza scena: pierwsza!
To jest nawet strzał w jedenastkę. Otwierająca scena z nagrywaniem piosenki jest w ogóle jedną z najlepszych scen otwierających cokolwiek. Ale właściwie każde wejście Billy'ego, aż do powrotu z przyjęcia u Eltona Johna i decyzji spędzenia świąt z brzuchatym menedżerem... perełki! I jeszcze super epilog z finalnym wystąpieniem w telewizji, które pomaga chłopcu pogoń za ukochaną na lotnisku. Echhh!
Colin Firth i
bonita Aurelia * * * * *
najlepsza scena: oświadczyny w restauracji
Zaczyna się ten wątek niemrawo, wydaje się wręcz że będzie przymulisty, ale dosłownie ze sceny na scenę robi się to coraz bardziej i interesujące, i zabawne, i po protu ładne. No a cała kulminacja w Portugalii...
jakiś Anglik chce się z tobą ożenić...
Coś wspaniałego!
Liam Neeson i
zakochany chłopiec * * * * 1/2
najlepsza scena: hmm, ta scena nie przynależy tylko do tego wątku, bo przecież i premier, i homary, i wiele znajomych osób na widowni, ale tak czy siak mimo niby beznadziejnej piosenki najbardziej lubię scenę "all I want for Christmas is you" - ależ chłopaczek strzela miny
W ogóle bardzo lubię ten wątek, z całego serca kibicuję chłopcu w jego staraniach, a Liamowi współczuję, choć nie wtedy, kiedy spotyka Claudię Schiffer!
Ma on oczywiście w sobie ogromny ładunek nieprawdopodobieństwa, na czele z tymi gonitwami po lotnisku, ale wpisuje się to w konwencję romantycznej bajeczki, a ponieważ historia dotyczy chłopca i jego pierwszej młodzieńczej miłości - to czymże są przy tym drobne małe nieistotne szczegóły?
Emma Thompson i
Alan Rickman z homarami w tle * * * * *
najlepsza scena: oj chyba jednak niestety biedna Emma płacząca przy Joni Mitchell...
To znacznie smutniejszy wątek niż poprzednie, znacznie bardziej życiowy, ale przecież nie pozwala mu się ugrzęznąć w ponuractwie - przejmującą scenę w domu natychmiast przejmują fenomenalne homary, miotającego się mentalnie Alana Rickmana przełamuje prześmieszny Rowan Atkinson itp.itd. Emma Thompson jest tu niesamowita, Rickman aktorsko przekonuje mnie mniej, natomiast jego postać jest świetnie napisana i bardzo autentyczna w swoich obawach i pokusach. Mam jednak nadzieję, że chodziło tylko o naszyjnik...
PS. Uwielbiam też krótką scenę spotkania Emmy i Hugh Granta za kulisami!
Angol w Wisconsin * * * * 1/2
najlepsza scena: "what is this? - a bottle"
Ten wątek bije rekordy nieprawdopodobieństwa w sposób tak bezpardonowy, że nie sposób nie poddać się jego czarowi
Gość wymyśla najbardziej idiotyczny plan z możliwych, kolega rozsądnie mu tłumaczy, że chyba zwariował, a ten w najlepsze jedzie do tego Wisconsin...
take me to a bar... i od razu znajduje to, po co przyjechał. Piękne
dziewczyna z chorym bratem * * * * 1/4
najlepsza scena: chyba ta z obrazka powyżej
Drugi z "życiowych" wątków, ale ten jakby cięższy i mniej w nim wdzięku. Lubię, ale nie aż tak, jak większość innych. Choć przyznaję, że przejmujące jest to, jak bohaterka wbrew sobie i sama pchając się ku nieszczęściu pozostaje wierna choremu bratu. Ale nie wiem, czy do końca rozumiem jej zachowanie. Czy aż takie poświęcenie rzeczywiście czemuś służyło? Jakoś nie odnajduję linka mentalnego z tą bohaterka. Ani tym bardziej z pięknym projektantem, do którego wzdycha (co za typ
).
para dublerów z filmu pornograficznego * * * 1/2
najlepsza scena: te ich rozmowy od czapy
Bardzo sympatyczna ta para i bardzo zabawne są ich rozmowy (w sumie powyższy wybór niczego nie wybiera, bo znaczna większość ich scen to te rozmowy), ale to taki wątek najbardziej poboczny, najmniej by się stało, gdyby go nie było i przez to najmniej dla mnie znaczący. Ale i tak bardzo fajny!
Keira Knightly z czarnym mężem i zakochanym przyjacielem * * * * *
najlepsza scena: powiedz, że to kolędnicy!
Historie wyrzeczenia się miłości w imię uratowania małżeństwa, przyjaźni itp. zawsze strasznie głęboko do mnie docierały i ta nie jest wyjątkiem. Zarówno scena z oglądaniem filmu wideo, jak i - zwłaszcza! - z kolędnikami naprawdę mnie dławią w gardle. Ale ten film jest niesamowity, bo potrafi się uratować od sentymentalizmu w mgnieniu oka i pokazać nagle obrazek zwiędłej mumii
No i przecież ich pierwsza scena - ślub! Rozmowa o brazylijskich prostytutkach a potem All You Need is Love.
Jeden ze zdecydowanie najlepszych wątków!
premier i Natalie * * * * *
!
najlepsza scena: poszukiwanie Natalie od drzwi do drzwi (śpiewanie kolędy!)
najlepsze ujęcie (całego filmu?): premier i Natalie w samochodzie a pomiędzy nimi - ośmiornica
To jest mój ulubiony wątek jednak. Hugh Grant czasem przesadza z tym swoim (zawsze takim samym) wizerunkiem, ale tu jest po prostu wspaniały, a jego asystentka jest prześliczna i niezwykle sympatyczna, i bardzo zabawna ("I did have a terrible premonition I was going to fuck up the first day"). Do tego dochodzą takie perełki jak taniec premiera na schodach... aaa!
Czuję, że muszę zrobić jakąś listę moich ulubionych filmów, żebym mógł Love Actually umieścić w pierwszej dziesiątce wszechczasów!!!