Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 18:17:43

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 296 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 10 października 2014 16:41:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
antiwitek pisze:
ja tak tego słuchałem!
:psycho: , ale szacun :)

A z tym zamykaniem wyjść to wcześniej nie słyszałem - ostro musiało być.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 października 2014 09:53:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Swans, Festival Unsound, Teatr Łaźnia, Kraków, 19.10.2014

Setlista:
1. Frankie M (45 minutes)
2. A Little God In My Hands (15 minutes)
3. The Apostate (Alternative version, both parts, 41 minutes)
4. Just a Little Boy (For Chester Burnett) (19 minutes)
5. Don't Go (13 minutes)
6. Bring the Sun / Black Hole Man (29 minutes)

Note: 2 hours 42 minutes, sold out show

Link: http://www.setlist.fm/setlist/swans/201 ... ce938.html

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 października 2014 10:17:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Na razie powiem tylko, że występ był tak intensywny i świeży, że wciąż miałem wrażenie, że zaczyna się na nowo, również w czterdziestej minucie trzeciej godziny. Nie wiem czy to nie był najlepszy koncert na jakim byłem w dotychczasowym życiu...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 października 2014 10:32:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
Wczoraj obudziłem się z dziwnym uczuciem. Miałem sen. Byłem na koncercie zespołu Swans, ale nie było tam Michaela Giry. Śpiewała kobieta, Jarboe. Ogólnie to chyba z oryginalnego (obecnego) była jedna lub dwie osoby. Reszta to jakieś nieznane persony, nie wiem kto, ale nie budziły mojego zaufania. No i zaczął się koncert. Były to jakieś zwykłe piosenki, radosne powiedziałbym. Zespół grał około 90 minut. Zdziwiłem się trochę, że nie ma Giry, ale wytłumaczyłem sobie to tak, że pewnie jest gdzieś za sceną i kręci gałkami od efektów i w ten sposób zaznacza swoją obecność. Niestety po koncercie rozmawiam z Jankiem i on tłumaczy mi, że Gira postanowił zaszyć się w swojej samotni, ale żeby nie odwoływać trasy zwrócił się do Jarboe. Ten koncert oczywiście nie był aż taki zły, ale to nie było to, czego bym oczekiwał od zespołu Swans. Obudziłem się lekko przerażony.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 19 października 2014 15:37:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Czyli to zdjęcie nie jest przesadzone:
Obrazek?

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 23 października 2014 18:53:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Jeśli przyszło ci do głowy, że na mój kolejny wpis w tym temacie będziesz czekac miesącami - mam złą wiadomość.
Natomiast jeśli sądzisz, że zaraz przeczytasz co sądzę o "Children of God"... Cóż, ujmę to w ten sposób - mam czarny pas w sprawianiu zawodu.

Ale do rzeczy. Już "Greed" i "Holy Money" pokazały Swans w przystepniejszej, bardziej poszukującej formule. Jednak Gira miał jeszcze ambitniejsze pomysły. By je zrealizować razem z Jarboe powołali na boku projekt Skin. W końcu roku 1986 weszli do studia i nagrali płytę. A nawet dwie.

Obrazek
"Blood, Women, Roses" (1987) ****

Pierwsza z płyt to awans dla Jarboe. O ile wcześniej w Swans jej głos było słychać głównie w drugim planie, tutaj śpiewa tylko ona. A jeszcze częściej zawodzi niczym przeklęta dusza w ruinach starej kaplicy. Muzycznie to kontynuacja linii z "$", ale w łagodniejszej formie i bez gitary. Powolne tempa, sporo nastrojowych klawiszy i pojawiają się smyczki, choć Automat perkusyjny jest znajomo kafarowaty. Można by porównać do Dead Can Dance gdyby usunąć naleciałości folku i muzyki dawnej.
O ile Swans bywali niepokojący to od słuchania Skin po prostu ciarki przechodzą. Ten duszny, grobowy klimat sprawia, że płyta doskonale by pasowało jako soundtrack do jakiegoś horroru Mario Bavy.


Obrazek
"Shame, Humility, Revenge" (1988) ***3/4

Druga "połówka" projektu musiała nieco odczekać na swoją premierę. Tym razem rządzi głos Giry choć i Jarboe pojawia się w chórkach. Tylko jeśli ona straszyła, on jest przygnebiająco powolny. Jego głos brzmi jakby testował płynną dietę złożona z syropu na kaszel zapijanego syropem na kaszel. Muzyka brzmi podobnie do "Blood, Women, Roses", ale nie identycznie. Przede wszystkim pojawią się gitara akstyczna. I nie jest to przypadek, bo słyszę na płycie sporo odniesień do bluesa. Naturalnie nie dosłownie. Raczej takiego "industrialnego", przetworzonego niemal nie do poznania.
Na deser akustyczna, potępieńcza wersja "I Wanna Be Your Dog" z repertuaru Jerzego Połomskiego.


Obrazek
"The World of Skin" (1988) ****

Obie płyty wydano tylko w Europie. Za wielką woda ukazały sie w zbiorczym wydaniu jako "The World of Skin". I to właśnie jest ten drugi dysk z reedycji "Children of God". Projekt zmienia też nazwę ze "Skin" na "World of Skin". Wydadzą jeszcze jedną płytę, ale to za kilka lat.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 23 października 2014 20:22:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
poprzednio jako azbest23 pisze:
Można by porównać do Dead Can Dance gdyby usunąć naleciałości folku i muzyki dawnej.


Usunąć je ze Skin czy z Dead Can Dance?
Słyszałem ten materiał w wersji

poprzednio jako azbest23 pisze:
"The World of Skin"


, ale przyznaję, że słabo pamiętam.

A zdjęcie z Michaelem Godzillą wydaje mi się nieprawdziwe :) . Całkiem inaczej go odbieram.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 23 października 2014 20:26:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
antiwitek pisze:
Usunąć je ze Skin czy z Dead Can Dance?
DCD oczywiście.

A Skin sobie odśwież - kiedyś nie zrobiło na mnie większego wrażenia, ale teraz bardziej doceniłem.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 23 października 2014 20:34:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Może faktycznie to zrobię. Zwłaszcza, że wrzuciłem ostatnio "White Light From The Mouth Of Infinity" do empetrójki i udało się nawiązać bliższą relację z tą płytą. Dotychczas jakoś, w odróżnieniu od "The Burning World", nie trafiała ona do mnie. Za wyjątkiem utworu "Failure", który wydaje mi się, że znam od zawsze i jest niezmiennie na pięć gwiazdek. A teraz całe "WLFTMOI" (heheheh) wreszcie wydaje mi się mniej wydumane, a bardziej, hm, wyrafinowane. Chyba ma tu znaczenie nie tylko osłuchanie, ale też słuchanie głośne. Okazuje się to istotne również przy płytach na poły akustycznych zespołu Swans... :)

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 24 października 2014 20:01:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Obrazek
"Children of God" (1987) *****

O płycie oczywiście pisał już Wit (http://ultimathule.nor.pl/viewtopic.php?p=519668#p519668) i to bardzo interesująco, ale nie powstrzyma mnie to o napisaniu czegoś od siebie.

Zespół w swojej ewolucji dobrnął do węzłowego punktu swej twórczości. W mnie więcej rónych proporcjach wymieszał (i co istotne podał to w przystępnej formie) bezkompromisowy hałas z delikatniejszymi brzmieniami. Dodatkowo utwory (ba, piosenki nawet!) są krótkie i trzeba przyznać, chwytliwe. Nie ma tu słabszego numeru i każdy jakoś się wyróżnia, a mimo to tworzą zaskakująco spójna całość. Album trzyma napięcie i nie nuży mimo tego, że trwa ponad godzinę. Niewykluczone, że Gira wyczuwając potencjał repertuaru, dla tego własnie zdecydował się na dwupłytowe wydawnictwo choć wcześniej się przed tym wzbraniał.
Nowa jak na Swans jest wysoka zawartość lżejszego repretuaru. Ale nawet te piosenki zawierają mniejszy czy większy ładunek podskórnego niepokoju. Lecz mimo, że płyta jest zróżnicowana jej sednem są te ciężkie, mocarne utwory. Marszowa perkusja, wrzaski Gira, zawodzenia Jarboe, fanfary, a całość tak epicka, że Miklos Rozsa by się nie powstydził. I jest to bardziej wygładzone niż wcześniej, dzieki czemu płyta jest conajmniej akceptowalna dla przecietnego słuchacza ciężkiego rocka.
"Children of God" często jest wymieniana jako szczytowe osiągniecie grupy. Niebezpodstawnie.

A swoją droga, ciekawe jak miejscowi zareagowali na tak malowniczą hordę: Obrazek.
Kto wie czy do dziś tamtejsze dzieci nie słyszą "zachowuj się bo znów Swans przyjadą nagrywać".

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 26 listopada 2014 13:15:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Tak się złożyło, że nie napisałem tu jeszcze o ostatnim, krakowskim koncercie Swans. Szmat czasu już od niego upłynął, wrażenia się pozacierały, ale jednak wciąż chcę coś tu skrobnąć - chociażby z samego kronikarskiego zacięcia... :wink:

Przeczucia miałem dobre od momentu, kiedy zobaczyłem salę, w której miał odbyć się występ. Duże ciemne wnętrze, na podłodze deski, a ściany dookoła osłonięte kotarami. Już wiedziałem, że nie będzie za dużo białego hałasu, który tak utrudniał odbiór koncertu w Kwadracie, że tu zespół może zabrzmieć wyjątkowo czytelnie. I tak się stało, zwłaszcza że sala wypełniła się ludźmi.

Dzień wcześniej byłem na Księżycu i tam ujęło mnie solo na gongu, którego poruszenia, wybrzmiewania i szelesty wypełniały przestrzeń kościoła świętej Katarzyny. Teatr Łaźnia Nowa też wypełnił się brzmieniem gongu, od którego Swans zaczęli koncert. Grał na nim totalnie zarośnięty centaur. I w ogóle przez pierwsze pół godziny pierwszego numeru (hehe) perkusiści nie tknęli bębnów - słychać było same talerze, do których dołączały się stopniowo gitary. Niby monotonia, repetycje, ale wszystko bardzo bardzo wciągające - totalnie Swansowe, ale przywodzące też na myśl wczesne Pink Floyd, Spodek i tak dalej.

Trudno mi już dziś opisywać po kolei przebieg całości, ale zdumiewające dla mnie jest jedno. Że przez trzy godziny, bez mała, miało się wrażenie, że ten koncert może trwać i trwać! Rozumiecie: jest połowa trzeciej godziny, a wy macie wrażenie świeżości, intensywność nie spada, a pojawiają się coraz to nowe wątki i końca nie widać jeszcze, nie wygląda się go!
Mało było kruszenia gruzu bezlitosnymi ciosami (wspomnienie mojego pierwszego koncertu zespołu :wink: ) - łatwo było za to wychwycić nowe wątki w muzyce. A to jakaś refleks czarnej rytmiki, a to gruba jazda w duchu Can... Ale ogólnie przyszło mi do głowy, że to wszystko to jakieś skrzyżowanie Góreckiego z industrialnymi Doors :) .
Mając oczy otwarte widziałem dość statyczną rzeczywistość, ale kiedy je zamykałem wyobraźnia podsuwała oszałamiające obrazy pędu, szybkości... A także inne, ogarniane jakimś wysiłkiem wewnętrznym, bo człowiek musi się jakoś odnajdować w takim kosmosie - on pobudza wewnętrzne siły do aktywności. Koncert Swans to jednak zagadka, tajemnica i wyzwanie.

Większą część koncertu stałem jakoś w połowie sali, gdzie było głośno, ale bez przesady. Na ostatnie pół godziny udało mi się jednak wbić bliżej sceny i tam już był cios. Precyzyjne uderzenia centralki przechodziły mi przez klatkę piersiową, że zastanawiałem się czy moje serce nie pomyli się przez to z biciem :) . Ale dało rady, a koncert naprawdę był zdumiewający.

Się zastanawiam czy nie najlepszy na jakim byłem.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 01 grudnia 2014 12:42:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 17 lutego 2009 11:00:09
Posty: 43
Cytat:
Się zastanawiam czy nie najlepszy na jakim byłem.


Mam nadzieję, że będę mógł się tak samo zastanawiać dziś wieczorem.
Szacun za tę relację, zwłaszcza za zdanie o zagadce, tajemnicy i wyzwaniu. Dla mnie ich muzyka na żywo to również rodzaj paradoksu - nierozwiązywalnego, co jednak zupełnie nie przeszkadza podejmować kolejnych prób w poszukiwaniu rozwiązania. Ecstatic Annihilation, ot co.

Zabawne, że o koncercie w moim mieście dowiedziałem się zaledwie wczoraj, dzięki wyborom. Zerknąłem bowiem na stronę miejską w celu sprawdzenia wyników, a tam lista nadchodzących koncertów...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 02 grudnia 2014 16:18:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
ES pisze:
zaledwie wczoraj


O cholerka, a gdybyś dowiedział się dziś?

Pisz, jak było?

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 02 grudnia 2014 21:20:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 11:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
antiwitek pisze:
Pisz, jak było?

szwagier był wczoraj w poznaniu na koncercie. był też w krk na unsound. pierwszy utwór wydłużył się do prawie godziny. a reszta? usłyszałem, że było lepiej niż w krk, bo zespół ograł te kompozycje, doszlifował je i nie stracił zapału z ich grania. to było jak odgrzana zupa. lepsza niż dzień wcześniej.



a dziś azbi się byczy na łabędziu. jutro będzie recka. coś tak czuję.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: śr, 03 grudnia 2014 22:27:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 07:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
03.12.2014, Gdańsk, B90

Uprzedzając fakty - postanowiłem nie zgrywać chojraka i zaopatrzyłem się w zatyczki do uszu.
Jako support 3FoNIA. Wchodzi na scenę jeden gostek z kontrabasem. "Co tu się się będzie odbywać?" Gość szarpnął strunami i uświadomiłem sobie, że skoro Swans na pewno nie zagrają ciszej zainstalowanie zatyczek będzie słusznym posunięciem. A gostek grał dalej i to całkiem ciekawie. Co prawda tylko na kontrabasie, ale zapętlając poszczególne partie i dodając trochę elektroniki brzmiał interesująco. Kontrabasowy dron + kontrabasowy riff + beat wybijany na kontrabasie + sprzęgi z kamertonów + elektroniczne dodatki. Nieraz support jest rzucany publiczności na pożarcie, ale nie tym razem. Mimo, że na początku pod sceną była tylko garstka, pod koniec słuchał już niezły tłumek. Warto obejrzeć jego koncert nawet jeśli nie jest się fanem muzyki improwizowanej. Mała próbka: https://www.youtube.com/watch?v=y_GM86iS8TU.

Przed gigiem zespół ostatni raz sprawdził dźwięk. Christoph Hahn szarpnął akord na lap steel. "Uuu, z tymi zatyczkami to był zakup życia."
Niebawem długowłosy neandertalczyk począł uderzać w gong. Tym razem nie trwało zbyt długo aż dołączyła reszta zespołu. Całe intro trwało może 20-25 minut. Już to skrócenie wstępu sugerowało, że zespół odstępuje od dronów na rzecz groovów. Zaczynali budować ten dźwiękowy monument powoli przeciągając mocarne, miażdżące dźwięki i gdy wydawało się, że nadchodzi kulminacja oni zaczynali grać te swoje dwa akordy naprawdę głośno. A robili to z taka werwą i zapamiętaniem, że nie czuło się upływu czasu. Całość trwała jakieś 2 godziny 45 minut, a miałem wrażenie, że nie upłynęła nawet godzina. Zakończyli świeżym kawałkiem "Black Hole Man" brzmiącym jak NEU! z piekła rodem (sam początek z wczoraj: http://youtu.be/XWX297OUBmk?t=17m30s daje przedsmak. Dla porównania pełna wersja z lipca: http://soundcloud.com/monjourviendra/black-hole-man-louisville-070214).
Gira charyzmatyczny i było widać, że autentycznie kręci go to co robi. Ale jednocześnie pełen dystansu do siebie - przy jakiejś zaczepce rzucił do publiki z uśmiechem "Yes, I am Your Dog. I Always Was Your Dog". Choć potrafił też srodze skarcić trzodzących dupków.
I nieunikniona w przypadku tego zespołu kwestia natężenia dźwięku. Na początku stałem z 5 m od sceny. Po godzinie 4m - lepiej było czuć potęgę dźwięku. Pół godziny później dobrnąłem 3m od sceny. Tu już był konkret. Dźwięk odbierałem całą powierzchnia ciała. Piersiówka w tylnej kieszeni spodni złapała takie wibracje, że myślałem "wypadnie".
Znakomity koncert, drugi, może trzeci najlepszy jaki widziałem w życiu.

A tak wyglądała publika:
Obrazek
A tak Łabędzie:
Obrazek
A tak publika widziana przez Łabędzie:
Obrazek
Nawet mnie widać!

I jeszcze kilka fragmentów z wczoraj:
http://www.youtube.com/watch?v=KTehOrnxR30
http://www.youtube.com/watch?v=yxPJHw3co2s
http://www.youtube.com/watch?v=aK9jZUH2tJk

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 296 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group