Piątek - 8 VI godzina 14 z trzech stron Polski jadą w stronę Krakowa pociągi, a w nich Morella, Witek i ja. Jedziemy na z dawna oczekiwane minimanewry u Laski. Cieszymy się niezmiernie! Godzina 14:30 słyszę marsz imperialny. Odbieram telefon, a to Witek... okazuje się, że Laska jest w Berlinie 8) Manewry u Laski bez Laski. Manewry u Laski z Laską będą dopiero w sobotę... jakoś damy radę. Dzwonię do koleżanki z liceum, czy możemy u niej przenocować... zgadza się, więc czekają nas manewry u Laski, bez Laski u Karoliny.
W przedziale trzech grubych panów. Śpią, a ja staram się uczyć. Po jakimś czasie jeden z panów się budzi i zaczyna czytać Superekspress. Nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.. o pół sekundy za długo, bo stwierdza, że chyba chcę z nim pogadać. Streszcza mi artykuł o córce Dariusza Rosati i nowym gachu... "Mała Kur..a nie?!" podsumowuje pan... uśmiecham się, a on przestaje już mówić. Czyta jeszcze chwilę i zasypia.
Idę się przejść po korytarzu. Pociąg krótki więc chodzę tam i z powrotem. Po czwartym kursie pan stojący na korytarzu pyta mnie uprzejmie "Długo będziesz się kur.wa tak kręcił"... 8) Idę do Warsa, zjadam sałatkę cesarską i wracam do przedziału. Budzi się kolejny towarzysz podróży. Wypija butelkę icetea i chce ją wyrzucić. Butelka nie mieści się w koszu więc pan wysysa z niej powietrze, zwija butelkę, wysysa, zwija, wysysa, zakręca korek. 8) Wzgórza Opoczyńskie bez wzgórz!
Dojeżdżam do Krakowa. Na peronie wita mnie Witek. Oddaję plecak do przechowalni i idziemy "na miasto". Witek pokazuje mi którędy chodził na zajęcia, oraz fasadę budynku, którą Kamik uznał za najpiękniejszą w Polsce. Jest przykryta rusztowaniami i zieloną siatką. Piękna!
Idziemy do Colegium Maius, oglądamy drzeko gondoru, amonity na schodach, skamieniały pień. Witek wspomina kakao Kołątaja i przygodę z mamutem. Idziemy szukać piwa. Siadamy w ogródku. Witek zamawia piwo, ja opowiadam jedną z historii Jakuba Wędrowycza. Patrzymy na zegarki.. czas iść po Morellę.
Odbieramy Morellę z dworca. Zabieram plecak i idziemy szukać autobusu, który zabierze nas do Karoliny na manewry u Laski. Nie możemy znaleźć przystanku linii 115, ale miła pani z tatuażem 1974 na dłoni wskazuje nam drogę. Autobus uciekł. Następny za pół godziny. Siedzimy na przystanku. Witek przykleja się do szyby. Morella opowiada o Egipcie. Przyjeżdża autobus. 115 --> kierunek Witkowice! Witek rozmawia ze starszym, siwym panem. Mówi nam jak mamy dotrzeć do Karoliny, ale nic z tego nie zapamiętujemy.. tylko coś o basenach. Czy na manewrach u Laski będą baseny?? Wysiadamy na przystanku Clepardia. Autobus odjeżdża w kierunku Witkowic. Spotykamy Karolinę i jej siostrę. Wjeżdżamy na IX piętro. Na drzwiach tabliczka "Witek"! Nie ma zbiegów okoliczności.. są tylko znaki jak mawia mój przyjaciel! Manewry u Laski musiały odbyć się w Witkowicach w mieszkaniu Witek!
Przeglądamy płyty gramofonowe. Leci Scott Joplin. Herbata + cytrynówka. Piękny widok z balkonu. Bierzemy klucze, obiecujemy, że jak wrócimy w nocy to nikogo nie obudzimy i wychodzimy z domu. Wsiadamy do autobusu 115 i jedziemy na dworzec. Dzwonią orki.. Isengard dopada mnie w Krakowie, ale udaje mi sie umknąć. Na dworcu spotykamy Olę. Ruszamy w poszukiwaniu jedzenia. Mijamy grupę znajomych Hindusków.. machamy im i ruszamy dalej. Wszędzie pełno ludzi. Pizza czy Kebab? Wybieramy kebab. Siadamy w ogródku, przestawiamy stół i krzesła, bierzemy kartę. Okazuje się, że weszliśmy do złego lokalu i jest drogo. Odstawiamy stolik i krzesła i przechodzimy na drugą stronę ulicy do pizzerii. Kupujemy po kawałku pizzy i kebaby. Mało. Kolejna misja - nad Wisłę! Po drodze odwiedzamy sklep. Kupujemy piwo, wodę, wino i gumę do żucia. Idziemy nad Wisłę. Wchodzimy na tratwę. Morella trochę się boi. Bujamy tratwą. Nagle zdziwienie... Wisła płynie w odwrotnym kierunku niż powinna! Staramy się określić kierunki Świata, ale tak, czy inaczej Wisła płynie w złym kierunku! Pijemy piwo. Wpadam na pomysł odcięcia tratwy, ale nie reszta nie podziela mojego pomysłu. Znowu bujamy tratwą. Morella siada na brzegu. Na wzgórzu pojawia się ogień. Bucha! Ola, Morella i Witek mówią, że mam zwidy. Ale tam był ogień! Witek mówi, że to Smok Wawelski. Idziemy sprawdzić. Rzeczywiście na wzgórzu stoi smok i zieje ogniem za smsy. Wycwanił się skubany. Jedno zionięcie za 1,22zł! Dajemy mu poziać ze trzy razy. Liczę na to, że gołąb usiądzie na paszczy Smoka. Smok przysyła smsy z podziękowaniami i mówi, że wita w Krakowie... dopiero teraz, a jesteśmu już tu z osiem godzin!
Idziemy na Kazimierz. Na rynku dorożka i śpiący woźnice. Zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń! Szukamy miejsca, żeby wypić kawę. Godzina 00:30. Super te manewry. Siadamy w kawiarni Singer. Latte, Latte, Kawa z mlekiem, Kawa czarna. Leci dobra muzyka! Wypijamy kawę i przechodzimy na drugą stronę ulicy. Siadamy na metalowym straganie. Znajdujemy mapę i kanapki. Mapa i skarb w jednym. Kanapki odkładamy, a mapa służy jako siedzenie. Otwieramy wino. Morella idzie do Singera po kieliszki.. tak myslimy przynajmniej. Wypijamy wino. Pada pomysł udania się na Kopiec Kraka zobaczyć wschód Słońca! Ruszamy! Dorożka zniknęła. Dochodzimy do mostu. Przechodzimy przez Wisłę. Na dole pod mostem trwa libacja.. po kamiennych schodkach schodzi zmęczona pani. Idziemy dalej, mijamy plac z krzesłami. Pan pyta o najbliższy autobus. Nie wiemy. Ola radzi mu, żeby się przespał i poczekał na poranny. Wspinamy się na Kopiec Kraka. Jest cudownie. Miasto śpi! Kominy i wrony. Widać Barad Dur i Isengard. Dymią. Robię zdjęcia. Biegam tam i z powrotem. Kawał o krasnoludku. Zdjęcia. Zaczyna świtać.. koło 3:40. Pięknie! Zdjęcia! Patrzymy na kamieniołom i dziwne konstrukcje. Witek opowiada o kamieniołomie. Nie da się zejść. Wracamy. Patrzymy na wschodzące słońce, stojąc na kładce nad torami. Zdjęcia. Wielkie czerwone koło na Niebie! Róż, błękit, fiolet, kominy, tory.
Witek prowadzi nas przez łąkę. Stary kościół w krzakach. Schodzimy w dół. Cmentarz.. przez most. Nie ma ludzi .. wreszcie ... nasze głosy się niosą. Odprowadzamy Olę do hostelu. 5:20. Jesteśmy głodni! Szukamy otwartego baru! Nikt nie chce dać nam jeść! Idziemy na dworzec. Otwarty bar! Jesteśmy uratowani! Zamawiamy kawę i kanapki. Witek je z mielonym, ja salami, Morella zamawia grzanki. Zapach grzanek sprawia, że robię się jeszcze bardziej głodny. Zamawiam porcję. Zasypiam na stole. Pani mnie budzi. Zjadam grzanki. Zaczynam odczuwać zmęczenie. Idziemy na przystanek. Autobus ucieka! Następny za pół godziny. Przeklinam. Kłade się na chodniku i mówię, że dalej nie idę. Spać!
Idziemy na następny przystanek. Siadamy na krawężniku. Witek idzie na poszukiwania toalety. Mówię, do Morelli, że jak przez niego ucieknie nam kolejny autobus, to go.... "uderzę"... przyjeżdża autobus... kierowca chce nas przejechać... Witka nie ma!. Autobus odjeżdża! Witek wraca. Biję Witka, ale okazuje sie , że niepotrzebnie bo autobus jechał w przeciwnym kierunku. Przyjeżdża nasz. Wsiadamy. Zasypiamy. Witek czuwa. Przystanek Clepardia. Pobudka. Idziemy do Karoliny. IX piętro, mieszkanie "Witek". Puszczam Scotta Joplina z winyla. Siostra Karolin śpi. Zimna herbata. 7:40. Zasypiamy! Bardzo fajne były manewry u Laski... tylko gdzie Laska!? Budzimy się o 10. Herbata. Płyty z winyla. Scott Joplin, The Byrds, Rolling Stones, The Beatles, Patti Smith, Jethro Tull.... aerosmis nie! Wychodzimy. Bankomat i znów autobus 115. Dworzec. Idziemy przez Mordor. Plastik. Daję Witkowi plecak. Laska przyjechała. Morella i Witek idą do niej. Ja idę zwiedzać Wawel. Spotykam się z Olą i grupą Hindusków. Wawel super! Gorąco! Wchodzimy do Katedry. Problem ze zwiedzaniem. Ślub za ślubem. Wchodzimy na wieżę. Mega! Co za konstrukcja. Wieża jak ta w Batmanie, z której spadł Joker
Dzwony. Ogromne. Lewa reka na dzwon, prawa na serce... życzenie. Kolejki do zdjęć z dzwonem. Schodzimy na dół. Robię zdjęcia witraży, ale krzyczy na mnie strażnik. Schodzimy do podziemmia. Sarkofagi Królów. Zaduch! Hinduski zmęczone. Wychodzimy na dwór. Gorąco! Do Smoczej Jamy!W dół i w dół... coraz zimniej! Przyjemnie! Na samym dole! Zimno. Wychodzimy z jamy.. znów gorąco. Smok. Zieje raz po raz...1,22zł....1,22zł....1,22zł....1,22zł....1,22zł.... Nieźle gad zarabia! Szukamy łódki, żeby popływać. Łódki nie ma. Są za to lody! Idziemy dalej. Dzwoni Witek, że Laska poszła do pracy. Umawiamy się na rynku. Po drodze bardzo ładna fontanna jajo. Czarne jajo.. czyżby smoka? Chłopiec wpada w wodę. Hinduski szukają kantoru. Znaleźli. Porzucamy ich. Spotykamy Morellę i Witka. Idziemy na kawę! Szukamy fajnego miejsca i znajdujemy Śródziemie. Drinki Szalony Ork, Napój Entów.. decydujemy się na mrożoną kawę. Przeglądamy atlas ptaków. Staramy się śpiewać po ptaszemu. Wzbudzamy zaciekawienie u angielek. Przestajemy śpiewać po ptaszemu. Idziemy po Hindusków i na obiad do baru sałatkowego. Megaduże porcje i megadobre! Zostawiamy Olę z Hinduskami i idziemy do Laski. Może wreszcie ją spotkam! Docieramy do Laski. W domu epidemia! Brat Laski ma półpaśca. Laski Brak... czyżby uciekła przed półpaścem? Męczymy Morellę punkiem.. Witek puszcza Skatelites. Zasypiam... śpię godzinę. Laski nie ma. Witek musi iść na autobus. Odprowadzam go. Morella zostaje. Siedzimy na przystanku. Na chwilę pojawia się Ola, ale znika. Kupję małe włoskie piwo. Otwieramy. Przyjeżdża autobus Witka. Witek Żulik wsiada z otwartym piwem. Idę do gudbajlenin. Siadam z Olą na stole i patrzymy jak Hinduski tańczą i śpiewają. Idziemy na noc teatrów, ale lądujemy na Kazimierzu. Po drodze żurek w barze "Od Zmierzchu do Świtu".. czynny do 23... a jest 24. Kawa na Kazimierzu. Bar pełen pijanych Irlandczyków. Wchodzi para dziwnych gości. "What the fuck is that!?" Robimy kulki ze stearyny. Robię palantir. Jest ciepły. Wychodzimy. Odprowadzam olę do hostelu i idę do Laski. Przechodzę obok Barad Dur. Gubię się. W końcu docieram na miejsce manewrów u Laski... jest Laska! Pije piwo z Morellą. Atakuje mnie pies. Wydaję mu rozkazy. Siada. Liże mnie po twarzy. Manewry sie kończą. Nastawiam budzik i zasypiam. Budzik mnie nie budzi. Spóźniłem się na pociąg. Idę na dworzec. Następny pociąg o 10.. a chciałem jechać o 7! Szwędam się po mieście. Jem w Mac'u.. wszystko inne pozamykane. Pędzę na dworzec. Pociąg relacji Przemyśl - Gdańsk.. ciasno.. gorąco.. zasypiam. Budzę się w Warszawie. Koniec...
Było doskonale! Dziękuję Oli, Morelli i Witkowi za wspaniały weekend! No i Lasce za manewry 8) i Karolinie za "nocleg" i gramofon!
Best moment - Wschód Słońca na Kopcu Kraka! ******