|
Przepraszam, że tak długo zwlekałem z relacją z Hobbitonu, ale tam dziwne zasiedzenie sie-działo: kilkanaście już sporych lat upłynęło od porządków w Shire, a Frodo nic. Tylko w rocznice postrzelin trucizną na Weathertop odczuwał pewne mró w ramieniu. Sam, liczący po cichu na powiększenie metraża dla siebie i Różyczki, nastąpił z tym problemem do Meriadoka:
- Zważ, Merry, że w scenariuszu jest wyraźnie napisane, że po kilku latach niewygody on zostawi mi Bag End i wyjedzie w kierunku Szarej Przystani. A tu nic, kurcze, czasem nawet mówię do niego: "przystańmy na moment", a on nie łapie wiatru, nie mówiąc o trąbieniu na bój!
- Tej, to może my w Łozka tłumaczeniu jesteśmy, że takie przestoje? A może nawet w jakimś bootlegu?
Uradzili, że zwołają manewry w Bucklandębinie, w tajemnicy przed Frodo'em, żeby zająć się tym dogłębniej. Wszyscy zeszli się bez pudła (nie licząc rezonansowych) pod czujnym okiem Gubernatora Lovejoya. Zero wyciągnął lutrę [POLICJA EKUMENICZNA: brawo!], powiódł wzrokiem po zebranych hobbitach i zapytał: "co gramy?"
- Może coś o nas? - zapiał Dziadunio i oczywiście w tę pędy zabrzęczało "Jeżeli". Potem gładko przez "frodo na manowcach" i "już czekam na ciebie w szarej przystani", co miało naprowadzić na pożądany temat, tylko że w tym właśnie momencie Fatty Bolger zaproponował:
- I jeszcze "Zjawy i ludzie"!
Mimo rześkiego śmiechu i mimo że nieco zbity z tropu (acz choć zbity - nie bolało), tłumaczył twardo:
- No bo żeśmy się tu tak pięknie wszyscy zjawili...
Bilbo właśnie skończył introdukcję z playbacku, kiedy we drzwiach pojawił się Frodo, blady jak ściana Pink Floydów i rzucił:
- Trzas trzas trzas trzas trzas trzas trzas trzas trzaas.
- Chyba się zaoknało - szepnął Pippin do Annanny.
Wyruszyli więc w milczeniu w stronę wschodu (na razie słońca) i po jakimś czasie dołączyła do nich drużyna Elronda. Ów ubrany był w shire'ą narzutę z kapturem, na czole lśniła gwiazda, a na ręku świecił pierścień lidera zespołu: Vigilya, o niebieskim przebłysku. Naraz z innej strony dołączyła ekipa Lorien, na czele z "facetką w białym" u której świecił pierścień Kenya. U krańców drogi dołączył też Gandalf z - dopiero teraz widocznym - pierścieniem Narnya o czerwonym radiancie. I - konsekwentnie - z czwartej strony świata przybył He-Man, któremu spod palców prześwitywał pierścień Ninja, o mocnym, czarnym blasku.
- Rzeczywiście raczej Łozek, to tłumaczenie - półgłosem Meriadoc do Sama.
Kiedy już zajęli miejsca w Łodzi, po długiej kłótni kto gdzie siedzi, odezwał się Gandalf:
- W drogę! Na Ostateczny Wschód! Pamiętajcie, że to nie śmierć druga!
Już mieli odpłynąć, gdy Frodo szarpnął nerwowo Celeborna sarenkę:
- Tej, szkoda że nie dowiemy się co teraz wywalą...
Celeborn odparł z godnością godną lepszej strawy:
- Może i jestem pod papciem mojej żony, czy tam czegoś, ale swoje zrobiłem... Załatwiłem z Lawdżojem, że mi priwa podeśle co odpadło!
ZATEM DO PIÓR! eee... do klawiszy!
PRZEBŁYSK
GROŹNIAK
OPOWIEŚĆ
LEGENDA
NIGDY
NAPISZ ZANIM ODJADOM!!!
_________________
in the middle of a page
in the middle of a plant
I call your name
Ostatnio zmieniony czw, 07 kwietnia 2005 23:34:15 przez Gero, łącznie zmieniany 1 raz
|
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
