Kometa nad Doliną Muminków
I tu pierwsze zaskoczenie w porównaniu z bajeczkami jakie znałem z dzieciństwa: armagedon? Wow! Jak ktoś już słusznie napisał, potraktowanie tak mocnego tematu w tak zręczny sposób, że czytelnik nie odczuwa strachu lecz pewne zainteresowanie, ciekawość podkreśla specyficzny i jakże piękny styl pisania autorki. Dosyć udane połączenie maślanej historyjki o kotku Ryjka, z niesamowita wyprawą w góry, czy rozmyślaniami eschatlogicznymi Piżmowca czy całej rodziny w obliczu nieuchronnej katastrofy.Wspaniale opisane postacie profesorów, które to one sa zapowiedzią ciekawych postaci pojawiających się w całej serii – osoby totalnie niezaintersowane otoczeniem, z własna wizją czy też misją, przejawiający pewne aroganckie zachowania- a mimo to wywołujące u czytelnika zainteresowanie i pewną sympatię. Bardzo ciekawe zakończenie – mimo, że kończy się heppy endem, nie jest one wg mnie hollywoodzkie – rodzinka wychodzi z groty i zajmuję się czymś totalnie trywialnym, na zasadzie “ooo... jednak nas nie zabiło, chodźmy na obiad”. Bardzo stymulująca wizją zbliżającej sie komety, zwiększanie się jej rozmiaru, wręcz fizyczne zawieszenie nad doliną niczym żyrandol – aż czuje sie jej ogrom. Oczywiście wystepuje tu troszkę za dużo dziecięcych motywów, irytują śmieszne *), ale i tak to wielka róznica z porównaniu z innym książkami dla dzieci – do których “Kometa” na pewno się zalicza.
W Dolinie Muminków
Zdecydowanie za dziecinnie. Z resztą to właśnie z niej pamiętam najmniej. Wielki plus za pojawiające się w końcu hatifnaty, oraz Czarodzieja. Niestety przesłodzone histo-ryjki o tej głupiej blondynce Migotce oraz mało emocjonujące przejażdzki na chmurkach lub zarastanie domu mocno zaniżają średnią. Dla mnie najciekawsza jest postać Czarodzieja – wzbudził u mnie bardzo dziwne emocje. Na początku wydaje się zła postacia, by pod koniec stać się najbardziej interesującym bohaterem książki. Wizja latającego po księżycu smutnego czarodzieja oraz jego pojawienie się podczas wixy w Dolinie to mój zdecydowany best moment tejże książeczki. Ciekawa jest też sytuacja konfliktu Paszczaka z hatifnatami. Bardzo zawiodło mnie płytkie i dziecinne zarysowanie postaci Buki. Ogólnie najsłabsza część, taka lepsza bajka dla dzieci.
Pamiętniki Tatusia Muminka
Zakup życia - 1zł. Niestety przeczytałem to nie w tej kolejności co trzeba (oszukała mnie błędna kolejność podana na odwrocie nowych wydań). Przedewszystkim zwróciłem tu uwagę na słowo. Forma wypowiedzi Tatusia jest zdecydowanie “ciągłym' best momentem “Pamiętników”. Wspaniała historia podrzucenia małego Tatusia do sierocińca – podszyta astrologicznymi dywagacjami filozoficznymi wskazuje na to, iż dobrneliśmy do “Rubber Soulu” Muminków. Postać Tatusia zyskuje charakteru, nie jest on już znudzonym papą siedzącym na werandzie, popijającym herbatkę w towarzystwie mamusi "zgredem". Tatuś jednak ma jaja!
O dziwo, ta spokojna osoba staję się czasem wręcz irytująca w swoim przerośniętym ego (piękny obrazek wstępny - a na niej wizja samego siebie, Tatuś niczym Neron). Na szczęście tylko czasami – przez większość akcji, Tatuś pojawia się jako osoba bardzo wybitna, różniąca się od znudzonego tłumu leśnego. Spotyka w końcu równie niesamowitą osobe jaką jest Fredrikson – ten fragment uważam za narodziny Moominpapy jako takiego. O dziwo – pomimo ogromnej sympatii i pokręwieństwa duszy z Włóczykijem – Jok wkurzał mnie do samego końca, po prostu klasyczny ignorant i leser. Co innego roztargniony Wiercipiętek, polubiełm go od razu, z resztą jak wszystkie lekko zagubione postacie w “Muminkach”. Fajne są potyczki dzieci podczas czytania pamiętnika przez autora – jednak nie pasuje mi tu dosyć dziecinne potraktowanie Włóczykija i innych – z samotnego, mądrego i intrygującego gościa zrobiono z niego dwunastolatka. Piękne opisy totalnej wolności na “Symofonii Mórz” - jedzenie, spanie, wzrok zawieszony na horyzoncie, fajeczka i kawa (!!!). Bardzo rozśmieszyła mnie historia gdy gryzilepki zapoznają się z Ciotką Paszczaka, he he. Swoją droga to bardzo sympatyczne istotki, postać zagubionego Gryzilepka to jedna z ciekawszych i śmieszniejszych w całej serii. No i postać numer jeden – DUCH! Kichająca i całkiem sympatyczna zmora jest najmilszym i najfajniejszym potworem jakiego znam. Świetne ironiczne opisy Ducha, to miejsce na podium best momentów. Najpiękniejsza historia, czyli latająca łódź wpada do wody - szmery niezliczonych stworków wodnych! Daje głowe, że ja je wręcz słyszałem! Pies.. pies... światła... Sześć gwiazdek za stymulację mej wyobraźni.Bardzo rozśmieszył mnie list ślubny Ciotki oraz postac Autokraty (co za nazwa , ha ha!). Z obrazków bardzo urzekła mnie wizja awarii statku podwodnego (moje pierwsze skojarzenie – Guernica!) oraz mordka panny młodej. Nie bardzo podpasowała mi lekko abstrakcyjna wizja pojawienia się Mamy Muminka niczym narodziny Wenus. Poza zbyt dziecinnymi-panokleksowymi motywami (głównie przyjęcie Autokraty), doskonała to rzecz. Nie mówiąc o warstwie czysto warsztatowej...
Lato Muminków
Mimo, że znowu lekko sofciarsko, to dosyć ciekawie – szczególnie ze względu na prawdziwą galerie osobliwości. Znów pojawia się wizja katastorfy – na która nasi bohaterowie reagują jak zwykle ze stoickim spokojem. Piękne momenty wyszukiwania filiżanek i innego badziewia w obliczu rychłego utopienia się. Bardzo podobał mi się obraz zalanej Doliny, zmarznięte i lekko wkurwione zwierzątka siedzą na jakiś gałęziach i niczym baby w kolejce po mięso plotkują i narzekają ze swoistym wdziękiem na ich los. Znowu motyw abstrakcyjny – pływający teatr, szmery i wyczuwanie 8 Pasażera Notromo, którym okazuje się dziwna Emma. Pojawienie się moich ulubienic – Bufki i małej Mimbly (przepiękny obrazek czesenia się kobiet!!!). Bufka, która od razu przypadła mi do gustu, to osoba którą z przyjemnościa poznałbym się osoboście – neurotyczna i zfiksowana laska, o wybitnie bogatym życiu wewnętrznym.Postać tragikomiczna, ale zdecydowanie bardzo sympatyczna, z wielka przyjemnością czytałem studium jej postaci, jej lęki i żale, pragnienia i naśladowania – wspaniała postać! Witamy w psychodelicznych “Muminkach”. Beznadziejnie słaba historia zgubienia sie muminka z Migotką zmierza ku bardzo ciekawej i znów – jakże przedziwnej i psychodelicznej – scenie wypuszczenia z więzienia przez młodą paszczakówne. No i w końcu! Moja ulubiona i najbardziej zakręcona postać z “Muminków” - FILIFIONKA! W moim przypadku wystąpiło zauroczenie od pierwszego przeczytania, która trwa niezmiennie do dziś. No i jakż efektowne wejście postaci – scena umierającej z paranoi i smutku Filifionki czekającej na gości. Nieuchronnemu samobójstwu, tudzież okaleczeniu zapobiega nasz Muminek. Po tej scenie można zobaczyć piękny obrazek zchwytania całej ekipy przez paszczaka-policjanta – ja pierdziele! te wybałuszone oczy Migotki oraz zaciekawiona i zrezygnowana Filifionka (z obrazków piekny jest też porter małżeński Emmy)! Świetne przedstawienie, prawdziwy Monty Pajton.
Zima Muminków
Rozwaliła mnie nagła zmiana koncepcji. Taki “Revolver” muminkowy, pozwole sobie po raz drugi porównać sagę Muminków do Bitli .Od tej pory już na próżno można szukać dziecinności czy zbyt słodkich uproszczeń. Przejmujące uczucie samotności, ciemności czy obcości podsycają mroczne opisy przyrody czy samego domu oraz występujące w książeczce tajemnicze postacie niczym z innej planety (którą Dolina podczas zimy
de facto jest). Świetne polączenie klimatu grozy z doskonałym humorem – np. fenomenalna postać Narciarza Klasycznego (którego na początku chciałem zabić, by pod koniec stał się bardzo sympatycznym - ale jebniętym- gościem). Bardzo podoba mi się klimat scen z Muminkiem, gdzie nie jest on wystraszony, lecz niepokojnie zainteresowany, niczym zwiedzający Krainę Czarów czy Marsa. Bardzo piękne są psychodeliczne momenty gdzie pokazuje się cała przerażona drobnica leśna, przechodząca tajemnicza Zima, Buka (w końcu w odpowiedniej formie) czy ożywiony śnieżny koń – klimaty niczym z Twin Peaks. Dodatkowo efekt tajemniczości podkręcała muzyka jaką wtedy słuchałem – psychodeliczne, ale jakże piekne dzwięki z Obuha (głównie “Księżyc”) - ale o tym w następnym poście (to znaczy wpisie, a nie za rok). Muszę przyznać, że postac Too-tiki jest mi conajmniej obojętna, czego nie mogę powiedzieć o piesku. Znów postać poszukującego własnego ja, lekko neizdarnegostworka wzbudza u mnie sporą sympatie. Fajnie naszkicowane postacie przodka i niewidzialnych myszek. Doskonała wieczorna lektura – best momentami tej części są opisy przyrody i
nas-trój.
Opowiadania z Doliny Muminków
Muminki w pigułce, lepiej by było czytać to na samym początku. Z racji róznych wątków, braku zakończeń i ostatecznego zrezygnowania z infantylnego sposobu pisania mamy doczynienia z jedną z ciekawszych książeczek z serii. Z reszta to tu znajduje się best moment całej serii, ale o tym troszkę później.Bardzo ładny moment braku zaintersowania Włóczykijem przez stworzonko z nowym imieniem. Opus magnum: O FILIFIONCE, KTÓRA WIERZYŁA W KATASTROFY.
Rzecz absolutnie niesamowita i unikatowa. Opowiadanie które kojarzy mi się z obrazami Goyi. Szczerze mówiąc nie czuję sie na siłach aby pisać o tym opowiadaniu, to mnie wręcz przerasta. Doskonałe studium psychologiczne, pełne pieknych opisów, dziwnych zwrotów akcji. Przejmująca historia osoby opętanej własną paranoją/pasją, widzimy momenty zamazywania się granic pomiędzy fikcją a rzeczywistością oraz chorobą psychiczną i darem przeczucia. Natręctwo konta mistyka! Magia! Uważam ten utwór za lepszy od opowiadań Hessego czy Manna. Opisy są zbędne, to trzeba przeczytać! Coż za niesamowita metamorfoza bajeczek o kotku Ryjka, czy bransoletce Migotki w obserwację paraliżujących lęków i oczekiwania pewnego rodzaju “mesjasza” wyzwolenia umysłu neurotycznej Filifionki. Bardzo dobre jest tez jest opowiadaniu o Paszczaku co pragnął ciszy. Znowu przejmujące studium osobowości, jednak o zupełnie innym charakterze niż u Filifionki. Bardzo ciekawa jest też metamorfoza Tatusia podczas wyprawy z hatifnatami - można tam przeczytać kilka bardzo cennych uwag fillozoficzno-egzystencjalnych.
Tatuś Muminka i morze
Najbardziej intrygująca ze wszystkich części. Rzecz wręcz nie dla dzieci.Przez całą książke wieje melancholią i dywagacjami na temat samotności i swojego miejsca na świecie.Mamy tu całą mase niewiadomych, odkrywania pragnie, wgłebiania się we własną osobę. Jest tu tak introwertycznie i odludnie, że na początku nie za bardzo spodobała mi się ta część, lecz tak samo jak było to w przypadku “Zimy”, fakt ten wynikał z przyzwyczajeń do miejsc etc. Bo jakże można uznać ten odcinek za słaby? On jest wspaniały! Mega klimatyczne spotkania z konikami i Buką. Wspaniała scena wtapiania się Mamusi w obrazki, z reszta pare razy zyskuję ona trochę charakteru, mówiąc zdecydowanie co uważa, co zdarza sie u niej raczej rzadko... Mistyczny nastrój idącej po morzu Buki, rozmowy z morzem czy ruszającej się roślinności. Bardzo ciekawe zakończenie - tzn. nie mówie o hollywodzkim ujawnieniu się Latarnika, lecz o tym, iż w sumie brak tu jakiegos zakończenia – historia po prostu się urywa. Powraca ego Tatusia, które poznaliśmy juz w “Opowiadaniach”, z resztą książka ta jest głownie opisem zmagań Tatusia z samym sobą pod przykrywką wszystkich wydarzeń. Najbrdziej specyficzna część “Muminków”.
Dolina Muminków w listopadzie
Czysta impresja. Bardzo dziwna literatura, mamy tu doczynienia z niesamowitą grą losów i przemyśleń poszczególnych bohaterów. Znów witamy moją ukochaną Filifionkę, spotykamy przedziwną osobę Paszczaka, ekscentrycznego Wuja Truja (kocham go!) czy wyalienowanego Homka. Zadziwia fakt, że tak na serio nic sie nie dzieje – ciągle się tylko na coś czeka, robi przy okazji, a pod koniec sie okazuje, że właśnie to było najważniejsze. Nie mam zamiaru streszczać wszystich wydarzeń, ale takie sceny jak przeistaczanie się Filifionki w para-Mamusie, kontakty Homka ze stworem, zmiana zdania co do łódki przez Paszczaka czy przyjęcie Wuja to bardzo ciekawe zapisy zmian osobowości i procesy samookreślenia się. To juz coś ponad historyjki o trollach...
Sorry za błędy. Reszta przemyś-
leń jutro.
Zmykam...