Stańcie przed lustrami (1988) ******
Wspaniała płyta bez słabszego momentu. Zaczyna się od mocnego uderzenia, potężnym nabiciem gitarowo-perkusyjnym, trochę jak z "To tylko tango" Mannamu, by później płynąć poprockowo, ale ambitnie, z licznymi nawiązaniami do ówczesnej nowej fali. Muzyka na ogół dość łagodna, tworzona za pomocą bardzo rozbudowanego instrumentarium, trzymana w ramach przez perkusję z mocno wysuniętym do przodu werblem. Sporo organów Hammonda, sporo instrumentów dętych, a na gitarze Michał Grymuza. Czasem pojawia się ska, czasem hardrock ("Jego uszy są diabelskie", w którym trochę Kultu, a trochę Sztywnego Pala Azji)). Typowe dla tej płyty jest podkręslanie refrenów mocnymi, radosnymi dęciakami. Dwa najostrzejsze kawałki ("Podróże z Europy do Europy" i wspomniane "Jego uszy są dianelskie") rozdziela "List do Gertrudy Burgund" kawałek, przy którym późniejszy "Jedwab" wypada po prostu żenująco. tematyki miłosnej na tej płycie poza tą piosenką prawie nie ma, czuć tu raczej klimat nadchodzącego 1989 roku. Rozliczenia z polityką, komunizmem i czasami również komercyjną postawą młodego pokolenia, której Klatt sam uległ na późniejszych płytach. Ta płyta jest chyba szczerze buntownicza, choć ten bunt może być drażniący. Ale myślę, ze wtedy był szczery. Smutno się tego słucha, mając w pamięci dalsze losy zespołu i samego Piotra Klatta. Ale wracam do płyty. Mamy pod koniec dwa manifesty pokoleniowe. "Stańcie przed lustrami" - chyba największy obok "Listu" przebój z tej płyty, a później cytowane nawet w albumie o Jarocinie "Aleje Jerozolimskie 88".
Cytat:
Gdzieś na piętrach wysokich bloków
Gdzieś na klatkach schodowych
Moja i twoja miłość zostały pominięte
W drodze do kościoła i szkoły
I my moja siostro tacy bezbronni
Przez dziurkę od klucza podglądamy
Czy zostaliśmy już kupieni
Czy może jesteśmy sprzedawani
Potem osobisty a zarazem mocno buntowniczy "Za coca-colę i miłość", kończący się słowami "Odważ się ostatni raz, ostatni raz wyjdź na przeciw, nie musimy się przecież wstydzić niepokojwych nawyków". Ostatni na płycie "Dom w dolinie" to jeden z mocniejszych punktów płyty a zarazem najlepsze możliwe jej zakończenie. Spokojny kawałek z nastrojowym saksofonem, sztuczną, ale dobrze pasującą perkusją z wysuniętym mocno do przodu werblem... I piękny, metaforyczny ale oczywisty tekst.
Cytat:
Nakręcany czołg bardzo wrażliwy
Po jednej stronie granicznego regału
Gdzie kultura i technika budzą strach
Ostrzegał innych odsłońcie firanki
Plastikowy samolot i drewniany statek
Kiwnęli głowami oni też chcą zobaczyć
Czy to prawda że słońce ociężale
Powoli powoli wstaje
Czy znasz znasz ten dom
W tym domu straszy czarownik
Trzyma za promienie słońce
Żeby dłużej trwała noc
Pluszowy miś bardzo wojowniczy
Po drugiej stronie granicznego regału
Gdzie dziecięca naiwność i bezsilność
Ciągną parowóz hegemonii
Ostrzegał innych bądźcie ostrożni
Nakręcany czołg to prowokator
W księżycowej pełni żyjemy
Więc po co po co
Jest nam słońce
...solówka i długie wyciszenie... To jest jedna z płyt do których wracam bardzo często i nie nudzi mi się, choć jest ze mną od tylu lat. I pewnie już się nie znudzi.
Krew Marylin Monroe (1989) *****Druga płyta Róż jest zupełnie inna od debiutu. Inne brzmienie, inna muzyka. Skład ograniczony do podstawowego rockowego instrumentarium, nie ma nawet, poza jednym króciutkim fragmentem, klawiszy. Muzyka prosta ale porywająca, radośnie rockowa, czasem punkrockowa. Teksty na ogół lżejsze, ale wciąż ciekawe. Z niezangażowanego setu otwierającego płytę najciekawiej wypada "106 dni i nocy". Ciężej muzycznie i tekstowo robi się w kończącym oryginalnie stronę A płyty kawałku "Kości czerwone, kości czarne", będącym chyba pierwszym na oficjalnie wydanej płycie kawałkiem, którego czarnym charakterem jest generał Jaruzelski.
Cytat:
Adolf Hitler i Banito Mussolini
Józef Stalin i Franciszek Franco
Mieli narody między nogami
A one na zgodę kiwały głowami
Pan proszę pana też chce być taki
Taki potężny i taki bogaty
Lecz pan proszę pana chyba oszalał
Lecz pan proszę pana chyba oszalał
(...)
Oczy widziały zranione serca
Lecz oczy te nigdy nie płaczą
Generale przestań imaginować
Skoro wszystko wygląda inaczej
W tym utworze pojawia się też ciekawy dialog wokalu z solówką, polecam. Później (co przy słuchaniu jako całości jest mankamentem) dwa wesołe i beztroskie "Krew MM" i "Surfingujące buty". A potem znów zmiana nastroju, "Randesvous z koszerną" to dla mnie wstrząsający kawałek o oswajaniu rzeczywistości przez picie, jeden z ważniejszych dla mnie na tej płycie.
Cytat:
(...)Każdy ściska mocno
Każdy swoją torbę
Każdy nosi w torbie
Swoje zapomnienie
Zaszantażowani są przechodnie
Zaszantażowani wszyscy wkoło
Patrzą na nas z witryn
Patrzą manekiny przeraźliwie głupie
Plastikowe miny
Zataczając się przeklinam
Dotąd byłem jeden a przecież teraz
A Ty pij pij pij ile możesz
W razie potrzeby dostaniesz więcej
Dodatkowo warto zauważyć, że tu Klatt chrypi prawie jak Kaczmarski. Do polityki wracamy w hymnowym "Żyj szybko, kochaj mocno i umieraj młodo". Bardzo dawno temu w piśmie "Tygodnik Uniwersytecki" (nie dam głowy, czy dobrze pamiętam nazwę) pojawił się artykuł o fali piosenek patriotyczno-rozliczeniowych wywołanych przez "Polskę" Kultu, w którym wymieniano między innymi ten utwór, pisząc, ze jako jedyny wytrzymuje porównanie z Kultowym. Nie mi oceniać piosenkę, w której człowiek starszy odemnie rozlicza swoje pokolenie, ale wiem, ze w tym kawałku coś jest. Robi na mnie bardzo duże wrażenie, choć niby już jest nieaktualny. Płytę zaś kończy znów coś spokojniejszego, "Witraże na śniadanie, obiad i kolację" - rzecz dziś chyba jeszcze bardziej na czasie, niż w momencie powstania. Choć tytuł jest mylący, nie jest to kawałek antyklerykalny, mówi on o tworzeniu fałszywego obrazu świata dla poprawienia sobie nastroju. Polecam fanom czystej gitary Grymuzy.
Radio młodych bandytów **** (1991) Znów trochę ostrzej, czasami jednak brak już lekkości i melodyjności z pierwszej płyty. Poglądy Klatta też zaczynają trochę razić. Robi się coraz bardziej poprawny politycznie. Ale też jeszcze potrafi napisać i zaśpiewać punkowy hymn "Anarchia jest poza kontrolą"
Cytat:
Zburzymy system
Faszystowskiej dyskoteki
Nie ma wolności
Kiedy górę i dół dzieli mur
Narzuconej wiary
Fałszywej moralności
W socjo-technicznych imaginacjach
I ludzkiej próżności
Mamy też ultrapedalski kawałek "Zgorszymy nienormalnych" wprost do tematu o łodzi podwodnej. Nagrany teraz by mnie załamał, jednak w chwili nagrania był dość konkretną prowokacją. I jakoś nawet mnie nie wkurza. Większość tekstów mieści się w stylistyce "niegrzecznego rocknrolla" i niestety coraz częściej jest mocno pozowanych. Mają jednak swój urok, i dobrze współbrzmią z muzyką, zadziorną, rockowo-punkową. Jednak, mniej przebojową niż na pierwszych dwóch płytach. Ciekawiej robi się znów tam, gdzie kiedyś strona A przechodziła w stronę B. "Europejczyk" z ciekawą, dość melancholijną gitarą i przebojowy refren, z tekstem będącym gorzką obserwacją zachowania Polaków w Berlinie Zachodnim. Później wspomniana już "Anarchia" i niepokojący "Pamiętaj mnie" - oba pominięte na pierwszym wydaniu kasetowym i oba bardzo dobre. Ta część płyty jest na 5 gwiazdek. Potem opisane wyżej "Historii damy w mordę" - muzycznie też dobrze, tekstowo teraz to brzmi trochę inaczej, niż wtedy, ale jak na rok 1992 - może być. "Radio młodych bandytów", czyli kawałek tytułowy - wielki przebój zespołu, z takstem, który dziś mnie drażni mocno. Metroseksualna wersja chuligana... Potem jeszcze erotyczna "Karimata" z szybką solówką Grymuzy, kojarzącą mi się kiedyś z Ironami, ale nie wiem w sumie, czemu. Na koniec dwa razy o tym samym, raz rockowo, raz balladowo, czyli "Rocknrollowcy" i "Ulubione rzeczy i zajęcia" - drugi podoba mi się bardziej. Tu też ostatni raz pojawia się spokojniejsza rzecz na koniec. Ta płyta niestety się zestarzała, stwierdzam ze smutkiem, słuchając jej pierwszy raz od dość dawna. Ale i tak jest to dobra płyta, ostatnia dobra w całości płyta Róż Europy. Był to jednak początek końca. I to nie dlatego, że odszedł Grymuza.
Poganie. Kochaj i obrażaj (1992)
strona "Na wieczór" *****
strona "Na dzień" **1/2Po sukcesie "Radia..." Róże podpisały z firmą Eska kontrakt, który był wówczas rekordowy dla polskiego rocka. Firma długo nie pociągnęła, ale chyba nie z powodu tej transakcji. Ta płyta odniosła spory sukces komercyjny, który jeszcze firma próbowała wykorzystać wydając wkrótce potem koncertówkę. Na tej płycie mamy dwa wielkie przeboje, "Jedwab" i "Marihuana", dodatkowo trzeci, "Wesołych Świąt" depczący im po piętach. Płyta składa się z dwóch oddzielnych części. Pierwsza jest o wiele lepsza, przebojowa, melodyjna, ciekawa, z dwoma wspomnianymi przebojami, uzupełniona jeszcze świetnymi "Kontestatorami". "Grafika" i "Schodami do nieba" nie stały się równie wielkimi przebojami chyba tylko dlatego, że nie można było aż tylu kawałków wrzucać do radia. Znów jest rockowo, ostro, lecz z dużą swobodą i lekkością. Muzyka łączy najlepsze fragmenty "Radia" z ostrzejszymi momentami "Krwi MM". Niestety zmieniło się coś w śpiewaniu Klatta. Na poprzednich płytach, mając niewielkie możliwości głosowe próbował jednak wielu środków, od melorecytacji, poprzez zwykły, dość naiwny śpiew, do zachrypniętego, całkiem miłego dla ucha, krzyku. Na tej płycie została tylko melorecytacja, niewiele odbiegająca od normalnego mówienia w radiu i TV, których wtedy Klatt był gwiazdą pierwszej wielkości. Stronę nocną kończą instrumentalni "Ułani" będący wariacją z tematu z motorycznych "Kontestatorów".
Strona "Na dzień" jest już o wiele gorsza, mniej przebojowa, za to przegadana, w sumie po prostu nudzi. Nudziła mnie wtedy, gdy płyta wyszła i nudzi mnie teraz. Najjaśniejszym jej punktem jest repryza "Grafiki", nic więcej się tam w sumie nie dzieje. Kilka kawałków zaczyna się ciekawie, by szybko rozwiać złudzenia, a singlowe "Wesołych Świąt" nie ma już tego potencjału, co radiowe pewniaki z pierwszej części płyty . Kończąca to wszystko "Szkoła" trochę ratuje sytuację, jest najlepszym kawałkiem w zestawie "Na dzień". I tak to się powinno skończyć. Niestety, się nieskończyło.
Kolor **1/2 (1994) Płyta już zupełnie przegadana... Muzycznie znów miało być ostrzej, tym razem zespół próbował grać zgodnie z ówczesnymi trendami, więc czasem niby nawet pod Biohard, ale nie wyszło. Teksty nudne i mało autentyczne, zupełnie też nie pasujące do muzyki w wielu przypadkach. Jest tu jeden naprawdę dobry kawałek, "Wiatrem i księżycem", punkowy, konkretny, szybki... Mógłby znaleść się na "Radiu" np., i w muzyce i w głosie słychać emocje.
Cytat:
Kto z nas nigdy nie stanął wbrew innym wbrew sobie
Ten klęsce dał zgodę
W studni ciała marazm zastój knuje
Zwątpieniem depresją sam się deprawuje
Postęp wymaga odwagi wyrzeczeń
Jedność i trwanie lub podział zniszczenie
Co przy wieczornym pacierzu wybierzesz
Zatęchłą atmosferę etycznego lenistwa
Czy diabelski rodzaj podziwu zgorszenie
Postęp wymaga odwagi wyrzeczeń
Konflikt to motor niesie nadzieję
Kłótnia buduje jest cnotą prawdziwą
Z przekorą romansuje hej rozumiesz
Prawdy tworzone są dynamiczne a te zastane fikcyjne sztuczne
Sytuacje bez wyjścia posępne i smutne
Pobudzą cię znajdziesz wejście
Wejście w życie celem i sensem
Będziesz swoim wiatrem i swoim księżycem
Kocham cię za to że jesteś
Nawiedzony niesforny człowieku
Kocham cię za to że jesteś
Ja czarom wierzę ci że to
Poczucie równowagi ład jednolity
Konsekwencje logika słońce porządek
Jak zrobić poprzez chaos postaw myśli, myśli poglądów
Głupiec nad tobą to wielkie nieszczęście
Poza kontrolą może zrobić i coś więcej
Jego życie wewnętrzne jednolite beznadziejne
Bunt jedynie aresztuje cię bezpiecznie
Niestety dalej jest gorzej, kalka drugiej strony "Pogan", tyle, że z ostrzejszymi gitarami...Najostrzejsze "Krzyże Chrobrego" psuje słaby tekst, agitka anty-nazi na tyle nieprzekonywująca, ze nie przekonała mnie nawet w najbardziej punkowych moich czasach. Kiepsko, kiepsko..
Bananowe drzewa * 1/2 (1995) To samo, tylko jeszcze gorzej. Powrót Grymuzy nic nie pomógł. Początek daje jakieś złudzenia, bo "Nuda nuda nuda" muzycznie daje radę, taki typowy, szybki, punkrockowy kawałek na początek. Położony przez wokal, już całkiem wyprany z emocji. I tak zostaje. Nie pomagają trąbki, nie pomagają gitary Grymuzy, nie pomaga nic. Są tylko agitki na żenującym poziomie i wokal tak nudny, że można się porzygać. I jak słuchać takiego tekstu bez załamania się:
Cytat:
Idę przez plac centralny
Kłaniam się blondynkom
Wykonują zawód dobrze
Za to je cenię
Jednocześnie gliniarze za pieniądze podatników
Tracą przy nich swą energię
Za to ich chromolę
Blondynki mają zdobycze społeczne i kulturalne
Aborcję oraz seksualność
Za to je cenię
Jednocześnie gliniarze kontrolują sauny
Zamiast łapać zbrodniarzy
Za to ich chromolę
Podsuwają tematy zastępcze
Ci którzy mieli ochraniać mnie
Tu policja niewiele jest warta
Muszę bronić się sam
Cenzurę moralności stawiają w kodeksie
Nad napady rabunkowe
Za to ich chromolę
Gliniarze tak odważni w kontaktach z blondynkami
Poniżają swój zawód
Za to ich chromolę
Jedyne, co da się z tej płyty słuchać, to przebojowe, punkowe "Akceptuj mnie" i singlowe, spokojne "Kilka ciepłych słów". Reszta to niestety po prostu gówno. Klattowi marzył się chyba drugi "Jedwab" co słychać w piosence "Przyjedziesz metrem". Koniunkturalizm wyszedł tu wyraźnie - wtedy w Warszawie nie było jeszcze metra. Koniunkturalizm Klatta ujawnił się też w sferze pozamuzycznej. Klatt poparł przed wyborami SLD, grał też na ich konwencji wyborczej. Natomiast trzeba też przyznać, ze zachował się porządnie, gdy w Studiu wyborczym SLD przeprowadzająca z nim wywiad dziewczyna chciała wyciągnąć z niego stwierdzenie, że Jan Pospieszalski (którego Klatt zna) jest nawiedzony. Klatt powiedział, ze Pospieszalski to po prostu człowiek z pasją.
W 2003 wyszedł singiel "Teraz", który oceniam na *, jednak nie poszła za nim (może i lepiej) żadna duża płyta. Zespół jednak wciąż się odgraża, że coś jeszcze wyda.