"MANEWRY LUDZI WSCHODU"
No to i ja może coś napiszę. Zacznę może trochę od końca bo to może trochę wyjaśni moją nieskładną pisownię
. Do domu dotarłem parę minut po piątej, wcześniej przejeżdzając moim już nieco wysłużonym fiatem jakieś 350km (droga powrotna), po drodze zachaczając o Wilkołazy i Kraśnik, zostawiając tam naszych forumowiczów, czyli po kolei: Jagienkę, Smoczycę i Armijnego Smoka (dzięki wam za wspólną podróż), dalej do Chełma jechałem już sam po drodze witając wstające słońce. To była prawdziawa Podróż na wschód
.
A teraz początek. Z Chełma wyjechałem ok. 10.20, po drodze w Lublinie zabierając wyżej wymienionych forumowych przyjaciół. Warszawę zaatakowaliśmy ok. godz. 14.30, zajeżdźając najpierw pod Proximę w celu tzw. rozpoznania terenu
. Następnie zgodnie z planem ruszyliśmy na Muzeum Powstania Warszawskiego - wspaniała sprawa!!! Ja byłem tam już (a może dopiero) drugi raz i na pewno będę tam jeszcze wracał. Pozostali moi współtowarzysze podróży też byli zachwyceni, ale o swoich wrażeniach to może oni sami się wypowiedzą. Oczywiście dwie godziny na to muzeum to stanowczo za mało! Ale warto było ponownie poczuć choć na chwilę jego "smak". Do muzeum pojechaliśmy też po to co by może lepiej wczuć się w koncert Lao Che
. (Myślę że mi to trochę pomogło)
Z muzeum pojechaliśmy z powrotem pod Proximę i zaczeliśmy szukać jakiejś knajpki, co by się posilić i nabrać sił przed ostatecznym uderzeniem - czyli koncertem
. No z tym to były małe kłopoty. Oczywiscie nie wiedzieliśmy gdzie znajduje się jakaś knajpa (najlepiej nie droga). Jednak zaczepiliśmy jakiś studentów i wskazali nam jakąś amerykańską knajpę przy Polach Mokotowskich, to jednak było chyba celowe zagranie wroga
, ponieważ jak tam dotarliśmy to nie dość że trzeba było stać w kolejce żeby wogle wejść do środka to jeszcze ceny były tak wysokie że chyba nawet po sprzedaniu mojego samochodu nie starczyłoby na rachunek za nas
. Tak więc szybko zarządziliśmy odwrót. Zaproponowałem co by zaatakować jakiś akademik, który znajdował się w pobliżu i dorwać jakiegoś studenta i wycisnąć z niego namiary na tanią knajpę, albo chociaż jakiś nr tel. do jakieś pizza hut czy cuś takiego. I to jak się okazało był pomysł trafiony w dziesiątkę, bo niedość że jakiś student wskazał nam tanią knajpę to jeszcze nas tam zaprowadził (Później działając zgodnie z konwencją Genewską wypuściliśmy jeńca
). Knajpa - u Chińczyka okazała się na prawdę nie droga i jedzenie było w miarę przyzwoite. Tutaj też okazało się że znana jest im zasada że ostatni będą pierwszymi, otóż ci co pierwsi zamawiali posiłek dostali go ostatni, a ja zamawiałem ostatni, a dostałem pierwszy
. (Smoku, następnym razem będziesz wiedział co masz robić
).
Po posileniu się chińszczyzną wróciliśmy do Proximy, i tu zaczął się punkt kulminacyjny naszej wizyty w Warszawie!
Zaraz po przybyciu pod klub spotkaliśmy Mikiego (fajnie się gadało), a następnie Mareckiego i później już w samym klubie jeszcze kilku innych forumowiczów. Piła szkoda że Cię nie poznałem, bo miło było by pogadać na żywca z ziomalem, ale może następnym razem się uda.
No i teraz przyszła pora na najważniejszy punkt programu - KONCERT!!!
Pierwsze jak już wszyscy wiedzą zagrało Lao Che, mi osobiście ich koncert bardzo się podobał, oczywiście najbardziej wyczekiwałem utworów z "Powstania Warszawskiego", ale nowe utwory też są całkiem niezłe, z Mikim stwierdziliśmy że bardzo ciekawe, ja bym powiedział że takie w ich stylu, na pewno będę czekał na ich nową płytę. Stare utwory - te z "Guseł" też wypadły nie najgożej. Przyznam się szczerze że ja po prostu lubię ten zespół. Wcześniej byłem na jednym ich koncercie w Lublinie, ale ten z Proximy był lepszy, a na pewno było większe zaangażowanie publiki. Przeglądając niektóre wcześniejsze opinie niektórych forumowiczów pragnę nadmienić że to co napisałem o koncercie Lao Che jest tylko moją subiektywną opinią, ja po prostu już wcześniej znałem ten zespół, wiedziałem mniej więcej czego mogę się spodziewać i muszę powiedzieć że się nie zawiodłem
.
No ale po Lao Che przyszła pora na Armię!!!!!! Armia po prostu wgniatała w ziemię!!! Przez pierwsze trzy, lub cztery utwory byłem z przodu, w pogo, potem musiałem trochę spasować, bo mógłbym tego nie wytrzymać. Ale koncert był świetny, nie będę wymieniał które utwory mi się najbardziej podobały, a tym bardziej całej set listy bo po prostu nie mam do tego głowy, inni już to zdaje się uczynili. Wszystkie utwory bez wyjątku były udane i zagrane rewelacyjnie!!! Cieszę się też że Banan zagrał na koncercie!!! No i dwie gitary po raz pierwszy na żywo usłyszałem, po prostu nieźle wymiatało!!! Szczególne słowa uznania należą się też Krzyżykowi
, myślę że wspaniale wkomponowuje się w zespół, jego gra jest świetna!!! Oby tak dalej Panowie. No a Budzy..., Budzy to po prostu klasyka, jak zawsze!!! Jednym słowem chyba mój najlepszy koncert Armii na jakim byłem ( co prawda nie było ich za wiele, ale jednak). No i frekfencja też bardzo dobra.
Po koncercie bardzo miło było poprzebywać choć troszkę w towarzystwie forumowiczów, bardzo miło było mi Was wszystkich poznać. Mam nadzieję że się jeszcze wszyscy spotkamy, najchętniej było by gdyby wypalił nasz mecz, ale inne okazje też będą dobre!!!
No i po tych wszystkich miłych wydażeniach została już tylko podróż na wschód, którą opisałem już na samym początku.
Tak więc z ręką na sercu mogę stwierdzić że "Ludzie Wschodu" bardzo dobrze bawili się wczoraj w Warszawie!!!
Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich których spotkałem, poznałem, a także tych których nie rozpoznałem
, no i do rychłego zobaczyska!!!
(Chlera, ale się rozpisałem, nigdy jeszcze tyle nie napisałem, pewnie nie chciało się Wam tego wszystkiego czytać, no ale po prostu koncert i cały wczorajszy dzień był dla mnie wspaniały
)