Poniedziałek. Popiątkowe reminiscencje Rozbratowe:
SIQ - brudny rock'n'roll z przecierkami na riot grl;
Zmaza - siedzi mniej niż na żywo, te brzmieniowe nawiązania do pregrunge'u powiedzmy mniej słyszalne, bliżej do Kremlowskich (?);
Antigama - Whiteout: tym razem odwrotnie bo łapie bardziej niż na żywo. Wciąż nie jest to moje ulubione granie ale słuchane bez rozpraszaczy robi robote; Wieże Fabryk -
Cel i światło,
Doskonały Świat. I tutaj największe zaskoczenie. Wciąż odbierałem Wieże przez pryzmat bekowego zespołu Hawajska Masakra, założonego przez Studnię w technikum. Zespołu kultowego dla mniej więcej 6 osób w kraju. A tu po raz drugi w życiu a pierwszy na poważnie wsiąknąłem w to granie i jest ono chyba najpełniejszą wypowiedzią zimno falową jaką miałem okazję słyszeć. Nie jest to 100% moje ale myślę, że będę wracał najczęściej z tego urodzinowego lineupu (mimo, że samego koncertu nie doczekałem). Motoryka, spójność, brzmienie, rasowość. Jestem pod olbrzymim wrażeniem.
Wtorek. Koncerty KEXP. 4 do nadrobienia. Gitarowe
The Linda Lindas jak na razie najlepiej.
Quantic and his Combo Barbaro - Tradition In Transition i
Los Filderes jako powrót do latynoskiego grania.
Środa. Pokłosie KEXP czyli najnowszy album Easy Star All-Stars -
Ziggy Stardub.
Czwartek. Latino ciąg dalszy
Los Beta 5. Próbowałem nowego Flapjacka z wątku ale nie mówi nic do mnie.
Bobby Valentin y Su Orquesta. Potem jeszcze jakiś współczesny gwiazdor Salsy z koncertem plenerowym mi wyskoczył ale odpadłem i idąc za świeżymi wrzutami odpaliłem z My Analog Journal miks:
Polish Psychedelia, Oddball Grooves & Sci-fi Jazz with Kreshik.
W piatek hity kubańskiej przeszłości z
kanalu na YTW sobotę na drogę do Łodzi ustawiony Janerka. Bruhaha, Dobranoc i Fiu fiu. Co z powrotem?
A z powrotem Tom Petty - Into the grrat wide open, Lao Che - Gospel i Dopamina - Fala.