Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 23:40:27

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 189 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 11 stycznia 2011 13:41:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
O ile sobie przypominam to niektóre numery Kapitana z Bongo Fury brzmią jak film akcji bez obrazu :) .
A dobrego grania faktycznie dużo - jakiś numer był ponad 10 minut, no i Cucamonga, a zwłaszcza Muffin Man :) . Hm, i jeszcze chyba jakieś syfne kantry :P .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 06 grudnia 2011 20:59:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Przypomniałem sobie tę płytę, mam do niej wiele sentymentu - kiedyś dużo jej słuchałem, a była to jedna z pierwszych rzeczy Zappy, którą poznałem, tak że często mam takie poczucie, że dużo tu takich dla niego charakterystycznych klimatów. No i jest to też pierwsza rzecz Beefhearta, z którą miałem do czynienia!

Obrazek

Zaczyna się bardzo dynamicznie, bluesowo (Debra Kadabra). Ale głos Kapitana i „stojące trąbki” w tle przestrzegają, że jednak nie będzie całkiem normalnie. I zaraz zaczynają się Zappowskie łamańce, dadaistyczne wymyki i rozmachy. W pewnym momencie numer zaczyna jechać dość ostro jak po grudzie, a Kapitan na nim pokrzykuje. Mija różne zjawiska (typowe Frankowe ilustrowanie tekstu), jakichś ludzi… Na chwilkę wjeżdża do miasta, jest kolorowo, pięknie, ale potem znów zaczyna się karkołomna jazda. To jeden z bardziej awangardowych fragmentów Bongo Fury. Potem już tak nie jest.

Nagle przechodzimy Carolina Hard-Core Ecstasy. Bardzo urokliwa, urozmaicona i bogata kompozycja. Fajny, zabawny aranż, wzruszająca trąbka, solo Franka… a wszystko w wokalnym trójgłosie, z najciekawszym, dość ryzykownym, a na pewno zapadającym w pamięć akordem na koniec. Wyrafinowany pop, tylko tekst chyba dosyć nieprzyzwoity.

Bardzo ładnie – tak kosmicznie - zaczyna się Sam With the Showing Scalp Flat Top, czyli recytacja Kapitana ciekawie ilustrowana przez zespół Franka. Mocno teatralna rzecz, która z Nienacka przechodzi w jakowyś rock’n’roll na kształt Louie Louie, gdzie Kapitan charczy tytuł płyty. Bongo Fury! Bongo Fury!
(a kto pamięta w jakiej polskiej piosence padają te słowa?)

Po krótkiej przemowie Zappy Kapitan goes country – jest slide, jest harmonijka - to Poofter's Froth Wyoming Plans Ahead, fuj. Ale kończy się ładnie.

A potem wkracza kocio Zappowski blues 200 Years Old. To z kolei tło do opowieści samego Franka, nieraz sobie powtarzałem sprzed pierwszego refrenu: ...and I said to myself: This is the life :) . Fajna gitara, Kapitan w refrenie (i później), jego harmonijka, solo Franka – dość wporzo numer.

Druga strona zaczyna się od piosenki Cucamonga. Duże natężenie surrealizmu i abstrakcji nie czyni z numeru potworka a wręcz przeciwnie – jest to bardzo przyjemna i ciekawa kompozycja, w której w dwie minuty z hakiem dzieje się mnóstwo dziwnych i fajnych rzeczy.

A przejście do Advance Romance jest znów niespodziewane lecz bardzo wdzięczne. Rzecz mocno w stylu bluesowych numerów Zappy z’apostrofu. Najdłuższy na płycie lecz słucha się wyśmienicie. Muzycy nie przysypiają – grają!

Po końcowym przyspieszeniu nagle zaczyna się Man With the Woman Head. Huh! Znów trafiamy do innej rzeczywistości! Kapitalna opowieść, a Matki (podobno ostatnia płyta z tą nazwą) jadą.

A potem już wspaniałe, absurdalne zakończenie w postaci boskiego Muffin Mana. The muffin man is seated at the table in the laboratory of the utility muffin research kitchen... To chyba mój ulubiony numer na płycie, dziwna scenka. A potem zaczynają grać (Frank!), w pewnym momencie Zappa prezentuje muzyków i robi się bardzo fajny finał tego niby koncertu.



O płycie Bongo Fury przeważnie pisze się, że jest gorsza niż oddzielne dzieła obu panów. Nie zgadzam się z tą oceną. Dołożenie Kapitana do nieco powściągniętego stylistycznie zespołu Zappy dało fajną blues - rockowo – popowo – surrealistyczną płytę. Jest dość zróżnicowana, ale mi akurat większość nagłych zwrotów akcji bardzo odpowiada - są świetne. Tak że w sumie lekką rączką daję **** :P .


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 06 grudnia 2011 22:50:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...brawo Witt ! :D
antiwitek pisze:
O płycie Bongo Fury przeważnie pisze się, że jest gorsza niż oddzielne dzieła obu panów. Nie zgadzam się z tą oceną. Dołożenie Kapitana do nieco powściągniętego stylistycznie zespołu Zappy dało fajną blues - rockowo – popowo – surrealistyczną płytę. Jest dość zróżnicowana, ale mi akurat większość nagłych zwrotów akcji bardzo odpowiada - są świetne. Tak że w sumie lekką rączką daję ****

pełna zgoda :piwo:

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 07 grudnia 2011 16:48:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
:D

to lećmy dalej -

Obrazek

W swojej książce Zappa przyznał się, że lubi w muzyce dźwięk przypominający klakson. I rzeczywiście, taki dźwięk pojawia się na przykład w Peaches In Regalia. Ale wydaje się, że Zappa w ogóle miał niesamowite ucho do różnych fajnych dźwięków i brzmień. Myślałem sobie dziś o tym słuchając Overnite Sensation, płyty z 1973 roku, wydanej między The Grand Wazoo a Apostrophe (żadnego porządku w tym wątku, żadnej chronologii). To zgrabniutki album: 34 minuty - siedem pełnych humoru, lekkości i muzykalności numerów.

Płyta jest, jak na Zappę, dosyć jednorodna i, co tu dużo mówić, świetnie zagrana. Bardzo mi się podoba gra sekcji, można się zasłuchać jak jadą z finezją, czasem są wręcz real funky. Niektóre numery mają prostą piosenkową strukturę, Frank fajnie ustawionym głosem śpiewa w nich o tym i owym, i dużo dzieje się w temacie niuansów i właśnie brzmień. Jak świetnie brzmią te dęciaki w Camarillo Brillo! Ile wyrazu jest w spowolnionym po prostu wokalu z Dirty Love, ile ekspresji mają babeczki śpiewające tu i ówdzie! Nawet te syntezatorki w I’m the Slime są zabawne i wspaniałe. Są też numery bliższe językowi muzycznemu, jakiego Frank używał na dwóch poprzednich płytach - nieco dłuższe i bardziej urozmaicone, wręcz nasycone muzycznymi wątkami, których nie wstydziłyby się niekiedy nawet gorące szczurki. Mam na myśli szczególnie Fifty – Fifty ze świetnymi solówkami na skrzypcach i gitarze (po kolei Jean – Luc Ponty i Frank Vincent Zappa – nie wiadomo który bardziej!) oraz Zomby Woof z mnóstwem fajnych kompozytorskich schódków (a wokalista śpiewa bardzo zombistycznie solo Zappy zaś jest tu chyba jeszcze lepsze!). No, Montana też nie jest od macochy (wynalazku), chociaż tu bardziej zwraca uwagę histria kowboja, który rusza do Montany by założyć plantację nici dentystycznej (Yippy-Aye-O-Ty-Ay!). Warto też wspomnieć o żeńskim wkładzie w ten utwór, że karkołomne chórki śpiewa Tina Turner z koleżankami a na różnych cymbałkach zasuwa nieoceniona Ruth Underwood.

Większość utworów na płycie to, zdaje się, zabawne nieprzyzwoite historyjki (Najbardziej nieprzyzwoita wydaje się Dinah-Moe Humm, ale ogólnie płyta, mimo pewnej dosadności tekstowej, nie ma nic z pornografii. Wydaje mi się, że jest dalece bardziej przyzwoita niż większość produkcji współczesnych gwiazdek pop.) Wyjątkiem tematycznym jest I’m The Slime, który pozwolę sobie zacytować w tłumaczeniu (chyba takim jak w Poetach Rocka):

Jestem sprośny i zboczony
jestem głupi, nawiedzony
Jestem tutaj już od lat
lecz zmieniłem się ciut- ciat
Jestem wysłannikiem rządu
każdy we mnie się przegląda
Wielki przemysł mnie powołał
bym kierował tobą też

Mogą szkodzić obrzydzając
lecz nie możesz mnie nie widzieć
Kiedy mówię piękne zdania
wchłaniam twoje myśli wchłaniam
Masz mnie za szczyt powodzenia
teraz zgadnij: kim ja jestem ?

Jestem śluzem i wyciekam
z twojego TV odbiornika
Będziesz słuchał gdy rozkażę
jadł odpadki które podam
aż do chwili, w której nie będziesz już nam potrzebny

Nie wołaj o pomoc – nikt nie zwróci uwagi
Twój umysł znajduje się pod pełną kontrolą
został wepchnięty w to zgniłe pudło
będziesz robił to co rozkażę
aż odsprzedamy prawo do ciebie

W porządku, ludzie …
nie dotykajcie tego pokrętła

Jestem śluzem z twojego video
wyciekam na podłogę w twoim pokoju

Jestem śluzem z twojego video
Nie można zatrzymać śluzu, ludzie, patrzcie jak cieknie


Hmmm…

Wyciekający śluz można obejrzeć na okładce płyty, którą tu można zobaczyć w całości. Salwador w dali? Niektóre elementy wydają się być świadomym nawiązaniem! (Ale to co dzieje się na ramie - okrutne)


Podsumowując: bardzo dobra funk-pop-rockowa płyta z lekkimi naleciałościami blues & country & powaga, dla mnie **** i pół. Jeśli ktoś lęka się awangardowych odkrętów Franka Zappy a chciałby sprawdzić czy rzeczywiście był niezły, to proponuję właśnie tę płytę :) .



Edit:

…a ja do końca nie wiem po co były Zappie niektóre pastisze. Wolałbym na przykład, żeby płyta Burnt Weeny Sandwich zaczynała się od Igor’s Boogie Phase One, a kończyła wraz z koncertową wstawką The Little House I Used To Live In. Może Frank potrzebował takiego kontrapunktu, żeby wciąż czuć się Zappą? A może tylko w tym przypadku chciał żeby mu muzyczna zawartość korespondowała z tytułem? – coś między dwiema kromkami?

Obrazek

Dość mocna okładka, co nie? A wiecie, że miała być okładką płyty Eryka Dolfiego? Jej autorem jest niejaki Cal Schenkel. Warto zwrócić uwagę, bo począwszy od We're Only in It for the Money to on projektował okładki większości płyt Zappy. Tak, to właśnie on wymyślał te wszystkie dziwactwa. Zrobił również, zakupiwszy wcześniej w sklepie stosowną głowę, Trout Mask Replica. Taki to człowiek.

Album Burnt Weeny Sandwich, podobnie jak Weasel…, ukazał się w 1970, już po rozwiązaniu tych pierwszych Matek. Kiedy porównamy muzykę na nim zawartą z produkcjami późniejszymi, o których była tu powyżej mowa, to wyjdzie nam sporo ciekawych różnic. Mam takie wrażenie, że tu Zappa nie panuje jeszcze nad wszystkim, nie podporządkowuje jeszcze wszystkiego swym kpiarskim zamysłom. W muzyce zostaje sporo przestrzeni tak o, bo się może zagapił, albo był trochę zmęczony. Brzmienie też jest takie, nieco surowe, naturalne, jakby bardziej akustyczne. Powiedziałbym, że ta płyta może nie skrzy się tak pomysłami Zappy, ale za to jest bardziej ludzka, że czuje się w niej tych różnych panów co grają. I ducha eksperymentu. Tym bardziej, że, nie licząc 3 minut z początku i 3 minut z końca, mamy do czynienia z utworami instrumentalnymi.
Rzecz rozwija się bardzo Zappowsko: najpierw numer z lat 50tych WPLJ, potem 36sekundowa awangardowo brzmiąca pierwsza faza Igor’s Boogie, następnie minuta z hakiem Overture To Holiday In Berlin (trochę wysublimowania, trochę pijano-kocich dźwięków, i trochę prawdziwego cyrkowego odlotu w tle), i dopiero zaczyna się jakieś grubsze granie. Właśnie następne utwory – Theme From Burnt Weeny Sandwich, Igor’s Boogie Phase Two, Holiday In Berlin Full Blown, Aybe Sea i The Little House I Used To Live In – to zasadnicza część płyty. Mnóstwo fajnego grania, jakiś fejużyn z wpływami muzyki poważnej – klasycznej i współczesnej. Ciekawe i dość twarde rytmy (żadne tam bujanie), oszczędny lecz szlachetny bas, ciekawe i często nietypowe brzmienia, dużo partii solowych: gitara Franka, skrzypce Sugarcane’a Harrisa, piano, organy… a i pod solówkami nieraz ścielą się intrygujące akordy.
Nie wiem który jest mój ulubiony fragment, ale kiedy w wieloczęściowym Housie po świąteczno-podniosło-transowym fragmencie na początku mamy pierwsze zwolnienie i wyciszenie, słyszymy… jakby klaksony. Rozczula mnie ich nienachalny dźwięk.

Teraz dałbym więcej, ale przyjmijmy, że dla mnie to płyta na +****. Bardzo fajna!


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 10 grudnia 2011 17:12:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
antiwitek pisze:
Teraz dałbym więcej, ale przyjmijmy, że dla mnie to płyta na +****. Bardzo fajna!

...płyta bardzo mi sie podoba , ale okładka tak Brzydka ,że jak miałem ją (płytę)w domu to kładłem do góry dnem


ps. zoot żem sobie włączył :D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 11 grudnia 2011 18:48:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
elrond pisze:
kładłem do góry dnem


no, a tam akurat bardzo przyjemne zdjęcie uśmiechniętego Franka :)

Obrazek

swoją drogą ten jego imidż, no muszę przyznać... :)

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 23 kwietnia 2012 06:36:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 03 grudnia 2009 09:47:39
Posty: 485
Na 26 czerwca zapowiedziano wznowienia 18 płyt FZ z lat 1966-76. Będzie okazja uzupełnić braki :wink:

_________________
Robert Skruszony


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 23 kwietnia 2012 14:29:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
przy okazji grzebania w starych zdjęciach znalazłem takie:

Obrazek

:)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 01 maja 2012 12:17:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
Witek a gdzie to ? :D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 01 maja 2012 20:41:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Wilno! Wtedy mówiło się, że to jedyny pomnik Franka na świecie :) . Ale, moim zdaniem, mógłby być ładniejszy!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 14 maja 2012 20:27:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Przed Państwem 26 mila:
Frank Zappa "The Man From Utopia"

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 16 maja 2012 08:52:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 23:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...a czemu akurat ta ? 8-) wybraliście losowo ?

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 16 maja 2012 08:55:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
"tusza po Zappie", o mamo... :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 16 maja 2012 11:47:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
elrond pisze:
a czemu akurat ta ?


elrond pisze:
wybraliście losowo ?

Basik wybierał. W tekście wspominał, że ten album poznał jako pierwszy. I pewnie był jeden z powodów takiego wyboru. A powód drugi był taki, że płyta miała wzbudzać kontrowersje w gronie blogowiczów. Byłem typowany jako ten, który pokruszy ten album jak suchara. Wbrew przewidywaniom tak się nie stało. :)


Cytat:
"tusza po Zappie", o mamo...

Ej, super fraza! Broni się w kontekście mięsnych analogii!

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 16 maja 2012 12:03:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Chyba okładka Cię zainspirowała :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 189 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 50 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group