Kamik pisze:
kim są "Warszawiacy"?
Tak pisane sugeruje, że są to mieszkańcy regionu warszawskiego, podgrupą Warszawiaków są warszawiacy, czyli mieszkańcy Warszawy.
(Por.:
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629385 i
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629446 ). Przy czym o ile w przypadku Krakowiaków i krakowiaków takie rozróżnienie jest powszechnie stosowane, w przypadku Lublinian i lublinian rzadziej, ale raczej nie powinno dziwić, o tyle regionu warszawskiego zwykle nie wyróżnia się z Mazowsza, więc i mieszkańców Warszawskiego (Warszawszczyzny?) nie wyróżnia się spośród Mazowszan tak, jak spośród Małopolan wyróżnia się Krakowiaków, Górali, Kielczan, Rzeszowian czy Lublinian.
I tu przechodzimy do pytania, czym jest Lubelszczyzna (co jest inną częścią pytania, kim są Lublinianie).
Kilkaset lat temu odpowiedź byłaby prosta. Lubelskie było częścią Sandomierskiego, czyli Wschodniej Małopolski. Lublin był sądowniczą stolicą Małopolski. Jednak w międzyczasie nastąpiły zmiany w bliższej - po tym jak Polska wchłonęła Ruś Halicką z Księstwem Chełmsko-Bełskim i dalszej okolicy - centrum kraju z Krakowa przesunęło się do Warszawy. W ten sposób osłabły wpływy Krakowa i centralnej Małopolski, pojawiły się wpływy mazowieckie i ruskie. Dopełniło się to zaś w czasie rozbiorów. Początkowo, przez mniej więcej dwadzieścia lat, co prawda zabór austriacki, czyli Galicja, obejmował nawet Siedlce, ale od czasu rozszerzenia Księstwa Warszawskiego losy Lublina związały się z losem Warszawy. Podobne były losy północno-zachodniej Małopolski, czyli Kielecczyzny, ale poza tym, że jej północna część, tj. Radomskie, zupełnie się zmazowszyła, to bliskość Krakowskiego, choćby i przez granicę rosyjsko-austriacką, nie pozwoliła na całkowite oderwanie się od kultury małopolskiej. Poza tym, zmiany administracyjne w tych czasach (zabory, departamenty Księstwa Warszawskiego, województwa, a później gubernie Królestwa Polskiego) pozrywały stare związki (np. Łomży, Rajgrodu czy Siedlec z Warszawą, Radomia, Lublina z Krakowem) i potworzyły nowe bądź wzmocniły niedawne (Radomia, Łodzi z Warszawą, Lublina z Chełmem, Białą Podlaską). Między Lublinem a centrum Małopolski pojawiła się granica, a otwarte pozostały związki z Mazowszem (gdzie jednak oczywiście z Warszawą konkurować nie mógł) i Kresami (gdzie z kolei w pobliżu nie było zbyt silnych ośrodków). W skali państwowej Lublin przestał być miastem na wschodzie Polski, czy w środku Rzeczpospolitej, a stał się miastem na zachodzie Imperium Rosyjskiego. Do tego doszło znaczące osadnictwo żydowskie i mniej liczne ormiańskie czy tatarskie. Co prawda populacje te genetycznie i językowo izolowały się od Polaków i Rusinów, więc w dialektach lubelskich trudno doszukiwać się wpływów tatarskich czy ormiańskich, ale miało to znaczenie przy rysowaniu się odrębności tych terenów od południowej i zachodniej Polski. W ten sposób południowo-wschodnia część nowego Królestwa Polskiego stała się zlepkiem dawnej północno-wschodniej Małopolski (Biłgoraj, Lublin, Puławy, Lubartów, Siedlce [sic!], które wtedy stały się siedzibą departamentu, a później województwa nazwanego podlaskim), południowego Podlasia (Biała Podlaska) i północno-zachodniej Rusi Halicko-Włodzimierskiej (Chełm, Włodawa), a jej ośrodek, czyli Lublin stał się ośrodkiem lokalnym o randze w zasadzie niewiele niższej niż Warszawa czy Kraków. Tak wykształcony region przestał być więc już częścią Małopolski, Ukrainy czy Litwy, a stał się odrębną dzielnicą - Lubelszczyzną. I tak już zostało po odzyskaniu niepodległości. Z korektą od czasów Generalnej Guberni, gdy Garwolin, Ryki i Siedlce przyłączono do jednostki warszawskiej, co zachowano w PRL (do czasu podziału na 49 województw), a obecnym podziale - do Lubelszczyzny należą Ryki, a nie należy Łuków.
Pokazuje to, że aktualny podział administracyjny nie musi odpowiadać podziałom historycznym, czy poczuciu lokalnemu (nie wiem, czy mieszkańcy np. Ryk czują się w istocie bliżej związani z Dęblinem i Lublinem niż z Garwolinem i Warszawą, a zamieszanie mazowiecko-podlasko-lubelskie w Siedlcach, Wysokiem Mazowieckiem (woj. podlaskie), Sokołowie Podlaskim (woj. mazowieckie) chyba zupełnie nie pozwala na jednoznaczne rozstrzygnięcia - mimo że granica Mazowsza, Małopolski i Podlasia (Litwy) przez kilka wieków była granicą państw, a nie tylko dzielnic...
Pokazuje też, że twór zwany Lubelszczyzną jest niejednorodny i wszystkie te wpływy sprawiają, że nie można mówić o mowie lubelskiej jako o czymś jednolitym. Mimo ogólnego ujednolicania się mowy, inna jest gwara pod Puławami czy Biłgorajem (trochę pokrewna gwarom kieleckim, sandomierskim, czy rzeszowskim), inna pod Hrubieszowem, gdzie język polski miesza się z ukraińskim, a jeszcze inna pod Radzyniem (pokrewna gwarom wschodniego Mazowsza).
Nie za wiele o tych gwarach wiem. W samym Lublinie np. następuje cofnięcie "li" do "ly", które występuje też w wielu innych gwarach (Warszawa, Kolbuszowa). W gwarach wiejskich Lubelszczyzny występuje typowe dla Mazowsza, Małopolski i zmałopolonizowanej części Śląska mazurzenie. Zapewne na wschodzie da się zauważyć kresową intonację, o której pisał Piła, a która bardzo by mnie zdziwiła u Dęblinianina czy nawet rdzennego Lublinianina.
A pisząc odpowiedź na pytanie, czym jest polszczyzna zanudziłbym już kompletnie nawet tych, którzy dotrwali dotąd, więc spróbuję bardzo skrótowo.
Po pierwsze – język polski ma co najmniej 50 milionów odmian, bo tylu mniej więcej ma użytkowników. Dlatego też, żeby wszyscy oni mogli się porozumieć, tworzy się jakieś uśrednienie. Uśrednienie to nazywa się językiem ogólnym, literackim itp. Uśrednienia o mniejszym zasięgu tworzą dialekty – wielkopolski (z wypustkami na Pomorzu i Warmii), mazowiecki (obejmujący też Mazury, gdzie przejął trochę naleciałości niemieckich i Podlasie, gdzie nabrał naleciałości wschodniosłowiańskich), małopolski i śląski (choć to, co przetrwało do dziś jest bardzo zmałopolszczone), kresowe, no i czikagowski
Uśrednienie, jak to uśrednienie, jest dosyć sztuczne. Najłatwiej przyzwyczaić ludzi do takiego uśrednienia można zmieszawszy ludzi posługujących się różnymi dialektami i propagując w mediach jakąś, nazwaną ogólną, wersję. Coś takiego stało się na tzw. Ziemiach Odzyskanych i w dużych miastach. Rzeczywiście, przeciętny mieszkaniec Szczecina nie mówi językiem specjalnie innym niż mieszkaniec Zielonej Góry, Olsztyna, Wrocławia, czy nawet Warszawy albo Łodzi, czy Lublina. Ale jednak i tak nie jest tak do końca. Otóż migracje powojenne mimo wszystko nie przetasowały ludności zupełnie losowo. Na Dolny Śląsk trafiło statystycznie więcej osób ze wschodniej Galicji, na Pomorze Zachodnie z Białorusi i Litwy, a ludność z Grodzieńszczyzny w dużej mierze przeniosła się na Ełcczyznę, co patrząc historycznie jest nieodległą przeprowadzką z Jaćwieży wschodniej do zachodniej. Najbardziej zauważalny element gwar kresowych – "śpiewna" intonacja - zanikł, ale bardziej głębokie cechy języka wciąż wyrażają pokrewieństwo tych gwar z gwarami pochodzenia. Ponieważ zaś gwary kresowe powstawały przez równoleżnikowe przesuwanie się języka polskiego na wschód, obecnie istniejące gwary zachodniopomorskie przez zachowanie pewnych cech gwar poleskich przypominają trochę gwary mazowiecko-podlaskie, a gwary dolnośląskie przez zachowanie cech lwowskich – trochę gwary małopolskie. Czyli zachował się podział na dialekty południowe i północne. Tak więc mimo mieszania i wypierania przez język ogólny, cechy regionalne wciąż dają się zauważyć. Jeśli ktoś wie, czego szukać, w mojej mowie bez trudu znajdzie cechy dialektu małopolskiego (choć w istocie, nie muszą te cechy się rzucać w ucho tak, jak gwara góralska czy wileńska).
Uśrednienie tworzące język ogólny nie jest prostym uśrednieniem statystycznym. Z różnych względów, różne dialekty miewają przewagę. W średniowieczu najsilniejszy wpływ na język ogólny miał dialekt wielkopolski, a potem małopolski. Wynikało to z tego, w którym regionie była stolica, a więc skupiała się administracja i kultura. Kiedy użytkownikiem o największym wpływie na kulturę ogólnopolską był Kochanowski, język ogólny przejmował cechy małopolskie, kiedy Mickiewicz – cechy kresowe. To, co obecnie jest językiem ogólnym, oparte jest głównie na dialekcie mazowieckim, dlatego też osoby posługujące się dialektem mazowieckim mają najbliżej do języka ogólnego. Ponieważ zaś obecna gwara lubelskiej inteligencji ma podłoże małopolskie (jak dawny język ogólny), ale uległa wpływom kresowym (jak język ogólny w XIX w.) i mazowieckim (jak język ogólny od kilkuset lat), może w istocie przypominać język ogólny.
Odrębne dialekty bardzo dobrze funkcjonowały przez stulecia. Jednak po odzyskaniu niepodległości pojawiły się bardzo silne tendencje, aby zacierać różnice mogące przypominać o rozbiorowej izolacji kultury Poznania, Warszawy i Krakowa, a poza tym pojawiły się ogólnopolskie media, takie jak radio i film, więc ujednolicanie języka było bardzo promowane. Po wojnie też jednolity język miał wspierać tezę o braku różnic etnicznych w nowej Polsce (dlatego też język kaszubski był oficjalnie uznawany za dialekt polskiego), a wszystkie klasy społeczne miały się zrównać (skoro chłopi i robotnicy mieli stać się równi, czy wręcz równiejsi od inteligencji, to powinno się to też wyrażać w zatarciu różnic językowych), a i międzywojenne tendencje endeckie także wspierające jednolitość etniczno-językową odnalazły się w nowej rzeczywistości nad wyraz skutecznie. Dlatego też kilkadziesiąt lat pracy przysłowiowych pań od polskiego ze zróżnicowanego regionalnie języka polskiego zrobiło coś przypominającego język literacki...