Wyszedłem sobie na wieczorny spacerek po fajki do sklepu i, nie wiem kompletnie czemu, bo nie widziałem go z 5 lat, zacząłem intensywnie myśleć o filmie "Przypadek" Kieślowskiego. Rozkminka ta była na tyle długa, że uznałem, że muszę gdzieś to spisać.
Jest to film pechowy. Powstawał w roku 1981, a jego tworzenie zostało urwane, jeśli dobrze pamiętam, to na etapie montażu, 13 grudnia. Na ekrany trafił w 1987 roku, w dziwny sposób - niby był, ale trochę go okrojono, a przede wszystkim historia wrzuciła szybszy bieg, przez co dużo elementów, które 6 lat wcześniej były paląco aktualne, nagle stało się troszkę opowieścią z zamierzchłej przeszłości. Jego wstrzymanie było wielkim pechem także z innego powodu - bez niego filmografia Kieślowskiego były trochę jak puzzle bez wielu elementów. Trudno pewnie bez "Przypadku" zrozumieć jak to się stało, że wnikliwy socjolog z kamerą (socjolog z zainteresowań, a nie dyplomu, hehe), facet, który kręcił filmy fabularne, tak jakby były to dokumenty, portretował rzeczywistość "taką jaka jest" - nagle wjechał na pełnym biegu w metafizykę by zahaczać o zupełnie inne tematy..."Przypadek", jeśli Państwo nie widzieli był bowiem z jednej strony podsumowaniem tych quasi-dokumentlnych filmów fabularnych z lat 70, najbardziej ambitnym i epickim, szeroko przedstawiającym całą panoramę społeczeństwa - a z drugiej strony własnie wejściem w ową metafizykę.
Wydaje mi się, że być może owa opoźniona data premiery, fakt, że większość ludzi widziała ten film wiedząc gdzie Kieślowski pójdzie dalej, może sprawiać wrażenie, że głównym tematem dyskusji na temat tego filmu jest owa główna teza, czyli to, że bohater, zależnie od kompletnej pierdoły w swoim życiu (czyli zdązania lub niezdążania na pociąg na starym Fabrycznym w Łodzi) może znależc się po kompletnie różnych stronach barykady w polskim społeczńestwie . Mnie to jednak nie przekonuje. Może i tak, może i nie - w filmie wyraźnie widzimy (poza ostatnią wersją, gdzie młody Linda nie jest ani partyjaniakiem ani opozycjonistą), że naprawdę baaaaardzo specyficzny splot przypadków, a nie tylko zdążenie lub niezdążenie na pociag, sprawiło, że zrobił tak, a nie inaczej. Oczywiście - nie kwestionuje takiej możliwości, no ale nie, to nie był przypadek, to było prawdziwe nawarstwienie przypadków, korzystnych lub niekorzystnych okoliczności, różnych specyficznych ,swoistych cech akurat takiego, a nie innego bohatera, które sprawiło, że tak się stało. Nie rozciągałbym tego wniosku ogólnie na większy wycinek ludzkości, nawet jeśli mogłoby tak się zdażyć.
NATOMIAST niezwykle cenię ten film z tej perspektywy, która może po prawie 40 latach umykać, czyli socjologiczno-politycznej. Mianowicie - jest to bardzo wnikliwy, cenny i błyskotliwy portret pewnych części polskiego społeczeństwa dosłownie dzień przed pierwszą Solidarnością. Przypomnę: te związane z polityką wersje losów głównego bohatera urywają się w momencie, kiedy przychodzi wiadomość o strajkach w całym kraju. "Przypadek" nie pokazuje ich bezpośredniej przyczyny, ale jest świetną, zniuansowaną analizą ogólnego, intelektualnego fermentu i jakiegoś nerwu swoich czasów, który doprowadził do tego, że 1980 i 1981 rok był tak burzliwy i czemu wielki ruch społeczny skłdał się niekoniecznie tylko z samych robotników. Polska późnego Gierka jest w tym filmie niby krajem ospałym, z silną partią dyktatorską i opozycją, która wydaje się, mimo ognia w sercu i wielkiej odwagi, słaba i zastraszona - a jednak czuć w tym filmie, że to kraj, który trochę jest jak nabita strzelba i wystarczy pociagnąc za spust...Drobne scenki, epizody, różne polskie krzywdy pokazują to mocno, bez certolenia się (przypomnę: 1981 rok, Kieślowski mógł nakręcić wtedy naprawdę dużo!), ale jednocześnie bez jakichś ewidentnych uproszczeń, stereotypów, nawet ewidentnego sympatyzowania z tą stroną, do której zapewne było mu bliżej. I chyba to połączenie owej szerokości analizy z jej głębią, dbałością o szczegóły, wyłuskiwanie w tych społecznych masach, opozycyjnych czy partyjnych, prywatnych losów i prywatnych decyzji, momentów przejścia - to wszystko sprawia, że uważam, że jest to jednak fascynujący i bardzo wazny film.
Tyle