Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 23 maja 2024 07:21:51

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2006 00:12:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28025
Wyprawa Trzy.... Oj - bardzo cieszę się, że doszła do skutku! Bardzo jestem wdzięczny Krejzim, że wzięli sprawy w swoje ręce i rozpoczęli konkretne działania. Mimo poszkockości i w ogóle. Szacunek moi mili :D ! Bez tego wyprawy trzeciej niebyłoby...

Cieszę się że zgromadziła się niezła gromadka formowiczów i uczestników:
od początku do końca: Elsea, Dyingbride, Morella (finał miesięcznych manewrów :wink: ), Kasia (nieforumowiczka, ale koleżanka z licealnej ławy Elsi, Krejzjego i Kacpra), Ola i Asia, Crazy, Profesor, Miki, Boskey i ja;
odrobinę krócej: Monika i PiotrPanek oraz Arwena-Nina i Stasiek;
dochodzili :wink: : Natalia i Elrond (super, że udało się spotkać!)
był chwilunię: Pippin :)
Szkoda, że nie zjawili się ci co zapowiadali przybycie.

Dla mnie wyprawa3 była przedłużeniem Kaszub lub może Kaszuby były wstępem do wyprawy3: wyruszyliśmy z Boskim z Gdańska przed szóstą, dwie godziny kiblowaliśmy w Iławie, w Warszawie zrobiliśmy sobie "przerwę w podróży" - Gero odebrał nas z pociągu :D , na metrowym peronie znalazła nas Morella z niewłaściwym biletem do wymiany :D - szczęśliwie wróceni z Anglii The Soundrops! :bukiet: - i jazda na Mauo Uonke!
Plan był taki by przechytrzyć wszystkich i wsiąść w pociąg do Zakopanego na dworcu wschodnim, ale wszyscy to już siedzieli w przedziałach i stali na korytarzach gdy tam dotarliśmy. Znalazło się kilka miejsc jednak z których korzystaliśmy by ich nie stracić gdy zrobiło się jeszcze tłoczniej. Podróż była nielekka ale w sumie ok. Rano jeszcze niechcący pomyliliśmy pewnej rodzince stacje (wysiedli w Białym Dunajcu zamiast w Poroninie... :oops: ) i już można było rzucić się na zakupy oraz kawę w rozsłonecznionym Zakopanym, zamienić słów kilka z nastawionym na Wysokie Tatry z kolegą Pippinem oraz saloteatralnym busem przemieszczać się ku Dolinie Chochołowskiej a dalej do schroniska nóżkami.
Pokój mieliśmy o numerze 217 - ósemka - ale prócz łóżek piętrowych karimaty, więc stale więcej niż ósemka. Przezeń trasa ewakuacji przebiega - do okna i dalej drabinką, ale nikt nie korzystał (choć byli tacy co dla żartu zamyślali się wwakułować :wink: ). Dobrze się mieszkało i spało (ale czy wszystkim?) - mimo, że pod prysznice i do łazienek kawałek - ale jakoś tak... dobrze :) .

Dnia pierwszego mimo trudów podróży chciało się ruszyć w góry, choć nie-masowo. Po obiadku na Grzesia i Rakoń (deszcz, wiatr i chmura zniechęciły do Wołowca): Crazy, Miki, Profesor i Witt oraz DiBi gdzieś na dziko, a wieczorkiem jeszcze Morella i Boski zdobyli Grzesia. Trochę lało. Zresztą nie będę się rozpisywał tu o górskich przejściach, mamy do takich rozpisywań specyjalny wątek :wink: . Wieczorem jeszcze Crazy zrobił użytek z gitarry: bardzo fajne choć cicho-kameralne granie. Przebojem wieczoru był chyba "John Riley" dla niektórych słyszany pierwszy raz.

Nazajutrz była niedziela, msza w kapliczce o trzynastej na którą umówilim się (z grzbietu, bo w Chochołowskiej zasięgu ni ma) z Elrondem i Natalią - i to określiło kształt dnia: znaczy rano jakiś szybki myk (rozumie się nie o 3.45 i po śniadaniu :) ) i ewentualnie po południu coś więcej. Szybkim mykiem dla Boskiego (inicjatorr :wink: ), Kasi, Morelli, Mikiego i mnie była Iwaniacka Przełęcz, Elsea z DeeBee poszły tymczasem na całodniowe wietrzne przejście gdzieś indziej, po mszy spotkaliśmy Natalię, Tomka, Ninę i Stasia i ułożyliśmy dalsze plany:
Crazy, Miki, Profesor, Nina, Ola, Asia i Stasiek - wyprawa na Trzydniowiański (zakończona sukcesem i wspominana, o ile mi wiadomo, z radością);
Natalia, Elrond, Morella, Boskey, Kasia, Witt i Panki, co wreszcie dotarły - siedzenie, rozmawianie, leżenie, picie (piewo, wino grzane - dobre! Panków odkrycie), palenie, spanie i te pe :wink:
W ogóle stało się tak fajnie, że mimo iż Natalia i Elrond musieli wracać to Nina i Staś zostali w schronisku (dzięki za zaufanie!), na drugi dzień w planie była wycieczka, tymczasem wracających odprowadzalim skutecznie do parkingu, po drodze powstała koncepcja by korzystając z uprzejmości i auta objechać do sklepu po jakieś "artykuły pierwszej potrzeby", co zresztą nastąpiło (rano Stasiek bardzo zdziwił się gdy w swym plecaczku ze Spidermanem znalazł osiem piw.. :oops: ).
To w ogóle dla mnie taki jeden z best momentów był, powrót do schroniska: Dead Can Dance, illegal wjazd za szlaban do samych Hucisk ( :piwo: !), i te z cztery kilometry dalej w ciemności z Morellą, Boskim i dwoma :wink: :wink: - dotarliśmy w stanie pewnego upojenia..., Boski porwał gitarę i rozstarjał ją jeszcze z półtorej godziny na dole schroniska, rozstrajał czy może raczej przestrajał na dżezowy kontrabass... Hehe, bardzo przyjemnie!

Następnego dnia, gdy dzieciaczki już wstały mogłem przekonać się co, oprócz gry w ciuciubabkę z Profesorem i Mikim, nurtowało je najbardziej: kwestia śmierci forumowiczów, którzy nie są rodzicami. Co za klimat na dzień dobry! :) Może zainteresowani podzielą się tymi... formami zejścia z tego świata? Niektóre były bardzo ciekawe, inne ładne, a jeszcze inne dosyć wyrafinowane :shock:
Tego dnia też miała miejsce chyba główna wyprawa tej wyprawy: z schroniska wyruszyli wszyściutcy, później grupa w naturalny sposób topniała: ostatni z Rohaczy wrócili już późno i w ciemnościach, o czym można przeczytać w innym wątku. Tu best momentem dla mnie było zdobycie i przebywanie na Grzesiu: cały wierzchołek bliskich ludzi, jak fajnie! tarzańskie panoramy, żarty i rozmowy! Ech! Później reszta poszła dalej a Nina, Ola, Asia i Staś oraz Morella i ja rozpoczęliśmy niespieszny powrót do schroniska. Po drodze jagody i sok z jagód, bolące paznokcie i Staś, który jak rzecz ujął Krejzi: prócz iścia (bardzo dobrego zresztą) zajmował się innymi rzeczami :D - kije, gałęzie, kamienie, próby puszczania kaczek w strumyku.
Dotarliśmy szczęśliwie, Elrond i Natalia już byli w schronisku - za chwilę nastąpiły wakacje, relaks, kolejny best moment: łączka, słońce, widoki, <papieros><piwo> echh! :D Cóż, że chwilę później spadł deszcz :) . Wróciła też część wspinaczy zachodniotatrzańskich ale chwilę potem trzeba było się rozstać z Budzyńskimi...
Wieczór to troszkę nerwów o ekipę rohacką i ich szczęśliwy powrót. Miłe siedzenie w pokoju 217 i chwila (dla jednych krótsza dla drugich dłuższa :wink: ) grania w dolnych partiach schroniska (mi najbardziej podobała się Julia, ale i wesoło było :D ). Krótki sen wreszcie.

A we wtorek jeszcze wspólne śniadanie (niestety Monika i Piotrek musieli wyruszyć na dół wcześnie) póżniej pakowanie i powrót różnymi grupkami. Z Boskim i Morellą zamyślaliśmy jeszcze o Murowańcu, ale czasu okazało się trochę mało - spożyliśmy więc obiadek w barze Grosz (a tam, hurra, DB, Kasia, Miki, Profesor), obejrzeliśmy Krupówki...., umarliśmy ze śmiechu przyglądając się misiowi - temu co Boski chwilę miał na awatarze (Boski - dasz tu jakieś zdjęcie jeszcze? :mrgreen: ), potem zrobiliśmy jeszcze tego jabola co to na zdjęciach widać, jakie penerstwo na zakopiańskim skwerku (Carlo Rossi :wink: ) a potem już do pociągu.

W pociągu pojawiła się pewna koncepcja: wcześniej z Elrondem rozmawialiśmy o potrzebie tematu o chorobach (wiecie: latka lecą....) lub nawet całego Choroborum. A w pociągu gadaliśmy o tym i Crazy zauważył, że w takim Choroborum trzebaby zrobić zabawę analogiczną do tej z płytami Armii tylko tu chodziłoby o odrzucanie części ciała :) Co zostałoby? Serce czy mózg jak Triodante czy Legenda? To rozróżnienie/wybór zajęło nam sporo uwagi w dalszej części podróży: analiza płaszczyzn interpretacji tego rozróżnienia, wstępne formowanie drużyn :) :wink: A więc SERCE czy MÓZG?

W Krakowie na peronie doszło do spotkania z Laską, która przez pracę nie mogła przyjechać w Tatry. Kolejne magiczne i poruszające chwile. Rozstanie kurde. Widok forumowej bandy/rodziny w przedziale ******! papa! do zobaczenia!
A potem jeszcze Kraków nocą. I tekst wieczoru wypowiedziany przez kolesia, który proponowau sztachnięcie się swym jonitem: „Wiedziałem kurwa, że jesteście jesteście z oazy” :lol: .

No - na tym kończę tę suchą, subiektywną i nudną relację. Czymś trzeba zacząć, nie? Liczę na Wasze uzupełnienia, a sam też mam jeszcze co dopisać.
Bardzo cieszę się, że byłem na wyprawie3. Chochołowska okazała się dobrym miejscem. A może po prostu nie zauważałem tych tłumów? Co innego było ważne. Było bardzo dobrze!

Dzięki!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Ostatnio zmieniony sob, 19 sierpnia 2006 08:45:36 przez antiwitek, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2006 02:49:33 
antiwitek pisze:
W pociągu pojawiła się pewna koncepcja: wcześniej z Elrondem rozmawialiśmy o potrzebie tematu o chorobach (wiecie: latka lecą....) lub nawet całego Choroborum.


Jak się zacznę wypowiadać w ten deseń zdechnieci z nudów wszyscy.

Hmm, może wyprawa numer 4(?) u Budynia na działce?


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2006 12:14:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
antiwitek pisze:
na metrowym peronie znalazła nas Morella z niewłaściwym biletem do wymiany

Robi postępy. Mogła jeszcze być na niewłaściwym peronie :-)

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2006 12:45:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 17:00:25
Posty: 22919
3bajki pisze:
Hmm, może wyprawa numer 4(?) u Budynia na działce?

ale to już nie teraz. Moje wakacje się od poniedziałku kończą, a że temat jakoś nie miał ciągu dalszego nie negocjowałem z rodziną w tej sprawie. Za rok zapraszam.

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 19 sierpnia 2006 14:23:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28025
Bogus pisze:
Robi postępy. Mogła jeszcze być na niewłaściwym peronie
- zaraz, zaraz! Niezręcznie się wyraziłem. Bilet był właściwy, tyle że do Poznania. Morella potem dopiero zdecydowała się jechać do Zakopanego. Wtedy bilet okazał się być niewłaściwym.

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2006 21:16:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
choć byłam na wyprawie jedynie chwilowo to bardzo miło ją wspominam! było super! szczególnie lekko pijackie manewry przed schroniskiem <piwo> <papieros> (a w górach przecież nie palę :wink: ) oraz wieczorny powrót w dół (mega gadatliwy Bosky :wink: :piwo: ) oraz oczywiście piractwo elronda - przejazd pod szlabanem! dzieci przebywały trochę dłużej niż my w towarzystwie forumowiczów i najwieksze wrażenie wywarli na nich Miki i Profesor. w każdym razie dzięki za opiekę i było GIT!

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2006 21:40:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:20:04
Posty: 14524
Skąd: nieruchome Piaski
Jak na kogoś, kto umarł w dniu swoich urodzin (brzmi to dość niesamowicie) i był już nieco zmęczony przywoływaniem tego faktu ( :x :( :o :wink: ), to czuję się na tyle dobrze, by podziękować wszystkim uczestnikom wyprawy za obecność. Szczególne podziękowania należą się (moim zdaniem) najmłodszym, którzy bardzo dzielnie znosili wszelkie trudy wędrówki, drobne kontuzje, dzielili się swymi skojarzeniami z "Władcą Pierścieni" przy długim podejściu na Trzydniowiański (Stasiu :soczek: ). Rohacze jeszcze przede mną, ale na razie bardziej mnie pociąga trasa, którą przeszły 13.08. DB i Elsea. Trudno mi było wrócić do szarej rzeczywistości dnia nizinnego :roll:
Znów częściej milczałem i słuchałem innych, zamiast z nimi rozmawiać.
Chciałbym jednocześnie potwierdzić powagą swego urzędu, że bawiłem się w ciuciubabkę :lol:
Może zdobędę się na relację z krótkich i niezbyt wymagających wypraw z moim udziałem.

_________________
Go where you think you want to go
Do everything you were sent here for
Fire at will if you hear that call
Touch your hand to the wall at night


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2006 22:14:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
Obrazek
i to jest właśnie prawdziwy odpoczynek (czekając na zejście dzieci z Grzesia na Polanie Chochołowskiej)

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 21 sierpnia 2006 22:55:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
...w chochołowskiej preferowałem raczej prawdziwy odpoczynek....drzemki ,rozmowy, piwo, papierosy (na biernego) spacery..... ( w dół !!!! :D ) no i bryczkom konnom.... :D ...ech! ..życie jest piękne !!!

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 19:59:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24337
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
To ja opowiem jak mi w ten przedłużony weekend było:
Przede wszystkim po raz kolejny doceniłem pomysł PKP weekendowych biletów, zwłaszcza tych na pierwszą klasę. Przeto za 80 PLN przejechałem sobie w komforcie, bez tłoku z Poznania do Zakopanego i z powrotem...
Noclegi mieliśmy zaklepane w bazie PZA (nie mylić z PZU) na Rąbaniskach, około 15-20 minut w dół od Murowańca. Aha - było nas dwóch.
Sobota - po walkach z busami (każdy jechał na Morskie Oko ale ten sam każdy zaklinał się że ni cholery nie jedzie przez Brzeziny), po spotkaniu zacnej i wesołej forumowej gromadki dotarliśmy na bazę późnym przedpołudniem. Jako że pora na wyjście porządne marna a i na deszczyk się zanosiło, ruszyliśmy raźno na Łysą Polanę, zjedliśmy obiad i wypiliśmy Smadnego Mnicha w pobliskiej knajpce i zrobiliśmy sobie dwugodzinny spacer Doliną Białki (Białej Wody), która jest na dobrą sprawę słowackim brzegiem potoczku, którego polską stroną idzie ten cholerny asfalt do Morskiego Oka...
Aha! W słowackiej knajpie spotkałem dwóch moich dalekich wujków spod Kutna! Śmiechu było co niemiara (wersja dla Boskiego - kręciliśmy bekę)
Niedziela - plan był żeby iść na Rysy ale ja chciałem być na mszy i za cholerę nie mogliśmy tego zgrać (bo przykładowo jak z mszy o 21 w Dolinie Pięciu Stawów wrócić na Rąbaniska?). Dlatego stwierdziliśmy że trasę wymyślimy rano. Rano lało i lało. Przestało koło 11, ruszyliśmy na Czerwone Wierchy przez Kasprowy. Ale już na szczycie tegoż przywitała nas mgła, porządny wiatr (ech, to chodzenie w pozycji skośnej...) i niejaki deszcz. Dlatego zadowoliliśmy się zdobyciem Kondrackiej z której widoków nie było żadnych, po czym cofnęliśmy się na Przełęcz pod Kondracką i poprzez Halę (znowuż) Kondracką i Kalatówki grzecznie zeszliśmy do Kuźnic, na mszę u (bodaj) albertynów.
Poniedziałek - no! Pobudka czwarta rano, wymarsz 5.15. Pogoda ładna. I od razu ostro, bo wychodzi nam trasa na 16-17 godzin z pobieżnych obliczeń. Murowaniec, Czarny Staw... w półtorej godziny jesteśmy na Zawracie. Powietrze spokojne, ciche, wokół żywego ducha. Zejście z Zawratu do Pięciu Stawów - pierwsi ludzie, kilkunastoosobowe (;) ) stado kozic przebiega nam drogę, nieopodal świszcze świstak niewidzialny. Pod schroniskiem kanapka i przed siebie na Świstówkę. Ludzi trochę więcej, wychodzi słońce, nad Morskim Okiem jesteśmy o 9.45. I w górę... podejście nad Czarny Staw rodzi we mnie pytania czy aby nie za mocno zaatakowaliśmy ten Zawrat. Upał jak diabli, pot ze mnie leci. Ludzi robią się tłumy, wycieczki, jasna cholera... myślę sobie - co też się dzisiaj dzieje na Giewoncie? Nasz szczyt docelowy widoczny niemal w chmurach... coraz wyżej i wyżej, stromiej i stromiej... i tylko te tłumy ludzi... niektórzy wyraźnie z przypadku, ale kim ja jestem by się wściekać i ich krytykować. Potem dochodzą łańcuchy, chwytanie się skał...
Trzymam się ładnie. W 3 godziny od Morskiego Oka jesteśmy na szczycie. Na najwyższym szczycie Polski. Panorama niezła ale ograniczona. Gerlach w chmurach, za to jak na dłoni Wysoka, Lodowy.... Na słowackim wierzchołku tłum mniejszy, starszy pan częstuje czekoladą. Chcę wysłać komuś z Forum Chochołowskiego smsa krótkiego a treściwego "2499 pozdrowień!" ale nie ma zasięgu...
A na zejściu zaczyna się koszmar. Kolana, łydki, uda, wszystko odmawia posłuszeństwa... wlokę się i wlokę, raz za lekko stąpam na kamień przysypany żwirem, wywijam orła i koziołkuję kilka metrów w dół, na szczęście niegroźnie. Dalej schodzę już w tempie staruszek schodzących po schodach w bloku. Kroczek po kroczku.,... w rezultacie zejście do Morskiego Oka zajmuje tyle samo co i wejście zajęło.
Łyk herbaty i w dół asfaltem. Idzie się wygodniej ale ludzi masa no i mijają nas co chila bryczki w te i we wte. Za Wodogrzmotami odbijamy na Waksmund. Piękna trasa przez niemal dziewiczy las, lekko w górę, lekko w dół... polecam każdemu! Zejście do Doliny Suchej Wody, już słaniam się na nogach. I podejście z Psiej Trawki na Rąbaniska - tu już ciemno, siadam co kilka minut, trzymam się drzew, dostałem lekcję pokory, poznałem granice (ale jeszcze z tej bezpiecznej strony!) własnej wytrzymałości na zwykłe łażenie. Na Rąbaniskach jesteśmy o 21, ładujemy się w namiot, po 15 minutach zaczyna lać deszcz, który kołysze mnie w 5 minut do snu.
Wtorek - stać mnie tylko na dowleczenie się do Murowańca, wzięcie tam prysznica i wypicie piwa z widokiem na otoczenie Hali Gąsienicowej....
W pociąg, 5 rano w Poznaniu, na ósmą do pracy.
Pippin

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 20:14:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:29:55
Posty: 3974
Skąd: Warszawa
Poniedziałkowa trasa :shock: Pokłony...

_________________
My shadow is always with me. Sometimes ahead... sometimes behind. Sometimes to the left... sometimes to the right. Except on cloudy days... or at night.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 20:18:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24337
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Miło słyszeć od człowieka znającego się na rzeczy :D

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 20:44:08 
No, fajna trasa!

A powiedz mi, dużo było ludzi na taborze? Mieliście problemy z załatwieniem sobie tam spania (pytam, bo nie wiem, czy jesteś członkiem jakiegoś klubu zrzeszonego w PZA)? Tabor koło Moka nie robi problemu ze spaniem dla ludzi "nie-z-KW" (o ile są miejsca, oczywiście), ale ten na Hali należał zawsze do mniej przyjaznych... Fajnie zresztą, że się załapałeś na nocleg tam, bo w przyszłym roku już tego miejsca nie będzie...


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 20:58:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:39:34
Posty: 2858
Skąd: bydzia
Peregrin Took pisze:
Poniedziałek - no! Pobudka czwarta rano


To prawie 3:45! Prawie! Sie kolega nie spisal ;)
:brawa: dla Wyczynowca :) :piwo:

i refleksja krotka - przekonalam sie, ze krotkie wypady dzialaja wyjatkowo niekorzystnie na zachowanie sie i forme organizmu w Gorach. Nie ma mowy o nieprzeforsowaniu sie. Kontuzje jak w banku, gdu nie mozna sobie mentalnie pozwolic na zmarnowanie chocby jednego dnia. Zas fizycznie mozna sie nielicho przejechac. Jeszcze mi rzęzi staw w lydce, a i kolanu sie nielicho oberwalo... I to mnie po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, ze 2 tygodnie to jest gorski minimal! :)

_________________
you create your hell...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 22 sierpnia 2006 22:35:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:39:35
Posty: 12221
Skąd: Nieznajowa/WarsawLove
Peregrin Took pisze:
Upał jak diabli

załapałam się na ten upał na zdjęciu powyżej parępostów na polanie chochołowskiej :wink:
pippin brawo!!!! wycieczka robi wrażenie! zały czas się jednak zastanawiałam: po co się tak męczyć? jestem z frakcji "schodzącej" więc szczególne wrażenie na mnie zrobiły Twoje opisy męczarni podczas schodzenia z Rysów. po chwili zastanowienia stwierdzam, że rolę tu jednak odgrywał czas, bo długi weekend to jednak wciąż tylko weekend i pewnie trudno Wam było rozbić tą trasę na dwa dni? :faja:
:faja: :piwo: <papieros><piwo> rules! :wink:
ps. chcę napisać <le> czyli leżenie ale nie chce się tak wysłać, zostaje samo <le>. Why? czyzby leżenie było złe?

_________________
ja herez ja herez
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group