dziękujemy za życzenia...
trochę słów ode mnie...
Wyjechaliśmy do Tarnobrzega trochę wcześniej, aby trochę pochodzić po miejscach naszego studiowania, jednak droga od strony Sandomierza była w jakimś takim koszmarnym remoncie, że w sumie jechaliśmy dwa razy dłużej niż to początkowo przewidywałem... straszny korek przy wjeździe na most w Sandomierzu spowodował u mnie trochę przedwczesne zmęczenie, na szczęście po dojechaniu do miasta, w którym już dawno nie byłem udaliśmy się do lokalu w którym serwują najlepszą pizzę jaką jadłem w życiu... standardowo zamówiliśmy
Margharittę z kapitalnym sosem i od razu poczułem się lepiej... zaparkowaliśmy na osiedlu w pobliżu wałów przeciwpowodziowych (to tam organizowane są od kilku lat koncerty na
Dni Tarnobrzega, postanowiłem zobaczyć jak wygląda scena i przeszedłem się skrótem... oczywiście był to zły pomysł, bo teren był nasiąknięty wodą, a ja wziąłem adidasy... na scenie nic się nie działo, więc poszliśmy oglądać miasto... udało mi się sfotografować łapacz wiatru na Starym Browarze:
Idąc czerwonym placem (który właściwie już nie jest taki czerwony, bardziej różowy) zauważyłem że postawili tam całkiem ładną, różaną fontannę z której poza wodą wydobywały się dźwięki jakiejś melodii (niestety nie rozpoznałem jakiej)... pochodziliśmy jeszcze po uczelni, której budowa wreszcie jest ukończona... ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, pomalowano ją na kolor żółty i różowy... wygląda paskudnie, ale w środku całkiem ładnie, pan ochroniarz pozwolił nam przejść się po całym budynku... około 19. dotarliśmy z powrotem na miejsce koncertów. Przed Armią grał zespół
Skangur... znam ten zespół o tyle, że byłem na ich koncercie z 6 lat temu (wystąpili w TBG na WOŚPie), ale wówczas mieli innego wokalistę i był saksofon, wtedy mi się podobało bardziej... wygrałem także w jakimś konkursie ich płytę, która mi się średnio spodobała... wydaje mi się, że ich koncert nie był zbyt ciekawy, odbiór przez publikę także średni - dopiero pod koniec trochę więcej entuzjazmu... Najbardziej podobał mi się utwór grany na bis (instrumentalny), zespół na płycie brzmi trochę lepiej, ale generalnie trochę się wynudziłem i zmarzłem... dla rozgrzewki skoczyłem kupić Pepsi, co jednak nie spowodowało znacznego polepszenia sytuacji... zespół skończył grać ok 20:25, Armia miała grać o 21, więc trochę czasu jeszcze było... spotkaliśmy Damiano i Beatę, szczerze mówiąc: liczyłem na to - odżyły wspomnienia dot. naszego pierwszego spotkania w Stalowej Woli (przed koncertem Armii), wtedy był także q51...
KONCERT...
Zaczęli mocno, od
Saluto, publika głośno odpowiadała i śpiewała, część młodzieży rzuciła się w pogo, pierwsze utwory bez Kuby, który doszedł później, ale za to jak świetnie brzmiał saksofon, fajne wstawki już w pierwszym
Saluto!, ale także i w
Aguirre... super było przeplatanie utworów z najnowszej płyty ze starszymi szlagierami, powaliła mnie ekspresja zespołu szczególnie podczas utworów z
Freaka... Frantz!!!!! Z każdym kolejnym koncertem dochodzę do wniosku, że ten styl grania ma w sobie wielką siłę, z każdym koncertem na scenie tej gitary wydobywa się olbrzymi ogień... super! oby tak dalej... Trochę szkoda, że akustyk w pierwszych dwóch utworach nie dał gitary nieco głośniej, ale i tak było dobrze... Nie zabrakło reprezentacji
Der Prozess i to były aż dwa utwory... Katedra wybrzmiała znakomicie...
hej hoo!! Zaczarowana noc!! - jakoś ten werset mógłby służyć jako podsumowanie całego koncertu... Publika przez większą część koncertu żywo reagowała na muzykę, niestety tekst
Niezwyciężonego i zaśpiew w
Underground opanowała umiarkowanie... ludzi dosyć dużo,
tereny nad Wisłą ładne, ale nie wiem czy koncerty przy wałach przeciwpowodziowych to z punktu widzenia bezpieczeństwa, najrozsądniejsze rozwiązanie... przecież jest Rynek, tam jest na stałe rozłożona scena...
Podczas koncertu podeszli do nas Robertz i Mikael - bardzo się ucieszyłem, że udało się nam Was spotkać... Jeszcze tylko
best momenty koncertu: Katedra, The Other Side (SEVEN RIVERS!!), a także Home (Frantz!!)... zestawienie waltornia + saxofon jest świetne... Krzyżyk oczywiście jak zwykle w świetnej formie, Elrond olbrzymia ekspresja...
jeszcze kilka fotek i video - chyba dosyć reprezentacyjne:
Green & Okna
ps. miło było spotkać Robertza i Mikaela, a także Damiano i Beatę... poznaliśmy także kuzyna Elronda, słuchającego Armii i T.Love - bardzo sympatyczny człowiek, porozmawialiśmy chwilę nim opuściliśmy tereny na Wisłą... jak powiedział:
Ja nie boję się dostać w zęby! Nie raz już dostałem!....
ps. 2.:
wracaliśmy jednak drogą przez Sandomierz, wracało się całkiem fajnie i znacznie szybciej...