Próbuję przebrnąć przez
Spuściznę, ale mam szereg wątpliwości. Główna jest ta, że popełniłem błąd i należało najpierw się zabrać za Dwór - zdaje się, że Spuścizna jest jakby jego ciągiem dalszym. Od początku tej, dość grubej, powieści, ciężko mi się połapać, kto jest kim i jakie są związki rodzinne. Każdy kolejny rozdział przynosi kolejną garść postaci, a podawane one są w taki sposób, że byłem już blisko wzięcia kartki, ołówka i rozrysowania drzewa powiązań (musiałbym jednak zostawiać dużo wolnego miejsca na kolejne postaci, których napływ wydaje się nie mieć końca
![Shocked :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
). Być może znając książkę poprzedzającą byłoby mi łatwiej.
Ale inna wątpliwość jest taka, że, będąc powieścią o świecie końca XIX wieku, jest jednocześnie napisana tak, jakby sama z tamtego czasu pochodziła. A powieść XIX-wieczna od pewnego czasu nie jest tym, co mnie pociąga, nawet gdyby miało chodzić o Dostojewskiego. Skądinąd chyba jest to najbardziej dostojewsko-podobna powieść Singera, z jaką się zetknąłem. Ale nie tego szukam u tego autora.
Możliwe, że przerwę, możliwe, że za jakiś czas spróbuję się z Dworem... a może zamiast tego poczytam więcej jego opowiadań? Wszak napisałem na początku tego wątku:
Cytat:
mistrzami krótkiej formy. I to nieraz bardzo krótkiej. Nie chcę niczego ujmować powieściom Singera, ale mi najlepiej wchodzą jego opowiadania.
Choć bardzo podobał mi się i Sztukmistrz, i Niewolnik, a zwłaszcza Szosza, to mam wrażenie, że powieściom brakuje tej lekkości, która stanowi o wyjątkowości, wręcz magii opowiadań.