Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 11:13:15

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 275 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 19  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: sob, 16 kwietnia 2005 19:45:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Przyszedł czas na zespół, którego w ostatnim czasie najwięcej słuchamy. RAMMSTEIN.
Trudno będzie to ogwiazdkować, bo płyty są bardzo równe...

Oceniam jak zwykle dość ostro (tylko w wątku "bez prądu" jakoś pofolgowałem...), pamiętając, że
6 gwiazdek to The Wall i Legenda a
5,5 to mogła dostać L.A.Woman
A płyta tak wybitna jak Abbey Road dostała "zaledwie" pięć.

-------------

Obrazek

* * * 1/2 (płyta dobra)
(das beste Lied: Rammstein
der beste Zeitpunkt: pierwsze uderzenie gitar w tymże utworze)

Bardzo udany debiut, choć w sumie najmniej ulubiona i najsłabiej mi znana płyta tego zespołu.
Niewątpliwie wielkim plusem jest tu mocne zakończenie - najlepszy utwór na koniec; potem grupa na długie lata jakby zatraciła tę umiejętność :?
Drugi utwór, który się wyróżnia to Heirate mich, wykorzystany genialnie, choć tylko w małym fragmencie (ale jaka moc!!!) na Zagubionej autostradzie Lyncha.
Innym godnym uwagi momentem jest Wilderwein, jedyna niemalże piosenka Rammsteina, w której nie dochodzi do "mocnego uderzenia" - jaka ładna za to :-)
Ale to dopiero w Berlinie nadejdzie pełna moc tych piosenek...


Obrazek

* * * * 1/2 (płyta świetna)
(das beste Lied: Tier (!),
der beste Zeitpunkt: solo klawiszy w Du hast)

Jest coraz lepiej. Jedna rzecz tylko gorzej - na koniec płyty trafiły najsłabsze utwory i właściwie po Klavier można wyłączać...
Ale nie ma co narzekać. Mamy tu dwa hity, Engela i Du hast, z czego ten drugi to w pełni tego słowa znaczeniu wizytówka wczesnego stylu zespołu i do tego zupełnie fenomenalne wejście klawiszy, które wysokimi, ultraczystymi, świdrującymi dźwiękami rozdzierają gitarową burzę. Mamy Tier, utwór o którym móglbym powiedzieć, że jest tak niedoceniony jak Piosenka po nic, mój ulubieniec, dreszczy normalnie dostaję!!! (ależ przygnębiający swoją drogą tekst); w nim znowu doskonałe wejście klawiszy (a może to jakaś wykręcona gitara?) po refrenie i jeszcze akustyk na początek i koniec.
Podobnie jak na poprzedniczce jest tu jedna ballada, nieco mocniejsza tym razem, ale równie subtelna i przejmująca - Klavier.
Całość płyty jest nadzwyczaj spójna, wykonana i zrealizowana znakomicie.

Ta płyta pokazuje zespół o w pełni wykształconym, idealnie rozpoznawalnym stylu. Wielu się to nie podobało, bo - mówili - że to takie szczekane, bez polotu, jakby kto strzelał z karabinu maszynowego. No cóż, moim zdaniem zespół Rammstein zrobił genialny użytek ze swojego ojczystego języka (którego skądinąd nie lubię, choć na szczęście trochę rozumiem). Nie dość, że dzięki śpiewaniu po niemiecku pozostali oryginalni, reprezentują swój kraj, a nie robią import obcych wzorów - to jeszcze umieli zrobić z tego nieprzyjemnego szczekania znak rozpoznawczy, aż wręcz robi się to fajne :-)
A muzycznie jest to proste, bez wątpienia - ale ta prostota posunięta tu do ekstremum daje mocno po głowie!


Obrazek

* * * * * (płyta wybitna)
(das beste Lied: Heirate mich (!!!!!!)
der beste Zeitpunkt: .. cholera trudno wybrać ... w każdym razie sekwencja Wilderwein-Heirate mich-Du riechst so gut-Du hast jest POWALAJĄCA)

Ale dopiero tutaj to się robi coś! Definitywnie opus magnum podkreślające pierwszą część kariery zespołu. Taką moc brzmienia rzadko udaje się osiągnąć, do tego żywiołowe reakcje publiczności nadające płycie autentyzmu i charakteru takiego 100% LIVE -- ależ to ma kopa!
Ewentualnie jeden zarzut - ten co poprzednio - że na koniec albumu trafiły odrzuty, ale on tonie w morzu innych zachwytów.

Zaczyna się od rozgrzewki, od razu w wielkim stylu - Spiel mit mir. I jadą materiałem z dwóch płyt na przemian; piosenki z debiutu wypadają tu ewidentnie lepiej niż na studyjnej, przede wszystkim dzięki entuzjastycznemu przyjęciu przez publiczność: musiało ono dodać muzykom skrzydeł i to słychać! Jak niesamowicie wybrzmiewa to ostatniej nuty Wilderwein na przykład. Jakim czadem jest tu Du riechst so gut.
No i Heirate mich - w tej wersji dla mnie numer jeden w całym dorobku Rammsteina. Wersja studyjna jest dobra, ale taka jakby niedorobiona, bez rozwinięcia pełni możliwości, zresztą krótsza. A tutaj - więcej czasu dali sobie na wypielęgnowanie każdej chwili, świetne solo gitarowe, podczas którego któryś z muzyków odbył tradycyjny crowd-floating w pontonie ;-) , doskonały, dramatyczny początek, świetnie się tego słucha, bo nie wiadomo dokładnie co się dzieje (znaczy wiadomo z wersji video ;-)), ale można się domyślać z reakcji publiczności :-) . I wejście gitar a potem jeszcze przed wokalem dołączający do tego temat grany na klawiszach - to chyba byłby ten "najlepszy moment" płyty, gdybym już musiał wybierać.

Rewelacja!


Obrazek

* * * * * / znacznie mniej (płyta... nierówna!)
(das beste Lied: Sonne,
der beste Zeitpunkt: którykolwiek refren tegoż utworu z wokalizą w tle)

Niejasność punktowa wynika z tego, że ta płyta jeszcze bardziej niż dwie poprzednie cierpi na wyrzucenie odpadów na jej koniec.

Pierwsze sześć utworów zasługuje na najwyższe noty. Zespół przeszedł tu zadziwiająca przemianę, zaczął zupełnie nowy etap swojej twórczości. Wielu osobom, które nie były w stanie przebrnąć przez specyfikę wczesnego Rammsteina, nagle się bardzo spodobało! I nic dziwnego - jest tu ogólnie o wiele subtelniej, o wiele bardziej róznorodnie, o wiele wreszcie więcej MELODII. To jest chyba główna zmiana. Melodie i w warstwie wokalnej, i instrumentalnej weszły na pierwszy plan. Może zespół stracił przez to trochę na drapieżności? Ale na pewno nie w tych najlepszych utworach. Sonne, Mutter, Mein herz brennt - to są perełki w twórczości Rammsteina, chociaż właśnie w porównaniu do wcześniejszych nagrań takie niby "softy". Ale w pierwszej szóstce mamy też rzeczy bardzo ostre, rytmiczne i niemal po staremu ... z tym, że jednak bardziej to dojrzałe.

I co się dzieje po wybrzmieniu utworu tytułowego? ... Nic się nie dzieje, panie, nic! :-( WYPEŁNIACZE.
Wielka szkoda. Ostateczna nota chyba jednak 4,5. Trzeba patrzeć bardziej na pozytywy :-)


Obrazek

* * * * 1/2 - a może i 3/4 (płyta świetna)
(das beste Lied: Morgenstern,
der beste Zeitpunkt: ... sie ist wunderschon! w tymże utworze;
ale spośród innych utworów: ...und die Vogel singen nicht mehr)

Właściwie powinienem osobno napisać pean na cześć utworu Morgenstern, który uważam za najlepszy studyjny utwór zespołu Rammstein, a osobno na temat całej płyty, która skądinąd na początku zupełnie mi się nie podobała, a teraz w porywach mogłaby otrzymać najwięcej gwiazdek ze wszystkich poza Berlinem.

Wreszcie płyta jest ZBUDOWANA! Rozmieszczenie piosenek takie a nie inne sprawia, że jest tu odpowiednie stopniowanie nastroju, napięcia i ciężaru, i wreszcie jest porządny i początek, i zakończenie! To, co chyba najbardziej decyduje o wartości płyty to jej różnorodność. Reise to dla mnie pod różnymi względami taki Rammsteinowy Pocałunek mongolskiego księcia (proszę pamiętać, że tę płytę Armii cenię sobie nadzwyczaj wysoko): jest lżejsza niż inne, bardziej przystępna dla niewciągniętego słuchacza, bardzo właśnie różnorodna, ale nie chaotyczna, ponieważ wszystko ma tu swoje miejsce. Płyta z wielkim wyczuciem zrobiona. Kontynuuje rozpoczętą na Mutter zmianę stylistyki w kierunku bardziej melodyjnej i subtelnej.

Otwarcie płyty jest perfekt: utwór Reise reise jest wręcz wymarzonym "rozgrzewaczem" a potem następuje Mein teil, który jest jeszcze lepszy! I co można zrobić dalej? Okazuje się, że można, bo potem jest najdłuższy utwór i, ryzykownie, bo po po dwóch bardzo zapadających w pamięć bombach - coś zupełnie niecharakterystycznego, ale wcale nie gorszego: Dalai Lama (utwór znakomity, ale skąd ten tytuł, ktoś wie? :shock: ). Dalej następuje jakby spłycenie materiału i pojawiają się hiciory, Keine Lust, Amerika i Moskau, to takie utwory może nie nadzwyczajne a Amerika to klasyczny "niezwyciężony" przecie - ale nie uważam, by obniżały loty; jeżeli coś takiego mieli by grac w radio ... ho,ho! Oby! A pomiędzy hiciory umiejętnie wpleciony bodaj najbardziej nie-rammsteinowy utwór na płycie: Los, grany niemal w całości przy akompaniamencie akustycznej gitary (jak ktoś dobrze zna Depeche Mode, to duuużo współnego można tu znaleźć), o interesującym tekście też...

Ale do rzeczy, bo po Moskau jest Morgenstern - a ten utwór wyrasta wg mnie o klasę ponad całą resztę płyty. Utwór o szpetocie, która okazuje się piękna, gdy patrzeć sercem. Jest po prostu doskonały. Pełen dramatycznej atmosfery, która zagęszcza się z każdym kolejnym refrenem. Zwrotki szybkie i drapieżne - refren przejmujący i melodyjny, wprost przepiękny i dawkowany bardzo umiejętnie, żeby wciąż się go chciało więcej ... ! I te zejścia ze wzniosłego właśnie refrenu do okrutnego hasslich ... du bist hasslich ... du bist einfach hasslich. Brrr! I niespodziewana, o potężnej sile rażenia, DRESZCZOWA puenta.
Poniekąd Morgenstern jest bardzo podobny do Sonne, ale lepszy o jedno - i tu bardzo się cieszę, że znam niemiecki - a mianowicie o najlepszy (nie widzę żadnej konkurencji) tekst w dorobku Rammsteina.

I wkrótce zakończenie, a więc Ohne dich - i w ogóle nie chce słuchać opinii, że to przesłodzone czy coś. Piosenka jest piękna i basta! :-)
Mówię, że to zakończenie, chociaż jeszcze Amour amour przecież - utwór, który mnie nie przekonuje... ale on tu sprawia wrażenie epilogu, jakby płyta kończyła się na tych ptakach, co już nie chca śpiewać bez ciebie, a na koniec jeszcze coś takiego osobnego, a zarazem bardzo nietypowego w dorobku zespołu - jakby bonus - właśnie Amour amour)



I tyle. Dochodzą jeszcze dwa świetne covery, Stripped Depeszów i Das Model Kraftwerku, oba potwierdzające klasę zespołu.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Ostatnio zmieniony wt, 21 lipca 2009 08:10:01 przez Crazy, łącznie zmieniany 3 razy

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 16 kwietnia 2005 22:34:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Oj, trzeba będzie się tu wypowiedzieć, skoro jedyna płyta Rammsteina, której da się słuchać, nie dostała najwięcej gwiazdek :-) Mutter kończy się w połowie? Ech, jak najdzie mnie wena, to spróbuję uzasadnić, jak bardzo się mylisz.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 16 kwietnia 2005 22:58:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 01:30:24
Posty: 472
Skąd: Stepanakert
Wersje niekoncertowe jak na mnie nie bardzo nadają się do słuchania...
A sam występ jest swoją drogą powalający (chociaż troche mi przeszkadza dyskotekowość perkusji, ale to spaczenie zawodowe :D )
Nie zauważyłem, żeby na Mutter i Berlinie na końcu były szajsy, na Live przedostatni bodajże numer najbardziej mnie użekł (tyle że miałem przegrywaną kasetę i mi urywało w połowie :) ).
A to z kolei na Riesen :D nie podobają mi się końce.

_________________
Już niedługo nadejdzie taki czas, że za brak orgazmu będą karać nas...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 kwietnia 2005 14:46:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 21 grudnia 2004 23:34:02
Posty: 1480
Skąd: Brwinów
Twórczości Rammstein nie znam za dobrze (tylko numery, do których były nakręcone klipy), ale mam niezwykłe wspomnienie związane z tym zespołem.

Kiedyś wędrowaliśmy z koleżanką po Beskidach i przechodziliśmy przez jakąś wioskę. Był gorący dzień, a wieś wydawała się kompletnie opustoszała - żadnych ludzi, psów, kur.. kompletna pustka, niczym wioska duchów. I tylko z bliżej nieokreślonego miejsca rozlegały się głośne dźwięki "Rammstein... Rammstein..." i ten charakterystyczny riff. Przeszliśmy przy takim akompaniamencie przez całą wioskę nie napotkawszy po drodze ani żywej duszy. Bardzo dziwne uczucie :)

Teraz zawsze z tym mi się kojarzy ten numer.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 kwietnia 2005 14:54:33 

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:24:41
Posty: 1925
Słyszałem Mutter, Live aus Berlin i Reise Reise. Całkiem ciekawa muzyka, trochę transowa no i te świetne gitary. :) Punktacja:

Live aus Berlin: ****- /jakoś tak średnio mnie przekonują stare utwory
Mutter ***** - bardzo dobra płyta. Najlepsze momenty: Mein Herz brennt, Sonne, chociaż każdy kawałek wpada w ucho :wink:
Reise Resie ****+ no tu już odrobinę gorzej, ale tylko odrobinę. Najlepsze momenty: Los, Amerika, Morgenstern


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 kwietnia 2005 15:16:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
lotan pisze:
Kiedyś wędrowaliśmy z koleżanką po Beskidach i przechodziliśmy przez jakąś wioskę. Był gorący dzień, a wieś wydawała się kompletnie opustoszała - żadnych ludzi, psów, kur.. kompletna pustka, niczym wioska duchów. I tylko z bliżej nieokreślonego miejsca rozlegały się głośne dźwięki "Rammstein... Rammstein..." i ten charakterystyczny riff.

- a bo w Beskidach się słucha różnych rzeczy... :wink:

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 kwietnia 2005 15:21:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 21 grudnia 2004 23:34:02
Posty: 1480
Skąd: Brwinów
A więc to pewnie ty siedziałeś na drzewie z magnetofonem :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 17 kwietnia 2005 21:49:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
taaaa.... choć w sumie nie - jak jestem w lesie to bez tranzystorka :wink:

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 18 kwietnia 2005 12:09:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 18:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
No więc tak... Ponieważ, jak już napisałem, tylko Mutter da się słuchać, więc innych płyt dobrze nie znam :-) Słyszałem pojedyncze kawałki, jeśli w całości to tylko dlatego, że nie dało się odejść na bezpieczną odległość od źródła dźwięku. Nie wiem, jak z ostatnią płytą, bom jej w ogóle nie słuchał.
Ale Mutter jest płytą znakomitą, zupełnie jakby to jakiś inny zespół nagrał. Rzeczywiście lepsze kawałki są na początku (a najlepszy, zdecydowanie najlepszy, na samym początku), ale nie nazwałbym tego, co występuje po utworze tytułowym za stertę wypełniaczy. Tuż po tym, jak wybrzmiewają ostatnie dźwięki Mutter, pojawia się piękna bajeczka, a później ciekawy kawałek z towarzyszeniem niemieckiej Arki Noego :-) A i dalej płyta trzyma wysoki poziom. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to nawet nie ma jakiejś wyraźnej róznicy między pierwszą połową, a drugą. Być może, gdyby kawałki ułożono odwrotnie, cały czas lepsze byłyby te z przodu? To wszystko jest do siebie podobne i być może po prostu po kilku kawałkach zaczyna trochę nużyć. Z jednym wyjątkiem - Mein Herz brennt w dowolnym miejscu płyty byłby jej najlepszym utworem.

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 21 kwietnia 2005 23:38:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:19:43
Posty: 2382
Skąd: z drzewa
Crazy kazał mi się wypowiedzieć, bo trzymałem jego płytę "Mutter" ponad miesiąc ;) Z Rammsteina znam właściwie tylko Mutter i jestem pod dużym wrażeniem. Kawał dobrej roboty. Na początku denerwował mnie ten sam schemat, tzn. monodeklamacja, później mocny riff i zawodzący wokal w refrenie, ale mi przeszło 8) Dzięki tej płycie niemiecki przestał mnie drażnić i złe wspomnienia z liceum poszły w niepamięć (przynajmniej częściowo ;))


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 22 kwietnia 2005 00:21:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:10:43
Posty: 3722
Jasiek pisze:
Dzięki tej płycie niemiecki przestał mnie drażnić i złe wspomnienia z liceum poszły w niepamięć (przynajmniej częściowo )

Jaś napisał to, co i ja bym o sobie mogła;
niemieckiego nie cierpię Obrazek, chciałam być w liceum w klasie z angielskim i francuskim, byłam z rosyjskim i właśnie niemieckim. Uodporniłam się na wiedzę dotyczaca tego języka w stopniu niebywałym, po 5 latach nauki umiem policzyć do 8 i znam taką wyliczankę eins zwei polizei... eee nie o tym miałam mówić.

Rammstein.
"Wchodził" mi źle, przede wszystkim z powodu języka. Till śpiewa bardzo wyraźnie, nie da się tego pomylić z żadnym innym narzeczem. Groza przejmuje. Potem jeszcze mąż puścił mi parę razy filmik z Heirate Mich z koncertu w Berlinie. To było wstrząsające przeżycie, naprawdę godne zapamiętania. Coś się chyba wtedy zaczęło odblokowywać. I jakoś wtedy też musiałam pozanć ich super-wersję przeboju Kraftwerka - "Das Model" - bardzo mi się podoba! Osłuchałam się z deutche sprache, przestało mnie drażnić w uszy. A muzycznie - ha, tak naprawdę podobało mi się od samego początku.
Najpierw Mutter - powiedziałabym, że najlepsza płyta, Jasiek zabrał i nie mogę jej sobie posłuchać ;) Jednocześnie Crazy osłuchiwał mnie z "Aus Berlin" - dałam się bez większych problemów. A potem, niedawno, okazało się, że Rammstein przyjeżdża do Polski a ja mam ochotę pojechać na koncert. Był tylko jeden problem - nie mieliśmy nowej płyty, ze stacji muzycznych znałam tylko Americę (potem dotarłam do Mein Teil - do tej pory uważam, że to piosenka o moim ogonie), potem jeszcze pojawiło się "Ohne Dich", o którym nawet gdzieś tam pałęta się wątek. No i dostaliśmy płytę. Posłuchałam jej parę razy, ale nie przemówiła w całości WCALE. Do czasu. Po Katowicach wszystko się zmieniło, Rammstein zdominował całe moje muzyczne pole, właśnie przede wszystkim Reise Reise - stała się rzecz dziwna, nawet zaczęłam odróżniać utwory od siebie i zapamietałam jak się nazywają! W moim przypadku to wielkie osiągnięcie. Wyrzucam tylko zawsze z playlisty Amour Amour - może jeszcze nie nadszedł czas tego utworu dla mnie?
Nie wiedziałam, że koncert, widowisko, może TYLE zmienić w odbiorze płyty! Tym bardziej czekałam na koncert, na którym usłyszę Ultima Thule, ale się nie doczekałam i UT pozostaje nadal niedosłuchana i nieprzekonana.
Dwie pierwsze płyty przyswajam własciwie dopiero teraz (nie licząc tego, że większośc jest na "Berlinie") - nie mam z tym problemu, dobrze na mnie działają. To taka pozytywna muzyka! :twisted:
Doceniam bardzo wizualną stronę zespołu, fascynacja brzydotą nieobca mi od dawna, a tu można sobie pofolgować. I, jak powiedziała moja młodsza córka, ci panowie musieli się nieźle natrudzić, żeby tak wyglądać.

...Denn du bist was du ist...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 22 kwietnia 2005 11:57:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
o, dziękuję bardzo za nowe wypowiedzi w tym wątku! :-)

Właśnie odzyskałem Mutter, zamierzam posłuchać sobie tych nudzących mnie Zwitterów i Nebelów, co by podjąc rzeczową polemikę z Bogusem i Fly'em (a może zmienić swoje zdanie).

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 22 kwietnia 2005 14:18:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:19:43
Posty: 2382
Skąd: z drzewa
elsea pisze:
Jaś napisał to, co i ja bym o sobie mogła;
niemieckiego nie cierpię , chciałam być w liceum w klasie z angielskim i francuskim, byłam z rosyjskim i właśnie niemieckim. Uodporniłam się na wiedzę dotyczaca tego języka w stopniu niebywałym, po 5 latach nauki umiem policzyć do 8 i znam taką wyliczankę eins zwei polizei... eee nie o tym miałam mówić.


Cos mi sie zdaje, ze mielismy te sama nauczycielke ;) Czyzby pani Korybut?? Której z resztą K.T.W.S.G. też za bardzo nie lubił? :D


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 23 kwietnia 2005 14:57:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:10:43
Posty: 3722
Cytat:
Cos mi sie zdaje, ze mielismy te sama nauczycielke
;) nie, ale widać nie tylko pani K. uodparnia ludzi na niemiecki ;-)

Własnei słuchamy "Mutter". No, świetna, świetna płyta!!
Ani moment mi się nie nudzi i pozostaję w zachwycie.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 23 kwietnia 2005 15:31:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Odzyskawszy płytę Mutter muszę doprecyzować moje wypowiedzi o niej.

Nadal widzę dysproporcję między utworami 1 - 6 a następnymi. Może rzeczywiście móglbym to rozszerzyć na utwór siódmy (Spieluhr, ten z dzieciakami), którego wprawdzie za bardzo nie lubię, ale jest JAKIŚ, jest charakterystyczny i interesujący. Potem robi się nudno.
Mimo wszystko chyba podobało mi się to dziś bardziej, niż kiedykolwiek, te wszystkie Adiosy i Zwittry, ale kiedy następny raz włączę płytę .. nie wiem, czy dociągnę do tej końcówki. Trochę się zastanawiam, Fly'u, co ty właściwie w nich dostrzegasz? Bo o ile rozumiem, że mogą cię odrzucać operowe wstawki (aha, one są w Sonne i Ich Will a nie w Mein Herz!), o tyle Zwitter i Adios... no nie wiem, dla mnie są po prostu nijakie.

Więc ocena w sumie pozostaje ta sama: pierwsza połowa płyty - zdecydowanie PIĘĆ GWIAZDEK i lepsza chyba nawet od Aus Berlinu.
Dalej - znaczna obniżka i w sumie 4 i pół.

Teraz co do uwag:

Bogus pisze:
Jak się nad tym głębiej zastanowić, to nawet nie ma jakiejś wyraźnej róznicy między pierwszą połową, a drugą. Być może, gdyby kawałki ułożono odwrotnie, cały czas lepsze byłyby te z przodu? To wszystko jest do siebie podobne i być może po prostu po kilku kawałkach zaczyna trochę nużyć.


No właśnie nie. Z pierwszych sześciu jest tylko jeden, wg mnie najgorszy, który pasuje do tego opisu, że "wszystko jest podobne i zaczyna nużyć" - jest to Links 2,3,4. Kawałek właściwie bez większego pomysłu, po prostu ostry, taki do przodu czad, może mocniej rytmiczny iż niektóre inne, ale nic tu szczególnego nie widzę. Jeden taki utwór w otoczeniu Mein Herza, Ich Will, Sonne, Feuer Frei i Mutter (OK, i Spieluhr) - z których, no właśnie: każdy jest bardzo specyficzny, INNY, to ten jeden tam nie razi, wręcz pasuje.
Powiedzmy, że zamiast Links można tam wstawić dowolny inny z końcówki, Zwitter czy Rein Raus czy Nebel, obojętne.
Ale tylko w tym aspekcie moge się zgodzić, że zmiana kolejności sprawiła by, że nadal najlepsze byłyby na początku.

Bogus pisze:
No więc tak... Ponieważ, jak już napisałem, tylko Mutter da się słuchać (...) Nie wiem, jak z ostatnią płytą, bom jej w ogóle nie słuchał.


:roll: dość dziwaczna uwaga
Ale serio to może i Reise by ci się spodobała, bo jest jej ZNACZNIE bliżej do Mutter niz do wcześniejszych płyt. Jest wprawdzie też lżejsza i nie ma Mein Herz brennt.. ale jest Morgenstern! :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 275 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 19  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group