Crazy, posłuchaj początku 25. albo 40. (choć ta z innej bajki poniekąd)
- TO są riffy wszechczasów! przy całej sympatii dla V
owszem, ten motyw fajnie tam się dalej rozwija, przewija, pojawia ale to, co się z nim dzieje później jest sto razy bardziej interesujące niż on sam,
per se
Cytat:
...Mozart jak dla mnie zbyt oczywisty....wollę Beethovena ,nie mówiąc o Bachu.....a tak naprawdę moja ulubiona muzyka powstała pomiędzy 1900 a 1950 ( Debussy ,Ravel ,Bartok ,Strawiński)
ze dwa lata temu przyznałabym Ci rację
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
teraz mam nieco na odwrót. Bach jest - jakby na to nie patrzeć - matematycznie nie tylko oczywisty, co dokładny. każda nuta jest na swoim miejscu, wszystko jest przemyślane, precyzja. ma to swój urok oczywiście i bardzo Bacha lubię (choć minęły czasy gdy był numerem jeden ever
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
)
natomiast nieco gubi mi się w tym emocjonalność. tak trochę przez analogię - Moody Blues to bardziej Mozart (jednak!) czy nawet Beethoven niż Bach. nieprzewidywalność, ekspresja, dramaturgia - w tym jednak symfonie Mozarta przewyższają wszystkie inne dzieła muzyczne.
w ogóle symfonika to jest to co do mnie teraz najbardziej przemawia. choć z drugiej strony taki Debussy. albo chorał - lubię ogromnie choć nie jest to muzyka na każdy czas. teraz na pewno bardziej on niż Chopin. a co było dalej z tzw. muzyką poważną to już mnie mniej interesuje. miałam fazę na Messiaena, Regera, Widora - im głośniej, szybciej i
brzydziej tym lepiej. minął ich czas nad czym specjalnie nie ubolewam. to już nie moja bajka.