Jarocin 1982setlista: T./Nowe Wiadomości/Szpaner/Polen uber alles/Nie pożyjesz/Fabryka/Szmata/Musisz być kimś/Burdel/Szara rzeczywistość/Poroniona generacja/Atomowa śmierć/Salwador/Historia twego życia/Wspaniały Perfect/Odnowa/Atomowa śmierć (inna wersja - nie wiem czy to z tego samego koncertu, chociaż brzmi podobnie, czy przypadkiem zaplątało się w plikach)
Pierwsze koty za płoty - jest to jeden z pierwszych koncertów Dezertera (a właściwie jeszcze SS-20!) w ogóle, co wyraźnie słychać. Utwory są krótkie, rzeczy, które później zostaną dopracowane, tutaj jeszcze obecne są w bardzo surowych wersjach, a zespół ma specyficzne brzmienie: gitara Robala to sama siara, basik wesoło dudni, a Grabowski gra na perce polkę. Wszystkie utwory są grane w szybkim tempie, co oczywiście wynika w dużej mierze z tego, że to muzyka punk rockowa, ale też myślę, że ze stresu - wyobrażam sobie, że po każdym numerze myśleli
uff, kolejny z głowy, teraz następny. Po części niedoróbki wynikają oczywiście z tego, że mieli do dyspozycji słabej jakości sprzęt (który później sukcesywnie poprawiali - Robal w miarę możliwości zmieniał gitary na lepsze i budował sobie efekty), a po części jeszcze z braku zgrania i doświadczenia. Wciąż jednak jest to niesamowite, że w ciągu roku/dwóch stali się tak sprawnie działającą maszyną, w której wszystko działało jak w zegarku. Inna sprawa, że spora część tego repertuaru to utwory, które po lekkim liftingu stały się prawdziwymi punkowymi klasykami. Widać tez, że od początku chciało im się kombinować: Robal i Skandal już wtedy dzielili się wokalami (tutaj jeszcze jest to po prostu wymienianie się linijkami, później poszli raczej w kierunku punkowych harmonii), co stało się jedną z charakterystycznych cech tego zespołu.
Jeśli chodzi o repertuar, to jest kilka ciekawostek: kilka numerów później zniknęło (np. cover "Suspect Device" Stiff Little Fingers z własnym tekstem "Szpanerzy", opowiadającym o ważnym problemie szpanerstwa
i moimi ulubionym wersami
gdy wkładasz nowe spodnie i jakiś piękny strój/kiedy chcesz wyglądać modnie, a wyglądasz jak chuj), inne wrócą ale w innych wersjach ("Fabryka" tutaj jest wesołym punkiem, "Burdel" nie ma zwolnienia w drugiej części), a "Szmata" i "Musisz być kimś" zostały później połączone (przynajmniej tekstowo) w "Musisz być kimś II", czyli to, które jest na pierwszej płycie.
Inne ciekawostki: "Wspaniały Perfect" to diss na zespół Perfect (
głos krytyka się wpierdala, że Perfect to nowa fala!) z cytatem z "Pepe wróć". Jeśli chodzi o cechy wyróżniające ten konkretny koncert, to niewiele się tu dzieje, poza tym, że raz i dwa się zatrzymują i zaczynają od nowa, a Robal narzeka, że nie słyszy perkusji. Skandal jeszcze nie jest tym Skandalem, który kilka lat później będzie swobodnie na scenie kłócił się z organizatorami i opieprzał publiczność. W "Atomowej śmierci" nie ma jeszcze tekstu, który chyba najbardziej zaszkodziłby zespołowi, gdyby któryś cenzor chciał coś z tym zrobić czyli tym o
kurwach z zachodu i kurwach Sowietach. Ale i tak jest dużo obsceny w tych wczesnych tekstach, z tym, że jeszcze takiej młodzieńczej, polegającej zwykle na swobodnym rzucaniu bluzgami - później Grabowski używał ich w bardziej, hmm, przemyślany sposób
Jarocin 1983setlista: Intro/TV Show/XXI wiek/Szwindel/Atomowa śmierć/Wojna głupców/Nienawiść i wojna/Spytaj milicjanta/Ku przyszłości/Burdel/Nie ma zagrożenia/Szara rzeczywistość/Poligony/Salwador/Plakat
Największą ciekawostką jest samo intro: zespół gra chilloutową muzyczkę, a zaprzyjaźniona z zespołem dziewczyna czyta krytyczne teksty o punk rocku z ówczesnej prasy (mój ulubiony fragment:
zespół o PARANOICZNEJ nazwie WC, największa radość publiczności:
mają swoją muzykę Czesi i Rosjanie, potrafią grać w NRD...). Na koniec wymieniony zostaje z imienia i nazwiska (ku dalszej uciesze publiczności) autor artykułu Marian Butrym, dziennikarz muzyczny z mocnymi partyjnymi plecami...i zespół zaczyna pierwszy numer "TV Show" (co ciekawe nagrany w studiu na potrzeby 100% osiemdziesionowego filmu "To tylko rock"). Od razu słychać, że to inny Dezerter niż rok wcześniej. W 1983 roku grupa nagrała swoją legendarną EP-kę dla Tonpressu i generalnie ich granie koncertowe ma podobny klimat i brzmienie, co te nagrania studyjne. Wszystkie utwory dalej trwają około dwóch minut, ale słychać, że wszystko lepiej im klei się niż rok wcześniej - i brzmienie jest lepsze (Skandal do ich ziomka akustyka:
PIŻMAK NA FULL WSZYSTKO), i Skandal zyskuje 100 punktów w kategorii charyzma w porównaniu z poprzednim rokiem, i Grabowski ma dużo lepsze flow na perkusji. Ale najbardziej przez ten rok rozwinął się Robal, który już coraz bardziej ma ukształtowany swój charakterystyczny styl: nie tylko gra punkowe powerchordy, ale też wycina kakofoniczne minisolówki z radykalnym podciąganiem strun, które z jednej strony są hałaśliwe, ale z drugiej strony mocno dopracowane (bo zawsze grał je nutka w nutkę tak samo!). Różnicę najlepiej słychać w "Atomowej śmierci": niby to numer, który grali rok wcześniej i niby nie za wiele pozmieniali w samej muzyce, ale jednak jest to różnica klasy, świetnie zresztą wypada moment, kiedy zapętlają się na tekście
czai się ze wszystkich stron, który wykonuje raz Robal, a raz Skandal. W ogóle współpraca wokalna tych panów dobrze się układa i ma spory wpływ na to, że Dezerter brzmi tak energetycznie jak brzmi, za wokale zresztą chwalił ich w tamtych czasach w prasie niejaki Kamil Sipowicz, który w swojej recenzji (nie pamiętam do jakiej gazety) mocno przejechał się po wielu wykonawcach z tej edycji festiwalu, a akurat Dezertera wychwalał. Jest też fragment, który pokazuje, że nawet w Jarocinie zespoły punkowe bywały czasem olewczo traktowane: lekko wkurwiony Robal mówi, że ludzie pod sceną skarżą się, że nic nie słychać, a ktoś z organizatorów odpowiada protekcjonalnymi żarcikami...
Jeśli rok wcześniej Dezerter był zespołem, którego największą zaletą był młodzieńczy zapał, to w 1983 roku już był sprawnie działającą, punkrockową maszyną. Jak się miało okazać: był to punkt wyjścia do dalszego rozwoju
Remont 1984Set: Musisz być kimś/Tworzycie nowy system/Kto?/TV Show/XXI wiek/Szwindel/Szara rzeczywistość/Nowe wiadomości/Salwador/Poroniona generacja/Fabryka/Niewolnik/To tylko ludzie/Wojna głupców/Plakat/Atomowa śmierć/Ostrzega się (z Kelnerem)/Totalna destrukcja (z Kelnerem)/Pasterz (z Zygzakiem)/Spytaj milicjanta/Ku przyszłości/Nie ma zagrożenia/T.
A co gdyby w Jarocinie '84 nie doszło do kłótni z organizatorami i gdyby Dezerterzy zagrali po prostu normalny koncert, bez tych wszystkich emocji? Ten koncert jest trochę odpowiedzią na to: set jest w dużej mierze (ale też nie do końca) identyczny. Nie do końca można jednak je porównać: Remont '84 słyszałem tylko w kopii, która brzmi tak jakby ktoś trzymał mikrofon pod kurtką, w związku z czym wszystko jest przytłumione, Jarocin z kolei można posłuchać z oficjalnego CD, gdzie prawie wszystko jest z konsolety w super jakości. Nie wiem więc czy mniejsza energia warszawskiego koncertu wynika z tego, że Dezerter po prostu mniej czadowo grał czy to wina samego brzmienia.
Muzyka Dezertera między 1983, a 1984 rokiem przeszła kolejne zmiany. Piosenki przestały być kompaktowymi pociskami, ale pojawiło się więcej kombinowania, chociaż wciąż jednak czad dominuje. Takie numery jak "Musisz być kimś" w ostatecznej wersji, lekko post-punkowej, "Tworzycie nowy system" (niby punk, ale nie tak rozpędzony), "Kto?" (z tym spokojnym wstępem) czy nowa "Fabryka" pokazują, że zespół coraz bardziej, acz wciąż delikatnie, poszerza swoje stylistyczne terytorium. Najbardziej nietypowy (i zapewne wywołujący ĄM u niektórych) jest utwór "Pasterz" z Zygzakiem - całkowicie różny od Dezertera i od Xenny, transowy, snujący się, kojarzy mi się ze spokojniejszymi numerami Rejestracji (które - co ciekawe - też poruszały podobną tematykę). Ci którzy patrzą uważnie na setlistę, widzą też, że to tutaj zostało rzucone ziarno pod album "Deuter"
Ciekawostką jest też nieznany numer "To tylko ludzie", który brzmi tak, że, eee, nie dziwię się, że go wyrzucili z repertuaru, jakoś niczym się nie wyróżnia.
Fajny koncert, ale jednak daleko mu do tego jarocińskiego...
Jarocin 1984Ten koncert jest otoczony legendą. I co najlepsze: to nie jest żaden mit. Wręcz przeciwnie, nagranie dokładnie potwierdza wyjątkowość tego wydarzenia. Przepychanki z organizatorami mogły naprawdę skończyć się groźnie, słychać, że napięcie jest bardzo duże (na nagraniu nie słychać co prawda tekstu, że ZOMO wjedzie i wszystko zniszczy, no ale nie wykluczam, że mógł gdzieś tam paść), a potem faktycznie Dezerter gra świetny, pełen energii koncert. Najlepszy z tych, których nagrania słyszałem.
Momenty, które przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o tym koncercie:
- realny przestrach w głosie Robala mówiącego tuż przed rozpoczęciem koncertu "panowie! to się naprawdę zaczyna!"
- Skandal (bezpośrednio po awanturze z organizatorami) zaczyna krzyczeć "musisz być kimś!", co któryś z organizatorów odbiera jako personalny atak na siebie i odpowiada przez intercom "nie jestem kimś";
- "czai się ze wszystkich stron/czai się ze wszystkich stron/czai się ze wszystkich stron!!!" na dwa głosy;
- wczuta Skandala w czytanie "Podziemnego frontu"; panowie, pomimo całej napiętej sytuacji na koncercie, mają pewien kabaretowy potencjał;
- "niech opadnie kurz to zniknie zagrożenie"
- końcówka "Postępu", kiedy śpiewają wolno
nowoczesna ludzkość/zmęczona i chora i przyspieszają;
- cały numer "T."!;
-
szwindel, szwindel! - jak ten numer tutaj jedzie! i jak przechodzą z niego w Szarą Rzeczywistość!;
- partie gitarowe Robala: gra te swoje antysolówki jak natchniony, złoty dzień dla tego człowieka, wszystko mu wychodzi! inna sprawa, że w ogóle jego styl jest tutaj doszlifowany, słychać to chociażby w świeżych numerach i późniejszych klasykach, czyli "Urodziłem się 20 lat po wojnie" i "Postępie";
- w ogóle wszystko wszystkim wychodzi: zespół jest zgrany, każde uderzenie w struny i każdy zaśpiew do mikrofonu jest trafiony w punkt, a brak przerw między niektórymi piosenkami dopełnia to wrażenie!
Co jeszcze? Szczerze mówiąc, to chociaż odpowiedź Chełstowskiego, że jak ziemia zostanie polana wodą, to wszystkich porazi prąd, jest robieniem z publiczności i zespołu idiotów (ktoś z publiczności:
a co jak deszcz spadnie?), to szczerze mówiąc nie dziwię mu się, że był wściekły na Skandala - jednak rzucenie przez mikrofon
pewnie cię zgniotą w tej budzie mocno zaogniło sytuację i kto wie do czego tam mogło dojść...