Muminki powracają
:
OPOWIADANIA Z DOLINY MUMINKÓW
W sumie - **** 1/2
(za całokształt - natomiast opowiadania o Filifionce i Hatifnatach - ****** !)
Opowiadania - a więc mniej tu głębi, niż w pozostałych częściach sagi; a także mniej powagi - o czym już pisał Crazy. Czasami są szkicem zaledwie, ale czasami zaskakują szczegółami - genialnymi
zdaniami, na przykład. Moje ulubione to dwa wyżej wymienione sześciogwiazdkowe - chyba też najbardziej mroczne.
WIOSENNA PIOSENKA
Ton lekki i beztroski, ale treści ważne.
O stworzonku bez imienia, które pragnęło, aby idol-Włóczykij mu je nadał. Czyli o
tożsamości, a więc także - o
wolności:
- Nigdy nie jest się zupełnie wolnym, jeśli się kogoś za bardzo podziwia - powiedział nagle Włóczykij. - To wiem.
- Wiem, że ty wszystko wiesz - mówiło dalej stworzonko przysuwając się jeszcze bliżej. - Wiem, że wszystko widziałeś. Wszystko, co mówisz, jest słuszne, i zawsze będę się starał być równie wolnym jak ty.
(jeden z BEST MOMENTÓW, wg mnie)
Oraz o tym, że wspomnienia, wrażenia
nie mieszczą się w słowach. A czasami po zwerbalizowaniu tracą swoją moc i świeżość:
(Włóczykij) pomyślał rozgoryczony: "Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem niszczą wszystko? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było".
O tym, że
imię = identity (jak biblijnie!):
Kiedy nie miałem imienia, rozumiesz, biegałem tylko i najwyżej przeczuwałem to czy owo
na temat tego czy owego, a wydarzenia trzepotały wokół mnie; czasem były niebezpieczne, czasem nie, ale nic nie było p r a w d z i we, rozumiesz?
Genialny tekst małego zwierzątka, które zyskało imię!
:
Muszę się śpieszyć i żyć - tyle czasu się zmarnowało!
No i zakończenie opowiadania jest niezwykle piękne! :
(Włóczykij) wyciągnął się na mchu i patrzył w wiosenne niebo- błękitne prosto nad nim i zielone jak morze nad wierzchołkami drzew. Czuł, jak gdzieś pod kapeluszem zaczyna powstawać jego melodia, ta, która w jednej części ma składać się z nadziei, w dwóch
z wiosennej tęsknoty i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt nad samotnością.
O FILIFIONCE, KTÓRA WIERZYŁA W KATASTROFY
Studium egzystencjalnego niepokoju i przeczuwania katastrofy - z Filifionką w roli głównej (bo z kimże innym?!)
- Ten spokój jest nienaturalny. Oznacza, że stanie się coś okropnego. Wierz mi, kochana, jesteśmy bardzo małe i nic nie znaczymy razem z naszymi ciasteczkami do herbaty i naszymi chodnikami, i wszystkim tym, co jest ważne, pani wie, okropnie ważne, lecz zawsze zagrożone przez to nieubłagane...
I kiedy
nieubłagane wreszcie nadchodzi, wtedy okazuje się ono dużo lepsze od oczekiwania wcześniejszego - ponieważ niesie ulgę:
Filifionka stała bez ruchu, zupełnie bez ruchu, ściskając porcelanowego kotka i myśląc: "Ty
moja piękna, moja wspaniała katastrofo..."
Historia Filifionki w "Opowiadaniach" i w "Listopadzie" poruszająca jest w ogóle - czuję pewną empatię chyba... I w sumie całkiem lubię tego dziwnego, pesymistycznego, spanikowanego stwora
. Pamiętam, że Arasek pisał o początkowym "nielubieniu" Filifionki i "lubieniu" Paszczaków. U mnie z kolei raczej odwrotnie jest (oczywiście z wyjątkiem pewnego ABSOLUTNIE WYJĄTKOWEGO PASZCZAKA o zainteresowaniach bagienno-roślinnych!) ) Właściwie chodzi mi o tylko Paszczaka z "Zimy", którego nie lubiłam - z podobnych powodów, co Muminek
.
(No - o wstrętnym Paszczaku-policjancie nawet nie wspomnę:
Zabraniamy gwizdać, śmiać się,
A nakazujemy bać się. )
HISTORIA O OSTATNIM SMOKU NA ŚWIECIE
Wzruszająco o nieodwzajemnionej miłości Muminka do tytułowego smoka oraz o delikatności niezbędnej w stosunkach międzyludzkich (teraz to się "inteligencją emocjonalną" nazywa
), w czym celuje Mama Muminka i Włóczykij!
O PASZCZAKU, KTÓRY KOCHAŁ CISZĘ
Świetne opowiadanie: Paszczak, jakiego lubię i genialne teksty w stylu:
Był sobie raz pewien Paszczak, który pracował w lunaparku, co przecież nie musi od razu znaczyć, że było mu wesoło. Dziurkował bilety odwiedzających lunapark, żeby nie mogli się przypadkiem zabawić więcej niż raz, a już tylko taka rzecz może przyprawić o smutek, jeśli się ją robi przez całe życie.
lub:
Paszczak miał ogromnie dużo krewnych, całą masę olbrzymich, hałaśliwych i gadatliwych Paszczaków, którzy klepali się wzajemnie po plecach i wytaczali z siebie kolosalne kaskady śmiechu (...) poza tym grali na puzonie, rzucali młotem lub opowiadali wesołe historyjki, czyli, ogólnie rzecz biorąc, zajmowali się straszeniem wszystkich dookoła.
Paszczak marzył ciszy i samotności, ale...:
- Ja nigdy nie jestem samotny - próbował im tłumaczyć Paszczak. - Nie mam na to czasu. Tyle jest osób, które chcą mnie rozruszać. Przepraszam, ale ja bym tak chętnie...
...przeszedł na emeryturę! To było właśnie największym marzeniem Paszczaka:
- Czy ja będę już niedługo stary? - spytał raz Paszczak podczas obiadu.
- Stary? Ty? - wykrzyknął wesoło jego stryjaszek.- Nie, jeszcze długo nie. Bądź w weselszym nastroju - każdy ma tyle lat, na ile się czuje.
- Ale ja czuję się okropnie stary - powiedział Paszczak z nadzieją.
Happy end - złoty środek. I znów CUDOWNE zdanie:
"Och, jak to przyjemnie być wreszcie starym i pójść na emeryturę - myślał. - O, jakże kocham moich krewnych! A szczególnie teraz, gdy nie potrzebuję o nich myśleć".
TAJEMNICA HATIFNATÓW
ODJAZD!
PSYCHODELIA - czerwone pajączki na dalekich wyspach i wyzwolenie myśli. Żółte oczy Hatifnatów i węże morskie o ciemnych łbach...
CZYLI - ujawnione tajemnicze okoliczności, w których Tatuś Muminka znudził się byciem "werandowym tatusiem" i zapragnął prowadzić hulaszcze życie z Hatifnatami.
Postanowił być równie milczący i tajemniczy jak Hatifnatowie. Milczenie, prawdopodobnie, wzbudzało ogólny szacunek. Wszyscy myśleli wówczas, że się wie bardzo dużo i żyje się ogromnie emocjonująco.
Hatifnatowie to tajemnica, milczenie, ale też "życie niedobrym życiem" - dzikim i wolnym:
Mama powiedziała przy tym, iż nie sądzi, aby było przyjemnie żyć niedobrym życiem, ale Tatuś nie był tego pewien.
Hatifnatowie byli typami milczącymi, ale - jak mówiono - potrafili czytać cudze myśli, co wprawiało Tatusia M. w popłoch. Musiał od tej pory kontrolować swoje myśli, gdyż bał się odtrącenia:
Gdyby jeszcze mógł rozmawiać z nimi! Mówienie tak dobrze przeszkadza w myśleniu! (!!!!! - przyp. mój )
I nie można też było porzucić wielkich i niebezpiecznych myśli szukając ratunku w małych i zwykłych, bowiem wówczas Hatifnatowie mogliby dojść do wniosku, iż pomylili się co do niego i że w istocie rzeczy był zupełnie zwykłym werandowym tatusiem... (...)
Zresztą Tatuś zaczął myśleć w zupełnie nowy sposób. (...)Myśli jego płynęły jak łódź, bez wspomnień i marzeń, były jak szare fale, które nawet nie miały chęci dopłynąć do horyzontu.
Tatuś nie starał się już rozmawiać z Hatifnatami. Patrzył daleko na morze jak oni, oczy jego stały się blade jak ich, zapożyczając zmiennego koloru nieba. Gdy pojawiały się przed nimi nowe wyspy, nie ruszał się, tylko ogon jego uderzał niemrawo o dno łodzi.
"Ciekaw jestem - pomyślał Tatuś któregoś dnia, gdy sunęli na grzbiecie wysokiej fali - ciekaw jestem, czy nie zaczynam być podobny do Hatifnata".
Stopniowo jednak Tatuś zaczyna rozumieć coraz lepiej dziwną hatifantową naturę (związaną z burzą i elektrycznością
) i przestaje być ona tak atrakcyjna... Olśnienie!
Byli silnie naelektryzowani, ale bezradnie ograniczeni. Nic nie czuli, nic nie myśleli - mogli tylko szukać. (...)
"Tak to musi być - myślał Tatuś. - Biedni Hatifnatowie! A ja siedziałem w swojej zatoce
i myślałem, że są tacy nadzwyczajni i wolni, jedynie dlatego, że nic nie mówili i tylko wciąż wędrowali dalej. A oni nie mieli nic do powiedzenia i nie mieli dokąd wędrować..."
Tatusiowe konkluzje:
Był zupełnie wolny, ale nie miał już na nic ochoty.
Tatuś Muminka tęsknił za swoją rodziną i za swoją werandą. Wydało mu się nagle, że dopiero tam będzie miał tyle przygód i będzie tak wolny, jak powinien być prawdziwy tatuś.
BÓM