Ja mam od wczoraj ciekawe dość wybudzenia.
Otóż od pewnego czasu używam budzika. Wiem, przez większość życia go nie używałam i byłam z tego dumna, ale zbyt niespokojny miałam wtedy sen i zwłaszcza zimą się stresowałam, kiedy budząc się po ciemku nie widziałam godziny i nie wiedziałam, czy pora już wstawać, czy można spać dalej. No i zaczęłam używać, poświęcając swą dumę, dzięki czemu śpię mocniej i do ostatniej możliwej chwili. No, ale nie w tym rzecz.
W czasach, kiedy budziłam się bez budzika i wybudzenia owe były stopniowe i powolne, a śniło mi się coś akurat, wybudzenie zaczynało się zawsze od tego, że uświadamiałam sobie, że to tylko sen. Jesli sen był fajny, walczyłam o to, żeby zatrzymać go jak najdłużej, ale ogólnie wiedziałam już co jest co, i że walka skazana jest na przegraną.
Tymczasem wczoraj i dziś budzik wyrwał mnie ze środka snu w taki ciekawy sposób, że zamiast sobie uświadomić, że śnię i muszę się obudzić, poczułam się wywoływana do innego świata, z których oba są tak samo realne.
I tak wczoraj śniło mi się, że jestem nad morzem, po tym morzu w pewnym momencie zaczęły przepływać wielkie militarne ustrojstwa,wyglądające jak łodzie podwodne, tyle, że płynęły na powierzchni. Powiało grozą, ludzie zaczęli ukiekać z plaży, ja też. Wbiegłam na jakąś wydmę, która jednakowoż zamiast z piasku, złożona była z kamieni i wtedy zaczęła się trzęść ziemia. Pomyślałam, że ludzie mogą się w taką wydmę zacząć zapadać i w biegu zaczęłam zadawać sobie moralne pytania, czy jakbym coś takiego zobaczyła, to bym pomogła, czy uciekała dalej. Przyszło mi wtedy do głowy, że w sumie fajnie byloby uratować jakiegoś przystojniaka... Już się napaliłam na tą wizję i jak na złość, jak to zawsze w moim życiu bywa, zamiast przystojniaka zobaczyłam, że pod ziemię zapadają się dwie baby. Szlag by to trafił, no ale i tak poczułam, ze mam moralny obowiązek je uratować, chociaż mi się nie chciało. I w tym momencie zadzwonił budzik. I z jednej strony czułam się wzywana do innego świata, do obowiązków w tym innym świecie, a z drugiej wciąż czułam się moralnie zobowiązana do pomocy tym babom i próbowałam opierać się budzikowi, który jednakowoż w końcu wygrał.
A dziś śniło mi się, że byłam na jakiejś wyprawie gdzieś w górach. I w pewnym momencie zobaczyłam wielkiego żuka, takiego z jelenimi rogami. Uznałam, że koniecznie muszę zrobić mu zdjęcie, zaczęłam wyciągać aparat - i wtedy budzik zadzwonił. I znów, zamiast sobie uświadomić, że śnię, miałam poczucie bycia wyciąganą do innego równoległego świata. I podjęłam walkę, bo może zanim mnie tam wciągnie, zdążę jednak zrobić to zdjęcie, no bo przecież muszę mieć pamiątkę, którą tam ze sobą zabiorę!