nie liczę na wielość odpowiedzi, ale MUSZĘ to zrobić...
LEISURE ****
best song: There's No Other Way
best moment: "(for) youuuuu..." w Come Together
Gdy po raz pierwszy słuchałem tej płyty, myślałem sobie: "o! TO jest NAPRAWDĘ podobne do Beatlesów! Debiut, więc z butów wychodzi pewnie brak ogłady i subtelności, ale za to Takich melodii od dawna w muzyce brytyjskiej nie słyszano... Świetna płyta na poprawę humoru! A kawałek Birthday może nawet unieść...
MODERN LIFE IS RUBBISH **** i 3/4
best song: Blue Jeans
best moment: zatrzymanie w Oily Water
Więcej poszukiwań w aranżacjach, świetnie pomyślane partie gitarowe i pełno smaczków - w zakończeniu Starshaped jakby cytat z... Pieśni przygodnej!!! Żaden zespół w historii, może poza The Move, nie miał tak doskonale wyważonych proporcji między profesjonalnym, konkretnym graniem z jednej strony, a żywiołowością i poczuciem humoru z drugiej. No i jeszcze to zgranie pomiędzy liderami Albarnem i Coxonem... To wspaniały album i żeby nie być gołosłownym podeprę się cytatem: "uważam się za świetny album" (Modern Life is Rubbish, 1993). Odejmuję trochę gwiazdki ze względu na fakt, że melodie są trochę zbyt kanciate w porównaniu do płyty poprzedniej (np. Sunday Sunday). Na deser przepiekna okładka z parowozem.
PARKLIFE *** i 3/4
best song: Trouble in a Message Centre
best moments: smyczki w zakończeniu Tracy Jacks i wygaszenie sola w
This Is a Low
Płyta uważana jest za szczytowe osiągnięcie nurtu brit-pop, ale z tego co zauważyłem, brytyjskość tej płyty jest często powierzchownie pubowa. Zbyt połyskująca produkcja - zniknął gdzieś brud i zęby gitar z poprzedniej płyty . Ale momenty są... Przepiękne klawisze w utworze o... kacu, podniosły i nastrojowy numer This Is a Low. Są też oczywiście niepoważne utwory w stylu The Debt Collector, który przypomina ścieżkę dźwiękową "Złotopolskich". Być może główną zaletą tego albumu jest różnorodność kompozycji - naprawdę jest w czym wybierać!
the GREAT ESCAPE *** i 1/2
best song: He Thought of Cars
best moment: chórki w Dan Abnormal
Ciemniejszy brat "Parklife" - więcej powagi, ambicji ale mniejsza wartość. Mimo że to tutaj można znaleźć przebój Country House, wydaje się że formuła brit-popowego Blur się wyczerpała - zespół trochę zaczął się powtarzać i zagineła świeżość... Najlepiej bronią się żartobliwe kawałki Dan Abnormal i Yuko and Hiro - chociaż i w nich czuje się lekki niedomiar... błysku (?), geniuszu (?), inwencji (?) Wybieram utwór He Thought of Cars, który (pod względem melodycznym) jest niepodobny do czegokoliwiek innego na tej jak i na innych płytach.
BLUR ***
best song : M.O.R.
best moment: początek Beetlebum
Trudno mi ocenić tę płytę, bo w całości przesłuchałem ją jeden raz. To najbardziej rockowy album Blur, co akurat mnie nie do końca ucieszyło, ale w sumie dobrze, bo wyplatali się z sideł brit-popowej konwencji. Mimo wszystko, moim ulubionym numerem jest brit-popowy M.O.R., ale jest to zdecudowanie btit-pop odświeżony i zadziorny, a nie zetlały i rachityczny, jak to bywało na płycie poprzedniej. Jak się domyślam, forumowicze kojarzą moment: "uu-huu". To z piosenki "Song 2" jest, ale istnieją mądrzejsze na płytach Blur.
13 **** i 1/2
best songs: Mellow Song i 1992
best moment: tzw. middle-eight piosenki Tender (od słów "c'mon c'mon c'mon [kaman kaman kaman?] do "... to come")
Zespół dokonał kolejnej wolty stylistycznej, czym zdeklasował przeciwników z obozu Oasis, który to zespół przez cały czas wariuje na temat "Revolveru" Beatlesów. Blur tymczasem zwrócił się o pomoc do producenta Williama Orbita, który radykalnie wzbogacił typowe dla zespołu melodie o post-psychodeliczne i industrializujące aranże. Efekt jest kapitalny: zarówno kompozycje, jak i ornamentyka powalają smutkiem (ale z tych, które raczej podnoszą na duchu pięknem niż przygnębiają). Piosenki 1992 (która brzmi trochę jak wczesny Pink Floyd) i Mellow Song (to znowu jakby późni Beatlesi) należą do najpiękniejszych momentó w ogóle lat dziewięćdziesiątych. świetnie wypada także niby-punkowy B.L.U.R.E.M.I... Niektóre piosenki z drugiej strony płyty mają niemal medytacyjny klimat, ale jest on zniszczony głupim numerem Trimm Trabb (upiorna wersja Wild Thing), za którą pół gwiazdki mniej
THINK TANK *** i 1/2
best songs: We've Got a File on YOU, Gene by Gene
best moment: deacandance'owe klawisze w On the Way to The CLub
Smutna płyta bo bez Grahama Coxona, tym smutniejsza się staje przy ostatniej piosence gdzie jego gitara jest jeszcze obecna i słyszymy ile straciła na jego odejściu muzyka Blur. Mimo wszystko, kilka(naście) pięknych momentów można znaleźć, chociażpozostaje wrażenie ,że Albarn zdominował całość.
_________________ in the middle of a page in the middle of a plant I call your name
|