Cytat:
E, nie klikam takich podejrzanych linków...
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana
Cytat:
Ponieważ jednak założyłeś wątek i przeczytałem Twój wpis, to mogę powiedzieć już teraz, że muzycznie był to dla mnie rok zdecydowanie najbogatszy od bardzo dawna.
Myślę, że pobiłem i to dalece rekord ilości koncertów, na których byłem (nie mogę się mierzyć ani z Tobą, ani z Petem czy Tylerem, ale też nie chcę - bo przy okazji odkryłem, że w przeciwieństwie do kina, którego mi nigdy nie dosyć, koncertami zaczynam w pewnym momencie odczuwać znużenie).
Po pierwsze - wielkie dzięki

.
Po drugie - ogromnie się cieszę!
Po trzecie - przyznaję, że powyżej 70 koncertów rocznie czuję poważne zmęczenie materiału i nie do końca mnie cieszy, że kolejne wydarzenia, na których bardzo mi zależy będą już w styczniu. Nie chcę by to brzmiało jak narzekanie, bo to byłby absurd, ale gdy w 2017 roku słyszałem 100 koncertów, to musiałem wypoczywać do marca. Także znużenie może nie, ale przemęczenie - jak najbardziej.
Cytat:
Rekord ilości - a jakości? Nie byłem w tym roku na żadnym koncercie, który wejdzie mi do życiowej czołówki. Ale jednak tych bardzo dobrych i świetnych koncertów było dużo, a zdecydowana ich większość, to muzycy związani (mówiąc umownie) z książką MAQ

a więc tacy, którzy przeciętnemu odbiorcy (nawet słuchającemu muzyki w miarę aktywnie) są kompletnie nieznani i całkiem niesłusznie, bo to muzycy najwyższej klasy. Dzisiaj zakończyłem ten koncertowy rok występem baaardzo niebagatelnym, o którym spróbuję zaraz napisać.
Cytat:
Płytowo poznałem bardzo dużo rzeczy, których wcześniej nie znałem, odświeżyłem pozycje, których nie słyszałem od lat - nowszych, starszych... Trzeba będzie pomyśleć, co mi się najbardziej podobało (nie wybiorę płyty roku, bo za mało ich poznałem, ale mogę wybrać MOJĄ płytę roku, i nawet mam już pewien pomysł...).
O Boże. Czyżby wkradł się tu subiektywizm? Chyba śnię

.
Cytat:
Wreszcie nie ukrywajmy, dla mojego muzycznego roku wydarzeniem bez precedensu był mój własny koncert, pierwszy, kto wie, może jedyny, sto razy bardziej udany, niż mógłbym sobie kiedykolwiek wymarzyć, który pochłonął ogromną ilość zaangażowania i czasu (pieniędzy na szczęście nie

), niósł ze sobą wielkie emocje i mnóstwo myślenia o, na koniec przyniósł prawdziwą radość, a na dodatek jeszcze udało się wydać płytę koncertową. Mogę powiedzieć, że całe pierwsze pół roku upłynęło pod znakiem tego wydarzenia: od koncertu 10 stycznia na Chłodnej, na który poszliśmy we czterech i wtedy zdecydowaliśmy się, że jednak robimy to, aż do 15 czerwca, gdy TO stało się faktem.
Mimo wszystko - gratulacje

.
Cytat:
Mam nadzieję, że niebawem uda się mi opublikować listę koncertów z jakimś sensownym opisem i zaznaczeniem, co było NAJ, a takżę wybrać tę płytę roku (oj czuję, że właśnie mi gra w głowie).
Czekam bardzo
