Ultima Thule

No to pochwale się wczorajszym (16.09.2015) koncertem w Gdyni.

Lokalizacja nietypowa - muszla koncertowa w środku miasta. Choć koncert w ramach nieźle nagłośnionego festiwalu filmowego, publiczności niestety niewiele, ale może to kwestia godziny (22:00)? I pierwszy raz podziwiam koncert rozwalony na leżaku plażowym. Chociaż to lato i rzut beretem od plaży to jednak nieswojo.

Brzmienie klasa, choć saksofon chwilami ginął w wirze dźwięków.
Muzycznie spora zmiana w stosunku do ubiegłorocznego występu w Gdańsku - granie bardziej dopracowane i złożone, choć nie straciło przy tym swojej intensywności. W porównaniu z zawartością płyty na żywo zespół wypadł przystępniej. Aż szkoda, że tak krótko grali.

Mocne oświetlenie sprawiło, że widać było tylko sylwetki zespołu. Interesujący efekt. Co ciekawe - Jacaszek grał na elektronicznej perkusji. Wcześniej tez mu się zdarzało?

Przy okazji premierowego koncertu porównywałem Rimbaud do Godflesh w bardziej organicznym wydaniu. Teraz mam bardziej filmowe porównanie. Godflesh to jak mordercza maszyna z "Terminatora", Rimbaud jest bardziej steampunkowy, jak jakiś twór wyjęty z "Metropolis" Langa. Niby też morderczy, ale bardziej stylowy i napędzany parą... I przez to jakby... sympatyczniejszy.

_________________

gdyni cd - siedziałam na leżaku, bo wszyscy siedzieli, ale nie narzekam, bo mi akurat taki kontemplacyjny odbiór się podobał. nagle, przy utworze o fałszywych murzynach nie wytrzymał człowiek siedzący w niewielkiej odległości ode mnie. okazał się lekko podpitym zulem. zaczął krzyczeć tak mniej więcej: kurwa, co on odpierdala? co to jest kurwa? do kurwy nędzy jakie pierdolenie. pierdolony pajac!

i tak cały czas do kona już z apogeum w momencie, gdy ze sceny słychac było: ja to ktos inny!

kurwa, kurwa, kurwa. jak on pierdoli, co to kurwa ma znaczyć?

na końcu występu, gdy publicznośc zaczęła niesmiało klaskac ów słuchacz powiedział : ja bym mu nie klaskał.

_________________
ja herez ja herez