Off Festival, Słupna Park, Mysłowice, 7-8.08.2009
Moja trzecia wizyta. Prawem tego festiwalu jest to, że każda kolejna odsłona jest lepsza od poprzedniej (incydent z deszczem z 2008 roku pomijam). I tak było. Tym razem było kilka przepotężnych ciosów. Spałem pod namiotem z Cichym i Basikiem, Basia wróciła na noc ze znajomymi do Krakowa. Była to też ostatnia dwudniowa odsłona festu. Tzn był dzień 0 oraz 3, ale one bonusowe. I tutaj po raz pierwszy ominęło mnie coś ważnego. Ktoś ustawił
Wire na dzień pozafestiwalowy. Co za głupota? Szkoda, bo to było ładne otwarcie pewnego postpunkowego cyklu, który w późniejszych latach kontynuowało The Fall czy PIL. Trudno...
Dzień pierwszy.
Von Zeit,
Loco Star, Kumka Olik (tak!),
Black Tapes. Fajne były
Komety. W sumie, to kiedy one nie są fajne? Był też
Lech Janerka, który zagrał w całości "Historię podwodną". Wtedy rozpoczął się cykl grania płyt w całości, co uważam za świetny pomysł. Janerka podczas koncertu wspominał, że jeden (albo dwa?) utwory grają pierwszy raz na scenie. Nie pamiętam też, czy nie było mowy o jakimś oryginalnym składzie. Że Rołta nie było, to oczywiste, ale pamiętam Konikiewicza za klawiszem. Fajny występ, choć muszę powiedzieć, że w klubie bardziej by to kopało. Drugim mocnym punktem było spejsowo-psychodeliczne
Spiritualized. Staliśmy po prawej strony sceny, na niewielkim podwyższeniu, a zespół szybował w kosmos. Tak, to było coś! A potem
Armia zagrała. Pamiętam wymianę zdań na forum przed tym koncertem. Ja chciałem (co ja mogę chcieć?!
) "Proces", a elrond napisał, że nie będzie... No i znajomym opowiadałem, że co jak co, ale "Procesu" to nie zagrają, hehehe...
Dokładny zapis rozmowy
tutaj.
A koncert Armii? Przypomnijmy:
pilot kameleon w wątku "Żaden Off. Armia na Off Festivalu pisze:
No i minęło już trochę czasu od występu Armii na Off Festivalu.
Koniec pierwszego dnia, scena leśna, okolice 1.30. Zaczyna robić się zimno. Cały dzień mówiłem wszystkim znajomym, że zespół nie zagra w całości nowej płyty. "Proces"? No co Wy! Wiem z pewnego źródła, że będą szlagiery. Zespół wchodzi na scenę i trach: "Opowieść zimowa". "Aguirre". W głębi sceny wyświetlane fragmenty z filmu. Czuć moc. Słyszalność dobra, choć czuję, że jestem za blisko, żeby rozkoszować się selektywnością. Jako trzecie poleciały "Popioły". Podczas solówki Budzy podbiega do wzmacniacza Pawła i podstawia mikrofon. Uffff...... Po fragmencie z "Triodante" wskakuje na scenę "Zły porucznik". Jest wściekły i szalony. Czuję, że drzewa się rozstępują. Ale ciekawe co będzie dalej. Przecież nie zagrają całego "Procesu". A dalej była tytułowa kompozycja z tej płyty. No dobra. Ale żeby potem jeszcze "Statek burz" i "Katedra"? Nie no... To są jakieś jaja!! Publika nieliczna. Może 200 osób? Może nawet mniej... Ale wszyscy stoją, wszyscy chłoną. Ja chłonę. Płyta płynie w całości. Bez bonusa. Zespół znika ze sceny. Nie będzie bisu. Nie ma potrzeby. Po co...
"Proces" przelatywał paragraf po paragrafie. Wśród drzew, z luną w pełni w tle. Chłód coraz większy, godzille chodzą po scenie, zespół snuje swoją opowieść. "Ty głupcze, ty głupcze" i latarką w publikę, latarką w zespół. Budzy w świetnej formie scenicznej. Nawet nie spodziewałem się, że nowy album tak może uskrzydlić zespół.
Ciekawe, jak to wszystko wygląda w klubie. Bo na świeżym powietrzu moi drodzy, to sam miód był!
Potem były jakieś piwka i Psychocukier w kompletnym amoku pod namiotem.
Dzień kolejny był znacznie mniej ekscytujący, choć źle nie było:
Gaba Kulka,
Cristal Stils,
COKD grali swoja pierwszą płytę,
Maria Peszek żałośnie nudziła, fajne
Sensorry i udawana
Miłość, o czym też pisałem na forum:
pilot kameleon na trzeciej stronie tematu o Tymańskim pisze:
Off Festival. Dzień drugi. Scena leśna. 1.45. Może później. Ma grać Miłość. Tylko to podtrzymywało mnie na nogach. A potem, żeby tylko dotrwać do pociągu o piątej...
Muniek Staszczyk śpiewał kiedyś z T.Love kawałek "To nie jest miłość". Taki tytuł powinna mieć również recenzja tego, co się w Mysłowicach wydarzyło. Z oryginalnego składu na scenie pojawili się Możdżer i Tymański. Dziwne... Początkowo mowa była o tym, że będzie Sikała. Nieobecność Trzaski nie dziwiła. Od dawna mówił, że nie weźmie w tym udziału.
A więc Możdżer i Tymański oraz Staruszkiewicz (perkusja) i Wojtczak, Gralak, Korecki (saxofony). Matematycznie wygląda to tak:
Tymański Yass Ensemble (Tymański na kontrabasie, a nie na gitarze) + Możdżer - Mazolewski.
Repertuar. Nie wyłowiłem nic Miłości. Koledzy mówili, że sporo było "Free Tibet" wspomnianego Ensambla. Po przesłuchaniu płyty również i ja się w tym utwierdziłem.
Jednym słowem było to oszustwo. Informator mówił inaczej, Tymański też przedstawił zespół jako Miłość. Gdyby tylko nie mijać się z prawdą, twierdziłbym, że występ był na dobrym poziomie. Ale te nadzieje, tego nie można przeskoczyć. Tym bardziej, że mieliśmy mieć styczność z legendą. Znów wyszło inaczej. Po tym wszystkim zostawiłbym ten szyld w spokoju.
Takie szperanie w pamięci po latach bywa ciekawe. Niby wiele widziałem, ale nie uporządkowałem sobie tego po festiwalu i sporo rzeczy przepadło. Całe szczęście nie wszystko.