jak już wiele razy na tym Forum wspominałem, bardzo ciężko było mi się pogodzić z totalnym przeniesieniem akcentów między Drogą i Tańcem a PMK - z apoteozy dziecinnych krain i szukania na tym świecie okien do Nieba (to bym moog robić całe życie przecież -
i je stracić, dopowiada głos z offu) do bolesnej konstatacji, że TO nie jest tam, to znaczy ze świata i TEGO nie można wziąć...
...mimo to zawsze dzielnie przyznawałem temu misiu 10/10, może dlatego, że EśwuWu zawsze kojarzyła mi się z pewną Forumowiczką z Południa, a raczej z naszymi wspólnymi eee przygodami
super, że Otomo przywołał Skończyłem rozpoczynaj, bo EśwuWu jest logicznym jego rozwinięciem, opowieścią o tym, że
na świecie nie ma nic, w czym można byłoby położyć nadzieję... już od samego początku czyli od 2003 jakoś tam godziłem się w środku na to, że odpowiedzią na śmierć jest tylko
miłość i
Zmartwychwstanie, bo to przecież huzia na romantycznego Józia... nie zdawałem sobie za młodziana oczywiście sprawy, że można miłość i Zmartwychwstanie sprowadzić do dość groteskowych rozmiarów polany za płotem, w sensie
odeszła lecz wróci, ale kierunek został wyznaczony i człowiek zaczął uczyć się tej "śmierci w Wenecji", tego "umieraj" i tego DEATH!DEATH!DEATH!, dodam że w wieku 41 lat jest mi z tym jakoś uuu pogodzono
ale ten numer nie jest poddaniem się! dzisiaj zwróciłem na to uwagę - wokalista rozstaje się z tymi wszystkimi miejscami z dostojeństwem i ze smutkiem, ale bez rozpaczy i bez wygrażaniu Niebiosom, jak to się zdarza Yours Truly'emu... a może tak mi się dzisiaj zdało, bo już wielokrotnie przekonałem się na własnej skórze, że mistycznych uniesień i słomianych zapałów nie da się zatrzymać na dłużej? W każdym razie dzisiaj wcale nie jest to dla mnie numer
czarny, jak to bywało niegdyś (i jak to trochę po prawdzie przedstawiał mi sam Tom tuż przed wydaniem płyty) - ale pełen (ten zawsze to samo) nadziei, zrobiłem co trzeba, wypuściłem TO z rąk i czekam co dalej, z jako taką ufnością
pytanie jest tylko takie, kiedy to Zmartwychwstanie się wydarzy, niektórzy mówią, że już tutaj, inni że dopiero po tamtej stronie... wolałbym żeby jednak tu
__________
Nawet wśród muzyków Armii istnieje podział na tych co wolą wersję studyjną i na tych co wolą wersję koncertową. Ja bardzo lubię tę rwaną gitarę Pawła, w jakiś niepojęty sposób wzmaga posępność i poorłność tych rwanych wycinków krajobrazów (tych przed oczami i tych w środku) o których mowa w tekście...
był taki jeden koncert Budzego Solo, na którym wystąpiło pewnego rodzaju połączenie obu wersji, pierwszy raz wtedy Ślepy grał ten meteriał: wszystkie trzy zwrotki poszły na rozłożonych akordach, ale w samym zakończeniu Paweł grał te dla mnie cudne frazy - to był luty 2004, koncert dla mnie pamiętny z tego względu, że do naszego stolika podszedł Tom i powiedział do mnie: "witaj nadziejo polskiego rocka", czym wprawił w osłupienie moich jakichś tam kolegów
na tym koncercie poznałem też pierwszego Forumowicza spoza Poznania, niejakiego YBodzia
oczywiście około PMK zaczynało się intensywne życie forumowe i wszystkie numery z tego okresu podlegały krańcowo skrupulatnym analizom i wykonaniom (co jednak ciekawe, nie pamiętam jakichś pamiętnych odśpiewań EśwuWu na manewrach) Niezapomniane pozostajo wywody Boskiego, który nigdy nie zapomniał wytknąć, że na PMK lubi tylko ostatnie dwa utwory i na imprezie u Bartka zdobył się na odwagę i powiedział Tomowi, że jeśli o niego chodzi, "na PMK są tylko dwa dobre numery: Śmierć w Wenecji i Śmierć w Wenecji"
____
ja miałem tylko raz sposobność dołożyć się do tego numeru na yyy
lajwie było to na koncercie Budzego Solo tuż przed wydaniem Luny, absolutnie rozrzewniające mnie dziś wspomnienie niesamowitej chemii na scenie i w busie (dr Kmieta deklamował wiersze i wszyscy płakali ze śmiechu), to było gdzieś koło Gorzowa Wlkp. i koncert zdaje się organizowali jacyś harcerze, wszystko odbyło się w bardzo domowo udekorowanej świetlicy, uprosiłem Toma żeby zagrać to na bis...
Mogę Ci dołożyć harmonię w refrenie? A umiesz? Jasne...Bardzo pełny numer. Świetne zakończenie każdej płyty. Wciąż bywa moim ulubionym numerem Armii, właściwie po każdym jego odsłuchaniu wraca na miszcza
10/10