Przeczytałem Inny wiatr. Po raz pierwszy. Ciekaw jestem, czy właśnie załatwiłem już niniejszym sprawę Książki Roku
Sto lat temu Meriadok wkleił tu swoją recenzję...
Cytat:
To jest niewątpliwie jeden z bardziej udanych powrotów do tematu jaki miałem okazję przeczytać w literaturze fantasy, chwalebne opus magnum, godne prawdziwej mistrzyni gatunku.
(...)
Od pierwszych kart tej opowieści, czytelnika znającego wcześniejsze tomy, ogarnia radość. Okazuje się, że magia słowa jaką władała U.K. Le Guin nic nie straciła ze swej mocy i całe piękno wizji wraca w pełni chwały. To wszystko co uwiodło w pierwszych przygodach Geda, jest i tu oddane, choć przyprószone siwą mądrością autorki jak i samych jej bohaterów, zbliżających się do kresu życia. „Inny wiatr” posiada wszystkie zalety swoich poprzedniczek- szanuje czytelnika pod względem objętości, w mistrzowski sposób oddając płynność narracji. Równocześnie nic z uroku i głębi historii nie umyka. Jesteśmy w równym stopniu wzruszeni starczą niemocą Geda jak widokiem smoków szybujących nad Ziemiomorzem. Dostaliśmy powieść o życiu i śmierci, niezwykle ważną książkę zamykającą i wyjaśniającą wiele z tego, co wcześniej było rozbite i jedynie mętnie zaznaczone.
U.K. Le Guin tak jak poprzednio skupia się głównie na ludziach, okiełznując natrętną magię jak i tajemne siły choćby mocą zwykłego kocięcia. Losy bohaterów zazębiają się, wyjaśniają i ostatecznie wypełniają. Nie razi brak na pierwszym planie Geda (jak to było w przypadku „Tehanu”) wszystko zachowane jest we właściwych proporcjach, aż do ostatecznego końca...który nie rozczarowuje.
Autorka pokazuje w tej książce najwspanialszą mądrość kobiecą, jaką literatura może ukazać-pełną miłości, szacunku i zrozumienia dla świata i zamieszkujących go stworzeń. Relacje damsko-męskie, ukazane są bez feministycznej krzykliwości i męskiego wulgaryzmu, delikatnie budowane i odnajdywane choćby przez Lebannena i przybyłą księżniczkę z barbarzyńskiego imperium Kargów
Jednak to inne namiętności niż miłość, sprowadzają na świat straszliwe konsekwencje. Lecz to miłość wszystko ratuje.
Co ja tu więcej mogę napisać. "Skupia się głównie na ludziach". Jak zwykle. I jak zwykle robi to z tak niesamowicie subtelnym wyczuciem i zrozumieniem, jak w ogóle nikt. Jedyne, z czym muszę się nie zgodzić, to nawias, w którym czegokolwiek brakuje Tehanu, czyli czwartej części cyklu. Dziś, po zakończeniu lektury Innego wiatru, nie mogłem się powstrzymać i od strzału przeczytałem (no, przejrzałem, a niektóre fragmenty przeczytałem) całą Tehanu i jest - po raz zdaje się trzeci - zachwycony. Ta opowieść o braku magii w świecie magii jest nie apoteozą zwykłości, bo za dużo w niej goryczy na apoteozę, ale na pewno hołdem złożonym zwykłości. Dla mnie ma siłę ikony i kiedy tak kartkowałem, różne frazy i obrazy wyświetlały mi się w głowie, zanim je jeszcze przeczytałem. "Będą się jej lękać". "Zdatny do wideł...".
"Thesse Kalessin". "Kościani ludzie".
A ostatnie dwa rozdziały to jest w ogóle TOTAL.
Cóż, u mnie wygląda to w najsłabszym razie tak:
Czarnoksiężnik z Archipelagu *****
Grobowce Atuanu ******
(...)
Tehanu *****
Inny wiatr *****
A przecież Ziemiomorze wcale nie jest moją ulubioną odsłoną twórczości mojej ulubionej pisarki
No i co do (...), to Najdalszy brzeg, trzecia i poniekąd kulminacyjna część cyklu, która mnie akurat nie tyle rozczarowała, co nieco zirytowała i do niej jedynej nie wracałem. Ale w Innym wietrze sporo nawiązań i postanowiłem wrócić również do Najdalszego brzegu (szykuje się czytanie Ziemiomorza od tyłu?
).