Chyba nigdy tak dokładnie nie wsłuchiwałem się w żaden numer Armii, ale po prostu nie pasowały mi niektóre poprzednie opisy tego co się tam dzieje, zwłaszcza w "zwrotkach"
na moje ucho jest tak: na początku wiadomo cztery kółka głównego riffu, potem pośrodku piątego kółka, w nieco nieco dziennym miejscu wchodzi wokal (pamiętam jak mnie Frantz sprawdzał w Toruniu na próbie czy w dobrym miejscu wejdę
):
aj kas, aj komen, aj sindiris - aj sindiris, aj komen, aj kas - tu grają dwie gitary, no i bas i stopa równo z nimi i TERAZ przed kolejnym
aj kas aj komen aj sindiris wg mnie wchodzi jeszcze jedna gitara i to ona sprawia wrażenie, że coś się zmienia (czy też dokłada do budowy katedry)
- kapitalne choć subtelne posunięcie aranżacyjne, nie mam słów, potem oczywiście pod końcowym
aj sindiris aj komen aj kas rzeczywiście bas przestaje grać z riffem a zaczyna - harmonicznie - z wokalem (a gitara "rozpuszcza" riff), co wprowadza kolejną warstwę -> tak jest w każdej "zwrotce", a ta "harmonia" basu jest równie kapitalna jak tamta dołożona gitara, mistrzostwo aranżacji
potem wchodzi "refren" (
sindiris -
sindiris), który harmonicznie jest jakimś wyższym przewrotem akordu E nałożonego oczywiście na strój dropped D - dla mnie osobiście bardzo satysfakcjonujące, bo już w pierwszych latach gry na gitarze uwielbiałem przesuwać chwyt "D dur" w górę gryfu i mimo że popadałem w grube manieryzmy, zawsze miałem poczucie zbliżenia się do jakichś odległych krain, oczywiście w Armii nie ma w tym nic tandetnego i ten moment w kontekście żeliwnej zwrotki jest wręcz... kontemplacyjny, zwłaszcza, że na główny wokal, ktoś (Budzy? Banan?) nakłada tutaj nienachalny falset, który oczywiście pogłębia i rozszerza fakturę harmoniczną
do tej pory cokolwiek niebo, potem wszystko tak samo, tylko po "refrenie sindiris" wchodzi nowy temat (właśnie - Soul Side Story to dla mnie mistrzostwo nie tylko nakładania poszczególnych warstw, ale też budowania napięcia i niespiesznego wyciągania kolejnych asów z rękawa), sam w sobie mnie mniej porywa, choć "teoretycznie" ten dziwny pochód po półtonach i całych tonach jest bardzo ciekawy, ale świetnie podbija go to na co zwrócił uwagę Bogas, czyli "wstążeczki" gitary akustycznej (nie wiem czy czasem nie wymieszanej z elektryczną bez fuzza, tak jak na
sindiris)... oczywiście w ostatnim swoim pojawieniu ten fragment zostanie dopełniony przez (swoją drogą wyjątkowo ryzykowny, ale mimo wszystko zwycięski) tekst
w 2'42 utwór po raz pierwszy zaczyna biec, w mało dla Armii charakterystycznej progresji (upraszczając) h-C-i znowu to E/D, z innym
sindiris i dośpiewami Angeliki z tła - kolejny strzał w dziesiątkę, zaczynam nawet rozumieć o co Wam chodzi z tą katedrą, choć ja jestem słuchowcem i podczas słuchania muzyki rzadko co mi się wyobraża... dla mnie to jakiś kolejny odcinek jakiejś błogości ducha... potem jeszcze sprytne przyspieszenie h-C już bez trzeciego akordu i...
...i wchodzi w 3'17 jedyny dla mnie słabszy moment, taka opadająca sekwencja, ale to nic, bo trwa tylko chwilę (i nie jest jakoś znowu strasznie odbiegająca od poprzednich wysokości) no i po tuż po tym wchodzi w tym wielkim utworze pełnym wielkich momentów moment dla mnie największy czyli...
...zatrzymanie na (chyba) "akordzie sindiris" 3:29 - jedna gitara wyraźnie gra jego niższy przewrót a druga wyższy, nieważne - dla mnie jest to jeden z najlepszych momentów w dyskografii zespołu Armia i choć i trwa kilka długich sekund, dla mnie mógłby trwać jeszcze dłużej... pamiętam koncert w Blue Nocie w czerwcu 2004 (kiedy to poznałem Araska) i w tym momencie Paweł Klimczak trzymał ten akord, a Popkorn posuwał się w górę riffu szukając jeszcze lepszego harmonicznego dopełnienia, niesamowita wariacja i takniesamowitego fragmentu
potem, wiadomo, świetne solo, kiedyś musiało wybuchnąć i kolejny as z rękawa - łącznik z waltornią... no i powrót do zwrotki, ale przed nią jeszcze zagajenie i wyjątkowo długo gasnący dźwięk waltorni...
parapapaparara Marija... pisałem, że ryzykowne, bo na papierze może to wyglądać groteskowo, a przynajmniej żartobliwie, ale w kontekście całości niczego nie umniejsza, może trochę spuszcza powietrze z balonika patosu... no i jeszcze zamaszysta końcówka ze zwolnieniem i nieoczywistym rozwiązaniem na akordzie Dis, jakby otwarte zakończenie, które czeka na jakieś dopełnienie ze strony słuchacza
10/10
___________
chyba nie miałem szczęścia grać tego numeru z Armią na żywo (mam wątpliwości co do Bemowa 2012, na pewno było wtedy Inaczej niż zwykle, ale tego chyba nie...); ale mam dwa super wspomnienia z trasy Pnw, jedno to wspomniana próba dźwiękowa w Lizard Kingu w Toruniu, a drugie to dzień wcześniej słynny nieplanowany "drugi koncert" akustyczny w garderobie po koncercie w Uchu - graliśmy z Rafałem na gitarach akustycznych i przez cały czas ktoś dochodził i odchodził/ dośpiewywał i odśpiewywał - akurat na Soul Side Story śpiewał Kuba a koło mnie przystanął Paweł Piotrowski i na
aj sindiris aj komen aj kas razem zaśpiewaliśmy harmonię w dół, której nie ma na płycie... no i obaj zaśpiewaliśmy ją tak samo, w nieoczywisty sposób zaniżając to końcowe
aj kas - było to dla mnie niejako nobilitacją, że "czuję" ten numer tak samo jak współkompozytor