i dla mnie na płycie Duch jest to numer najsłabszy... i pod względem kompozycji (jak wiadomo, ja szukam w muzyce innych rzeczy niż wgniatających riffów, zresztą ten mnie nie wgniata) i nawet bardziej pod względem produkcji/aranżacji: wersje koncertowe przyzwyczaiły mnie do szybszego tempa i bardzo mi też nie siedzi moment akustyczny - gitary jakoś dla mnie nie mają głębi (proszę porównać realizację gitar akustycznych na Duchu i Triodante, jakoś na Duchu przechodzą obok mnie - stąd też moje nie bardzo uwielbienie do Piosenki po nic) a do tego podwojony i przesunięty na wierzch wokal Toma zakrywa je i obcina przestrzeń - oczywiście pod względem przesłania i tekstu i zaangażowanego wykonania utwór jest bardzo mocny, ale na bazie wersji studyjnej dałbym mu 6/10
główną jego zaletą byłaby tu dla mnie (pomijając kwestie brzmieniowe) część akustyczna - odstawianie/dostawianie różnych dźwięków do akordu D, na papierze/ekranie niby banalne, a jednak w takim kontekście i takim rejestrze bardzo udane i nośne, uwielbiam przesunięcie tej harmonii w wyższy przewrót na ostatnim "we wszystkim pokłada nadzieję", co ciekawe Michał Grymuza grał (w Opolu) te akordy nieco inaczej, w wersji Popkorna podoba mi się to bardziej, kurcze szkoda, że nie ma w tym fragmencie więcej ambientu/minimalu
ALE
są jeszcze wykonania koncertowe - zachowane i niezachowane
jako niezbyt fan wersji koncertowych po raz pierwszy zwróciłem zdumioną/radosną uwagę na wykonanie tego numeru ze składanki koncertowej z pierwszego festiwalu
Song of Songs - skład: Tom - Pop - Pablo - Beata. Była tam uroczy moment kiedy Beata myślała, że już zatrzymanie i przestała grać, a zespół kontynuował riff - bardzo miły kiks, w niczym mi nie przeszkadzał, a wręcz - jako się rzekło - urzekał. Ale poza tym co się tam działo - oczywiście szybsze tempo, świetne pompowanie basu na jednym dźwięku w części akustycznej, bardzo fajne wysokie harmonie wokalne Pawła na "i tak trwają!", no i BEST MOMENT: po pierwszym wspomnianym przez Crazy'ego przeciągniętym
we wszystkiiim pokłaaada nadzieeję było jeszcze drugie! Wyżej! Gdy nastąpiła trasa PnW, to ja to śpiewałem, być może Tom nawet nie wiedział, że to u niego podpatrzyłem, oczywiście nigdy mi to nie zabrzmiało z taką mocą i pełnią, ale zawsze... dla mnie to nieodzowny moment tego utworu - szkoda że już nie mam tej kasety... ktoś w ogóle słyszał tę wersję? 9/10
kolejne super wspomnienie to (znowu!) Song of Songs, tym razem w roku 2009, kiedy po raz kolejny miałem zaszczyt oglądać go od strony sceny [tutaj wtręt osobisty - jako w sumie amator, albo w najlepszym razie semi-pro miałem niebywałe szczęście niejako od kuchni wystąpić na kilku znamienitych scenach polskich: Woodstock, Trójka, Luxfest, boczny Jarocin
ale największą wdzięczność mam za możliwość zagrania właśnie na
Song of Songs - to był drugi dzień festiwalu, jużniestety w tym czasie mocno zdominowanego przez telewizję - LUNA miała zagrać jeden utwór Cuda, a Armia jeden utwór On jest tu - stałem przy bębnach i patrzyłem co Krzyżyk wyrabiał, niesamowite, niesamowite! 10/10
no i nadszedł czas kiedy i ja mogłem się do tego numeru dołożyć - z perspektywy wykonawcy dużo się zmienia. Owszem na trasie
Podróż na wschód graliśmy wiele numerów o wiele bardziej ulubionych i pod względem artystycznym mnie przeszywających: Pieśń Przygodna (10/10), Archanioły i ludzie (10/10), Popioły, Kfinto, Parowóz ... długo by wymieniać ale od chyba Zielonej Góry miałem poczucie, że tak naprawdę jadę tu i tam zaśpiewać TEN NUMER. Tamto to są rzeczy, które oczarowują, wzruszają, pomagają, no po prostu sztuka. Tutaj jest Słowo Boże, które leczy. Zawsze dokładanie wyższego głosu do
miłość nigdy nie ustaje było dla mnie czymś megaważnym i w ogóle nie przypominam sobie sytuacji w której ten numer by "nie wyszedł", czy "nie zażarł" Jako gość zespołu Armia, mocno przewrażliwony zresztą na swoim punkcie, na początku bardzo dogłębnie analizowałem wyniki swojego "wewnętrznego barometru": który "mój" numer został najlepiej przyjęty, czy nie zaniżyłem poziomu itd. Potem przestałem się tym już zupełnie zajmować, głównie dzięki Kolegom, bo - pomijając zwyczajne jakieś miejscowe spinki czy różnice zdań - atmosfera i relacje wewnętrzne na tej trasie były jak dla mnie wzorowe. Dlatego mogłem patrzeć głębiej i szerzej i na trzeźwo zauważyć (oczywiście na swoją prywatną modłę), że On jest tu jest utworem najbardziej
potrzebnym i najlepiej
"wchłanialnym"... 10/10
...bo czy może być coś piękniejszego niż to, że
miłość nigdy nie ustaje? że
wszystko znosi? Że
WSZYSTKO PRZETRZYMA? Bardzo to zresztą sprytnie Tom poustawiał, można tu mówić o swego rodzaju subtelnej interpretacji - akcent przenosi się trochę z tego, co można by ewentualnie zrobić SWOIMI SIŁAMI (cierpliwa jest/łaskawa jest...) na to, co jest ABSOLUTNIE PO LUDZKU nie do zrobienia. I to jest niesamowicie piękne. Bo jeśli
On jest tu - to
miłość nigdy nie ustaje. Tego się trzymajmy
A to, że wers
we wszystkim pokłada nadzieję jest tak wyeksponowany, to już dla mnie wisienka na torcie i coś, co z jednej strony jest bardzo moje (bo czyż i Moody Blues i Soundrops nie obracają się -
przede wszystkim - wokół nadziei?), a z drugiej strony muszę ciągle do tego dorastać, albo uwierzyć... że to jest takie proste?
We wszystkim pokłada nadzieję - zbyt piękne aby było prawdziwe? A jednak
To niemożliwe jest... To jest!
9/10