Marzenie c-1 ******
Wersji kasetowej nie mam już od bardzo dawna, więc straciłem kontakt z dwoma bodajże utworami, które nie weszły na kompakt. Jeden to krótkie, niepokojące intro, drugi - to instrumentalne outro. "Rozpacz" była utworem dodatkowym, nie będącym częścią całości, jaką w zamyśle autorów miała stanowić płyta.
Początek "Ulu" kojarzy mi się z Ministry, a i potem trochę skojarzeń zostaje. Mocno, rytmicznie, bezduszna sekcja prowadząca dialog z wielobarwną, bardzo malarską gitarą solową. Zupełnie niesamowity kawałek.
"Linoskoczek" to ciekawe zestawienie pozornej wesołkowatości z dramatycznym tekstem. Na tym samym patencie jedzie też "Ach, jaki dziwny świat". W muzyce tu i tu dzieje się dużo. Punkowo, czasem szybko, czasem szybciej. Prawdziwa grzanka zaczyna się jednak w "Aby się ustrzec". Mam wrażenie, ze te piosenki ułożone są zresztą parami. "Linoskoczek" uzupełnia się z "Ach, jaki dziwny świat" zestawieniem sprzecznych ze sobą nastrojów, "Aby się ustrzec" tekstowo koresponduje z "Dewiantami". Dzieli je zaś piękna, baśniowa miniaturka, będąca rozwinięciem "Aby się ustrzec". "Dewianci" atakują podkęconymi do oporu przesterami na wszystkim, łącznie z wokalem.
"Heimat" to utwór niesamowity. Co ciekawe, na części kaset rozpoczynały go grzmoty, część zaś była tego efektu pozbawiona i niestety to ta uboższa wersja stała się podstawą kompaktowej reedycji. Riff kojarzący się z "T." Kolaborantów, któremu podporządkowany jest rytm bezlitośnie nabijany przez automat. Transowa muzyka i wstrząsający tekst. Kończące część śpiewaną skandowanie "Heimat!" pokazuje, ze skojarzenie z "T." nieprzypadkowe, choć nie wiem, czy zamierzone. Ten utwór kończył pierwszą stronę kasety...
...drugą zaczynały "Moje słowa". Najbardziej chrześcijański, choć niepokojący tekst z tej płyty. Ale zanim się pojawiają słowa, utwor wręcz mistrzowsko rozwija się instrumentalnie. Muzycy budują napięcie niczym wybitny reżyser, by po trzęsieniu ziemii zafundować nam deszcz kamieni... "Przyszliśmy, byś był woolny, byś nie był sam". Dziś ten utwór nabiera nowych znaczeń. "Rezygnujesz z pomarańczy na rzecz chleba. Rezygnujesz z chleba, aby szukać między liśmi zbawienia"
Instrumentalna miniaturka "Fortuna" dzieli dwa utwory o największym łądunku emocjonalnym na tej płycie i chyba dobrze, że jest właśnie w tym miejscu, inaczej zbyt wiele zwaliłoby się naraz na głowę słuchacza. "Fortuna" to kompozycja urocza, doskonała i w swoim 1:40 całkowicie pełna.
"W poszukiwaniu leku" to utwór o rozpaczy, najbardziej histeryczny i depresyjny utwór w historii polskiego punk rocka, zawierający jednak słowa, które uzupełniają znane nam z Armii "Zło jest złe" - "Zło nie leczy". Miazga...
"Rozpacz" tpo znów miniatura z tekstem, nie jest, jak wspomniałem, integralną częścią płyty.Muzycznie jest repryzą "Heimatu". Materiał z kasety zamyka outro, mające w zamyśle twórców wnieść trochę optymizmu. Niestety, na kompaktowej reedycji zabrakło dla niego miejsca.
"Marzenie C-1" to jedna z tych nielicznych płyt, które mogą konkurować z "Legendą" i innymi najważniejszymi płytami uznawanymi za kanon polskiej muzyki punkrockowej, czy rockowej. Szkoda, że nie doczekała się samodzielnego, pełnego wydania na CD.
Kult Ur *****
"Kult Ur" ukazało się kilka lat później, od razu również na CD. W odróżnieniu od nagranego z gośćmi i automatem perkusyjnym debiutu, powstało w normalnym składzie, z żywą perkusją i Robalem z Dezertera jako basistą. Muzycznie płyta jest podobna pod względem kompozycji, jednak fakt nagrania jej w inny sposób, oczywiście zmienia całość dość wyraźnie, choć wszystkie elementy charakterystyczne dla stylu Atomico Patibulo zostały zachowane.
Muzycznie bywa szybciej i bardziej hc/punkowo, niż na pierwszej płycie, jak w otwierającym ją kawałku tytułowym. "Żale" to raczej średnie tempo, w którym brakuje mocnego werbla znanego z "Marzenia". Świetnie wypada trzecie na płycie "Jesteś moją skałą" - punkowa, mocna jazda do przodu z waznym tekstem, przejściami słyszanymi już na pierwszej płycie, gitarową solówką, wreszcie też pojawia się melodyjna gitara, która tajk ubarwiała muzykę na debiucie. Jeden z mocniejszych punktów tej płyty.
"Uciekam" trochę Dezerterowe, zresztą tu Matera chyba udziela się wokalnie... Tekstowo dalej ciekawie choć mało optymistycznie. W następnym "Bez tytułu" Dezertera jest jeszcze więcej, ale za to AP trochę mało, więc w zasadzie kawałek jest dość słaby i tak naprawdę - nie wiem, po co... Kończy się spokojnie i tak też zaczyna się "Lunatyk". Tytuł obiecuje pokrewieństwo z pierwszą płytą, muzycznie faktycznie ma z nią sporo wspólnego. Utwór narasta powoli, acz nie dochodzi do takiego czadu, do jakiego muzycy już nas przyzwyczaili. Jest wolniej i dostojniej, i chyba tak powinno być, gdyż piosenka okazuje się modlitwą do Archaniołów. Przyspieszony refren delikatnie kojarzy mi się z "Zabierz mu wszystko" Kultu, acz tu nie sadzę, by doszło do celowego nawiązania.
"Hiperglobalny żal" to kawałek, który przewinął się nawet przez Clipol, muzycznie na swój sposób faktycznie przebojowy, choć, zaskakująco - mało reprezentatywny dla zespołu. Ostry, rwany riff, tekst - kolejna jednoznacznie chrześcijańska deklaracja. Taką samą deklaracją jest "Kim się staniesz". Prosty, łopatologiczny tekst i nieodwracająca od niego uwagi muzyka. Dość mocna, z chwilami thrashowym riffem.
Mało punk rocka? Dostajemy "Kombinaty szaleństwa" - tu zwłaszcza refren biegnie do przodu, pojawia się też żeński wokal (Anka, dziś z Antidotum, bywalcom warszawskiej czad-giełdy znana jako sprzedawczyni w stoisku QQRYQ). Mało eksperymentów? Dostajemy "Tej nocy" - rzecz zbudowaną, jak "Dewianci", na przesterowaniu wszystkiego. Czad jeszcze większy, niż w pierwszej tego typu próbie. A do tego dość niesztampowe "Hej jeee i jeeej" i lekko Janerkowy koniec.
Po chwili znów umpa-umpa. Energetyczny i bezkompromisowy "Znajdę Cię", znów z wokalnym wsparciem wokalistki, która na samodzielność wybija się w najważniejszym chyba z tej płyty "Babilonie". Dość wolno, transowo, z wiarą i nadzieją. "Prawdziwy Kanadyjczyk" to zwykłe, miłe dla ucha intro, będące jak dla mnie kontynuacją "Kolaboracji II" i "Kolaboracji III" Dezertera.
O ile na pierwszej płycie wiara była z nadziei odarta, tu występują już razem. Muzycznie jednak druga płyta wypada minimalnie słabiej, choć wciąż jest to poziom bardzo wysoki. Trochę to kwestia realizacji - żywy zespół nie był w stanie i pewnie nie chciał powtarzać industrialnego lekko klimatu debiutu. W kilku miejscach by się on jednak przydał. Najlepiej zas wypadają dla mnie te rzeczy, które "Marzenia" są najbliżej, czyli "Kult Ur", "Jesteś moją skałą" i "Tej nocy".
Czy będzie coś trzeciego? Mam nadzieję, ze Atomico patibulo nagra nowy materiał i znów zaskoczy, ale kiedy to będzie? Już trochę czekamy...
_________________ Mężczyzna pracujący tam powiedział:
- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.
|